Share

Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
Bar pod wilczym łbem Empty
 

 Bar pod wilczym łbem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyNie Kwi 07, 2019 5:36 pm

Mało znany, rzadko odwiedzany przez porządnych obywateli bar na obrzeżach miasta. Wygląda normalnie, w środku też, biedny, trochę brudny, ale oferujący dobrej jakości jedzenie i alkohole. Zabawa zaczyna się w piwnicach, gdzie znajdują się dosłownie cele z towarem żywym, którym handlują Havanowie. Poza tym jeszcze mnóstwo nielegalnych dobroci, plemię nie jest głupie i chętnie sprzedaje swoje usługi na gigantycznym czarnym rynku Mistral. Jedno z głównych miejsc spotkań szemranych typów i interesantów, gorętsze miejsce ciemnej strony królestwa.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyCzw Paź 17, 2019 11:40 pm

Draconarch dotarł na miejsce jako pierwszy. W międzyczasie zdążył ustalić z Kylie "plan działania". Ona zapewnia wsparcie logistyczne, komunikację oraz wywiad z powietrza dzięki wykorzystaniu drona - on wchodzi do środka i czyści wszystko co stanie mu na drodze. Na szczęście nie musiał wykłócać się z siostrą na temat sensu tego planu oraz faktu, kto tu został do czego stworzony. Kylie rozsiadła się na ławce niedaleko samego baru, mając wgląd na frontowe drzwi. Draco w tym czasie zbliżył się do budynku, podchodząc bezpośrednio - frontem. Nie będą spodziewali się otwartego ataku, tym bardziej nie jednej osoby.
Nie dało się ukryć, że ponad dwumetrowa postać okryta czarnym płaszczem, z wystającymi kolcami i rogami wzbudziła... zainteresowanie. Typy "spod ciemnej gwiazdy" lustrowały go spojrzeniami zanim w ogóle zdążył dotrzeć do drzwi budynku. Nikt go jednak nie zatrzymał, czarny stwór spokojnie wszedł do środka. Oczom jego oraz Kylie, która obserwował obraz zdalnie przesyłany przez ISACa, ukazało się biedne, brudne wnętrze "baru". Bardziej wyglądało to, jak melina. Przesuwając wzrokiem po zebranych, ISAC oznaczył mu grubszego, małego pana w garniturze z kapeluszem na głowie.
/Ivan Rekanov./
Użycie śmiertelnej siły autoryzowane. ISAC uruchomił zielone światło. Draco posiadał możliwość samodzielnego wyboru, jednak program wbudowanego komputera posiadał wystarczające możliwości analityczne. Choć w tym wypadku ktoś inny zdalnie wyraził taką "zgodę".
/Kylie...?/
Zapytał, nie otwierając pyska. Znowu, ISAC pozwalał mu na komunikację z innymi bez potrzeby wydawania dźwięku. Słyszał go tylko odbiorca po swojej stronie słuchawki.
-Draco, to ten Rekanov. Ivan Rekanov. Niektórzy w SDT będą zawiedzeni, że ich przy tym nie było, ale masz przed sobą szefa jednego z najgroźniejszych gangów po tej stronie kontynentu. Porwania, morderstwa, handel niewolnikami. Pół świata pragnie zobaczyć go za kratami lub jego głowę na talerzu. Zlikwiduj go. I tak musisz jakoś zacząć
Tyle z cichego podejścia do momentu dotarcia do samej piwnicy. Jednak siostra, mimo młodego wieku, była bardzo zaangażowana w "działalność statutową" SDT, w tym nie tylko technologie, ale również operacje poszczególnych kontraktorów. W szczególności, jeśli chodziło o Draco.
-Wedle życzenia.
Powiedział już na głos, ruszając w kierunku niesławnego "bossa" i jego świty. Facet nie spodziewał się tego, co zaraz miało się stać. Czarnołuski postawił na zwiększone bezpieczeństwo, w efekcie odkrył nieco kart. Poza stale aktywnymi nanitami, uruchomił tarcze źródła, okrywając się płaszczem energetycznym, a przy tym doprowadził do rozładowania energetycznego - posyłając falę energii dookoła. Wszystko i wszyscy w pomieszczeniu zostali porozrzucani w różnych kierunkach lub zwyczajnie powywracali się, lądując na ziemi, na meblach, czasem na kolegach po fachu. Płaszcz zaczął rozpadać się na ciele czarnołuskiego, a ten jednym susem znalazł się przy Rekanovie. Błyskawicznym ruchem pazury smoka znalazły się w klatce piersiowej człowieka, przebijając organ, jakim było serce. Przez chwilę jeszcze pożyje, jednak na ratunek nie będzie miał już czasu. To było wprowadzenie...
Pierwsza na miejscu zjawiła się Tamara. Około kwadrans od początku całego zajścia. Dało się zorientować, że coś idzie nie tak. Ludzie biegli w kierunku przeciwnym do położenia baru, cywile bardzo szybko ewakuowali się ze "strefy zagrożenia". Dało się usłyszeć wystrzały i huki. Docierając na miejsce, dziewczyna dostrzegła podziurawione ściany baru, wybite okna, nieco płomieni oraz trochę trupów i rannych. Drzwi wejściowych nie było, a w środku było sporo zamieszania. Znowu, krzyki i wystrzały, przemieszczające się sylwetki, huki. I tylko kawałek płaszcza leżący przy wejściu do budynku. Ten sam, który miał na sobie czarnołuski. Kylie siedziała na ziemi za grubym filarem, wpatrzona w ekran laptopa, wpisując coś i kontrolując. Nie wydawała się wzruszona całym tym zamieszaniem, a bardziej... skupiona na swoim zadaniu. Cywile w większości uciekli z okolicy. Ci co zostali, siedzieli za ścianami, filarami, ławkami i wszystkim innym co zapewniało choć minimum bezpieczeństwa. Z środka budynku wydobył się huk, a potem z drzwi i okien zaczął wydobywać się czarnym dym w dużych ilościach. Coś wybuchło. Tymczasem z naprzeciwka do budynku zbliżało się czterech bandziorów w maskach na twarz z pistoletami w dłoniach. Najwyraźniej byli wsparciem, które dopiero dotarło na miejsce. Pieszo, bez specjalnych dodatków. Od zwykłe cywilne ciuchy, broń i maski lub chusty na twarzach. Niedługo powinni dotrzeć również Yumi i Raijin.
Powrót do góry Go down
Tamara
Tamara

https://eclipse.forumpolish.com/t194-tamara-petrov
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyPią Paź 18, 2019 12:46 am

Tamara przyspieszyła zaciągając kaptur na głowę gdy usłyszała odgłosy walki. To zapowiadało większą sprawę. Na miejscu rozejrzała się analizując co się dokładniej dzieje. Wewnątrz baru działa się rozróba. Uderzenia i strzały w środku, jakiś wybuch i ciemny, gęsty dym. To nie było ok. Zauważyła siedzącą za filarem jedyną niespanikowaną osobę, która nie wydawała się włączona w walkę. Poznawała tą twarz. Podeszła więc w pierwszej kolejności do niej. Kucnęła obok, a jeśli mimo to nie zwróciła na nią uwagi, Tamara lekko stuknęła ją w ramię.
- Co tu się dzieje?- nie miała czasu na zabawy, więc użyła swojej mocy. Obecnie hipnoza Tamary jest jeszcze za słaba by dawało jej to pełną władzę nad świadomością czy wolą białowłosej dziewczyny. Prawdopodobnie jeśli chce ją okłamać to to po prostu zrobi. Jednak z pewnością moc świecących gadzich oczu skłaniała ją w pewnym stopniu do szczerej odpowiedzi. Niezależnie od ostatecznej wypowiedzi tej całej Kylie, Tamara podniosła się i wyciągając tonfy ruszyła zająć się tamtymi ze spluwami. Domyślała się po scenerii, że Draconarch jest w środku. Jeśli tamta próbowała ją zatrzymać zapewniając, że czarnołuski świetnie sobie radzi i nie potrzebuje pomocy, wąż obejrzał się tylko na chwilę, by błysnąć surowym spojrzeniem.
- Właśnie widzę. Cała ulica jest sterroryzowana tym jego „świetnym radzeniem sobie”.- wysyczała -Zresztą jest członkiem mojej drużyny. Nie bardzo mi się uśmiecha tłumaczenie czemu nie ma go na zajęciach.- dodała jeszcze i skupiła się na tamtych osobnikach. Nie zamierzała ich zabijać, ale musiała jakoś zatrzymać przed wejściem do środka. Zaczęła od odsunięcie się od Kylie. Wydawało się, że ma swoje zadanie i lepiej żeby nie dotarły do niej zbłądzone kule. Gdy była już ustawiona, strzeliła dwóm z tamtych w dłonie trzymające pistolety. Strzał nieprosty, ale może zadziała. W końcu ona „pistolety” ma dwa. Jeśli chciała ich ogłuszyć, a nie zabić musiała jednak podejść. Na razie, jeśli pierwszy manewr się udał, wymierzyła w pozostałą dwójkę.

Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyWto Paź 22, 2019 7:24 am

Po drodze Raijin opowiedział co zobaczył oraz co zasłyszał. O Tomasie, który wpadł w kłopoty i potrzebował bohatera na już, teraz oraz o Draco i Tamarze, którzy poszli od razu do celu ich podróży. No podkoloryzował też trochę wizję złoczyńców, głównych winowajców całego zajścia. Bardziej zobrazował to jakoby mieli właśnie udać się na epickie starcie, które czeka zawsze na głównego bohatera komiksów. Ktoś kto chociaż trochę znał Raijina pewnie wiedział, by wziąć na to poprawkę i odpowiednio przeskalować sobie skalę wyzwania.
Chociaż im bliżej byli baru, tym bardziej dostrzegalna była panika ludzi. Tego jeszcze nie przerabiał na zajęciach jak poradzić sobie ze spanikowanym tłumem. Wall Might zawsze uspokajał ludzi, ale właściwie w wypadku dzieciaka jak Rai było to mało wykonalne. Nie miał dwóch metrów wzrostu, a ludzie po prostu uciekali. Dobrze, że to nie był ten stopień paniki jak w metrze, gdy ktoś krzyknie „bomba”. Przynajmniej nie rozdeptywali się, więc może nie będzie takiej potrzeby w tej chwili by zapanować nad tłumem. Co innego huk wystrzałów z broni. To już budziło obawy, bo przecież zawsze na treningach używało się różnego rodzaju oręża, tyle że w większości przypadków przeszkalano ich by załatwiać Grimmy, a sprawy przestępców pozostawić służbom porządkowym lub znacznie bardziej doświadczonym łowcom. Czarnowłosy był niespokojny, ale skoro już wyszli to muszą coś zrobić. Jakimi obrońcami byliby, gdyby nie zareagowali na coś takiego!
Kiedy Yumi i Raijin dotarli na miejsce zobaczyli, że w barze coś się pali. Większą uwagę właśnie przykuwał dym oraz złoczyńcy, niż Kylie która gdzieś usadowiła się ze swoim oprzyrządowaniem. O dziwo Tamary również z początku nie zauważył, ale mogło to wynikać z tego, że była bliżej Kylie i nie spojrzał w tamtym kierunku. Zwłaszcza, że tamci wyglądali jak tacy stereotypowi złole. Maski, pistolety, wypisz wymaluj złoczyńcy ale nie należy stać bezczynnie i ich nie zatrzymać. Nie mogli też ich zabić.
- Yumi, udajemy spanikowanych cywili, biegniemy w ich stronę – Raijin wskazał na 4 bandytów. Plan był zasadniczo bardzo prosty, by ich unieszkodliwić a potem zobaczyć co dzieje się w środku. Przed ratowaniem ludzi musieli być pewni, że nikt im nie będzie w tym przeszkadzał – Nie zabijamy, obezwładniamy – powiedział krótko poprawiając rękawice na dłoniach i od razu pobiegł w stronę złoczyńców udając jak najbardziej spanikowanego jak tylko się dało. Wiele nie potrzeba było, w końcu sam się też denerwował bo to była pierwsza taka akcja poza terenem ćwiczeń. Jeśli wyciągnęli w jego kierunku broń to od razu schował się za najbliższą osłoną. Mogli w końcu połapać się cóż to za misterny plan czarnowłosy opracował, ale mogli też tego nie wiedzieć. W końcu tamci wyglądali też po cywilnemu. Jednak jeśli Raijin się zbliżył na tyle, by mieć dwóch z nich w pobliżu, zmarkował potknięcie się. Tylko po to, by aktywować rękawice, które się rozłożyły oraz jego własny semblance i wykonać z tej pozycji podbródkowy doładowany błyskawicą jednemu bandziorowi. Od razu wyciągając rękę w stronę drugiego. Ciskając błyskawicą prosto w jego korpus. Nie powinno go to zabić. Gdyby nie miał na sobie rękawic to kontrola nad napięciem była trudniejsza, ale sama broń miała w sobie dwa przełączniki. Lethal i non-lethal. Chyba fabryczna opcja, którą stosowano w tej broni domyślnie. Rai oczywiście miał tę drugą opcję, chociaż przepuszczał przez to swój ładunek elektryczny.
Powrót do góry Go down
Yumi Kagami
Yumi Kagami

https://eclipse.forumpolish.com/t177-yumi-kagami
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySro Paź 23, 2019 3:47 pm

Oczywiście Raijin poinformował ją o wszystkim tym, co musiała wiedzieć. Rzecz jasna nie uważała tego całego przedsięwzięcia za rozsądne, ale czy ktoś z jej drużyny był w stu procentach rozsądny? Yu zdecydowanie sądziła, iż nie. Zamiast zaplanować całą akcję, to ci rozpierzchli się myśląc wyraźnie, że w pojedynkę sobie poradzę. Z drugiej strony, gdy tak o tym myślała jednocześnie słuchając nieco podkoloryzowanej opowieści towarzysza. Doszła do wniosku, iż pod wpływem silnych emocji ona także postąpiła by w ten nieco absurdalny sposób. W sumie już to robiła, pędząc na złamanie karku do Baru, o którym niestety albo i stety miała okazję słyszeć. Nieprzyjemne miejsce, do którego raczej nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza. Na samą myśl o tej spelunie żołądek dziewczyny zaciskał się w nieprzyjemny, niemal bolesny sposób.
Już z daleko można było dostrzec uciekających ludzi, którzy byli autentycznie przerażeni. Kątem oka Yu zerknęła na Raijina, wyglądał na lekko zdenerwowanego. Być może tylko jej się zdawało, jednakże była świadoma faktu, że chłopak mimo swego zapału nie miał okazji brać udziału w podobnej akcji.
Wzięła jeden głęboki wdech, po chwili zorientowała się że w barze coś się pali. Jednak nie to było największym problemem dość szybko dostrzegła sprawców całego zamieszania. Nie mogła ukryć, iz po jej kręgosłupie przebiegł lodowaty dreszcz. Mimo to skupiła się maksymalnie, a słowa chłopaka brzmiące jak jakiś plan, przyjęła z niewielką ulgą. Oczywiście nie był doskonały, ani nawet dobry...jednie dostateczny, ale nie miała prawa kręcić z niezadowoleniem nosem.
- Dobra - mruknęła cicho pod nosem.
 Udając totalnie spanikowaną, metodycznie zbliżała się do dwóch zbirów. Co jakiś czas kryjąc się, za czym się tylko dało. Wiedziała, że była w stanie poradzić sobie z jednym, ale dwóch naraz? Mógł być dla dziewczyny niemałym problemem. Kiedy tylko była dostatecznie blisko, w jej dłoni pojawiało się Yugami. Dość sprawnie zmieniło się ono w kuszę, dziewczyna nie miała zamiaru nikogo zabijać, przecież Raijin nie pozwolił. To też dzięki sprawnemu oku przestrzeliła jednemu kolano i dłoń, w której trzymał broń. Na drugim użyła telekinezy, przy pomocy której uniosła go w powietrze i cisnęła o ścianę. Nie miała jednak czasu by sprawdzić czy złoczyńca stracił przytomność czy też nie. Instynktownie zaczęła rozglądać się dookoła w poszukiwaniu reszty drużyny. tzn Tamry i Draco. Raijina miała przez cały czas na oku.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyCzw Paź 24, 2019 11:30 pm

Kiedy Tamara dotarła na miejsce, cywile w większości byli już pochowani. To nie tak, że całkowicie zniknęli z okolicy, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie wpadł na pomysł, by wybiec na otwartą ulicę. Ludzie starali się raczej maksymalnie skurczyć i zmniejszyć potencjalny cel, jakim mogli się stać dla strzelców. Faunuska, zjawiając się na "polu bitwy" nie wzbudziła zbytniego zainteresowania ze strony Kylie. Przynajmniej nie na tyle, by dziewczyna się do niej obróciła. Siostra jej znajomego była zajęta ekranem swojego laptopa, na którym widziała obraz z góry oraz z środka. Ten drugi był ledwo widoczny, ale coś się przewijało. Jakby miała tam kamery.
-Trafiliśmy na Rekanova i skorzystaliśmy z okazji. Nie mieliście zostać w akademii?
Odpowiedziała jej dziewczyna, nadal nie odwracając wzroku od monitora. Jej pytanie wydawało się bardzo, bardzo retoryczne. Wiekiem specjalnie się nie różnili, w efekcie czego Kylie nie czuła się na miejscu do prawienia morałów na temat niebezpieczeństwa, zagrożenia, doświadczenia i tym podobnych. Skoro się tu pojawiła, to była to jej decyzja.
Wstrząs, w drgania weszła ulica oraz okoliczne budynki. Nie był to byle jaki, pierwszy lepszy wstrząs. Każda stojąca osoba spokojnie straciła równowagę. Jeden uciekający pan wręcz wpadł w szybę pobliskiego budynku, całkowicie tracąc równowagę. W tym wypadu atakowanie czwórki bandytów było zwyczajne nieopłacalne, bo nie dość, że ciężko było ustać - o bieganiu nie mówiąc - to jakiekolwiek inne precyzyjne manewry były nieskuteczne. Z baru błysnęło czerwone światło, jakaś sylwetka pojawiła się przez chwilę w oknie, z perspektywy uczniów niemożliwa do rozpoznania. Ale z punktu widzenia "złych niedobrych" najwyraźniej możliwa do rozpoznania. Bo go tylko wstrząs ustał, ci rzucili się spanikowani do ucieczki, jakby widzieli samego diabła. Jeden nawet upuścił pistolet, wiejąc jak szalony. Nie zwracali na nikogo uwagi, po prostu uciekali, niczym reszta cywilów. Okolicę spowiło nieprzyjemne uczucie chłodu i wewnętrznego strachu, wzmacniane odległością od budynku. Im bliżej, tym gorzej.
-Co do...?
Odezwała się do siebie Kylie, kiedy elektronika i sprzęty w całej okolicy zaczęły szwankować. Bardziej odporna broń łowców oparła się dziwnemu zjawisku, jednak na chwilę praktycznie każdy mechanizm uległ zacięciu, zmianie napięcia energetycznego lub przerwaniu funkcjonowania. Najlepiej dało się to dostrzec na dronie, którego jeszcze przed chwilą kontrolowała siostra Draco. Malutkie urządzenie wbiło się w ziemię niczym kamień, rozpadając się na setki części. Nie było to żadne specjalnie wymyślne urządzenie, ot prosty plastikowy dron z czterema śmigłami. Pokój jego duszy.
Drzwi baru otworzyły się, a z środka wybiegły spanikowane osoby. Wychudzone, czasem ranne i poobijane, ubrane w podarte strzępy ubrań lub bez dodatkowego odzienia. Niczym więźniowie i niewolnicy, wyzwoleni z obozu tyrana, zajęci ucieczką. Między nimi wybiegł mężczyzna, trzymający pod ramię młodą kobietę. Mężczyzna miał lekki zarost na twarzy, czarne włosy. Miał wyraźną masę mięśniową i wydawał się bardzo opanowany. W wolnej ręce dzierżył pistolet. Dziewczyna którą prowadził była mniej-więcej ich rówieśniczką. Prosta osoba o rudych, niemalże czerwonych włosach. Na ramionach miała kilka siniaków, kolana były zdarte, ubrana była w coś co dało się porównać do podartej piżamy. Wraz z mężczyzną wskoczyli za najbliższy murek, chowając się za nim. Mężczyzna pochwycił dziewczynę nad głową, ściągając ją w dół i chroniąc przed czymś.
-Tomas! Gdzie Dra...
Znaleźli zgubę! Tylko brakowało wielkiego, czarnego, pokrytego łuskami. Słowa Kylie przerwało silne, czerwone światło, które wydobyło się z okien i otwartych drzwi baru. Kolejna eksplozja, tym razem fala uderzeniowa, która rozsadziła drzwi i okna w budynku oraz uszkodziła okna w okolicznych strukturach. Huk był bardzo głośny, wręcz nieznośny. I towarzyszyło mu kolejne zjawisko. Przez ścianę, obok drzwi do baru, wypadł Draconarch. Czarnołuski dosłownie przebił swoim ciałem strukturę budynku, wypadając poziomo na ulicę. Przeleciał kilkanaście metrów, uderzył w ziemię i przetoczył się po niej kilkukrotnie, aż w końcu zatrzymał się na brzuchu. Przez jego ciało przeszło coś, co wyglądało, jak czerwone pioruny. Jakby został naelektryzowany, tylko z elektrycznością nie miało to dużo wspólnego. Przez kilka sekund towarzysz grupki uczniów nie poruszył się. Oczy otworzył gwałtownie, otaczając się niebieską energią, którą następnie wypuścił we wszystkich kierunkach, zrywając z siebie czerwone kajdany stworzone z piorunów. Dopiero wtedy szarpnął się do góry, wstając na kolano, a następnie podnosząc się do góry. Łuski od ramion po dłonie oraz miejscami na nogach i korpusie były uszkodzone, rozdrapane, zarysowane. Miejscami przebite, odsłaniając skórę pod nimi, w kilku miejscach nawet wydawało się, jakby krwawił... nieco niebieską, świecącą energią, która utrzymywała się na ranie. Być może był to efekt leczenia się za pomocą własnej mocy. Draco rozejrzał się szybko po okolicy, wpierw wyłapując wzrokiem Tomasa, potem Raijina i Yumi znajdujących się po jego lewej stronie oraz Tamarę i Kylie po prawej. Przed nim były drzwi do baru i coś, co znajdowało się po drugiej stronie.
-Mieliście zostać w akademii.
Gad rzucił coś na styl "powitania". Cześć, fajnie, że wpadliście, demolujemy miasto. Jego ton nie był w żaden sposób nieprzyjemny czy oskarżający kogokolwiek o cokolwiek. Bardziej neutralny i skupiony na tym, co miał przed sobą. Dźwięk kroków zaczął wydobywać się z baru. Nie pierwszych lepszych. Ciężkich, jakby z baru miała wyjść bestia. I przypuszczenia były słuszne. Z środka wyszedł mierzący ponad dwieście siedemdziesiąt centymetrów, pokryty czarno-czerwonymi łuskami stwór. Bardziej potwór, którego dłonie i łapy zakończone były olbrzymimi, długimi pazurami. Posturą przypominał kogoś kto za dużo czasu i uwagi poświęcał siłowni. Otaczała go bardzo mroczna i nieprzyjemna aura, zarówno przenośnie, jak i dosłownie. Nawet nie będąc w stanie wyczuwać aury, wewnętrznie odczuwało się niepokój potęgowany bardzo powoli narastającym strachem. Ta istota, czymkolwiek nie był, nie miała dobrych zamiarów. Masywny, długi ogon potwora szarpnął się po ścianie, przebijając się przez nią i powiększając wyrwę pozostawioną przez Draco. Już wiadomo, kto nim rzucił. Definitywnie nie był to grimm, ani żaden pobratymca smokowatego faunusa. Potwór pochylił się, skupiając swój wzrok na androidzie, a następnie rozłożył nieco ramiona, przygotowując pazury. Wydobył z siebie potężny ryk, powodując nieprzyjemne odczucie oraz ból u osób wrażliwszych. Wyraźnie nie należało się do niego zbliżać w momencie "krzyku".
-Coś zrobił...
Odezwała się po cichu stojąca obok Tamary Kylie. Wydawała się nieco zrezygnowana tym widokiem, jakby chciała powiedzieć "znowu?". Nie miała pojęcia co przed nimi stało. Ale widząc po uginającym kolana i obnażającym kły i pazury Draco, którego ogon i postura zamarły w bezruchu, a ciało otoczyła delikatna niebieska aura - nie pójdą nigdzie dopóki tego nie zneutralizują. Na pewno przyda się jakiś plan działania.
Powrót do góry Go down
Tamara
Tamara

https://eclipse.forumpolish.com/t194-tamara-petrov
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyNie Paź 27, 2019 9:38 pm

- A to macie prawo wymagać ode mnie bym was słuchała?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Tymczasem Kylie zdążyła już trafić na listę osób, za którymi Tamara nie przepada. W razie czego można na pocieszenie dodać, że niezbyt trudne. Tyle chociaż, że darowała sobie moralizowanie węża. Ich „odkrycia” nie skomentowała. Nie było to zbytnią tajemnicą, że w tym miejscu kwitnie wszystko co nielegalne.
Tamara wstała i już miała dołączyć do walki gdy zobaczyła Yumi i Raijina biegnących na pałę w stronę napastników. Tych to już do reszty podziurawiło psychicznie. Co oni sobie wyobrażali? Spanikowani ludzie uciekają w kierunku PRZECIWNYM do zagrożenia. Nie biegną wprost na nie. Chyba że nie jest widoczne na pierwszy rzut oka, ale tu sytuacja była dość oczywista. Do walki z napastnikami jednak nie doszło, bo w budynku zadziały się nowe cuda, jakieś stworzenie mignęło w oknie i tamci po prostu uciekli. Ich strach w pewnym stopniu zadziałał też na Tamarę. Cokolwiek to było, musiało być niebezpieczne. Dla nich lub dla wszystkich w okolicy. Nie zwróciła uwagi na to, że elektronika świruje, bo w jej broni ni było nic elektronicznego. Dopóki nie rozważamy strzelania, to nawet mechanicznie nie bardzo miało się tam co zaciąć. Tak czy inaczej, Svoboda i Ravenstvo były dość wytrzymałe na warunki, które bardziej skomplikowaną broń wysłałyby na złom.
Ze środka wyskoczyła grupa ludzi. Wyglądali źle. Jakby wymęczeni, wygłodzeni. Z miejsca nasuwało się jedno słowo. Niewolnicy. Nielegalny handel ludźmi pasował do tego zapomnianego miejsca. Wraz z nimi wybiegł jakiś… wojskowy? Chyba. Sylwetka pasowała. Po słowach Kylie poznała, że to właśnie jest ten Thomas, po którego mieli tu przyjść. Spojrzała czy ktoś jeszcze z wyprowadzanych przez niego osób potrzebuje pomocy w dobiegnięciu do najbliższej osłony i w razie czego zapewniła taką pomoc. Wróciła na pole bitwy w sam raz by usłyszeć komentarz Draconarcha. On tym samym tekstem co jego „siostra” spadł w rankingu węża o kilka oczek, ale jeszcze nie trafił na listę osób, za którymi zielonooka nie przepada.
- Jak usłyszę, że świetnie sobie radzisz to osobiście Cię dobiję.- odpowiedziała w podobnym tonie. Ponownie oceniła szybko sytuację. Miała całą swoją druzynę. Możliwości Draconarcha już w miarę poznała. Pytanie na ile może na nich w tej chwili polegać. Raijin i Yumi… wciąż są dzieciakami. Podobnie zresztą jak i ona, nawet jeśli jest od nich pod wieloma względami lepsza (dla porządku: wąż tak myśli, nie gracz). Cokolwiek tam było, dość mocno poturbowało najmocniejszego członka teamu SNEK. A zadań mieli sporo. Trzeba było powstrzymać to co tu się dzieje i nie doprowadzić do obrażeń cywilów. Najlepiej wyprowadzając ich stąd. Pytanie kto miałby się tym zająć. I z czym walczyli? Już miała spytać co takiego zdołało doprowadzić czarnołuskiego do takiego stanu gdy stwór zdecydował się wyjrzeć na światło dzienne.
-Możesz używać tej swojej energii jako tarczę?- spytała smoka. Jeśli tak, to byłby to niezły sposób na ubezpieczanie ewakuowanych ludzi. Reszta spróbowałaby czymś zająć stwora. Przynajmniej do czasu -Raijin, Yumi, nie podchodźcie do niego!- jeszcze wpadną na to, by panikować w stronę tej bestii.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyPią Lis 01, 2019 3:38 pm

- Łoo – powiedział Raijin, próbując ustać na nogach gdy zaczęły się pierwsze wstrząsy. Mistral było specyficzną strefą klimatyczną, ale żeby trzęsienie miało miejsce tutaj? Nie czytał o tym w przewodniku po mieście, a katastrofy naturalne zwykle miały miejsce gdzieś na obrzeżach. Ci źli widząc tę sylwetkę w oknie, dali po prostu dyla w długą gdy tylko mogli, zaś wtedy Rai wreszcie dostrzegł Tamarę oraz Kylie. Ucieczka złoczyńców zwykle sygnalizowała jedną z trzech rzeczy. Po pierwsze mógł być to jakiś bohater, który by nimi wytarł chodnik i po prostu stwierdzili, że lepiej będzie uciekać. Mógł to być również sygnał, że ten główny zły przegrywa i jak dobry złol, trzeba brać nogi za pas by nie dać się złapać. Była jeszcze ostatnia opcja – był to jeszcze inny złoczyńca, który wywoływał taki strach wśród płotek, że należało przygotować się na najgorsze.
Coś podpowiadało Raijinowi, że to mogła być ta trzecia opcja. To nieprzyjemne uczucie w żołądku. Prawie tak samo porównywalne jak pierwsze spotkanie z Grimmem za czasów smarkacza. Niby był to zwykły beowulf i był daleko, ale sam strach dobrze pamiętał. Chłopak chętnie dołączyłby do złoczyńców w taktycznym odwrocie, lecz co byłby z niego za bohater, gdyby tak zrobił? Scroll chłopaka zaczął wariować. Wibrował, dzwonił, a po chwili wyłączył się. Jego broń z założenia bardziej była odporna na wszelkie impulsy elektryczne lub inne zawirowania z tym związane. Spojrzał wtedy na drona, który uderzył w ziemię. Wyglądał trochę jak zabawka ze sklepu, którą bogatsze dzieciaki w mieście dostawały na urodziny. Cóż, chyba da się go naprawić o ile nic w środku się nie spaliło.
Chłopak podszedł bliżej Yumi, by mieć kogoś pod ręką. Nie po to, by rzucić na pożarcie bestii i samemu uciec, a by było im raźniej we dwójkę. Niemniej był zdziwiony, że w barze jeszcze byli ludzie. Wyglądali jak niewolnicy, a może jakieś eksperymenty naukowe które właśnie wyrwały się z laboratorium. Żywy towar? W sumie to prawdopodobne patrząc po tym, że to wyglądało jak komiksowe gniazdo złoczyńców, a to oznacza że trzeba będzie tych ludzi (oraz faunusy) zaprowadzić w bezpieczne miejsce. Inaczej złoczyńcy znowu ich wyłapią, a jeśli ci byli w królestwie nielegalnie to nawet policja może chcieć ich uwięzić.
- Trzeba zabrać tych ludzi jak najdalej stąd – wymamrotał Raijin pod nosem widząc, że z budynku wyskoczyli kolejni ludzie. Tym razem mężczyzna oraz dziewczyna. Nie wyglądał jak jeden z tych złych. Chociaż… może trochę. W końcu tym złym czasem też coś się wymykało spod kontroli. Widząc czerwone światło Rai miał tylko jedno skojarzenie – Na ziemię! – połączył kropeczki z tym, że mężczyzna się schował za osłoną i pociągnął Yumi do jednego z zaułków. Zrobił to bardzo szybko oraz sprawnie, by ochronić towarzyszkę. No i nastąpiło bum. Raijinowi dzwoniło w uszach, ale po chwili wychylił się zza rogu. Najpierw sprawdzając pobieżnie czy z białowłosą wszystko w porządku. Lekko uśmiechnął się do niej, w geście że jemu nic nie jest. Dopiero potem zobaczył czarnołuskiego, który wyglądał jakby potrącił go pociąg.
- O cholera, ale go poturbowali – pamiętał co się działo na arenie oraz to jakie możliwości miał jaszczur. Znaczy wyobrażał sobie to w przekoloryzowanych barwach, coś jak zestawienie całej ligi oraz Wall Mighta i jeśli Mightowi ktoś spuszczał taki łomot, to nie zapowiadało się zbyt dobrze.
Gad coś powiedział, ale Raijin tylko przetarł ucho i spojrzał na niego, dając jasno do zrozumienia, że go nie usłyszał. Jeszcze przez chwilę mu dzwoniło w uszach, po czym przestało. Akurat, by móc zobaczyć to monstrum, które wylazło z baru. Przypominało to trochę symbionta z komiksów. Rzeźnika, z którym walczył Spoderman w 34 wydaniu złotej ery Spodermana. Tylko ten wyglądał znacznie groźniej i był prawdziwy! Nie wyglądało to na Grimma, ani tym bardziej na jakiegoś znajomego Draco. Może to jakiś mutant albo inne stworzenie wychodowane w laboratorium? Tak czy siak poza pazurami jeszcze głośno i groźnie krzyczał. Gdyby wcześniej okna nie pękły to pewnie teraz by się to stało.
- O nie, nie mam zamiaru podchodzić do niego! Mam lepszy pomysł! musiał znaleźć jakiś sposób, by kupić Draco trochę czasu, by ten mógł się pozbierać – Yumi, musimy sprawdzić czy w budynku nie ma już ludzi. Dasz radę zakraść się tam, gdy skupię jego uwagę na sobie? Trzeba też zabrać wszystkich ludzi, którzy stąd nie uciekli – powiedział i przełączył rękawicę na tryb „lethal”. Nie mogli sobie pozwolić na to, że ktoś postronny oberwie błyskawicą lub zbłąkaną kulą. Z dwójki to Yumi miała najgorzej, bo nie wiedział czy ma jakieś zdolności ofensywne na dystans. Miała kosę, a lepiej było do tego czegoś nie podchodzić. Przepuścił przez rękawice semblance, z którego stworzył skrzydło na prawym ramieniu. Tak właściwie to było kilka piorunów nałożonych na siebie jakby miał kołczan przyczepiony do przedramienia, ale wyglądało trochę jak skrzydło. Złapał jeden z piorunów i zszedł trochę w bok, ciskając piorunem w stronę łba stworzenia.
- Złap mnie pokrako jeśli potrafisz – rzucił w stronę potwora ciskając kolejnym piorunem jak oszczepem. Co jeśli zwrócił na siebie uwagę? Cóż tak daleko jego plan nie wybiegał, ale trzeba było biec w przeciwnym kierunku do potwora.
Powrót do góry Go down
Yumi Kagami
Yumi Kagami

https://eclipse.forumpolish.com/t177-yumi-kagami
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyPią Lis 01, 2019 5:06 pm

Wszystko działo się tak niesamowicie szybko, nie do końca dostrzegała wszystkie szczegóły jakie działy się na jej oczach. Tym bardziej zaskoczony była kiedy ziemia pod jej stopami zaczęła się trząść, nie sądziła że w Mistral może dojść do trzęsienia ziemi. Yu dość szybko wypatrzyła Tamarę i jakąś dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziała. Było to naprawdę dziwne, ale nie próbowała konsultować tego z Raijinem, który zdążył skrócić dzielącą ich odległość do minimum. Po za dziewczynami widziała postacie, jednak nie poznawała nikogo, uciekali...czyli w środku musiało dziać się coś naprawdę niedobrego. Dziewczyna pomimo przyśpieszonej akcji serca, była tym faktem zaintrygowana.
Panna Kagami usłyszała mamrotanie towarzysza i w sumie zgadzała się z nim, jednak nie odezwała się ani jednym słowem. Jedyne co uczyniła to nieznacznie skinięcie, którego chłopak mógł poprostu nie zauważyć. Biorąc pod uwagę jego zaangażowanie w całą akcję. Bez trudu dostrzegła czerwony promień i uciekających złoli, a okrzyk kompana wywołał w niej coś na podobę automatycznego działania. Pozwoliła mu porwać się do zaułku i uniknąć być może śmierci. Wzięła głęboki wdech, a po chwili wypościła z płuc zebrane powietrze z cichym świstem. Huk był ogłuszający, Yu instynktownie zasłoniła uszy dłonią, ponieważ poczuła w nich przeszywający ból. Na całe szczęście dość szybko się pozbierała, dając do zrozumienia chłopakowi, iż z nią wszystko było w jak najlepszym porządku. Na krótką chwilę oparła się plecami o chłodną ścianę, ale gdy usłyszała słowa chłopaka niemal błyskawicznie wyjrzała zza rogu, by dostrzec Draco. Wyglądał strasznie, widziała że coś mówił ale i ona nie zrozumiała jego słów - niestety. Nie mieli jednak czasu na pogawędki, ponieważ oczom jej i Raijina ukazał się stwór, którego jeszcze nigdy nie dane jej było zobaczyć. Białowłosa uchyliła lekko usta w niemym szoku na widok ogromnego stworzenia, które dodatkowo posiadała przerażający krzyk. Nie, dziewczyna nie czuła strachu...przynajmniej nie w takim stopniu by być sparaliżowaną. Jej umysł był trzeźwy i rozumiała co zaczął mówić Rai.
- Bez problemu - odezwała się w końcu lekko zachrypniętym głosem. Po szybkim odchrząknięciu dodała -Nie daj się zabić i osłaniaj mnie - Oczywiście, Yumi niemal natychmiast ponownie uaktywniła swoje Yugami w formie kuszy. Z nią mogła dużo swobodniej poruszać się, aniżeli z kosą. Po za tym w razie gdyby ktoś inny chciał ją zaatakować mogła go bez problemu unieszkodliwić.
Kiedy tylko czarnowłosy zaczął wcielać swój plan na zwrócenie uwagi stwora, dziewczyna wyskoczyła z zaułku i szybko popędziła w stronę budynku, w którym nadal mogli przebywali ludzie. Była szybka, to też nie zajęło jej długo by dostać się do środka. Dość ostrożnie zaczęła rozglądać się po ziszczonym wnętrzu, szukając ludzi którzy być możne jeszcze tu byli.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyPią Lis 01, 2019 9:34 pm

-Gdy tu skończymy, pozwolę ci spróbować.
Draconarch pokusił się o żartobliwą odpowiedź skierowaną do Tamary. Zerknął na nią kątem oka, zanim jego uwaga w pełni powróciła do znajdującego się przed nim monstrum. Czarnołuski nie tracił humoru, nawet w wyniku takiego zagrożenia. Lub w ten właśnie sposób ukrywał przed drużyną, w jakich opałach się znaleźli. Rany na jego ciele mówiły same za siebie. Na przeciwniku nie było nawet rysy.
-Kylie, to nie miejsce dla ciebie. Uciekaj. Natychmiast.
Draco potrafił wydawać polecenia, odkrywając swoją stricte militarną zdolność. Nie patrząc na "siostrę", odezwał się do niej bardzo bezpośrednio. Stanowczo i chłodno, nie dało się odczuć rodzinnego ciepła czy zmartwienia. Jedynie proste "wynoś się i nie wchodź mi w drogę". Być może brutalne, ale w walce nie było na to czasu. A każda osoba, którą musiał chronić, odrywała go od wroga. Dziewczyna zrozumiała przekaz, rzucając jeszcze do Tamary coś w stylu "Masz go sprowadzić", zanim odwróciła się i dała dyla.
Nastąpiła chwila impasu. Niedaleko potwora, obok drzwi do budynku, nadal znajdował się Tomas i czerwonowłosa dziewczyna, którą ten trzymał przy sobie. Oboje spoglądali na monstrum, jedno z przerażeniem, drugie szukało słabego punktu. Ciszę oraz mierzenie się wzrokiem przerwał Raijin, rzucając w bestię oszczepem z pioruna. Chłopak miał dobrego cela, ciskając atakiem prosto w pysk stwora. Ręka monstrum znalazła się nagle na linii ataku "przechwytując" najpierw jeden, a następnie drugi atak. Pociski rozbiły się, a następnie elektryczność zmieniła kolor, formując przy jego dłoni czerwoną kulę. Moment podniesienia ręki był ledwo zauważalny, ruch wyraźnie został wyprowadzony z biodra, technicznie. Przy tej sylwetce, ta szybkość była wręcz nienaturalna, nawet jak na tego typu dziwo. Przynajmniej przeciwnik nie skupił się na Yumi, pozwalając jej obiec się bardziej po okręgu, dostać do wejścia do baru i stanąć w środku. Nie było po co wchodzić zbyt głęboko, oczom dziewczyny ukazało się istne pobojowisko przypominające salę tortur. Zniszczone, wypalone meble, poharatane ciała ze śladami po pazurach, jedni bardziej porozrywani, inni mniej. Ślady po kulach i pociskach w ścianach oraz wypalony okrąg centralnie na środku baru. Jakby coś się tam nagle pojawiło w eksplozji. W każdym razie widoki nie były przyjemne. Rany na ciałach sugerowały kontakt z pazurami sporego drapieżnika, czasem zamiast pazurów dało się dostrzec kontakt z ogromną siłą fizyczną. Jak przy poprzestawianych stawach i kościach. Widok bardzo nieprzyjemny... i poza wielkim czerwonym potworem był tu tylko jeden osobnik, który mógł tego dokonać. Chyba, że przypadkiem wpadł tu jakiś grimm, zrobił rzeź i zniknął przed kawalerią.
Potwór podniósł prawą rękę do góry, czerwona kula uformowała się, a następnie wystrzeliła promieniem ku niebu. Około dwudziestu metrów nad okolicą, pojawiła się krwistoczerwona chmura, z której ku ziemi opadła ogromna aura. Wyglądało to, niczym potworne płatki śniegu. Powietrze zrobiło się bardzo ciężkie, a temperatura podniosła o przynajmniej piętnaście stopni. Szykowało się coś niedobrego. Draco otoczył się niebieską energią, która gwałtownie wystrzeliła we wszystkich kierunkach. Gad wzmocnił to gestem, "podrzucając" energię do góry ręką uniesioną ku niebiosom. Niebieska energia strumieniami wyruszyła ku każdej znajdującej się tu osobie, opuszczając ciało smoka.
-Nie ruszajcie się, ochronię was!
Krzyknął czarnołuski, a jego moc uformowała "klosz" dookoła każdej zebranej tu istoty, wewnątrz którego niebieskie cząsteczki rozłożyły czerwony pył. Kilkanaście baniek pojawiło się w okolicy, po jednej na każdą osobę. SNEK oraz wszystkich cywili w okolicy, na co zwróciła mu uwagę Tamara. Nie osłonił jedynie siebie, być może zapominając lub zabrakło mu mocy albo przeznaczył ją w pełni na innych. Czerwona chmura opadła gwałtownie, łącząc się z wszechobecnym pyłem. Poza kopułami, nikt nie był w stanie nic dostrzec, świat zniknął. Zaraz potem wszystko wybuchło, dokładniej implodowało. Huk był niemiłosierny, płyta chodnikowa rozsypała się w drobny mak, podobnie ściany budynków i wszystko inne co znalazło się w zasięgu wybuchu. Dla przykładu Yumi nie stała już w wejściu do baru, a w dziurze po wejściu. Wszystko poza dwoma obiektami. Pierwszym był czerwony potwór, któremu nie zaszkodził jego własny atak. Drugim był czarnołuski, na którego ciele pojawiło się kilkanaście nowych ran, głównie otarć i poparzeń na łuskach oraz skórze (tam, gdzie wypaliło pancerz). Poza tym Draco otoczony był niebieską mgiełką, stał na ugiętych nogach z pochylonym korpusem. Po krótkiej chwili upadł na lewe kolano, podpierając się dłonią po tej samej stronie. Jego wzrok cały czas skupiony był na przeciwniku, a członek SNEK miał otwarty pysk i dyszał. Czyżby go to zmęczyło? Energetyczne kopuły rozproszyły się, gdy padł na kolano. Pozostali na miejscu cywile widzieli wystarczająco dużo i dali dyla od razu, jak tylko mogli. Tylko Tomas i czerwonowłosa dziewczyna, którzy byli za blisko potwora.
-Heh... heh... świetnie sobie radzę... widzisz?
Tak, czarny igrał z ogniem, nawiązując do słów Tamary sprzed chwili. Niebieska aura dookoła jego ciała zniknęła, a smok powoli - choć z trudem - podniósł się z kolan. Wykonał kilka kroków w kierunku przeciwnika, każdy kolejny stabilniejszy, bardziej pewny. Jakby odzyskiwał siły. W tym momencie przeciwnik był przez nich otoczony. Draco stał frontalnie przed potworem, Raijin po prawej stronie wroga, Tamra po lewej, a Yumi za jego plecami. Czarnołuski ustawił się w pozycji bojowej, znów szykując pazury, uginając kolana. Stał dosłownie na odległość krótkiego, szybkiego doskoku.
-Za wami.
Rzucił krótko towarzyszom, zapraszając ich do otwarcia walki. W tej chwili przeciwnik miał wolne wszystkie kończyny, jeśli Draconarch zaatakuje pierwszy od frontu, to zapewne przebije sobą kolejną ścianę. A miał na sobie jeszcze mniej pancerza, niż przed chwilą. Co prawda ubytki nie były wielkie, jednak odsłonięta skóra na ramiona, nogach i korpusie była miejscami widoczna. Idealnie by weszło ostrze albo pazur. Do tego trochę poparzeń tu i tam, choć teraz trudno było ocenić jego stan. W każdy razie wcześniej Raijinowi udało się sprawić, że potwór przestawił ramię. Draco wyraźnie szukał kolejnej takiej okazji, a nawet więcej.
Powrót do góry Go down
Tamara
Tamara

https://eclipse.forumpolish.com/t194-tamara-petrov
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySob Lis 02, 2019 11:43 am

Tamara zgodnie z tym co było już wspomniane uważnie oceniała sytuację. Układał jej się w głowie pewien plan. To ze względu na niego pytała Draconarcha czy potrafi stworzyć tarcze. Chciała zaangażować go do osłaniania ewakuacji cywilów. Raijin i Yumi również wpadli na to, że wypadałoby się zainteresować ludźmi, którzy znaleźli się tu przez przypadek. To dobrze, musiała odwołać to co pomyślała o nich wcześniej. Przynajmniej częściowo. Nadal uważała, że ich wcześniejszy pomysł był głupi, ale nowa taktyka, którą przyjęli jak najbardziej mogła zadziałać. Była prosta, niemal oczywista, ale i tak wymagała choć szczątkowego pomyślunku. Już nie mówiąc o tym, że w pierwszej kolejności musieli pamiętać o cywilach w okolicy i o tym, że wypadałoby ich wyprowadzić. W każdym razie najważniejsze, że to akurat zachowanie było godne pochwały. Słusznie też uznali, że nie jest to typ przeciwnika, do którego dobrze jest podchodzić. No a na koniec samo wykonanie zaplanowanego manewru było poprawne. Choć jednoznacznie pokazywało przewagę przeciwnika.
Nagle jednak przeciwnik wyprowadził niezwykle dziwny atak. Tamara nie spodziewała się czegoś takiego, bo i jak. Na szczęście pewnie dla wszystkich ludzi w okolicy, czarnołuski wykrzesał z siebie dość energii, by ochronić wszystkich w jakiejś formie energetycznych baniek. Widząc, że nie osłonił siebie, ruszyła w jego kierunku. Daleko nie miało, w końcu musieli się jakoś słyszeć podczas ich małej rozmowy, a przecież nie krzyczeli. Niestety bańka okazała się być statyczna, co zmusiło ją do zostania w miejscu.
-Tak bardzo się troszczysz o innych to spróbuj przeżyć, by dalej móc ich chronić.- odrzekła sucho na jego żart. Potraktowała go chyba nieco zbyt poważnie. Z drugiej strony widziała przecież stan Draconarcha. Ktokolwiek to był, musiał mieć dużą siłę i to nie tylko fizyczną. W dodatku sam stwór nie wyglądał na specjalnie rannego.
Potrzebowali pomocy. Patrząc realnie, byli tylko bandą dzieciaków, a najtwardszy z nich niezależnie od pewności siebie, nie wyglądał zbyt dobrze. Wyjęła scroll planując wysłać wiadomość dyrektorowi. Czy też raczej do sekretariatu akademii, bo prywatnego numeru Masamune nie znała. Już oni by przysłali kawalerię słysząc co się dzieje. Niestety urządzenie nie działało. Można było jeszcze kogoś posłać. Z drugiej strony jeśli mają znaczyć w tej walce cokolwiek dobrze żeby byli tu wszyscy. Ostatecznie uznała, że panika i hałasy wywołane przez to wydarzenie powinny prędzej czy później sprowadzić faktycznych łowców. Takie rzeczy nie pozostają bez uwagi. Nawet gdy mają miejsce w takiej dzielnicy jak ta.
Skoro kwestia ewentualnego wezwania posiłków została rozpatrzona, pora zająć się walką. Pewnie przez ten krótki czas potrzebny na wyjęcie scrolla z bocznej kieszeni torby i zerknięcie na ekran reszta zdążyła otworzyć jakoś walkę. Draconarch sam ich do tego zachęcił.
Oceniła jeszcze raz jak mają się tonfy, ale w nich nie bardzo miało co się zepsuć. Były więc całe i zdrowe. Gotowe do działania. Następnie spojrzała jak ustawiona jest reszta żeby mieć pewność, że nie postrzeli żadnego z nich przez przypadek. Wymierzyła w górną część torsu stwora i posiągnęła kilkukrotnie za spust. Dawało to większą szansę trafienia niż celowanie w głowę. A jej zależało bardziej na ściągnięciu na siebie uwagi przeciwnika niż zrobieniu mu krzywdy. Zbliżyła się zostając jednak poza zasięgiem jego łap. Jeśli obejrzał się na nią spróbowała złapać kontakt wzrokowy. Była ciekawa na ile dałby się złapać w jej moc. Nie stanąłby pewnie w miejscu, ale może, tylko może zgubiłby krok, zwolnił na to jedno mgnienie oka. Spróbować warto.
Szykowała się do uniku, bo atak prawie na pewno nastąpi i bezpośrednie trafienie raczej wykluczyłoby ją z walki. W razie czego była też gotowa odsunąć się by ustąpić miejsca Draconarchowi.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyPon Lis 04, 2019 7:53 am

- To może być trudne – mruknął pod nosem, gdy Yumi poprosiła o łaskawe zostanie przy życiu czarnowłosego. W końcu najsilniejsza osoba w ich drużynie… wróć, DRUGA najsilniejsza osoba leżała właśnie na deskach. Chociaż może to miało związek z tym o czym mówili profesorowie na zajęciach, że pojedynczo każdy z osobna jest słabszy i dopiero w drużynie mogą stanowić zagrożenie dla Grimmów. Monstrum najwyraźniej nie planowało ułatwić im zadania, po prostu zdychając od jednego, a nawet dwóch piorunów. Obroniło się przed nimi ręką i… wessało? No pięknie! Teraz cały plan poszedł się kochać w stogu siana. Chociaż te łańcuchy potwora nie wyglądały na elektryczność. Przynajmniej nie czystą, a śmierć pobliskiej elektroniki dawała chłopakowi pewne pojęcie o tym co mogło właściwie zajść. Może stwór pochłaniał pobliską elektryczność jak pijawka? A jeśli tak to jaki miał tego limit? Gdyby znał ten limit mógłby spróbować go przeładować swoim ładunkiem lub zrobić jakąś iście komiksową sztuczkę z ładunkiem zwrotnym albo czym innym. No co? On był rolnikiem, a nie fizykiem i wiedzę w tym temacie czerpał z tych źródeł co większa część populacji!
Nie wyglądało jednak aby potwór pochłaniał to co zostało w niego wystrzelone. On, zmienił oba pioruny w kulę, pomijając już to że jak na swoje rozmiary to był strasznie szybki by złapać lecący piorun. Chociaż to może kwestia, że błyskawice Raijina były wolniejsze. W końcu rzucał tymi piorunami!
Nagle zrobiło się bardzo ciepło. Nawet jak na Mistral, w którym temperatura na ogół była dosyć wysoka. Atmosfera zgęstniała jak w trakcie pory deszczowej, a na niebie pojawiła się ta dziwna chmura. Stwór coś robił i nie zapowiadało się to na nic dobrego. Na szczęście ludzie, którzy widzieli całe zajście albo słyszeli huk, próbowali się wydostać z tego miejsca. Nie wiadomo jednak czy w pobliskich budynkach nie został ktoś kto po prostu nie mógł uciec. Osoba niepełnosprawna, przygłucha lub po prostu chora.
Kwestia, którą wypowiedział jaszczur brzmiała całkiem cool. Jak Wall Might, bardzo inspirująca. Zabrakło tylko wykrzyczenia fajnej nazwy techniki jak „Great Wall” albo „Boarder Patrol”. Jak to wszystko trzasnęło, znowu Raijinowi zadudniło w uszach, ale gdy wszystko opadło zobaczył że tym którzy byli w pobliżu nic się nie stało. No może poza Draco, który rozprowadził wszędzie swoją energię i ochronił tych, których mógł. W tym Yumi, która była w tym czym jeszcze chwilę temu był bar. Trzeba było obmyślić nowy plan, bo nie mogli teraz tego czegoś tu zostawić! Chociaż chyba powinni zadzwonić i powiadomić dyrektora, by przysłał tu kogoś. Jakiegoś doświadczonego łowcę, no ale przecież Dyro pewnie nadal był na platformie więc to nadal zajmie trochę czasu! Musieli sami sobie poradzić.
Na dodatek Draco był w jeszcze gorszym stanie, niż przedtem. Cywili już nie było, poza mężczyzną i czerwonowłosą. Byli za blisko, a oni nie będą mogli pójść na całość w trakcie walki póki tamta dwójka nie zniknie z linii ognia.
- Ledwo stoisz! – warknął Raijin trochę zły. Najpewniej na siebie, bo przyczynił się do tej sytuacji. W końcu to on doładował potwora swoją mocą, ale… przecież tamten nie wziął na siebie tej błyskawicy, więc coś musiało być na rzeczy! Myśl rolniku! Myśl! Przechodziło mu to przez głowę w trakcie przyglądania się przeciwnikowi. Draco chciał zaatakować, na dodatek teraz stwór był otoczony. Kolejny taki atak może powalić smoka, a kiedy on padnie, potwór zajmie się nimi.
Po chwili Tamara otworzyła ogień do potwora, a Raijin postanowił jeszcze raz spróbować swojej sztuczki. Cisnął błyskawicami w potwora, ale tym razem prosto w miednicę. Jeśli znowu będzie próbował złapać piorun, to przynajmniej będzie miał jedną z rąk niżej, przez co gorzej będzie mógł się bronić. Potem kolejne pioruny ciskał trochę niżej, by trawić w nogi. Jeśli myślał dobrze i potwór może łapać te błyskawice łapami, to mieli jakiś punkt zaczepienia.
Powrót do góry Go down
Yumi Kagami
Yumi Kagami

https://eclipse.forumpolish.com/t177-yumi-kagami
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySro Lis 06, 2019 5:21 pm

Miała szczęście udało jej się dotrzeć do baru, bez większych trudności. Oczywiście przez cały czas obserwowała to co działo się między jej towarzyszami, a dziwnym stworem. Wnętrze pomieszczenia w jakim się znalazła, cóż było paskudne...niczym sala tortur czy coś podobnego. Automatycznie przycisnęła rękaw kurtki do nosa, nie chciała wdychać smrodu krwi i ciała. Cóż prawdę mówiąc obraz nie  napawał optymizmem na znalezienie kogokolwiek żywego. Doskonale zdawała sobie sprawę, że praktycznie większość z zamordowanych padała ofiarami czegoś drapieżnego. Ponad to do jej głowy zaczęły napływać bardzo pesymistyczne myśli i obrazy, ale nie chciała się na to godzić. Po prostu nie mogła. Musiała wierzyć, że uda im się pokonać to...to coś.
W momencie, w którym potwór wystrzelił czerwoną kulę w kierunku nieba, dziewczyna odwróciła się na pięcie i z lekkim zaskoczeniem na twarzy patrzyła na rozgrywającą się przednią scenę. To co, to coś robiło było oszałamiające. Jednakże gdy temperatura uderzyła w ciało Yu, ta dość szybko cofnęła się o krok lub dwa. To nie zwiastuje nic dobrego - przeszło jej przez myśl. Może nie był to znaczący skok, ale jednak to wyczuła. Rzuciła zaniepokojone spojrzenie w kierunku Draco, który nagle otoczył się błękitną energią, która nagle zaczęła pędzić w jej kierunku. Zapewne gdyby nie jego słowa, prawdopodobnie uskoczyła by.  
Nagle, całkowicie nieoczekiwanie nastąpiła eksplozja. Białowłosa niemal natychmiast skrzywiła się i zasłoniła uszy dłońmi, by chodź odrobinę ochronić się przed przeraźliwym hałasem. Jej powieki samoistnie opadły, jakby nie chciały by dziewczyna przez dłuższą chwilę cokolwiek widziała. Jednak kiedy tylko wszystko ustało, wyprostowała się i rozejrzała dookoła. Cóż z baru, w którym stała pozostały gruzy, była w szoku. Niemal natychmiast spojrzała w kierunku towarzyszy, wszyscy byli otoczeni niebieską bańką, wszyscy po za Draco. Dostrzegła nowe rany i to, że jego postać otoczona jest jedynie mgiełką. Przestraszyła się. Jednak nie było czasu na dramatyzowanie, po za tym dziewczyna nie należała do tego typu ludzi.
Yumi nawet nie zauważyła gdy bańka wokół niej prysła, była zbyt mocno skupiona na rannym kompanie i potworze, który stał z otwartym pyskiem. Kolejne chwile zdawały się przyśpieszyć, Yu zrozumiała zaproszenie Draco. W sumie miała dość dobrą pozycję do ataku, energicznie spojrzała to na Tamarę to na Raijina. Była gotowa, w jednej chwili jej kusza zmieniła się w kosę. Jednak nie ruszyła się z miejsca podczas gdy reszta zaczęła atakować stwora. Postanowiła użyć telepatii by być w stanie przewidzieć część ruchów stwora. Jednocześnie rzucając w jego kierunku kosę, którą kontrowała dzięki telekinezie. Postanowiła znaleźć przy pomocy ostrza słaby punkt tego czegoś.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySro Lis 06, 2019 10:53 pm

Tamara trafiła idealnie w punkt. Smok zerknął na nią, po czym na krótką chwilę spojrzał na Raijina, który jej zawtórował. Ledwo stał... to prawda. Ataki przeciwnika były dla niego miażdżące. Poszczególne systemy i podzespoły zwyczajnie odmawiały dalszej komunikacji, energia zakłócała przebieg źródła wewnątrz jego ciała. Zewnętrzne rany nie były dla niego niczym ważnym, to tylko powłoka. Jeśli straci ją, chroniąc innych - trudno. Ale moralne przemyślenia musiał pozostawić na później. Na razie trzeba było odbudować pewność siebie zespołu. Morale były najważniejsze. Proste słowa zmieniły plan działania Draconarcha. Gdy towarzysze zaatakowali, on nie skorzystał z okazji oraz faktu, że przeciwnik przez chwilę był otwarty na ataki. Zamiast tego zamknął oczy i wyciszył się na chwilę, niczym w filmach - stał, uspokajając oddech.
Strzały Tamary bez problemu sięgnęły ciała bestii. Odgłos pocisków z aury, odkształcających się oraz rozpadających łuskach stwora był bardzo charakterystyczny, wręcz dobitny. Czerwony potwór nic nie robił sobie z tego ataku, nie działo się nic. Choć nieruchomy Draco przestał go interesować, wrogi gad obrócił swe spojrzenie na Tamarę, jednak zanim ich oczy spotkały się, piorun Raijina trafił miednicę stwora. Znowu obyło się bez obrażeń, jednak przeciwnik postanowił skupić uwagę na kimś innym. Z jakiegoś powodu Draco przestał być jego obiektem zainteresowań, przynajmniej chwilowo. Nowym celem nie stała się kosa rzucona przez Yumi. Czerwony obrócił się w miejscu, ignorując posyłane w swoim kierunku ataki. Podczas obrotu odmachnął się ręką lewą ręką, wypuszczając falę energetyczną, która trafiła w rzuconą kosę i siłą cisnęła nią w górę, odrzucając ostrze od stwora. Yumi nie była w stanie odczytywać ruchów przeciwnika, ani jakkolwiek połączyć się z nim telepatycznie. Jego umysł pozostawał poza jej zasięgiem. Efektywnie, przeciwnik ustawił się frontem do Yumi, plecami do Draco.
Obecny na miejscu Tomas chwycił trzymaną przez siebie dziewczynę i kazał jej się położyć na ziemi. Mężczyzna wstał, podnosząc prawą rękę do góry i obracając wzrok na Draco. Jako, że on i czerwonowłosa znajdowali się przy kamiennej osłonie pomiędzy Yumi, a przeciwnikiem - czerwony zwrócił uwagę na "szalonego" mężczyznę. Na szczęście dla SNEK, przeciwnik wyraźnie miał się za potężniejszego, bawiąc się z nimi i nie biorąc walki na poważnie. Pewnie dlatego nie atakował, a jedynie pozwalał im tracić nadzieję na zwycięstwo.
-Draco!
Krzyknął mężczyzna. Czerwony stwór uniósł lewą dłoń, oddalając ja nieco od ciała i obniżając pozycję w kolanach. Szykował się do skoku na Tomasa, gdy jego plecy pokryło niebieskie światło. Yumi miała chwilowo zasłonięty widok, jednak Tamara i Raijin mogli dostrzec co dokładnie się działo. Draconarch wykorzystał czas, który mu kupili.
Wpierw ciało czarnołuskiego otoczyła delikatna, niebieska mgiełka. Zaraz po niej, z środka korpusu smoka żyłami i tętnicami zaczęła przepływać przez niego niebieska energia, którą stale wykorzystywał w walce. Energia pokryła dokładnie całe ciało łuskowatego, a następnie wzmocniła otaczającą go aurę. Kompas młodych łowców otworzył oczy, które zaczęły świecić niebieskim światłem, iście filmowo imitując wyzwalaną energię. Najbardziej widowiskowy efekt ujawnił się w momencie, w którym z pleców smoka wyrosły energetyczne, niebieskie skrzydła wyposażone w kości i stawy, "połączone" delikatną przezroczystą błoną. Lanca, lance były tym, czego teraz potrzebował. Wyskakując gwałtownie i bez ostrzeżenia, Draco wykonał półobrót w powietrzu materializując przy tym jedną ze swoich lanc w prawej dłoni, którą cisnął nad lewym ramieniem przeciwnika - prosto do dłoni Tomasa. Tuż przed rzutem, z lancy ulotnił się lodowy pył, który powrócił do smoka i został wchłonięty przez jego energię.
Tomas pochwycił lancę, a następnie opuścił rękę, okręcając broń pomiędzy placami. Opuścił rękojeść na wysokość pasa, po czym uruchomił broń i ujawnił tajnik broni Draconarcha przed resztą zespołu. Złożona lanca wytworzyła ostrze energetyczne z identycznej energii, jakiej używał Draco. Istny miecz świetlny. Mężczyzna pochwycił rękojeść drugą dłonią, uginając kolana i przygotowując się do walki.
-Nie mój styl. Ale teraz go zabijemy.
Czerwonołuski stwór nie odwrócił się do androida. Obserwował Tomasa, a na jego pysku zagościł uśmiech przypominający prześmiewczy grymas. Potwór wydobył z siebie złowieszczy śmiech i zaczął obracać się w kierunku czarnołuskiego. Gdy kąt jego oka wychwycił to, co dalej się stało.
Po wyskoku i rzuceniu lancą, Draconarch wylądował na kolanie, uderzając dłonią w ziemię. Zastygł tak, spoglądając na przeciwnika swymi świecącymi oczami. Przez tą krótką chwilę, nie dało się dostrzec niczego nadzwyczajnego. Chyba, że tak, jak Tamara - dostrzegało się temperaturę. Ciało Draco podniosło swoją temperaturę ponad wszystkie normalne, bezpieczne wskaźniki. W środku wręcz palił się do walki, na podczerwieni był jednym wielkim punktem ognia. Poza dłonią zbliżoną go ziemi, która była była całkowitym przeciwieństwem ciepła w ciele smoka.
-Cofnąć się.
Ostrzegł zimno smok, nie dając za dużo czasu, bo po krótkim ostrzeżeniu wyprowadził swój atak. Wróg obrócił się, a ziemia pod nim dosłownie wybuchła lodowymi kolcami, które wyrosły pod nim niczym wilczy dół (z opcją wystrzelenia w przeciwnika), wbijając się w stwora i posyłając go w powietrze. Draco nie przebierał w środkach, przed SNEK wyrosła ogromna, gruba ściana lodu nabita kolcami, podnosząc się jakieś trzydzieści metrów nad ziemię i ciągnąc ze sobą przeciwnika. Zaraz po ataku, smok spiął mięśnie nóg wyskoczył do góry, wybijając się w powietrze ponad wytworzony "sopel" lodu. Wytworzony lód był bardzo nienaturalny, przepełniony niebieską energią smoka, choć poza tym był to zwyczajny lód. Walka chwilowo weszła ponad możliwości uczniów, choć zaraz miało się to zmienić.
Zaskoczony wróg nie czekał, aż Draco mu poprawi. Atak nie zdołał przebić jego pancerza, choć miejscami uszkodził mu delikatnie łuski. W powietrzu stwór skupił swoją własną energię i przesłał ją przez sopel, powodując natychmiastowe pęknięcie i rozpad konstrukcji. W czerwonym błysku, wróg wystrzelił ku Draco, dopadając go gdy ten podlatywał na wysokość wroga. Czerwona eksplozja wywołana nagłym rozładowaniem energii sprowadziła smoka na ziemię, wbijając go w asfalt. Centralnie na niego spadł stwór, huk był niemiłosierny - łapy stwora wylądowały dosłownie na korpusie czarnego, jednak nic specjalnego mu się nie stało. Czerwony zrobił zamach ręka z góry, chcąc młotem uderzyć w łeb Draco, który otrząsnął się z nagłego lądowania. Wtedy zareagował Tomas, który dosłownie teleportował się z miejsca w którym stał, prosto pod przeciwnika. Zamachnął się ostrzem, ruchem odwrotnym do wyprowadzonego ataku przeciwnika. Skupiona energia zderzyła się z łuskami stwora, powodując lekką eksplozję gdy energia przeciwnika próbowała go ochronić. Energetyczny miecz odbił się od łusek i zostawił swe żniwo. Prawe przedramię czerwonego pokryło się krwią, która chlapnęła na ziemię. Nie odciął mu kończyny, jednak zerwał łuski i poważnie naruszył tkanki oraz ścięgna. Tomas teleportował się kilka metrów wstecz, gdy z nieba zaczęły spadać lodowe sople, pociski i pozostałości skruszonego lodu. Choć "spadać" to mało powiedziane. Lodowe odłamki zaczęły precyzyjnie uderzać w przeciwnika, wpadając na jego łeb, ramiona i grzbiet niczym zdalnie sterowane pociski. Rozjuszony potwór ryknął wściekle, po czym podniósł prawą nogę i postanowił wbić ją w pysk smoka. Czarnemu plan ten się nie spodobał, więc przechwycił łapę stwora za pomocą dłoni, zanim ta wbiła się w jego pysk. Zerknął w lewo, zerknął w prawo i ocenił odległość. Wszyscy byli wystarczająco daleko, by nic się nie stało, więc smok przeszedł do rzeczy. Energia na jego ciele uległa wzmocnieniu, po czym rozlała się dookoła niego, tworząc na ziemi okrąg. Podobny pojawił się na arenie, tylko ten był znacznie dokładniejszy, nawet światło energii było mocniejsze. Zaraz po okręgu, spod ziemi wystrzeliło energetyczne tornado. Nie miało nic wspólnego z tym, które stworzył na arenie. To była energetyczna trąba, w której schował siebie i przeciwnika. Nie dało się dostrzec niczego, co mogło być w środku. Poza tym, że kamień dookoła tornada zaczął się dosłownie topić, nagrzewając do czerwoności.
-Ktoś stracił cierpliwość... NIE ZNISZCZ MIASTA!
Krzyknął znajdujący się dalej mężczyzna, który dodatkowo zasłonił oczy wolną ręką, osłaniając wzrok przed światłem. Z tornada wypadł czerwony stwór, a wręcz wyrzuciło go, niczym wystrzelonego z katapulty. Przeleciał nad Yumi, wpadając przez sufit w zgliszcza teraz już poważnie uszkodzonego budynku baru. Torando zaczęło zanikać, poczynając od podstawy. Draco nie znajdował się już na ziemi, zamiast tego ujawniając się w powietrzu, kilkanaście metrów nad ziemią. Zawisł w bezruchu, korzystając z energetycznych skrzydeł i obserwując z góry pole walki. Wróg nadal dychał, a jemu nie odpowiadał ten stan rzeczy. Na niebie zaczęły formować się energetyczne sople, szpikulce, ostrza. Jakby tego nie nazwać, okolicę spowiła chmara energii smoka, tworząc wpierw kilkadziesiąt, potem kilkaset, a następnie około tysiąca pocisków.
Tomas teleportował się do Yumi, chwycił ją, po czym on i dziewczyna znaleźli się nagle przy Raijinie. Draconarch miał czystą linię ataku, co natychmiast wykorzystał - powodując bardzo precyzyjne bombardowanie artyleryjskie przeciwnika, spowijając okolicę w kurzu i pyle, które uniosły się od ataku. Tutaj nie było jednak filmowego "przedłużania". Tysiąc ostrzy uderzyło w cel praktycznie w jednym momencie. Czarnołuski powoli obniżył swą wysokość, lądując i kładąc łapy na ziemi. Energetyczne skrzydła zniknęły, choć cała jego sylwetka nadal była wypełniona energią wzdłuż żył i tętnic.
-Dorwałeś go...?
-Nie.
Draconarch zaczął formować dookoła swojego ciała dodatkowe obiekty. Niebieskie kryształy energetyczne, trzy nad swoim łbem, po trzy przy każdym ramieniu oraz pięć przy nogach i trzy przy końcówce ogona. Z chmury kurzu i pyłu wystrzelił czerwony promień, który trafił centralnie w Draconarcha. Ten zatrzymał go na swych dłoniach, wyciągając przed siebie ramiona. Powoli odepchnął od siebie promień, tworzą pomiędzy skórą a energią tarczę energetyczną, na której zatrzymał promień. Podczas ataku, z kurzu wyłonił się przeciwnik, z wyciągniętą lewą ręką, zatrzymując się przed dawnym wejściem do baru. Prawa ręka czerwonego znajdowała się lekko za jego plecami i trzymała coś... kogoś. Stwór wyciągnął ramię przed siebie, ujawniając wszystkim trzymaną za kark, czerwonowłosą dziewczynę. Była nieprzytomna, zwisając bezwładnie z krwią spływającą z kącika ust.
-Nie, cholera!
Wrzasnął zdenerwowany Tomas. Zostawił ją tylko na chwilę, nie było momentu, w którym tamten mógł ją chwycić. Więc jak? Teraz się tego nie dowiedzą. Czerwony przerwał atak energetyczny, pozwalając Draco na chwilę odetchnąć.
Opadający kurz odsłonił coś jeszcze. Ciało stwora było bardziej poharatane, niż oryginalnie. Draco oddał mu wyświadczoną przysługę, pozbywając się części łusek z ciała przeciwnika, tworząc wiele płytkich i niegroźnych ran na ramionach, korpusie, nogach. Nawet na ogonie, karu oraz łbie. Tomas był niestety w gorącej wodzie kompany. Błyskiem przeniósł się pod dwu i pół metrowego potwora, wykonując zamach ostrzem od spodu, chcąc uniknąć trafienia dziewczyny, ściąć rękę wroga i wyciągnąć zakładnika. Czerwony błysk przeszył powietrze, a mężczyzna został podniesiony do góry, a pazurami potwora wystającymi z jego klatki piersiowej, wbitymi w plecy. Lanca wyłączyła się i upadła na ziemię, a Draconarch zamarł w bezruchu, wręcz przestał oddychać. Potwór zsunął mężczyznę ze swej dłoni, zrzucając jego bezwładne ciało na ziemię. Nadal trzymał czerwonowłosą przed sobą, zasłaniając się nią. Atak był bardzo ryzykowny. Za wrogiem pojawił się czerwony okrąg, tworząc coś na styl bramy energetycznej. Potwór cofnął się o krok, a jednocześnie czerwona poświata zaczęła otaczać nieprzytomną dziewczynę. Z jej ciała zaczęła wydobywać się energia o identycznym kolorze. powoli wchłaniając się w ciało potwora, a tym samym bardzo powoli powodując poprawę jego stanu zdrowia.
Draconarch przyciągnął do siebie lancę, która upadła na ziemię. Nie włączył ostrza, jedynie wymierzył w stronę dziewczyny z której uchodziło życie. W jego lewej, opuszczonej dłoni również pojawiła się druga lanca. Gad odsłonił swe zaciśnięte kły, a energia na jego ciele nieco wygasła, słabnąc. Mierzył do dziewczyny, zastanawiając się czy nie wystrzelić do niej. Nie posłać jej na tamten świat, zanim to coś to zrobi. Miał w sobie pewien hamulce przed egzekucją zakładnika, tutaj pomógł móc jego obecny zespół. Dłoń mu nie zadrżała, lecz wyglądał na wyraźnie zdenerwowanego.
Powyższe wydarzenia nie zajęły dużo czasu, dziejąc się na przestrzeni raptem dwóch-trzech minut. Wszystko zapoczątkowane przez proste odwrócenie uwagi, kupienie czasu i okazanie nieco mniejszego poziomu morale - niż "wymagany". Wszystko zakłócił hałas, ryk zza pleców Raijina i Yumi. Z za zakrętu wybiegło około osiemnaście Sabyrów, nacierając ku grupce z pełną prędkością. Zostali zauważeni i byli wyraźnym celem stada, które musiało zostać przyciągnięte przez... jakże co innego, jak nie negatywne emocje ludzi, którzy wcześniej mieli okazję stąd uciec? Czerwony nadal był na miejscu, nadal trzymał dziewczynę odsysając z niej energię. Draco nadal się wahał, a grimm zbliżał się ku nim.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySob Lis 09, 2019 10:46 pm

Może to i dobrze, że Raijin nie poszedł tam do baru? W końcu gdyby zobaczył co tam się działo to zwątpiłby w swojego towarzysza oraz jego dobre intencje. Na szczęście dowody zostały skutecznie pogrzebane przez potwora, który atakiem zmiótł całkiem spory kawałek okolicy. Sytuacja nie była dobra, powiedziałby że nawet była tragiczna. Nic nie działało na to monstrum, a na dodatek jeśli przeniosą się gdzieś dalej to zginą kolejni ludzie. Musieli go powstrzymać tu i teraz. Po twarzy czarnowłosego spływała nerwowa kropelka potu, czuł po prostu, że to nie jego liga i morale zwyczajnie podupadało.
Pociski Tamary nic nie zrobiły stworzeniu, a pioruny nawet go nie drasnęły. Zaczął się Raijin zastanawiać czy w ogóle jego moc może temu czemuś cokolwiek zrobić, a może po prostu pogarsza sytuację. To wszystko jednak kupiło Draco dostatecznie dużo czasu, by mógł coś zrobić. Swoją drogą przeciwnik najwyraźniej ich lekceważył lub był zbyt pewny siebie, dlatego to był ich jedyny atut w tej chwili. Dyrektor w trakcie zajęć zawsze mówił, by nie lekceważyć przeciwnika oraz, że kropla drąży skałę czy coś takiego. Nie notował powiedzonek dyrektora, a szkoda bo to mogłoby się trafić na teście. Chyba. W sumie nie wiedział, bo jeszcze nie miał sposobności pisać testu układanego przez dyrektora. Starsze roczniki mówiły, że zawsze jest ten sam zestaw pytań ale nikt nie odważył się ściągać na teście lub zrobić mu zdjęcia. Nic dziwnego zresztą, bo gdyby miał wybór walczyć z tym potworem, a narazić się dyrektorowi to chyba wolałby zostać tu gdzie jest. Ewentualnie wyemigrować do Menagerie, zmienić nazwisko oraz nałożyć sombrero.
Czemu tylko stwór tak bardzo uparł się, by zaatakować tego mężczyznę? Przecież on chyba stanowił dla niego najmniejsze zagrożenie, bo nie był nawet uzbrojony! Na dodatek miał ze sobą dziewczynę więc miał ograniczone pole manewru. Wtedy właśnie Draco zrobił swoje czary mary z użyciem swojego semblance. Tak myślał Raijin, że to jest semblance, ale taki bardzo uniwersalny. Trochę jak widły, którymi możesz przerzucać gnojówkę, siano, a nawet wykorzystać w walce! Widły to naprawdę dobra rzecz.
- Angel Style? – zapytał kojarząc wizualnie ten efekt skrzydeł z jednego chapterka komiksu Wall Mighta. Był tam bohater o wdzięcznej ksywce Ekshibicjonistus, który wykorzystywał właśnie taki atak. Wyskakiwał ze skrzydłami, tyle że bez portek i bez niczego na swoich przeciwników. To był element walki psychologicznej, bo sam bohater był bardziej dopakowany, niż sam Draco i wzbudzał pewien… dyskomfort. Na dodatek chyba wcześniej Tomas miał okazję obsługiwać broń jaszczura. Bardzo ciekawą zresztą, bo tworzył coś na kształt miecza świetlnego z popularnej serii Sci-Fi. Rai nie za dużo tego oglądał, ale przynajmniej odrobinę kojarzył, bo jednak bliżsi jego serduszku są superbohaterowie.
Tym razem to mężczyzna okazał się zbyt pewny. Uśmiech potwora nie zwiastował tu nic dobrego, a Rai tylko powiedział pod nosem – Mam bardzo złe przeczucia – zdecydowanie kiedy złoczyńca się uśmiechał to mógł mieć w zanadrzu jakiegoś asa. Mógł też patrzeć na bohatera z pożałowaniem lub być całkowicie szalonym. Słysząc komendę, Rai od razu odskoczył w tył z podniesioną gardą. Tak na wszelki wypadek, bo nie wiadomo czy znowu coś nie wybuchnie a lepiej chronić twarz. No i nie skończyć ze spalonymi brwiami czy coś. Technika była widowiskowa, przyjemnie się ją oglądało i w zasadzie gdyby Draco chciał znaleźć sobie pracę na planie filmowym z efektami specjalnymi to pewnie wynajęliby go od ręki. Inna kwestia, że w tej sytuacji czarnowłosy niewiele mógł zrobić. Lód gorzej przewodził energię elektryczną ze względu na swoją formę. Miało to chyba jakiś związek z ułożeniem atomów czy coś takiego. Tak czy siak jedyne co mógł teraz zrobić to wykrzesać z siebie więcej energii elektrycznej, by mieć ją gotową na wypadek gdyby to nie wystarczyło. Skupił się i generował coraz większe wyładowania wokół siebie, do tego stopnia że błyskawice śmigały po jego całym ciele. Był po prostu naelektryzowany na tyle, że nawet najmniejszy dotyk czarnowłosego skutkowałby dotkliwym porażeniem. Teraz mógłby wyzwolić ten ładunek, gdyby maszkara wystawiła swój brzydki pysk. Zastanawiał się tylko… co będzie mógł zrobić jeśli tamta technika nie odniesie skutku? W końcu jego energia nie ma aż tak destrukcyjnych właściwości.
Z przejęciem patrzył się na to co miał przed oczami, ledwo nadążając za tą wymianą ciosów. Tomas planował wykorzystać okazję, którą stworzył mu Draco. Potwora dalo się zranić, jednak było to znacznie poza możliwościami trójki uczniów. Jednak jeśli pojawiły się wyrwy w pancerzu, można w nie będzie strzelać.
- Możemy strzelać w luki w pancerzu. Nie mam tak dobrego cela, by trafić błyskawicą w nie – z drugiej strony potwór krwawił, a krew jest całkiem dobrym przewodnikiem. Zwłaszcza, że miał kilka otwartych ran i mógłby go porazić od wewnątrz. Niezależnie ile na ciele ma warstw izolujących. To była okazja, kwestia czy przykładowo Tamara to usłyszała i wzięła pod uwagę jako lider zespołu. Walka nabierała tempa, tylko… jak miasto to zniesie? Czarnowłosy odsunął się jeszcze trochę, by być jak najdalej od tornada, by przypadkiem nie oberwać jakimś odłamkiem. Zaraz obok siebie miał Tomasa oraz Yumi – Nie dotykajcie mnie, dla własnego dobra – rzucił krótko, a kolejna błyskawica przeszła po jego ciele. Zbierał energię na naprawdę potężny atak, a wszystkie urządzenia elektryczne w jego pobliżu powinny zacząć wariować. Rzecz jasna zakładając, że jakieś faktycznie działa obecnie. Wolał tylko uprzedzić kompanów, by przypadkiem go nie tknęli bo zdecydowanie teraz przechodziło więcej, niż standardowe 220 gniazdek elektrycznych. Tylko z tyłu głowy Raijina pozostawała jedna rzecz. Coś co nie dawało mu spokoju i o czym chyba wszyscy zapomnieli, a potwór postanowił im o tym przypomnieć.
Widząc, że potwór ją trzyma, Rai wiedział że teraz na pewno nie może go tak zaatakować. Inaczej usmaży też tą dziewczynę. To było naprawdę problematyczne, ale trzeba ją było ratować i właśnie Tomas jako pierwszy się rzucił. Chłopak chciał go powstrzymać, złapać za rękę czy coś ale przypomniał sobie, że nie może go przecież dotknąć w obecnym stanie. Inaczej miałby najpewniej trupa obok siebie. Wtedy właśnie pierwszy raz Raijin zobaczył jak umiera człowiek.
- Nieeeeeee!!!! – krzyknął chłopak zdenerwowany i poniekąd też zrozpaczony, bo to była jego bohaterska porażka, że nie dał rady uratować mężczyzny. To była ta rozpacz bezsilności, bo nawet nie mógł mu ruszyć na ratunek. Był za słaby, a jego atak mógł narazić dziewczynę którą potwór trzymał.
- Draco nie rób jej krzywdy! – krzyknął tylko widząc, że gad najwyraźniej mierzy w stronę dziewczyny. Tak nie postępowali bohaterowie i aby się zrehabilitować muszą uratować chociaż zakładniczkę. Dopiero po chwili na miejscu pojawiło się kolejne zagrożenie. Słysząc stukot łap o kostkę, Rai odwrócił się. Jeszcze tego brakowało. Kolejne Grimmy wbiegały na miejsce walki. Było ich dużo i były jak psy, a raczej bliżej im było do zmutowanych wilków czy czegoś takiego. Musieli jednocześnie zająć się potworem oraz Grimmami. Niestety potwór był poza zasięgiem uczniów, dlatego najsensowniej byłoby aby oni zajęli się nadciągającymi Sabyrami, a Draco potworem. Tyle, że nie można go zostawić bez wsparcia. Byli między młotem, a kowadłem.
- Yumi, zajmiemy się Grimmami. Tamara! Pomóż Draco! – krzyknął Raijin, na moment mając ten zmysł lidera. Rodem z komiksów Buttmana, który zawsze spajał Ligę Niezwykłych Bohaterów. Chłopak od razu widział, że teraz przynajmniej może zużyć ładunek i nie bać się skutków. Początkowo słaby plan, zaczął obracać się na jego korzyść. Wyciągnął obie ręce w stronę nadbiegających Grimmów, a raczej największe ich skupisko. Przez ramiona Raijina przeszły błyskawice i pomknęły w stronę potworów. Celem Raijina było zabić je, ale w zasadzie nawet jeśli ich nie zabije to bezpośrednie trafienie piorunem może je tymczasowo wyłączyć z gry, by Yumi mogła zrobić swoje rzeczy. Chłopak starał się, by piorun rozszedł się w stożku i tym samym zahaczył jak najwięcej z tych potworów. To było dosyć męczące kumulować oraz utrzymywać ten ładunek, dlatego chłopak dyszał ciężko, ale nie mógł koleżanki zostawić samej. Dlatego od razu ruszył na najbliższego z grimmów, który nie rozpadł się od samego pioruna. Pozwolił potworowi zaatakować pierwszemu, dzięki czemu mógł spróbować zejść z ataku i uderzyć Sabyra z prawego sierpowego prosto w kark. Pamiętał o pracy nóg, bo nawet przy tak niskim przeciwniku chwila zatrzymania się mogła zakończyć jego żywot. Mógł się dzięki temu odchylać przed skaczącymi przeciwnikami i uderzać w podbrzusze, albo nawet obrócić się, wymijając doskakującego przeciwnika, a następnie uderzyć go w kręgosłup lub po prostu kark. Tak czy siak, z każdym uderzeniem wydzielał z siebie ładunki elektryczne więc nawet jeśli ich nie zabije to dotkliwie porazi. Żądlił ich jak czarna pszczoła.
Powrót do góry Go down
Tamara
Tamara

https://eclipse.forumpolish.com/t194-tamara-petrov
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyNie Lis 10, 2019 2:11 pm

Zatem nic nie byli w stanie zrobić temu potworowi? Przynajmniej nie podstawowymi atakami. Jej strzelanie i piorun Raijina, podobnie kosa Yumi. Chociaż to ostatnie zostało odbite, a nie przyjęte na klatę. Skoro svoboda i ravenstvo nie były w stanie zbyt wiele mu zrobić, to pora na nieco większy kaliber. Szybko złożyła swoją snajperkę i była gotowa próbować ponownie. Wtedy stwór skoczył na mężczyznę, który był z Draconarchem.
Zaczął się, możnaby rzec, drugi segment walki. Thomas dostał broń od czarnołuskiego i przygotował się do konfrontacji, a smok wszystkich ostrzegł, że będzie potrzebował miejsca. Posłusznie się odsunęła ze spodziewanego pola rażenia, jeszcze strzelając w twarz tego stwora, by być może odciągnąć jeszcze jego uwagę w ostatnim momencie i kradnąc w ten sposób kilka milisekund na reakcję. Tak Draconarch mógł rozpocząć swój manewr. I zaczął z grubej rury wywalając przeciwnika w górę. Manewr ciekawy, ale... rozejrzała się po budynkach. Najpierw lód niszczący głównie asfalt, ale też inne budynki, a potem trąba powietrzna niszcząca... w zasadzie wszystko. Tyle chociaż, że pojawiła się pierwsza krew wroga. Z mocy, a jakże, Draconarcha. W końcu jego broń. To że trzymał ją Thomas jest sprawą drugorzędną, skoro te lance były najpewniej napędzane aurą czarnołuskiego. No ale pojawiła się rana. A jak to mawiają, skoro krwawi to można dobić.
-Te, piękniś! Jak dalej będziecie go tak zabijać to więcej zapłacicie za zniszczenia niż warta była ta cała szajka!- krzyknęła do mężczyzny, który został na ziemi. Tak, była wkurzona. I najwyraźniej nie tylko ona, bo po chwili ten podzielił się tym faktem z Draconarchem. Rychło w czas. Na szczęście ten doskonale zrozumiał i miotnął stworem w miejmy nadzieję nielosowym kierunku niszcząc resztki baru, a następnie kolcami dobijając jakiekolwiek szanse na jego odbudowanie i na pewno uszkadzając sąsiednie budynki. O tak, mieszkańcy z pewnością będą wdzięczni.
Przeciwnik jednak przeżył. Wyszedł z chmury z dziewczyną w ręku. Czemu Tamara nie wpadła żeby ją stąd odciągnąć? Jakoś tak fabuła poleciała dalej. No bywa, adrenalina i te sprawy. Teraz trzeba jakoś to naprawić. Albo skoczyć bezmyślnie do przodu. Geniusz się znalazł. Na pewno pomógł. Umarł z łatką debila, ale przynajmniej w słusznej sprawie, co nie? Skąd oni biorą tych komandosów? Z pośredniaka? Cokolwiek to była za organizacja musiała być bardzo zdesperowana, skoro na taką akcję wysłali jednego ucznia akademii (nawet jeśli była to taka maszyna destrukcji jak Draconarch), dziewczynę w wieku pasującym na początki akademii i gorącokrwistego kretyna. Była to pierwsza śmierć człowieka jaką Tamara widziała na żywo, ale zdecydowanie mniej ją to poruszyło niż Raijina. Może dlatego, że jej i tak ograniczona empatia była jeszcze bardziej ograniczona dla osób, które idąc pewną logiką dostały za swoje.
Draconarch przygotował się do całkiem logicznego manewru, ale może warto sprawdzić czy da się rudej nie zabić. I wyraźnie czarnołuski to rozważał. W międzyczasie pojawiły się jeszcze grimmy. Tak w razie jakby się nudzili. Raijin zarządził podział obowiązków. On wraz z Yumi zajmą się psami, a przerośniętego jaszczura pozostawią jej i Draconarchowi. Brzmiało dobrze.
-Nie dajcie im się rozbiec. Choćbyście mieli zagnać je tutaj.- dorzuciła od siebie, pakujące magazynek do snajperki. Nie chcieli ich potem ganiać po ulicach. Następnie skupiła się już na swoim zadaniu.
-Draconarch, ja go zajmę. Ty zabierzesz dziewczynę.- przekazała swój plan i ruszyła w stronę stwora po lekkim łuku. Ona była z jego boku, nie z przodu, więc miała na niego czystą linię strzału, z czego od razu skorzystała. Strzelał szybko jak na wykorzystywany typ broni. Z takiej odległości celowanie nie wymagało aż takiej precyzji. Owszem, musiała trafiać w konkretne punkty- rany na ramieniu trzymającym rudą, ale cel był kilkanaście metrów od niej. Nie kilkaset. Gdy była już dostatecznie blisko i miała okazję wykonać to bez zostania szaszłykiem, jej ostatni strzał był wręcz z przyłożenia. Dobry pocisk wzmocniony dodatkowo aurą z pewnością był w stanie narobić szkód.
W razie ataku oczywiście wykonywała unik, najpewniej z przewrotem, równocześnie oddalając się od przeciwnika. Nie czuła się na siłach brać jego uderzenia na klatę. Zaraz po ponownym stanięciu na nogi była gotowa do następnych strzałów. Wysunęła jeden z bagnetów, ten na lufie (w przypadku jej broni to niekoniecznie takie oczywiste). Paraliżujący jad pokrywał ostrze cienką warstwą. Była gotowa do dalszej walki, bazując głównie na swoim nadludzkim refleksie i strzelaniu. Ostrze było na wszelki wypadek.
Powrót do góry Go down
Yumi Kagami
Yumi Kagami

https://eclipse.forumpolish.com/t177-yumi-kagami
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyNie Lis 17, 2019 6:04 pm

Wszystko działo się szybko, ale też cholernie irytująco z uwagi na fakt, że na to dziwaczne i niebezpieczne stworzenie nic nie działało. Oczywiście, nie żeby którekolwiek z nich miało nie wiadomo jaką moc i doświadczanie ( no może poza Draco). Jednakże było ich liczebniej, to jednak niemoc jaką czuła dziewczyna była niesamowicie frustrująca. Jasne, kupili Draco czasu by doszedł do siebie jednak nie zmieniało to faktu, że ta walka była bardzo nierówna i szala zwycięstwa jak narazie nie przechylała się na ich stronę.
Yumi jednym machnięciem dłoni przywołał do siebie kosę, która została odbita. Bystrym wzrokiem przyglądała się każdemu z towarzyszy i obcym, których nie znała. Wzięła głęboki wdech i rzuciła z siebie kurtkę, która stała się dla niej strasznie niewygodna. Niedbale odrzuciła ją gdzieś w bok. Nie spuszczając oczu z potwora. Oczywiście uwadze młodej kobiety nie umkną manewr Draco, który był niezwykle spektakularny i całkowicie nie oczekiwany, (ta Yu nie jest zbyt wylewna w odczuciach) Bardziej zaskoczyła ją krew, krew stwora. Lekko rozchyliła wargi w niemym szoku, ale i nadziei jaka pojawiła się w jej sercu.
Instynktownie zbliżyła się do swojej drużyny, gdy ich przeciwnik został posłany w kierunku zniszczonego baru. Mimo to nadal milczała, była cichym obserwatorem i uczestnikiem wydarzeń jednocześnie.
Akcja działa się szybko, widziała dziewczynę, zakładniczkę, której nikt nie odbił chodź zapewne wszyscy już analizowali jak się za to zabrać by ta nie straciła życia.
Yu nie bardzo przejęła się widokiem śmierci, była do tego jakby przyzwyczajona. Była z nią obeznana, w sumie niemal że od dziecka. Patrzyła to na ciało, to na żyjących gdy nagle pojawiły się Grimmy. Oczywiście usłyszała słowa Raijina i w sumie nie widziała problemu by się do nich dostosować, przynajmniej będzie mogła jakoś bardziej pomóc, niż atakować bez rezultatów.  
Białowłosa zacisnęła mocno palce na swej kosie i ruszyła z chłopakiem na potwory, które dość licznie pędziły w ich stronę. Yu doskonale widziała poczynania chłopaka, dlatego aby mu nie przeszkadzać obrała za cel Grimmy biegnące po prawej stronie. Była szybka i zwinna to też nie było dla niej zbyt wielkie problemem dość sprawne zabijanie napastników. Rzecz jasna przy okazji nie pozwalała się zranić. Jej celem były karki, głównie starała się odcinać głowy od ciał by być pewną, że w stu procentach są martwe.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySro Lis 20, 2019 10:59 am

Draconarch usłyszał Raijina, to na pewno. Nie zareagował w żaden sposób, ale przynajmniej nie zabił tej dziewczyny. Przynajmniej do tego momentu, bo finalnie trzymania przez niego "lanca" nie wypaliła. Choć nie zdjął jej z celownika. Polecenie Tamar również nie wywołało słownej odpowiedzi, nawet nie skinął łbem, że rozumie. Zamiast tego, łuski gada pokryły się delikatną, świecącą powłoką, natomiast pod łuskami znowu zaczęły przebijać się świecące "żyły i tętnice". Mało tego, bo rany i ubytki w naturalnym pancerzu na ciele czarnołuskiego, zaczęły pokrywać się niebieską energią, a następnie zasklepiać, po czym łuski zwyczajnie narosły na miejsca, w których ich brakowało. Ostatni etap miał wręcz holograficzny wydźwięk, jakby wpierw pojawiła się projekcja, a następnie materia zapełniła obszar.
Przeciwnik ich lekceważył, co oboje mogli wykorzystać. Draco ruszył przy pierwszym dźwięku wystrzału z broni Tamary, opuszczając swoją broń i robiąc kilka kroków, a następnie schodząc do wślizgu. Pierwszy pocisk trafił w łuski stwora, tuż przy ranie. Rozbił się na nich, co nie wzbudziło podejrzeń. Drugi trafił centralnie w ranę, przeszywając tkankę i szarpiąc ją na małym obszarze. Uszkodzenia nie były tak wielkie, jak w przypadku trafienia człowieka, jednak czerwonego wyraźnie zabolało. Szarpnął ramieniem i na krótką chwilę odwrócił spojrzenie w stronę Tamary, idealnie w momencie, w którym Draco znalazł się pod jego ręką, tuż przy nodze. Ignorancja nie popłaciła, bo gdy tylko przeciwnik zorientował się, co się dzieje - zaraz szarpnął się z biodra, by uskoczyć. Za późno, czarnołuski uruchomił oba ostrza, tnąc nimi po nodze i biodrze stwora, a następnie obrócił się na grzbiet wykonując ostrzami "X" i tnąc po przedramieniu. Czerwony ryknął z bólu, puszczając zakładnika i gromadząc energię w rannej ręce. Idealnie w momencie, w którym Tamara dobiła broń do boku potwora i pociągnęła za spust. Głuchy huk wydobył się spod lufy, gdy przeciwnik zgiął się w pół, szarpiąc ramieniem w stronę leżącego Draco. Czarnołuski przeturlał się w bok, unikając trafienia, a następnie wybił się nogami nad siebie, wykonując przewrót w tył. Stanął na wyprostowanych nogach, niemalże równo w momencie, w którym faunuska odskoczyła. Byli gotowi do dalszego ataku z przeciwnikiem powalonym na kolana, jedynie zakładnik nadal był w zasięgu jego ręki. Dziewczyna leżała na ziemi, nieprzytomna i blada.
-Żadnych więcej osłon.
Rzucił krótko smok, zwracając się nie do, a o ich przeciwniku. Pociski zaczęły przechodzić, bo przeciwnik nie miał już tarczy, za którą chował swe ciało. Na nieszczęście, trafił na kogoś - kto potrafi dokładnie to samo. Draconarch wcześniejszym atakiem wykończył mu tarczę, a swoją uruchomił dopiero teraz.
W tym samym czasie, Raijin i Yumi musieli stawić czoła osiemnastu istotom marki "Grimm". Sabyr jest typem reprezentującym szybki, silny typ grimma. Opancerzone ramiona, część karku oraz grzbiet potrafiły przyprawić o niejeden problem, w szczególności, gdy broń trafiała na utwardzoną powierzchnię. Raijin pierwszy atak skupił na najbardziej "zbitej" grupie, choć taką zbytnio nie dało się nazwać atakujących stworzeń. Mimo to, atak trafił bezpośrednio w dwa grimmy oraz w trzeciego, który wpadł na kolegę przed sobą, gdy ten został porażony. Ładunek przeszedł dalej, w efekcie pozbywając się trzech jednostek. Dwa kolejne przeskoczyły nad nową przeszkodzą stworzoną chwilowo z ciał swych towarzyszy. Zostało piętnastu. Zmniejszenie dystansu zadziałało zgodnie z planem chłopaka, bo naturalnym odruchem biegającego na czterech kończynach przeciwnika, było skoczyć na swoją ofiarę. Raijin zszedł z linii i trafił prosto pomiędzy pancerz na karku przeciwnika, efektywnie posyłając go do ziemi. Dosłownie i w przenośni. Dwie-trzy sekundy okazji, by przyjrzeć się pancerzowi z bliska mogły pomóc w ustaleniu, że nie warto w niego mierzyć. Yumi również udało się włączyć do walki, lecz niedokładne manewry nie poszły zgodnie z planem. Ostrze kosy trafiło centralnie na twardsze wyżłobienia w pancerzu, zatrzymując się na nich. Stwór co prawda w impecie stracił równowagę i przewrócił się, jednak ten sam los czekał Yumi, ponieważ kosa pociągnęła ją w stronę przeciwną do jej kierunku ruchu. Z okazji skorzystał najbliższy Sabyr, który wpadł na dziewczynę z wyskoku i dobił ją do ziemi, opierając łapę na jej korpusie. Ręce miała wolne, choć kosa była przy tej odległości za wielką bronią. Stwór szykował się do ataku kłami, więc należało działać szybko.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyPią Lis 22, 2019 11:14 pm

Rai w obecnej sytuacji mógłby dostrzec tylko jeden pozytyw – będą znacznie lepiej przygotowani do sprawdzianu praktycznego i teoretycznego z wiedzy o Grimmach. Oczywiście, że czasami łapano jakieś mniejsze Grimmy by uczniowie mieli na czym ćwiczyć, ale każdorazowo takie klatkowanie potwora było niebywale ryzykowne. Nie mówiąc już o tym, że w trakcie zajęć mogło dojść do tragedii, gdyby nauczyciel rozkojarzył się nawet na sekundę. Załatwił trzy z potworów za pomocą błyskawic, więc pozostało ich tylko piętnaście. To zdecydowanie nie będzie łatwy trening, nie mówiąc już o tym że nie mieli nigdzie nauczyciela, który odratuje ich. To było na serio i byli zdani tylko na siebie. Jeden błąd spowoduje ich śmierć, dlatego czarnowłosy był zdenerwowany.
Zresztą któż nie odczuwałby strachu w obliczu tego, że może za chwilę zginąć? Tylko szaleniec lub profesjonalista z planem. Zdecydowanie do ani jednej, ani też drugiej grupy młodzi uczniowie nie należeli. Chociaż widać było, że Tamara zdecydowanie ma więcej doświadczenia i wyniosła z Atlasu więcej, niż rozgrzewający bimber sierżanta (nikt niczego nie zarzucił, a jedynie gdyba podsuwając plany!). Dlatego najrozsądniejsze było oddelegowanie jej do walki z tamtym potworem. Zresztą nie było czasu kontrolować co się tam dzieje, gdyż tutaj mieli pełne ręce roboty.
Po uderzeniu czuł jakby walnął w ścianę i ten pancerz zdecydowanie tak szybko nie puści. Niemniej przynajmniej mógł się o tym przekonać na własnej skórze, że te potwory da się powalić. Wbił je po prostu w ziemię w trakcie wyskoku. Pozostało wbić piorun niczym włócznię w kark Grimma, którego powalił i liczyć, że to było wystarczające. Nie ważne jak gruby był ten pancerz, tak długo jak mógł przewodzić elektryczność, tak długo czarnowłosy mógł im zrobić realną krzywdę. Dopiero po chwili dostrzegł, że Yumi była powalona. Przez Grimma, a nie ze względu na dziwne usposobienie rzecz jasna. Miał teraz dwa problemy. Pierwszym było to, że zaraz pewnie kolejne Grimmy do niej dopadną. Działają jak stado dzikich psów, tudzież wilków więc musiał działać szybko. Dopadną ją albo jego, ewentualnie oboje jeśli nic nie zrobi.
Szybki szacunek sytuacji oraz wewnętrzny altruizm, kazał mu ratować Yumi dlatego biegł w jej stronę, ciskając jednym z piorunów prosto w tors Grimma który na niej stał. Tutaj musiał zaryzykować. Nie zdąży doskoczyć do niej, by odepchnąć potwora a nie miał pewności czy przypadkiem też nie porazi Yumi. Cisnął piorunem jak oszczepem i biegnąc w jej stronę, musiał też uważać na nadbiegające paskudy. Rzucanie w biegu w ruchome Grimmy mogło być dosyć trudne, dlatego musiał bardziej skupić się na tym, by walić tylko w te które były najbliżej. Po prostu mniejsza szansa, że nie trafi jeśli wciśnie Grimmowi prosto w pysk błyskawicę lub odległość będzie mniejsza niż 5 metrów. Zwłaszcza, że nadal był naelektryzowany więc jeśli tylko na niego padną to powinny odczuć ten ładunek. Nie na tyle duży, by zabić ale wywołać chwilowy szok.
- Szybko wstawaj! – krzyknął do Yumi. Nie mógł jej podać oczywiście ręki z wiadomych przyczyn, ale mógł za to rzucać piorunami w pobliskie Grimmy by dać jej czas na pozbieranie się. Czuł jak jego poziom aury spada i nie będzie mógł bardzo długo walczyć w ten sposób. Co tu dużo mówić, miał po prostu słabą kontrolę nad tym. Kompensowały to tylko rękawice, które dobierały odpowiednią dawkę by wytworzyć osobliwy oszczep. Niemniej musiał uważać też, gdy jakiś Grimm spróbował wyskoczyć na niego. Schodził w bok i zamiast uderzenia, po prostu wciskał jedną z błyskawic prosto w brzuch potwora. Z zamiarem po prostu zabicia go za pomocą pioruna. Jeśli jakiś doskakiwał do jego ręki by go ugryźć, musiał się liczyć z tym że chłopak spróbuje mu wcisnąć rękawicę prosto w paszczę i stworzy piorun wewnątrz paszczy potwora. To tylko scenariusz, w którym nie mógłby przed czymś uskoczyć. Rzecz jasna zawsze mógł spróbować przeskoczyć nad grimmem jak skacze się nad kozłem, jednocześnie dotykiem rąk przekazując solidne kopnięcie ładunkiem elektrycznym.
Powrót do góry Go down
Tamara
Tamara

https://eclipse.forumpolish.com/t194-tamara-petrov
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySob Lis 23, 2019 1:03 pm

Każdy zajął się swoim zadaniem. Raijin z Yumi poszli walczyć z grimmami, a Tamara z Draconarch zostali tutaj. Wężowa dziewczyna musiała zawierzyć reszcie teamu SNEK, że dadzą sobie radę, bo nie była w stanie kontrolować co się u nich dzieje. Była zajęta strzelaniem do stwora i reagowaniem na zachowanie obu jaszczurów. Stąd nieznacznie się cofnęła gdy Draconarch wślizgiem dołączył do walki na bliży, a następnie gdy skończył swoje, dołożyła wisienkę na ten piękny akcyjny tort. Nie da się ukryć, poszło im dobrze. Wyglądało na to, że zdjęli jakiś rodzaj pancerza. Poza tym naturalnym oczywiście. Zatem zdołali otworzyć małża. Doskonale.
Teraz, po odturlaniu się na względnie bezpieczna odległość pozwoliła sobie zerknąć jak radzą sobie białowłosa i domorosły bóg piorunów. Tragedii nie było, ale potrzebowali pomocy. Yumi wylądowała na plecach i w procesie straciła broń. Wcześniej w walce była w stanie ją do siebie przywołać, ale w jej sytuacji mogło się okazać, że już lepiej walczyć gołymi rękami niż bronią tak dużą i nieporęczną jak kosa. I w tym momencie coś jej zaświtało. Grimmy nie są przecież po żadnej stronie. Ich celem jest po prostu zabicie wszystkiego co się rusza. A czerwony jaszczur z całą pewnością się ruszał. Mogli zatem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu nasyłając go na grupę sabyrów, a następnie dobijając niedobitki. Nawet podczas samej walki mogą ich otoczyć i powystrzelać. W dodatku pozwoliłoby to odciągnąć czerwonego od zakładniczki, a niespodziewani „sojusznicy” mogliby kupić im dość czasu, aby się nią zająć. Pomysł niezły, ale jego realizacja mogła okazać się trudniejsza. Zwłaszcza z Yumi i Raijinem nieświadomymi tego planu, bo chwilowo mieli własne sprawy na głowie i byli raczej zbyt daleko by usłyszeć Tamarę:
-Może zapoznamy ze sobą naszych nowych przyjaciół?- wskazała głową zbliżające się grimmy. Miała nadzieję, że czarnołuski zrozumie i nie będzie trzeba precyzować planu. Obecnie przeciwnik nie patrzył na nią w tym momencie i nie widział ruchu głową, a co za tym idzie mógł nie domyślać się o jakich „przyjaciół” chodzi. Jeśli się zgodził, mogli przystąpić do realizacji tego planu. Najlepiej chyba będzie to zrobić trochę zmodyfikowaną metodą kija i marchewki. Podjęła się tego pierwszego świadoma, że Draconarch będzie skuteczniejszy w popychaniu przeciwnika w odpowiednim kierunku.
Zatem zaczęła strzelać do przeciwnika. W rany jeśli odwracał od niej uwagę i w oczy lub generalnie w twarz gdy na nią patrzył. Przy tym starała się utrzymać w miarę bezpieczną odległość od niego. Zrezygnowała z pocisków fizycznych i strzelała teraz samą energią. Nie potrzebowała już aż takiej siły przebicia. Zamiast tego chciała żądlić jak osa. Boleśnie i czasem może szkodliwie, ale przede wszystkim wkurzająco. Niech rzuci się za nią. Niech pobiegnie za marchewką.
- Zróbcie miejsce!- poleciła gdy byli już dość blisko, by Yumi i Raijin mogli ją usłyszeć. Pewnie widząc prowadzonego przez nią "osiołka" zrozumieją co się dzieje. O ile sam osiołek nie zrozumie co się dzieje i nie zdoła się jakoś wydostać z ich fortelu. Aczkolwiek wyglądał na solidnie poirytowanego, a tacy nie myślą zbyt trzeźwo.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySob Lis 30, 2019 12:38 pm

Wydawało się, że w obecnej sytuacji szala zwycięstwa przechyla się na stronę teamu SNEK. Grimmy były mniej lub bardziej skutecznie powstrzymywane przez Raijina i Yumi, natomiast czerwony gad został powalony na kolana. Raijin podjął próbę przebicia się do koleżanki, natomiast Tamara krótko wprowadziła swojego kompana w nowy plan.
Raijin trafnie wbił piorun centralnie pod pancerz jednego z atakujących grimmów, zmniejszając liczbę do czternastu. Skuteczność w celowaniu lub - jak to niektórzy określają - szczęście. Młodzi nie zostali pozostawieni samym sobie, ponieważ ich czarnołuski towarzysz zareagował na sytuację - co miało przynieść zaraz nieco negatywnego skutku - tj. lanca w jego lewej dłoni uruchomiła drugie ostrze, tworząc z siebie miecz dwustronny. Czarny następnie wykonał obrót dookoła siebie i rzucił mieczem, który wpadł w ruch wirowy (początkowo prawie hacząc o rękę właściciela), mknąc przy tym w kierunku grimma stojącego nad Yumi. Piorun Raijina trafił grimma w korpus, ten uniósł łeb i otworzył pysk by ryknąć lub zawyć z bólu, a w tym samym momencie ostrze energetycznego miecza wpadło od boku centralnie w pysk potwora, przecinając go niczym rozgrzany nóż tnie masło. Grimm rozpadł się, a Raijin bez problemu dobiegł do Yumi, nie musząc tak skupiać się na atakowaniu kolejnych celów. Wirujący miecz skręcił w powietrzu, rozcinając ostrzami kolejnych trzech przeciwników, kierując się centralnie na nich. I nagle zamarło, lanca wyłączyła energetyczna ostrza i upadła na ziemię z charakterystycznym dźwiękiem metalu odbijającego się od bruku. Pozostało 10 Sabyrów, które na chwilę zwolniły, lecz zaraz znowu ruszyły do ataku.
Czerwony warknął, gdy pocisk przeszył ranę na jego ramieniu. Bydle było wytrzymałe, nawet trafienia w odsłonięte punkty nie były w stanie go powalić. Nadal jednak, bolały. Strzały w okolicach głowy spowodowały, że potwór zasłonił łeb ramieniem, przyjmując trafienia na kończynę, nie przejmując się dodatkowymi uszkodzeniami ran. Zaczął się nawet podnosić, plan najwyraźniej działał, bo nieco zgiął biodra w kierunku Tamary. Jakby chciał ruszyć za nią i prawie ruszył. Tylko jego uwagę zwrócił gest Draconarcha, który przez krótki moment obrócił się i rzucił mieczem. Faunuska dość szybko zorientowała się, że czerwony za nią nie biegnie. Zamiast tego, czerwona energia przeszyła ciało i rany stwora, który z impetem oraz hukiem wyskoczył na zaskoczonego Draco. Czarny akurat był odsłonięty, a moment wykorzystał przeciwnik. Czerwonołuski zaczął świecić się krwistą energią, zupełnie, jakby wpadł w berserk. Wróg wpadł w czarnego, wybijającego z równowagi. Następnie jego dłoń chwyciła za krtań smoka, po czym czerwone pioruny zaczęły przeszywać ciało Draco. Atak był bardzo szybki i silny, choć wydawał się ostatnim tchnieniem, wykorzystaniem resztek sił. Tak czy inaczej, czarnołuski znalazł się w potrzasku, a następnie wydał z siebie dźwięk przypominający połączenie jęknięcia z warkotem, kiedy pioruny zaczęły wręcz wypalać aurę dookoła jego ciała i przeszywać na wylot tkanki, choć nie powodując ran. Jakby wpływał na jego system nerwowy, bo choć Draco zareagował i chwycił dłonią nadgarstek trzymającej go ręki, to nie był w stanie się wyrwać. W kolejnym ruchu, czerwony szarpnął nim w górę, a następnie w dół - po okręgu, wgniatając czarnołuskiego w ziemię z hukiem porównywalnym do zderzenia samochodu i ściany. W tym właśnie momencie, lecące ostrze wyłączyło się i upadło na ziemię. Nikt nie miał połączenia z Draconarchem, jednak systemy androida dosłownie zawaliły jego wyświetlacz ostrzeżeniami i błędami, ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa.
Dłonie czarnołuskiego puściły nadgarstek przeciwnika i osunęły się na ziemię, jakby ten zwyczajnie stracił przytomność. Czerwony wyprostował się i obrócił w kierunku Tamary. Uniósł prawe ramię w jej stronę, pozostawiając nieprzytomnego towarzysza faunuski pod sobą. Otworzył dłoń w jej stronę, z której wystrzelił - bez żadnego zaskoczenia - ogromny, czerwony promień. Szybkość ataku była na tyle duża, by nawet refleks Tamary nie powalał zareagować. Ku zaskoczeniu, atak nie sięgnął celu. Ramię pojawiło się tuż nad Tamarą, a wraz z nim postura istoty pokrytej czarno-szarymi. Unosząc wzrok, faunuska zobaczyła nad sobą antropomorficzną postać istoty, smoka w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Tylko, że bez skrzydeł. Mierzył dwieście siedemdziesiąt pięć centymetrów, był potężnie zbudowany. Czarne niczym noc łuski pokryte były szarymi wzorami przypominającymi płomienie, skrywając pod sobą dobrze zarysowane mięśnie gada. Ciało praktycznie nie miało żadnych dodatków, jedynie kolce ciągnące się od czoła po kark. Z dołu dało się dostrzec niebieskie, typowo gadzie ślepia stworzenia. Stwór stał blisko, delikatnie falując ogonem Tamara mogła otrzeć się nim o nogę istoty. Atak nie trafił jej, lecz otwartą dłoń smoka od której odbił się, niczym od lustra, wbijając się w ziemię przed nimi i unosząc w górę masy kurzu oraz ziemi, jednocześnie tworząc ładną dziurę. Kimkolwiek był przybysz, właśnie uratował jej skórę i łuski. Odsunięcie się od niego przez tą krótką chwilę, nie wydawało się zbyt rozsądnym pomysłem. Nawet, gdyby spróbowała - mięśnie zwyczajnie odmówią posłuszeństwa.
/Nie przyzwyczajaj się, nie jestem bohaterem./
Odezwał się się smok. Zimnym, niskim tonem, który dziewczyna usłyszała w swej głowie. Zdecydowanie był telepatą. Lewa dłoń olbrzyma spoczęła na jej ramieniu, pewnym, silnym chwytem. Nie było to bolesne, jednak przyjemne. Tamara poczuła nagły przypływ energii, niczym skok adrenaliny.
/Zabij aberrację. To nie mój świat, żebym za was walczył./
Nieoczekiwany sojusznik znów rozbrzmiał w jej głowie, a jego dłoń zsunęła się z ramienia faunuski. Początkowo, dziewczyna wdziała przed oczami cienistą mgłę, zupełnie, jakby miała zaraz omdleć. Uczucie jednak minęło, pozostawiając po sobie zapasy siły i energii. Znacznie więcej, niż mogła poczuć przy zwykłym skoku adrenaliny. Dla Tamary, pole bitwy wręcz spowolniło. Ruchy czerwonego nie były już takie szybkie, jej broń pokrywała dziwna, ciemna aura, a on sama czuła w sobie wielką siłę. Coś nadnaturalnego, wręcz magicznego. I mogła się już poruszać, mogła zaatakować przeciwnika, który wydawał się nie mniej zaskoczony - niż inni - pojawieniem się czarnołuskiego gada. Raijin i Yumi mogli dostrzec jego nagłe przybycie, które nie niosło ze sobą żadnych efektów specjalnych. Zupełnie, jakby ktoś nagle wkleił go do rzeczywistości, niczym w programie graficznym.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySro Gru 04, 2019 4:08 pm

Pozostało tylko 14 Grimmów, a im zdecydowanie brakowało doświadczenia w radzeniu sobie z taką ilością przeciwników. Szło im całkiem nieźle, ale Raijin czuł że to nie jest ich liga i niebawem szczęście może się odwrócić. Potrzeba było tutaj doświadczonego łowcy, który przyjdzie i pozamiata. Zresztą ten doświadczony zapewne nie walczyłby z Grimmami na otwartej… właśnie! Trzeba ograniczyć ich opcję ataku z każdej strony. Psy zwykle otaczały swoją ofiarę, by odciąć drogę ucieczki ale co w momencie kiedy ofiara będzie w stanie powystrzelać je w wąskim korytarzu? Z drugiej strony Rai kiepsko widział to rozwiązanie dla Yumi, bo kosa wydawała się duża i nieporęczna do walki w wąskich przestrzeniach. Co innego kusza, z której mogłaby pruć do stworów wraz z Raijinem ciskającym piorunami niczym Zeus.
I wtedy właśnie przeleciała lanca, która wycięła niczym sokowirówka załatwił łącznie cztery sabyry co jeśli jego rolnicza matma dobrze podpowiada, zostawiało ich tylko z 10 przeciwnikami małymi i jednym dużym, który na pewno nie jest zadowolony. Problem w tym, że miał bardzo złe przeczucia gdy lanca zgasła i upadła na ziemię. Jakby się rozładowała? Rai szybko pomógł wstać Yumi i rozejrzał się po polu bitwy – Spróbujmy zwabić część z nich do mieszkania! Nie będą mogły nas otoczyć, a w mieszkaniu chyba dasz radę machać kosą – rzucił Raijin, który już zużył całkiem sporo ładunku więc był znacznie mniej naelektryzowany. Przy kontakcie ze skórą było tylko to nieprzyjemne mrowienie. Większość aktualnie kompensowały rękawice, które miał na rękach. Plan był taki, by zwabić pozostałą 10 do mieszkań, które prawie na pewno powinny już być puste i wytłuc je tam. Nawet biegnąc po schodach mogliby sobie poradzić, a w razie czego wyskoczyć z okna i powtarzać taktykę do skutku.
- O nie… - powiedział przejęty widząc, że najtwardszy koleś w ich drużynie właśnie zbiera srogie baty od przeciwnika. Nie mógł mu się nawet rzucić na pomoc, gdyż wiązałoby się to z tym, że sabyry załatwią go od tyłu. Smok leżał pokonany, nie wiadomo czy nawet nie martwy. Zapowiadało się również, że Tamara miała zaraz dołączyć do swojego towarzysza co pewnie przysporzyłoby Raijinowi jakiegoś rodzaju PTSD. Gdyby oczywiście wiedział co to jest rzecz jasna.
Coś jednak się pojawiło. Niespodziewany plot twist, który ochronił wężyce przed dezintegracją ze strony promienia. Uchwycił tylko, że coś przed nią stało. Kolejny jaszczur? Krewny Draco? No w sumie jaszczurki mają zwykle dużo jaj więc to nawet możliwe by miał więcej krewnych. Tak czy siak, nie wiedział czy jest bezpieczna czy nie, ale przynajmniej mogła się zasłonić wielkoludem przed lecącym promieniem. Nie mógł mu się dokładnie przyjrzeć, gdyż miał swoje problemy teraz tutaj, a inne będzie miał potem. Zapewne nawet nie zwróciłby uwagi na potencjalne syreny, które mogłyby się pojawić.
- Dawaj! – rzucił do Yumi, po czym zaczął biec w stronę najbliższego domu, ciskając w sabyry piorunami, by jak najwięcej z nich sprowokować do ataku na siebie. Chciał w nich wywołać ten instynkt, który ma zwykle pies kiedy widzi kota. Pierwszą reakcją na uciekający obiekt jest gonienie go. Jeśli zaczęły go gonić to trzeba było przebić się przed drzwi. Wyłamać je jednym z piorunów i wjechać z kopa, a następnie… czekać aż wpadną by móc od progu witać je kolejnymi piorunami. Łatwiej je będzie trafiać.
Powrót do góry Go down
Tamara
Tamara

https://eclipse.forumpolish.com/t194-tamara-petrov
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySro Gru 04, 2019 6:07 pm

Plan był dobry. Niestety Draconarch zamiast zgodnie z tym planem robić za kij dla ich czerwonołuskiego osła postanowił pomóc Raijinowi i Yumi. Czy go rozumiała? W pewnym stopniu tak, choć jej plan miał pomóc również dwójce towarzyszy walczących z sabyrami. Czy miała pretensje? Trochę. Jednak trudno jest winić trupa. Czy też prawie trupa. Poczuła na języku kwaśno-gorzki posmak jadu. Miała nadzieję, że czarnołuski tylko stracił przytomność. Jednak teraz i tak nie była w stanie mu pomóc ani nawet się upewnić, bo przeciwnik zwrócił się do niej. Strzelił dziwnym promieniem i zrobił to z prędkością, która nawet nie pozwalała zareagować wężowi. WĘŻOWI! To oznaczało prędkość ruchu porównywalną z dźwiękiem! Z tego powodu o tym co zaszło zdała sobie sprawę już po tym gdy atak został odbity i rozwalił część asfaltu. To co miał czarny stwór do powiedzenia jakoś przeszło bokiem. Zresztą i tak nie miało znaczenia. Cośtam zrobił i wzmocnił ją. Chyba. Albo miała bad trip po czymś co jej podał.
Nie było jednak czasu rozważać co to. Tamara dwoma ruchami rozłożyła snajperkę na dwie tonfy. Bardziej się tu nadadzą. Zatem po kolei, co było do zrobienia. Czerwony. I grimmy. To drugie miała zostawić Raijinowi i Yumi. Gdy ostatnio tam spoglądała nie radzili sobie najlepiej. Pozostawało mieć nadzieję, że tamten atak czarnołuskiego im pomógł, bo sama miała swoje problemy. Czy też raczej jeden, duży i czerwony.
Ruszyła w jego stronę strzelając z tonf naprzemiennie. Głównie w głowę z tego samego powodu co wcześniej- by przysłonić mu obraz. Wysunęła też ostrza po obu stronach svobody i ravenstva. Jedno z nich już było wysunięte wcześniej, ale pozostałe trzy lśniły lekko od pokrywającego je jadu. Wzmacniała swoje uderzenia aurą, aby miały szansę przebić się przez pancerz przeciwnika. Pierwszym atakiem gdy znalazła się już dostatecznie blisko było dźgnięcie w uczynioną wcześniej przez Draconarcha ranę na torsie. Pamiętała jednak, że musi go stąd zabrać. Nie mogła pozwolić by smok lub ta dziewczyna oberwali przy okazji. Odskoczyła więc zaraz po tym cofając się na słuszną do strzelania odległość.
- No dalej, wielkoludzie. Chodź tu!- zawołała patrząc mu w oczy i korzystając ze swojego hipnotycznego semblance. Jeśli zastanawiał się czy zaatakować ją na dystans czy w zwarciu, to zwiększało szansę na wybór drugiej opcji. Oczywiście niezależnie od wyboru nie zamierzała mu ułatwić trafienia. I tak zamierzała zrealizować swój poprzedni plan. Prowokując i odsuwając się wprowadzić czerwonego między grimmy. Z tym, że pod koniec zamiast dalej się cofać chciała wykonać manewr pozwalający jej zamienić się z wrogiem miejscami i jeśli wzmocnienie jej siły było dostatecznie duże, wepchnąć go w pozostałą jeszcze dziesiątkę.
Powrót do góry Go down
Draconarch
Draconarch

https://eclipse.forumpolish.com/t179-draconarch#702
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptySob Gru 07, 2019 11:47 pm

W całe zamieszanie wplątał się odgłos syren, pojazdy lokalnych służb bezpieczeństwa zbliżały się do pobojowiska. Gad, który pojawił się na polu walki wpierw wycofał się o dwa kroki, robiąc Tamarze nieco miejsca, po czym obszedł ją z drugiej strony i ruszył spokojnym krokiem w kierunku nieprzytomnej dziewczyny. Ignorując dalsze wydarzenia.
Raijin i Yumi ruszyli w kierunku najbliższego budynku, bez problemu pozbywając się drzwi wejściowych na klatkę schodową, prowadzącą na górne piętra, gdzie znajdowały się mieszkania. Jeśli byliby w stanie utrzymać niewielkie przejście, to plan był dobry. Tylko okazało się, że jedynie dwa grimmy pobiegły za młodymi łowcami, bo resztę zwabiła Tamara oraz jej przeciwnik. Stojąc nieruchomo, nie było problemu by Raijin posłał atakujące stworzenia do innego świata, więc zostało ośmiu.
Czerwony ryknął wściekle, zasłaniając łeb prawym przedramieniem. Pociski skutecznie przebijały się przez pancerz, czyniąc coraz większe szkody w organizmie potwora, jednak ten nie wydawał się poruszony otrzymywanymi obrażeniami. Trochę na ślepo, ale ruszył szarżą prosto na Tamarę. Energia, jaką przeładowany był potwór wręcz z niego kipiała, sztucznie podwyższając jego atrybuty fizyczne, jednak podobne wzmocnienie otrzymała faunuska. Szybkością bez problemu za nim nadążała, a może wręcz go przewyższała. Trudno było to ocenić, jednak ona myślała trzeźwo, a przeciwnik stał się rozszalałym berserkiem. Ostrze, które trafiło w ranę spowodowało bardzo krótki paraliż, przy który stwór znowu upadł na kolana. Być może jej jad również został wzmocniony lub przeciwnik był już na tyle osłabiony, że ból spowodowany pchnięciem, dodatkowo połączony z jadem - wywołał skuteczny efekt. Faunuska spokojnie zwiększyła odległość od przeciwnik i przez te pięć sekund miała okazję przyjrzeć się przeciwnikowi. Czerwony już wstawał, kilka metrów za nim leżał Draco, a przy czarnołuskim klęczała Kylie. Tamara dostrzegła, jak dziewczyna unosi prawą dłoń z dziwną strzykawką wypełnioną błyszczącym szaroniebieskim płynem, a następnie wbija ją centralnie w klatkę piersiową smokowatego. Skorzystała z okazji, by dostać się do brata podczas trwającego zamieszania. Czarny uniósł gwałtownie korpus, łapiąc wdech. Długo nie dało się obserwować, co działo się dalej. Kylie chyba próbowała go powstrzymać przed podniesieniem się, jednak bezskutecznie. Wzrok faunuski spotkał się ze spojrzeniem przeciwnika, powodując u niego kolejne rozkojarzenie, a następnie nagłą furię i ponowną szarżę. Wręcz wyciągnął ramiona w jej kierunku, chcąc ją dopaść i zmiażdżyć własną siłą, ciężarem. Proste zejście na bok i minęli się, popchnięcie - Tamara słusznie założyła, że aktualnie była silniejsza - spowodowało, że stwór wpadł pomiędzy pozostałe grimmy. Te zaatakowały go niemalże natychmiast, nie grali w jednej drużynie. Jednak berserker nadal miał w sobie siłę i wolę do walki, rozrywając stwora za stworem, praktycznie po jednym machnięciu pazurami na grimma. Manewr dodał jednak wystarczająco dużo czasu.
Czarna postać minęła dziewczynę z lewej strony. Draconarch stał już na nogach, szarżując na czerwonego. Ten zdążył się obrócić, wziąć zamach prawą dłonią i nieskutecznie zaatakować jej kompana. Cokolwiek smok dostał, dało mu kopa na te ostatnie chwile walki. Czarnołuski zablokował cios lewym przedramieniem, technicznie zbijając go na bok. Przeciwnik nie dał za wygraną, uwolnił z prawej ręki czerwone pioruny, łapiąc nadgarstek Draco. Ten jednak tym razem się nie przejął. Jednak był zły, był wściekły. Jak nie okazywał emocji, tak teraz szczerzył kły i wyglądał, jak rozwścieczony wilk. Dzierżąc lancę w prawej ręce, smok rozłożył broń połowicznie - jednostronnie. Stworzył tym coś na styl pałki teleskopowej, dopasowanej do jego rozmiaru. Następnie wpasował z wielką siłą końcówkę tak rozłożonej lancy w pysk czerwonego.
-Odwal się!
Ryknął przez zaciśnięte kły, dookoła jego ciała pojawiły się energetyczne, szaroniebieskie kryształy, które pod różnymi kątami powbijały się w ciało stwora. Draco przełożył lancę nad łokciem przeciwnika, dźwignią blokując jego ramię. Drugie ramie unieruchomił swoim własnym, łapiąc je i siłowo przytrzymując. Obaj obrócili się o 180 stopni, tym samym stwór znalazł się plecami do Tamary, a Draco frontem do niej, choć za stworem.
-ZABIJ GO!
Krzyknął do faunuski, a następnie dostał łbem przeciwnika w swój własny. Czarny nie stracił kontroli, zamiast tego poddał się pierwotnemu instynktowi walki, cofając łeb, chowając go, a następnie krótkim i szybkim ruchem wbijając kły centralnie w szyję potwora. Ten zaczął się szarpać, lecz bezskutecznie. Czarnołuski trzymał go całą swoją siłą, a choć brakowało mu energii, to nadal miał się czym popisać w kwestii tężyzny fizycznej. I to wykorzystywał. Pod nogi Tamary potoczyła się druga, złożona lanca. Rękojeść mieniła się szaroniebieską energią, czekając na użycie. Broń była gotowa do włączenia jednostronnego miecza energetycznego, jeżeli faunuska zdecyduje się na użycie tej konkretnej broni.
W tym samym czasie drugi czarnołuski, nowy "sojusznik" klęczał przy nieprzytomnej dziewczynie, która była teraz otoczona ciemną, nieprzyjemną energią. I wydawała się być przez nią powoli pochłaniana. Nadal nieprzytomna, jej twarz skierowana była ku ziemi. Syreny były coraz bliżej, jakby lada moment służby porządkowe miały wypaść zza zakrętu.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem EmptyWto Gru 10, 2019 7:23 am

Musieli wytrzymać jeszcze troszkę, odgłosy syren były coraz bliżej a to oznaczało, że nadciąga kawaleria. Raijin tylko w małym stopniu martwił się tym, że dostaną jakąś karę w szkolę za samowolkę. Nie powiadomili nikogo, tylko samodzielnie podjęli decyzję o interwencji, a to stwarzało zagrożenie dla nich oraz wszystkich w pobliżu. Nie wyrzucano za to ze szkoły, ale dostawało się karę w postaci zawieszenia lub – wedle humoru dyrektora, robót społecznych na rzecz szkoły. W każdym razie na pewno nie obejdzie się bez kary oraz reprymendy na temat odpowiedzialności oraz narażania swojego życia. Prawdziwe piekło miało dopiero nadejść.
- Kurde! – syknął pod nosem Raijin, szybko pozbywając się dwóch grimmów, które udało im się zwabić. Resztę przyciągała Tamara, która najwyraźniej miała swój plan. Nie wiedział jaki dokładnie, bo znali się za krótko by wiedzieć co komu siedzi w głowie. Jednak jeśli chciała zwabić do siebie pozostałe potwory to zdecydowanie jej się udało. Zwłaszcza, że miała przy sobie jeszcze wściekłego czerwonego monstro, który przed chwilą wytarł podłogę Draco. Jak na razie Tamarze udawało się uniknąć ataków, ale na jak długo?
- Musimy jej pomóc – rzucił Raijin do Yumi, jednak kompletnie nie wiedział w jaki sposób. Jego moc niespecjalnie działała na tego przeciwnika, mało tego miał pewne podejrzenia że tylko mógłby go wzmocnić lub zaszkodzić w inny sposób. Wyglądało jednak na to jakoby wężyca wygrywała to starcie. Przeciwnik mógł już być zmęczony walką z Draco, a ona nie otrzymała jak do tej pory żadnych obrażeń. Chłopak też czuł już odpływ sił, zwłaszcza gdy ciskał błyskawicami oraz atakami na lewo i prawo. Gdyby ich scrolle były zsynchronizowane pod kątem odczytu aury poszczególnych członków drużyny, wiedzieliby że zostały mu już resztki energii. Może z 30%, a to przekładało się na krople potu na całym ciele oraz szybki oddech jak po długim biegu sprinterskim. Nie był jeszcze na tyle wytrenowany, by sensownie zarządzać swoimi zasobami aury lub mieć jej dostatecznie dużo, by radzić sobie w takich sytuacjach. Kupili w ten sposób trochę czasu Kyrie, by ta mogła coś wstrzyknąć Draco. Ożył! Jak potwór Frankensteina, gdy przeciwnik zaszarżował znowu na Tamarę. Wpadł wtedy w Grimmy, które zaczął zabijać. Nie byli zdecydowanie sojusznikami co dało Raijinowi sposobność, by wyjść z budynku i pobiec w stronę faunuski oraz Draco.
Zdecydowanie nie na takie coś przygotowywano ich w szkole. Zresztą co on powie nauczycielom, gdy będzie się tłumaczył z tego co tu zaszło? Powie, że pojawił się potwór który nie jest Grimmem? Na dodatek taki, który puścił z dymem ładny kawałek okolicy i gdyby nie Draco to też oni by zginęli? O tak to dobry początek tłumaczeń, by dostać uziemienie. Obecnie nawet chłopak nie mógł razić przeciwnika, by coś mu zrobić. Sojusznik go gryzł, a to definitywnie by skończyło się dotkliwym porażeniem. Najbardziej nieprzyjemnym, bo przeszłoby przez zęby a kto chociaż raz miał kanałowe bez znieczulenia wiedział jak bardzo to by bolało. Tylko w przypadku prądu byłoby jeszcze gorzej, bo nie byłoby to dźgnięcie w nerw. Jednak mógł coś zrobić. Drugi jaszczur klęczał przy dziewczynie, więc Rai postanowił wybadać co tamten robił.
- Co jej robisz? – zapytał chłopak podchodząc w stronę jaszczura, który wydzielał tą czarną nieprzyjemną energię. Czyżby pożerał dziewczę? Może nadal żyła tylko tamten chciał skrócić jej męki? Tak czy siak chciał być pewien czy tej nic się nie dzieje. Poświęcenie Tomasa nie może pójść na marne. Sam jaszczur swoim wyglądem nie wzbudzał zaufania, ale może na sam wygląd aż tak chłopak nie patrzył. W końcu troszkę się do samego Draco przyzwyczaił, jednak nadal służby porządkowe które były tuż za rogiem mogły mieć pewne zastrzeżenia co do obu gadów. Pomógł wcześniej Tamarze, ale... skąd się tutaj wziął oraz jakie były motywy jego działania? Czy był jakoś powiązany z tym dziwnym stworzeniem, z którym walczyli? Nie pamiętał, by Remnant odnotowało kiedykolwiek istnienie takich dziwnych istot. Grimmy tak, ale zdecydowanie nie takie potworne stworzenia rodem z horrorów klasy B.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

PisanieTemat: Re: Bar pod wilczym łbem   Bar pod wilczym łbem Empty

Powrót do góry Go down
 
Bar pod wilczym łbem
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Eclipse :: Mistral :: Miasto Mistral-
Skocz do: