Share

Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
Szpital imienia Św. Michała Empty
 

 Szpital imienia Św. Michała

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptyWto Kwi 21, 2020 6:44 pm

Szpital imienia Św. Michała 40c8ce1c2f255681b113e56eb4b97442

Szpital imienia Świętego Michała jest jednym z najstarszych tego typu obiektów w Vale. Przyjmuje każdego dnia setki pacjentów i cieszy się naprawdę dobrą opinią wśród nich. Lekarze nie strajkują, a pielęgniarki podchodzą z uśmiechem do pacjentów. Szpital ma 5 pięter, a każde z nich jest podzielone na oddziały zajmujące się konkretnymi dolegliwościami. Na parterze znajduje się recepcja, w której przyjmuje się zgłoszenia oraz umawia wizyty. Nieopodal jest również mały sklepik szpitalny z gazetami oraz innymi formami rozrywki dla pacjentów, ale sam sklepik również pełni funkcję stołówki dla lekarzy oraz pacjentów, którzy mogą o własnych siłach chodzić lub mają ochotę coś zjeść w ciągu dnia.
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptySro Kwi 22, 2020 1:46 am

Kurisu po utracie przytomności nie słyszała nic, nie docierały do niej żadne bodźce ze świata zewnętrznego. Przeniosła się do swojego własnego świata, wykreowanego przez jej rozum i śniącą wyobraźnię. Kocica przeniosła się do domu. Zaczęła spacerować po salonie, w którym kuchnia oddzielona była barkiem. Podłoga była z drewnianych desek koloru ciemnobrązowego, meble zaś były w połączeniu czerni i bieli. Idąc powoli wzdłuż barku rozglądała się po mieszkaniu przecierając palcami swoich dłoni po blacie. Były pozapalane światła, gdyż była to wieczorowa pora, która dodawała klimatu. W tle również widniało światło bijące od monitora, na którym zawsze leciały jakieś programy telewizyjne. Po całym pomieszczeniu roznosił się zapach smażonych rybek.
- Mamo! Mamo! - usłyszała dziecięcy głos, w którego kierunku od razu się odwróciła. Uśmiech pojawił się na twarzy Kurisu. Zobaczyła dwójkę osób, małą dziewczynę i dorosłą kobietę klęczącą obok. Obie były faunuskami. Mała dziewczynka wyglądała dokładnie tak samo jak bohaterka, tylko była o wiele młodsza.
Doskonale pamiętam te miejsce. To był mój dom. Rodzice bardzo mnie kochali i o mnie dbali. Zgadzali się na każdy mój pomysł, nawet ten najgłupszy. Miałam rodzinne ciepło, najpyszniejsze jedzenie i bezpieczny kąt. Niczego mi wtedy nie brakowało - powiedziała w myślach.
- Chcę mieć kotka! Takieeeeego dużego! - dziecko wychyliło swoje wyprostowane ręce na dwa boki, aby pokazać chciany rozmiar. Kobieta z udawanym zaskoczeniem spojrzała się na córkę.
- Co? A po co Ci taki duży kotek? - zapytała z uśmiechem na twarzy, spoglądając się co chwilę w stronę kuchni. Gdy bohaterka się tam odwróciła, zobaczyła swojego ojca, który z daleka zerkał na tą sytuację. Niestety żadne z nich nie widziało w ogóle dorosłej Kurisu, jakby była tylko duchem.
- Żebym mogła z nim chodzić na spacery! I żebym mogła na nim jeździć! I żeby mnie ochraniał w ogródku! - Dziecko z satysfakcją opowiadało swojej mamie swoje dziecięce fantazje.
- No dobrze, pomyślimy o tym później. - Kurisu nadal z uśmiechem na twarzy spoglądała na tą sytuację. Uśmiech z jej twarzy trochę zmalał, gdy zaczęła patrzeć się na ojca w kuchni.
Tata zawsze trzymał pewien dystans. Nie wiem czym to było spowodowane, może nie poczuwał się do roli ojca, może miał po prostu taki charakter? Mimo tego, było widać, że nigdy nie dałby skrzywdzić swojej rodziny - powiedziała w myślach spoglądając na ojca. Wtedy od strony drzwi nagle było słychać agresywne pukanie w nie. Wszyscy obejrzeli się w ich stronę. Z twarzy bohaterki zniknął uśmiech, zaczęła spoglądać co chwilę na matkę i swoją młodszą wersję i na drzwi.
- Chodźmy już spać, kochanie. Robi się późno. - złapała dziewczynkę za ramię i zaczęła odprowadzać ją do pokoju. Kurisu wytrzeszczyła oczy, dobrze pamiętała ten moment. Dobrze wiedziała, co za moment miało się wydarzyć. Podbiegła za swoją matką do pokoju.
- Nie! Nie musicie wcale tego robić! Przestańcie! Jestem tu! Pomogę wam! Ochronię was! - starsza Kurisu zaczęła krzyczeć do matki, jakby chciała zmienić bieg wydarzeń, ale ta w ogóle jej nie słyszała. Nie słyszała ani nie widziała. Była jak powietrze. Z salonu zaczął dobiegać hałas i krzyki, jacyś ludzie wdarli się do domu.
- Słuchaj, Kurisu... musisz uciekać. Uciekaj do lasu. Otworzę Ci okno, wyskoczysz przez nie. Nie bój się, nie zrobisz sobie krzywdy, nie jest wysoko. Ucieknij głównym wyjściem z miasta i kieruj się na wprost do lasu. Tam się niedługo spotkamy.
- Ale mamo...
- Proszę, idź już! - matka odprowadziła dziecko w stronę okna, po czym wybiegła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Dziewczynka weszła na parapet, obejrzała się raz za siebie, a następnie wyskoczyła.
- Hej, poczekaj! - krzyknęła starsza Kurisu, podbiegając do otwartego okna. Również weszła na parapet i wyskoczyła.

Pojawiła się w mroku, czarnej otchłani. Nie było tutaj nic, zupełnie nic. Nawet dziewczynki, za którą biegła. Odwróciła się do tyłu, ale za nią też niczego nie było. Ani budynku, ani okna, z którego przed chwilą wyleciała. Kompletna pustka, jakby czarne pomieszczenie. Zaczęła iść przed siebie, rozglądać się wokół. Kompletnie nic. Echo jej kroków rozchodziło się wszędzie, bardzo daleko. Nie wiedziała gdzie iść. W pewnym momencie w oddali zobaczyła żółte światło. Popatrzyła na nie chwilę w zastanowieniu, po czym zaczęła iść w jego kierunku. Szła w stronę żółtego światła. Im bliżej stawiała krok, tym światło świeciło coraz słabiej. Zaczęła nagle biec, zbliżała się jeszcze szybciej. W końcu dotarła do miejsca. W powietrzu przed nią unosiło się małe, latające światełko, coś jakby świetlik. Wysunęła dłonie pod unoszącym się światłem, chciała złapać je delikatnie w dłonie. Światełko opadło, bohaterka złapała je w dłonie zakrywając nimi jej blask. Zakryła je całkowicie. Po chwili rozległ się agresywny ryk, jakby ryk tygrysa. Podłoże pod stopami bohaterki zaczęło pękać jak szkło, dziewczyna straciła grunt pod nogami i zaczęła bezwładnie spadać na dół. W końcu wpadła do wody, jakby całe te pomieszczenie na samym dole było całe wypełnione wodą. Przestała się ruszać, nie mogła, nie miała sił, nie czuła władzy w ciele. Oczy jej się zamknęły. Zaczęła dryfować pod wodą. Zaczęło robić jej się coraz cieplej, woda od dołu zaczęła zamieniać się w krew, przebarwiając wodę na czerwono od dołu coraz bardziej w górę.

Czuję... czuję krew. Czuję dużo krwi. Czy to możliwe? To moja krew? Czuję ciepło... bardzo przyjemne ciepło zresztą. To jest to samo ciepło, gdy mama przytulała mnie na dobranoc. Czy to jest odpowiedni czas na sen? Mogę się zdrzemnąć... ale czy się obudzę? Muszę się przebudzić z tego snu. Ale jak to zrobić? Nie mogę się ruszyć... jak mam to zrobić? Potrzebuję... potrzebuję siły... Ale skąd mogę ją wziąć? Nie mogę teraz zasnąć. Tak ciepło mi w twym uścisku... Obudź mnie, mamo... obudź mnie. Słyszysz mnie? Gdzie jesteś, mamo?

Kurisu przez cały ten czas, gdy jechała karetką lub leżała w szpitalu, leżała w bezruchu. Miała bardzo powolny puls i płytki oddech, co jakiś czas lekko jęczała z bólu. Gdy po operacji leżała już w sali, z jej zamkniętych powiek wydobywały się łzy, które spływały po jej policzkach. Przez jej zachrypnięte gardło wydobyło się jedno słowo.
- ... mamo...
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptyCzw Kwi 23, 2020 12:24 pm

Mężczyzna z delikatnym uśmiechem na twarzy odpowiedział, że czuje się dobrze. Tylko trochę go to wszystko zmęczyło, bo ten ma ''swoje lata’’.  Jednakże, jego organizm zdawał się mówić coś całkowicie odmiennego. On naprawdę czuł się tak, jak sam twierdził? Przecież on się pocił i był cały blady! W dodatku stracił nieco krwi. Czy aby na pewno był on szczery w tamtej chwili? Cóż, mogło być tak, że tak naprawdę to czuł się on okropnie, jednakże najzwyczajniej w świecie próbował wcisnąć kit chłopakowi. Farmer mógł dojść do wniosku, iż po usłyszeniu takiej wiadomości, młodzieniec mógłby jeszcze bardziej stresować się tą sytuacją. Prawdopodobnie tak właśnie byłoby, jednakże dodatkowy stres nie był aktualnie potrzebny. Brunet wpadł na pomysł, aby po prostu przyprowadzić tutaj medyków, którzy mogliby przenieść kierowcę do karetki, lecz nasz bohater bardzo szybko uzmysłowił sobie, iż rozwiązanie takie byłoby zwyczajnie kiepskie. Zresztą, sam poszkodowany stwierdził, iż byłoby to co najmniej głupie. Tak więc to oni musieli dostać się do ekipy medycznej, a nie na odwrót.
Prawdą było, że oba rozwiązania były niebezpieczne, lecz w przypadku tego drugiego można było przynajmniej ograniczyć ilość trupów. Tak naprawdę to obie te opcje nie odpowiadały Maxwellowi, bo w obu przypadkach trzeba było liczyć się z nagłym atakiem ze strony terrorystów. Nie było jednak innego wyjścia, no a czas uciekał. Trzeba było działać, bo nagle mogło się okazać, że Raphaelowi nie byłby już potrzebny lekarz, a grabarz.

Wtem do uszu bruneta dotarł bardzo głośny pisk. Pisk połączony z jakby rykiem silnika? Zdawać by się mogło, iż dźwięki te nie dochodziły ze środka centrum handlowego, a z jakiejś pozycji na parkingu. Najpierw jakieś huki, wybuchy, a teraz piski. Co jeszcze się tutaj stanie? Co będzie następne? Chłopak postanowił wychylić się znad dachu osłony, aby obadać, co tak w zasadzie wywołało ten pisk. Młodzieniec nie robił tego zbyt szybko, ponieważ wciąż wolał być ostrożny. Nie wiedział przecież, co dokładnie wywołało takowy dźwięk. Równie dobrze Biały Kieł mógł przysłać wsparcie. Ponad dach samochodu wydobyła się głowa naszego bohatera i w tym samym momencie przed jego oczyma przemknął jakiś obiekt. Wzrok Maxwella natychmiast powędrował za tym tajemniczym czymś. Chłopak bardzo szybko uzmysłowił sobie, iż rzeczą, która pojawiła się wręcz znikąd był motor. Prawdopodobnie był to ścigacz, sądząc po wydawanych dźwiękach oraz prędkości, którą pojazd osiągał. Młodzieniec nie dostrzegł jednak kierowcy. Jak więc pojazd ten poruszał się sam? Może po prostu był sterowany przez kogoś z innej pozycji? Może miał on wbudowaną jakąś sztuczną inteligencję? Ciężko stwierdzić. Aktualnie jednak nie było to zbyt ważne. Ów pojazd kierował się ku centrum handlowemu i właśnie tam ostatecznie wjechał. Stłuczone zostały resztki szyby centrum za sprawą motoru, który w taki sposób wjechał do środka. W następnej kolejności chłopak zaczął rozglądać się za ambulansem. Reszta zaś została opisana w poprzednim poście, tak więc przejdźmy teraz do tego, co wydarzyło się, kiedy już nasi bohaterowie ruszyli naprzód. Na początku jednak należało w zasadzie wstać, aby móc przemieścić się. Syn wbił się pod pachę swego ojca, łapiąc go za prawą rękę. W momencie, w którym poszkodowany dał znać, że jest gotów, aby podnieść się, brunet po prostu zaczął wstawać. W międzyczasie nasz bohater drugą ręką objął tors od strony pleców należący do Raphaela. Dzięki temu łatwiej było utrzymywać oraz prowadzić kierowcę.
Nasi bohaterowie ruszyli od razu, kiedy została dana odpowiednia komenda przez rannego. W momencie, w którym postawili pierwsze kroki w swej wyprawie ku karetce, do uszu Maxwella ponownie dotarł ryk, który słyszał kilka chwil wcześniej. Wręcz sekundę później w pobliżu naszych rolników przemknął ten sam ścigacz, który wjechał nieco wcześniej do centrum. Chłopak dostrzegł, iż tym razem na ów pojeździe znajdują się jakieś dwie postacie. Młodzieniec nie był jednak w stanie stwierdzić, jak one wyglądały, ponieważ motor poruszał się zbyt szybko, a poza tym osoby te były zwrócone plecami do rolników. Tak więc to tylko utrudniało rozpoznanie ich. Wygląd tych osobników jednak nie był czymś, co mogłoby zmienić przebieg aktualnej sytuacji, tak więc brunet to zwyczajnie olał. Oczy chłopaka w tamtym momencie zarejestrowały dodatkowe ambulanse, które zjawiły się na miejscu strzelaniny. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu to niejedna osoba została ranna. Temu wszystkiemu towarzyszył zapach spalin oraz spalonej gumy. Zapaszki te pozostawił tamten ścigacz.
W momencie, w którym nasi bohaterowie nareszcie doszli do tego jakże upragnionego ambulansu, ratownicy mogli w końcu przejąć mężczyznę z rąk chłopaka. W międzyczasie, brunet dostrzegł, że do sąsiedniej karetki zostaje wprowadzona tamta dziewczyna, która wcześniej opatrzyła ranną nogę taty naszego bohatera. Chwila, gdzie ona się podziewała? Maxwell sądził, że ona uciekła, kiedy tylko obandażowała mężczyznę. Kotka miała na sobie pełno bandaży dość sporych rozmiarów. Było ich tam całkiem sporo. No od groma ich tam było. Mało tego, w jej ciele można było znaleźć pełno kawałków wbitego szkła.
- Co jej się stało? Ktoś z Białego Kła ją zaatakował?
Przecież ona wyglądała tak, jakby ktoś ją całkowicie zmasakrował. Ktoś ją musiał doprowadzić do takiego stanu. Tylko kto? Przecież nikt poza ludźmi z WF nie był obecny podczas tego napadu. Możliwe, że nieznajoma musiała zostać trafiona przez jednego z tych faunusów. Tylko to wszystko nie wyglądało na trafienie pojedynczą kulą. Gdyby została ona trafiona tylko jedną to nie potrzebne byłoby tyle plastrów. To też nie tłumaczyło tego szkła. Może znalazła się blisko wybuchu tamtej ''bomby’’? Nie wiadomo.
Chłopak nie miał pojęcia, jak mógłby wytłumaczyć aktualny stan tej faunuski, a od samej kotki raczej też niczego się aktualnie nie dowiedziałby. Była ona wprowadzana do ambulansu, a przy okazji także i nieprzytomna. Można było to wywnioskować z faktu, że jej powieki były opuszczone.
Wyglądało na to, że to ta nieprzytomna faunuska była jedną z osób, które znajdowały się na tamtym motorze. Gdy farmerzy kierowali się ku miejscu z karetkami, młodzieniec zauważył, że jedna z osób przekazuje medykom tę drugą, która była pasażerem. Gdzie podział się kierowca? Cóż, odjechał stąd od razu, kiedy tylko przekazał mały prezent ekipie medycznej. Czy był to jakiś łowca? Hmm… przeanalizujmy to, co wydarzyło się: Motor kierowany przez sztuczną inteligencję czy czegoś w tym rodzaju, wjechał do centrum handlowego. Po jakimś czasie ze środka tegoż budynku wyjechał ten sam ścigacz, tym razem jednak na nim znajdowała się dwójka jakichś osobników. Jedną z tych osób zajęli się ratownicy. Tą osobą musiała być ta kotka.
Czyli, podsumowując to wszystko, oznaczałoby, iż ta dziewczyna była w środku centrum handlowego. Zaraz, zaraz, czy ona wdała się w walkę z tymi terrorystami? Nie, przecież to byłoby istne szaleństwo. Jakie ona mogła mieć szanse z uzbrojonymi napastnikami? Przecież oni mieli broń palną, jak mogła ona się z nimi równać? A może była jakąś łowczynią? Jednakże nawet nic nie wskazywało na to. Nie posiadała żadnego ekwipunku. Żadnej broni. Nic. Wyglądała jak typowy obywatel tego królestwa. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, poza faktem, że była faunuską. Cóż, może później brunetowi uda się nieco dowiedzieć od niej co się w zasadzie stało? Nie można wykluczyć takiej opcji.

Teraz jednak skoncentrujmy się na dwójce naszych farmerów. Kierowca został przez ekipę medyczną załadowany do wozu, zaś Maxwell zapytał ratowników czy mógłby on pojechać tą samą karetką ze swoim tatą. Lekarze wyrazili oczywiście zgodę. Nie mieli najwidoczniej nic przeciwko temu, aby członek rodziny został przewieziony tym samym wozem. Chłopak wszedł do środka pojazdu, znalazł wolną przestrzeń i po prostu stał. Starał się nie stać zbyt blisko członków ekipy medycznej, aby im nie przeszkadzać podczas ich pracy.
Do uszu młodzieńca docierały różne komentarze, które padały z ust medyków na temat opatrunku, znajdującego się na nodze rannego. Jeden z lekarzy chyba sam nie dowierzał temu, co jego oczy widziały. Złapał się rękoma za głowę, a z jego słów można było wywnioskować, iż cały ten opatrunek nie został wykonany prawidłowo. Zaraz, zaraz. Tamta dziewczyna zdawała się być pewna tego, co robi. Wyglądało na to, że jednak prawidłowo nie wykonała swojej roboty. Skoro fachowiec – jakim bez wątpienia był tenże medyk – skrytykował jakość wykonanego opatrunku to faktycznie coś musiało być na rzeczy. Cóż, przynajmniej nieznajoma starała się pomóc. Niestety wyszło tak jak zawsze.
Brunet miał nadzieję, że teraz już wszystko będzie w porządku z jego ojcem. Musiało być wszystko dobrze. W momencie, w którym poszkodowanym zajęli się odpowiedni ludzie to szansa uratowania życia drastycznie wzrastała. Ci ludzie z całą pewnością doskonale wiedzieli, co robią. Musieli zostać odpowiednio wykwalifikowani. Musiały być to osoby, które przeszły odpowiednie szkolenie z zakresu medycyny. Oczywistym było, że byle kto nie zostałby dopuszczony do ratowania ludzkiego życia. Tak więc nasz bohater był dobrej myśli.

Po pewnym czasie karetce udało się dojechać do szpitala. Maxwell zaczekał, aż to ratownicy wraz z noszami pierwsi opuszczą ambulans. Chłopak wyskoczył z pojazdu tuż po nich, kierując się w tę samą stronę, co ekipa medyczna.  Młodzieniec nie odstępował noszy na krok, towarzysząc swemu tacie przez ten cały czas. W pewnym momencie jednak brunet musiał wstrzymać się z dalszą podróżą. Został poinformowany, iż jego rodzic zostanie wprowadzony na salę zabiegową, więc nasz bohater był zmuszony poczekać na korytarzu. Obecność Maxwella tam była absolutnie wykluczona. Jedynymi osobami, które mogły przebywać tam byli lekarze przeprowadzający zabieg wyciągania kuli z ciała. Chłopak postanowił więc znaleźć jakieś miejsce, na którym mógłby usadowić swoje cztery litery i po prostu zaczął czekać. Usiadł i czekał.
Nie miał pojęcia jak długo będzie musiał czekać. Trzydzieści minut? Godzinę? Dwie? Może cztery? Nie wiedział tego. Nigdy przedtem Raphael nie musiał przechodzić operacji usuwania kuli, aż do teraz. Młodzieniec nie mógł więc przewidywać jak długo taka operacja może potrwać. Jedyne co mógł to czekać. Czekać cierpliwie na zakończenie.
W pewnym momencie, kiedy brunetowi już zaczynała doskwierać nuda i wcale nie zapowiadało się na to, aby chirurdzy mieli kończyć, nasz bohater stwierdził, iż zrobi sobie krótki spacer po budynku. Nie zamierzał jednak oddalać się zbyt daleko. Przecież musiał wiedzieć czy operacja się udała. O to mógłby od razu zapytać jednego z lekarzy, który akurat opuściłby salę.
Następną możliwością na panującą nudę, którą postanowił wykorzystać Maxwell był scroll. Chłopak powrócił na swe wcześniejsze miejsce i stwierdził, że najzwyczajniej w świecie zacznie surfować po sieci. Może znajdzie jakiś ciekawy artykuł? Może uda mu się znaleźć coś o White Fang? Wiedział tylko tyle, że jest to grupa terrorystyczna złożona z faunusów, którzy walczą o swoje prawa. Jednakże nigdy wcześniej młodzieniec jakoś nie zgłębiał tego tematu. Nigdy przedtem nie czuł on potrzeby, aby bardziej zainteresować się tym tematem. Nigdy, aż do teraz. Zaczął on po prostu wyszukiwać informacji na temat tej organizacji. Z początku wpisywał frazy pokroju ''Biały Kieł’’. Potem jednak były one nieco bardziej ''wyszukane’’. Wypisywał hasła takie jak: ''Biały Kieł Uzbrojenie’’, ''Biały Kieł liczebność’’. Liczył, że znajdzie jakieś informacje. Nawet skrawkiem informacji byłby zadowolony. No, ale nie mogło być tak, że niczego by nie dowiedział się. Na pewno w internecie krążyły jakieś dane o WF.  To na pewno.
Po pewnym czasie zaprzestał dalszych poszukiwań. Resztę czasu spędził na graniu w gry, które posiadał na swoim scrollu.

Nagle i niespodziewanie otworzyły się drzwi prowadzące do sali, a z samego pomieszczenia wyszedł lekarz. Chłopak wręcz natychmiast zerwał się na proste nogi, pytając tego człowieka czy operacja udała się. Chirurg poinformował, że zakończyła się ona sukcesem. Dodał również, że samego pacjenta przetransportują za chwilę na najbliższą salę, na której teraz będzie budził się on z narkozy. Młodzieniec naprawdę się cieszył. Naprawdę cieszył się, że operacja ta przebiegła pomyślnie. Cieszył się, że jego ojcu już nic nie zagraża. Brunet nie byłby w stanie opisać tego jak bardzo cieszył się z aktualnej sytuacji. Teraz już mógł odetchnąć z ulgą. Teraz już będzie wszystko dobrze. Teraz już nie spotka ich nic złego.
- Tak się cieszę… Tak się cieszę, że tata z tego wyszedł.
Nasz bohater był bardzo wdzięczny temu człowiekowi. Gdyby nie on to Raphael mógłby po prostu umrzeć. Dzięki temu doktorowi wszystko się udało. Jak Maxwell mógłby mu się odwdzięczyć? Przecież nie ma takiej rzeczy, którą mógłby chłopak teraz zrobić w podzięce dla tego mężczyzny. Chłopak byłby w stanie teraz zrobić wszystko tylko po to, aby odwdzięczyć się za taki uczynek.
- Tak bardzo dziękuję, panu. Gdyby nie, pan, to nie wiem, co mogłoby się stać.
Tak w zasadzie to podziękowania należały się nie tylko temu chirurgowi. Cały zespół szpitala ciężko pracował, aby zapewnić rolnikowi przeżycie. Naprawdę było lepiej nie zastanawiać się nad tym, co mogłoby się stać, gdyby jednak się im nie udało.
- Nie mam pojęcia, jak mógłbym, panu, się odwdzięczyć za uratowanie życia mojego taty.
Na całe szczęście żyli na tym świecie ludzie, którzy potrafili odpowiednio zająć się pacjentem. Trzeba było mieć nadzieję, że ludzi takich nigdy nie zabraknie. Bez nich mogłoby być naprawdę ciężko.
- Jeżeli jest coś, co mógłbym zrobić dla, pana w podzięce to proszę powiedzieć.
Chłopak poczekał na to, co lekarz miał do powiedzenia, a następnie młodzieniec postanowił czekać, aż kierowca zostanie wyprowadzony z sali zabiegowej. Brunet skierował się w tym samym kierunku, w którym prowadzony był na noszach jego nieprzytomny rodzic.

W momencie, w którym nasz bohater trafił na salę, na której pozostawiony został rolnik, Maxwell zapytał osoby, która prowadziła łóżko czy ten może poczekać w środku, aż pacjent się obudzi. Jeżeli chłopak dostał pozwolenie to zaczął szukać on jakiegoś wolnego krzesła w okolicy, aby móc usiąść przy łóżku, na którym aktualnie przebywał Raphael. Potem młodzieniec znowu siedział i czekał. Czekał, aż mężczyzna podniesie swe powieki. Jak długo trzeba będzie wyczekiwać tym razem? To już pozostawało tajemnicą.


Ostatnio zmieniony przez Maxwell dnia Sob Kwi 25, 2020 11:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptyPią Kwi 24, 2020 4:58 pm

MG


Cóż powiedzieć, medycy mieli naprawdę ciężkie zadanie utrzymania Kurisu przy życiu. Przez całą drogę do szpitala mieli co robić, przeprowadzając te czynności ratownicze, które mogli. Przynajmniej w karetce, w której jechał ojciec z Maxem, było trochę lżej bo tam to była kwestia tylko przypięcia pacjenta do tego mobilnego łóżka, by nie przekręcał się w trakcie jazdy oraz zapanowania nad krwawieniem, by przypadkiem nie umarł od braku krwi. Dostał trochę środków przeciwbólowych, więc było mu trochę lżej i zdecydowanie mniej pokazywał zmęczenie.
W każdym razie w końcu dojechali do szpitala, akurat by widzieć że kolejne karetki pogotowia wyjeżdżają na sygnale. Dzisiaj zapowiadał się dla nich naprawdę pracowity dzień, więc w zasadzie to szybko zabrano starszego farmera jak i Kurisu na sale operacyjne, gdzie chirurdzy mieli zająć się wyciąganiem kul z ciała. Szpital był sterylnie czysty, białe ściany oraz podłoga z nawierzchnią z tworzywa sztucznego, by łatwiej było dezynfekować. Z drugiej strony też nie było tak depresyjnie, bo nawet jakieś kwiatki na oknach się znalazły. Niestety ze względów na zdrowie pacjentów i potencjalne zakażenie, nie mogli wpuścić chłopaka na salę. Musiał czekać, aż wszystko dobiegnie końca. W nad wejściem do obu sal paliło się światełko z napisem „Nie wchodzić, zabieg w toku!”. Po jakimś czasie do środka wchodzili już chirurdzy, przygotowani do swojej pracy. W sterylnie czystych ubraniach koloru zielonego oraz w maseczkach. W tym czasie brunet musiał sobie jakoś zorganizować czas, więc zrobił sobie krótki spacer po oddziale. Co jakiś czas przywożono tu nowych poszkodowanych. Jednych w lepszym, innych w gorszym stanie. Ci w gorszym od razu szli pod skalpel, a pozostali mogli poczekać bo niektórym nawet nie trzeba było niczego wyciągać. Poza szkłem i zaszyciem paru ran. To mógł zrobić chirurg już w gabinecie, dlatego jako tako to szło.
W sieci nie znalazł zbyt wiele na temat White Fang. Oczywiście były tam rzeczy oczywiste jak historia tego ruchu, który na początku po prostu walczył o prawa faunusów i w pewnym momencie nastąpił rozłam na bardziej pokojową oraz ekstremistyczną wersję. Nie było jednak nawet szacunkowej liczby członków, ani też uzbrojenia którym się posługują. Jedynie pojawiały się artykuły, w których pokazywano rozbite pociągi z dustem oraz zaopatrzeniem, które terroryści rabowali właśnie dla sprzętu i dalszej możliwości prowadzenia swojej małej wojenki. Było nawet parę manifestów, których punktem wspólnym było zmuszenie megakorporacji jaką było Schnee do ukorzenia się i wyznania swoich win. Wszystko rzecz jasna również było odpowiednio skomentowane przez rzecznika Schnee, dementując wszystkie oskarżenia padające pod adresem ich firmy. White Fang swoją siłę najwyraźniej czerpało z anonimowości oraz tego, że każdy faunus mógł przynależeć do tej organizacji, dlatego członkowie nosili ciemne stroje z szarymi dodatkami oraz białe maski przypominające fasonem troszkę maski grimmów. Chociaż nie ograniczało się to do tamtych widzianych w centrum, bo były też prostsze kroje zasłaniające oczy oraz nos, a zostawiające np. widoczne usta. Do wyboru do koloru, ale elementem wspólnym był kolor biały oraz czerwone linie na maskach. Zbyt dużo się nie dowiedział w każdym razie, ale White Fang nie tylko atakowało Schnee, ale również samo wojsko Atlasu gdyż tamci byli zaopatrywani przez Schnee.
Po jakimś czasie przeglądania teorii spiskowych, artykułów oraz forów gdzie wiele historii można włożyć między bajki, w końcu drzwi się otworzyły i zgasło to światełko. Wyszedł troszkę grubszy chirurg, który zdejmował właśnie maskę, by powiadomić młodego że wszystko będzie dobrze. Ojciec tylko musi się wyspać i nie nadwyrężać nogi przez jakiś miesiąc. Za tydzień pewnie go nawet wypiszą, a o szwy to nie trzeba się martwić bo są rozpuszczalne. Po jakimś czasie również wyjechało łóżko z ojcem Maxa, a lekarze pchali je w stronę jednej z sal.
- Daj spokój mały, jeszcze powiedzą że biorę łapówki i co wtedy? Zajmij się ojcem, bym nie musiał zszywać drugi raz tego samego miejsca – powiedział charczącym lekko głosem i machnął ręką. Prezenty dla chirurgów to było coś co dawało się raczej pod stołem, by przypadkiem nie wpadła kontrola a sam lekarz nie miał problemów. W każdym razie ten facet musiał się jeszcze zdezynfekować bo szykowali się kolejni pacjenci.
- Taa, to będzie długi dzień – powiedział wchodząc na salę operacyjną, zapewne by zmienić ten jednorazowy fartuch oraz odkazić się. Musiał w końcu przygotować się na kolejnego pacjenta, który wjechał po kilku chwilach do środka. Było co robić, a na sali delikatnie przeniesiono z noszy ojca na łóżko szpitalne. Oczywiście chłopakowi pozwolono posiedzieć na sali, a na szafce nocnej zostawiono kwestionariusz, który zapewne chory musi wypełnić. Były tam takie drobne rzeczy jak dane osobowe, numer ubezpieczenia, w sumie wszystko co potrzebne by dostać jakiekolwiek pieniądze od ubezpieczyciela oraz by szpital miał z kogo ściągnąć pieniądze.
Jakąś godzinę później również wjechała tu kotka, tylko w jej wypadku nie przenoszono jej. Stan miała o wiele gorszy, więc tylko zamienili miejscami łóżko szpitalne oraz łóżko-nosze, by jak najmniej ruszać pacjenta. Bano się tego, że wszystko może w jednej chwili się pootwierać, gdyby komuś przypadkiem wypadła. Miała podpięte kroplówki z medykamentami oraz środkami wzmacniającymi. Nawet dostała respirator, który pomagał w oddychaniu, a elektrody monitorowały stan akcji serca. Na chwilę obecną był bardzo wolny puls, ale żyła. Zapewne za niedługi czas się obudzi, aczkolwiek wyglądała zdecydowanie gorzej niż ojciec Maxa, a to już wyczyn biorąc pod uwagę że wizualnie ma znacznie więcej punktów!
Ciszę tylko przerwało pukanie w drzwi. Mimo, że były otwarte to ktoś z grzeczności zapukał. Dźwięk był metaliczny, w końcu stal uderzała o drewniane drzwi. To była ta sama kobieta, która zostawiła Kurisu medykom i odjechała. Czyżby wróciła dokończyć dzieła? Stała tak bez słowa i obserwowała linie pojawiające się na urządzeniu.
- Durny faunus kiedyś zginie przez swoją brawurę. Przekaż jej to, gdy się obudzi, że jest idiotką - powiedziała patrząc na kotkę i rzuciła w stronę łóżka Kurisu pomarańczową siatką. Wylądowała na jej nogach, była dosyć lekka więc nawet najpewniej nie było to dla pacjentki odczuwalne. Miał chłopak okazję przyjrzeć się bardziej tej kobiecie. Metaliczne nogi oraz ręce. Poruszała się dosyć cicho, mimo takich kończyn. Gdy odwróciła się tyłem, by wyjść spod płaszcza widać było metaliczny ogon z trzema pazurami. Jaka natomiast była zawartość siatki? Cóż akurat poleciała tak, że można było zajrzeć do środka i były tam najwyraźniej ubrania. Bielizna, ciuszki, wszystko w czarnych kolorach chociaż siatka nie była specjalnie duża to jednak przynajmniej na 2-3 dni ubrań tam było. Kobieta, która to rzuciła dawała wrażenie dosyć nieprzyjemnej w obyciu patrząc po tonie wypowiedzi, który sugerował irytację oraz może jakiś stopień pogardy, ale finalnie chyba ma dobre serduszko. Prawda?
Jeśli Max jej nie zatrzymał, to zaczęła kierować się do wyjścia ze szpitala.
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptySob Kwi 25, 2020 10:29 pm

Ile czasu Kurisu spała? Tego nie było wiadomo. Kilka godzin? Kilkanaście? W każdym razie spała naprawdę długo. W końcu nic dziwnego, patrząc na obrażenia, jakie na siebie przyjęła. Po bliżej nieokreślonym czasie przebudziła się. Jej wysuszone od łez powieki leniwie zaczęły się podnosić. Otworzyła lekko oczy co jakiś czas mrugając, ale nie rozglądała się. Najwyraźniej potrzebowała jeszcze czasu, zanim bodźce zewnętrzne do niej dotrą. Zaczęła odzyskiwać stopniowo świadomość. Przed oczami miała rozmazany obraz białego, jasnego sufitu. Pomrugała powoli oczami, aby spróbować złapać lepszą ostrość. Zaczęła rozglądać się na lewo i prawo. Po lewej stronie widziała lekko uchylone okno z widokiem na część miasta z góry. Obracając się w prawo zobaczyła kilka łóżek, niektóre były zajęte przez jakieś osoby. Poczuła w głowie lekki szum, w uszach nadal miała lekki obrzęk. Podniosła rękę do góry, chciała przetrzeć oczy i złapać się z głowę. Wtedy zdała sobie sprawę, że do jej rąk są podłączone jakieś rurki, do twarzy miała przymocowaną jakąś półmaskę z rurką, którą delikatnie obmacała swoją dłonią. Przetarła sine oczy i poprawiła sobie włosy z czoła, złapała się za głowę.
- Gdzie... gdzie ja jestem? Co się stało...? - powiedziała cichym tonem, lekko zachrypniętym gardłem. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje i co się stało, czuła się samotnie w całkiem obcym pomieszczeniu. Nie wiedziała jak się tutaj znalazła. Po chwili nagle wytrzeszczyła bardziej swoje oczy. Przypomniały jej się ostatnie wydarzenia. Wydarzyła się strzelanina w galerii handlowej. Bohaterka pobiegła pomóc innym ludziom. Jednak zanim zdołała cokolwiek zrobić przez hałas, przez wejście wyleciała metalowa myszka, która wybuchła. Po tym nastąpiła jasność, która ustąpiła dopiero teraz.
- Muszę iść... uratować tych ludzi... oni tam umierają... - powiedziała już nieco głośniej. Zaparła się rękoma o łóżko, próbowała wstać, ale wtedy poczuła cały ból, zmęczenie i niedowład ciała. Próba wstania zakończyła się upadkiem na delikatny materiał szpitalnego łóżka. Nic się jej nie stało, w końcu dała radę tylko podnieść głowę kilka centymetrów w górę. Nie dała rady. Złapała się za swoją klatkę piersiową, z tego miejsca docierał największy ból, chociaż całe jej ciało było obolałe. Lekko się zirytowała, czuła się bezsilna. Po krótkim zastanowieniu się dotarło do niej, że urwał jej się film na dobre kilka lub kilkanaście godzin. Nie wiedziała ile, straciła poczucie czasu. Leżała jakiś czas w zastanowieniu. Zdała sobie sprawę, że ''znowu'' weszła w tryb kota.
- Tylko znowu nie to... - powiedziała po cichu do siebie zakrywając swoje oczy. Znów zaczęły lecieć z nich łzy. Nie chciała, aby ktokolwiek zobaczył, że dziewczyna płacze. Nie miała zielonego pojęcia co zrobić. Naprawdę źle się czuła. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Bardzo załamała się całą tą sytuacją, co można było dostrzec gołym okiem. Nie miała już nawet nadziei na to, że ktokolwiek jej teraz pomoże.
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptyPon Kwi 27, 2020 4:06 pm

Podczas podróży do szpitala ratownicy w zasadzie nie mieli, aż tak wiele do roboty. Generalnie wszystkie czynności, jakie musieli wykonać to powstrzymanie krwawienia na tyle na ile byli w stanie, przypięcie farmera do noszy oraz podanie mu środków przeciwbólowych, które pomogłyby mu lepiej znieść aktualną sytuację. Chłopak tak generalnie to nie miał pojęcia dlaczego medycy postanowili przypiąć kierowcę do tego łóżka. Może miało zapobiec to ewentualnemu przemieszczaniu się ciała mężczyzny podczas jazdy? Możliwe.

Ambulans dojechał na terytorium szpitala, a w międzyczasie, gdy ekipa medyczna wraz z młodzieńcem zmierzała do środka, ten dostrzegł, że kolejne pojazdy medyczne ruszały w drogę. Najwidoczniej atak WF pozostawił naprawdę dużą liczbę rannych. No, a z całą pewnością była tam też ogromna ilość osób, którym niestety odebrano życie.

Jako, że brunetowi nie wolno było wejść na salę zabiegową to musiał sobie on znaleźć jakieś zajęcie. Gdyby miał on cały czas siedzieć i po prostu czekać to chyba w końcu oszalałby. Doszedł do wniosku, iż zwyczajnie się przejdzie. Nic lepszego do roboty nie miał, a dzięki temu przynajmniej nie będzie mu się, aż tak nudziło. W momencie, w którym nasz bohater podniósł swoje cztery litery z krzesełka, przez drzwi prowadzące do sali zabiegowej, w której przebywał ranny już wchodzili chirurdzy. Ubrani byli oni w zielone ubranka oraz maski. Potem drzwi się zamknęły. Jedyną rzeczą, która mogła przykuwać teraz uwagę było palące się światło z napisem, ulokowanym nad ów drzwiami.
Maxwell postawił kilka kroków, aby kilka sekund później się zatrzymać. Jego wzrok skierował się na sąsiednie drzwi znajdujące się po prawej stronie. One także prowadziły na salę zabiegową, na której tym razem jednak była operowana tamta faunuska z kocimi uszkami. Młodzieniec doskonale wiedział o tym, ponieważ widział moment, w którym była wprowadzana ona do środka.
- Mam nadzieję, że wyjdzie z tego.
Brunet życzył jej jak najlepiej. Chciał się z nią jeszcze spotkać, w końcu nie podziękował on jej wtedy za to, że zajęła się ranną nogą Raphaela. Pomimo tego, że nie wyszło jej tak, jak planowała to miała dobre chęci. To się liczyło. Chłopak chciał, aby lekarzom udało się ją uratować. Jej stan nie był najlepszy, lecz należało mieć nadzieję, iż tym ludziom wszystko się uda. Operacja ta z pewnością nie była równa wyciąganiu pojedynczej kuli. Była ona z całą pewnością o wiele trudniejsza. Jednakże z całą pewnością Ci lekarze zrobią wszystko, co w ich mocy, aby uratować tę dziewczynę. Trzeba było po prostu wierzyć w ich możliwości.

Nasz bohater podczas swego spaceru mógł przyjrzeć się wystrojowi wewnętrznemu tegoż budynku. Szpital wydawał się być bardzo, wręcz sterylnie czysty. Ściany były śnieżnobiałe, a na podłogę została położona jakby wykładzina z jakiegoś bodajże tworzywa sztucznego, którego Maxwell jednak nie był w stanie zidentyfikować. Na parapetach można było znaleźć nawet jakieś roślinki. Podczas swego spaceru brunet miał okazję zaobserwować, iż w ambulansach byli transportowani coraz to nowi poszkodowani. Jedni byli w całkiem dobrym stanie, inni zaś w bardzo złym.

W momencie, w którym chłopak zakończył swój spacer, przystąpił on do poszukiwania informacji o WF. Nie był w stanie jednak znaleźć zbyt wielu informacji. Najważniejsze jednak było to, iż coś znalazł. Młodzieniec znalazł informacje, iż z początku był to ruch, który po prostu walczył o równe prawa dla faunusów. W późniejszych latach jednak rozdzielił się na pokojową oraz ekstremistyczną stronę.
Znalezione artykuły przedstawiały fotografie rozbitych pociągów załadowanych pyłem oraz różnym sprzętem. To oczywiście zabierali terroryści dla siebie tylko po to, aby dalej prowadzić swoje działania. Nasz bohater trafił nawet na artykuły o jakichś manifestach, gdzie SDC miało przyznać się do wszystkich swoich grzechów. To wszystko było rzecz jasna dementowane przez rzecznika Schnee.
Młodzieńcowi udało się znaleźć informacje o odzieniu, w jakim mogą paradować po ulicach członkowie White Fang. Ubierali się oni w czarne stroje z dodatkami w barwie szarej, a na ich twarzach gościły maski przypominające pyski Grimmów, choć maski te nie wyglądały zawsze identycznie. Niektóre z nich zasłaniały całą twarz poza ustami. Tak więc, ich wygląd był zróżnicowany, choć kolor biały oraz krwiste linie zawsze na nich gościły. Brunet przy okazji dowiedział się, iż celem Białego Kła było nie tylko przedsiębiorstwo Schnee, lecz także wojsko królestwa Atlasu, ponieważ Ci pierwsi dostarczali zaopatrzenie dla tych drugich.
W pewnym momencie nasz bohater nawet trafił na jakieś forum poświęcone właśnie Schnee. Użytkownicy w swych postach dzielili się jakimiś - zdawać by się mogło - teoriami spiskowymi. Było ich tam całkiem sporo. Jedna z nich głosiła, iż Nicolas Schnee - założyciel SDC - tak naprawdę jest faunusem i kiedyś posiadał małpi ogon tylko go usunął chirurgicznie.
Jeszcze inna teoria głosiła, iż Nicolas Shnee nie jest Nicolasem Shnee. Chwila, że jak? Ktoś próbował to wytłumaczyć w taki sposób, iż Nicolas Schnee pierwotnie był faunusem, lecz w wyniku serii dziwnych zbiegów okoliczności został zrzucony ze swego stołka i musiał uciec do Mistral, gdzie spędził kilka następnych lat i ostatecznie zmarł. Po jego ucieczce firmę miał przejąć niejaki Otto Goebels będący człowiekiem, który następnie przejął tożsamość założyciela.
Zresztą, nie było to jedyne takowe forum, na które trafił chłopak. Było ich o wiele, wiele więcej. Jednakże te wszystkie fora łączyła jedna rzecz. Wszystkie te historie były tak naprawdę zwykłymi teoriami spiskowymi. Bardzo często nawet niepodpartymi żadnymi dowodami.
Faktem jest, że Maxwell nie dowiedział się zbyt wiele. Nigdzie nie mógł dowiedzieć się o uzbrojeniu oraz liczbie żołnierzy, których Biały Kieł posiadał. Niemniej jednak przynajmniej czegoś się dowiedział. Były to, co prawda szczątkowe informacje, lecz to zawsze coś.

Nagle i niespodziewanie drzwi prowadzące do sali zabiegowej się otworzyły. Chłopak zerwał się na równe nogi, a oczom jego ukazał się doktor, który mógł pochwalić się nieco większymi rozmiarami swego ciała. Podczas, gdy ten zdejmował swą maskę, poinformował on młodzieńca, iż wszystko już będzie dobrze tylko pacjent musi się teraz wyspać i starać się nie nadwyrężać swej zoperowanej nogi przez najbliższy miesiąc. Wyglądało na to, iż farmer był zmuszony przez tydzień znajdować się w szpitalu. Po tym okresie czasu powinien zostać wypisany. Nawet o szwy nie trzeba było sie martwić, ponieważ się rozpuszczały.
Brunet zaczął dziękować chirurgowi za przeprowadzenie operacji -a co za tym idzie uratowanie życia swego ojca - lecz lekarz niczego nie oczekiwał zamiast podziękowań. Nie zależało mu na tym, aby brać coś w zamian, bądź licząc na przysługę ze strony naszego bohatera. Lekarz po prostu robił to, co do niego należało. W zasadzie to Maxwellowi nie chodziło od razu o przekazanie pieniędzy temu lekarzowi, w końcu chłopak sam nic nie posiadał. Młodzieńcowi nie chodziło też o upominek, choć to mogłoby nadać się. Z drugiej jednak strony faktycznie można byłoby to wtedy uznać za łapówkę. Brunetowi jednak chodziło tu po prostu o spełnienie jakiegoś życzenia tegoż chirurga. Jednakże nasz bohater naprawdę nie wiedział, w jaki sposób mógłby odwdzięczyć się temu człowiekowi. Tak jak już zostało jednak powiedziane wcześniej, doktor ten nie oczekiwał niczego w zamian. Lekarz machnął ręką, polecając Maxwellowi, aby ten odpowiednio zajął się swoim tatą, aby nie trzeba było ponownie zszywać tego samego miejsca. Cóż, to była trafna uwaga. Lepiej było teraz uważać na tę nogę, aby ponownie nie spowodować jakichś obrażeń bądź otwarcia się rany. Doktor skierował się ku sali operacyjnej, z której już był wyprowadzany na noszach pacjent. Chłopak schował swego scrolla do prawej kieszeni spodni i zaczął podążać za tym łóżkiem. Tuż obok młodzieńca był prowadzony kolejny poszkodowany. Prawdopodobnie i on był przenoszony na salę zabiegową. Brunet zatrzymał się, a następnie odwrócił. Tak, wszystko się zgadzało. Ranny został wprowadzony na dokładnie tę samą salę, wewnątrz której operowany był jeszcze chwilę temu kierowca. Nic to. Nasz bohater ponownie ruszył za swym poprzednim celem. Kiedy w końcu Maxwell dotarł na odpowiednią salę, jego rodzic został przeniesiony z noszy na łóżko. Sam chłopak zaś otrzymał pozwolenie na poczekanie, aż jego opiekun obudzi się. Młodzieniec zaczął szukać krzesła, na którym mógłby usadowić swoje cztery litery. Po krótkiej chwili udało mu się znaleźć jedno przebywające na korytarzu. Brunet przyprowadził swe siedzenia, a następnie zasiadł obok łóżka szpitalnego mężczyzny. Nasz bohater dostrzegł, że na szafeczce stojącej obok łóżka szpitalnego Raphaela leżał jakiś kwestionariusz. Maxwell chwycił go prawą dłonią, podniósł i zaczął badać go. Okazało się, iż kwestionariusz ten musiał uzupełnić pacjent swymi danymi. Kiedy już chłopak zaznajomił się z tym kwestionariuszem odłożył go na szafkę.

Znowu był zmuszony czekać. Nie miał pojęcia jak długo pacjent był w stanie znajdować się pod wpływem narkozy. Była to dokładnie taka sama niewiadoma jak tamta operacja. Młodzieniec wiedział tylko tyle, że narkoza była podawana pacjentom podczas operacji, co powodowało uśpienie ich oraz odcięcie bólu. Tylko tyle wiedział. Jednakże, skoro takowa operacja mogła trwać kilka godzin, tak więc i narkoza powinna działać przez kilka godzin. Cóż, brunet postanowił ponownie znaleźć sobie jakieś zajęcie. Przecież nie mógłby znowu czekać w tej ciszy przez ten cały czas. Tak więc, z racji tego, że nasz bohater nie miał tak naprawdę nic lepszego do roboty to postanowił pograć w kilka gier, które posiadał na swoim scrollu. Wcześniej nie miał okazji, aby sobie na to pozwolić, ponieważ był zajęty rozmową z chirurgiem. Teraz jednak mógł to zrobić. Co prawda, nie miał zbyt wiele tych gier, bo tylko trzy, lecz mu powinny aktualnie wystarczyć.

Najpierw postanowił włączyć grę, która była typową ''platformówką’’. Sterował poczynaniami jakiegoś wąsatego jegomościa ubranego w czerwone ubranko. Cała gra polegała na zbieraniu punktów i przechodzeniu poszczególnych poziomów, idąc wciąż w prawo. Czasem jednak trzeba było zebrać jakieś przedmioty, które wpływały w przeróżny sposób na bohatera. Oczywistym było także, aby zabijać potwory, które się pojawiały na ekranie poprzez skakanie na nie. Maxwellowi z początku szło całkiem dobrze. Bez większych problemów udało mu się przejść kilka poziomów, lecz w pewnym momencie stały się one zbyt trudne dla niego. Próbował kilka razy przejść dany level, lecz nie dawał rady. Postanowił sobie odpuścić i zagrać w kolejną produkcję.
Była to jedna z tych gier, która należała do gatunków powszechnie nazywanych "ścigałek". Fabuła tejże gierki była prosta jak jelito grube autora tego posta. Należało ścigać się swym samochodem w nielegalnych wyścigach ulicznych, zdobywając przy tym siano na ulepszenia do pojazdu lub nowe fury. Przy okazji wchodziła w grę opcja ucieczki przed policją w czasie pościgu. W pewnym momencie można było nawet brać udział w wyścigach przeciwko swego rodzaju bossom, po pokonaniu których można było zdobyć unikalne ulepszenia fury, kasę bądź sam pojazd oponenta. Chłopakowi szło naprawdę dobrze. Wiadomo, czasami przegrywał, lecz było to normalne, aby nie poczuł on, iż jest za łatwo. Niemniej jednak doszedł on naprawdę daleko.

Nagle i niespodziewanie do sali wjechały kolejne nosze. Leżała na nich tamta kotka, która wtedy nie wyglądała zbyt dobrze, gdy wprowadzono ją do karetki. Teraz nie było z nią tak źle.  Skoro dziewczyna już się tutaj znajdowała to znaczyło, że jej operacja musiała się zakończyć kilka chwil wcześniej. Z jakiegoś powodu postanowiono nie przenosić jej z noszy na łóżko szpitalne. Zamieniono jedynie miejscami te łóżka. Czyżby stan faunuski był tak zły, że nie można było jej przenosić? Cóż, na to by wychodziło. Gdyby było inaczej to przecież zostałaby przeniesiona na łóżko szpitalne. Na razie jednak zdecydowano się ją pozostawić na tych noszach. Nieznajomej została podana kroplówka oraz podłączono ją do respiratora. Tak więc i ona za jakiś czas powinna się obudzić.
- Wygląda na to, że operacja się udała.
Młodzieniec cieszył się, że lekarzom udało się także i kotkę uratować. Teraz wystarczyło tylko poczekać, aż nieznajoma się obudzi, aby jej podziękować za wcześniejszą akcję. Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Oczy bruneta powędrowały właśnie w tamtym kierunku. Drzwi były otwarte, lecz i tak ktoś postanowił zapukać. Okazało się, iż była to jakaś kobieta. Po prostu stała i obserwowała linie na ekranie respiratora. Skrytykowała ona pacjentkę, uważając, że jeżeli dalej będzie się zachowywać w taki sam, durny sposób, to któregoś dnia kotka straci po prostu życie. Nieznajoma poleciła naszemu bohaterowi, aby ten przekazał pacjentce, gdy ta już się obudzi, iż jest idiotką. Na sam koniec kobieta rzuciła w stronę łóżka faunuski jakąś pomarańczową siatkę, która ostatecznie wylądowała na nogach dziewczyny. Siatka ewidentnie była wypchana czymś. Czym dokładnie? Maxwell dostrzegł, iż ciuchami w czarnym kolorze. Prawdopodobnie wystarczyłoby ich na kilka dni. Chłopak ponownie spojrzał na niezajomą. Posiadała ona czarne, krótkie włosy, które zasłaniały jej lewe oko. Posiadała metalowe ręce oraz nogi. Odziana była w czarny płaszcz.
- Czy ona jest łowczynią? Pewnie tak.
Przecież żaden przeciętny obywatel tego królestwa nie posiadał metalowych kończyn. Było jeszcze lepiej, gdy brunetka odwróciła się, aby wyjść z sali. Młodzieniec wręcz natychmiast zwrócił uwagę na wystający spod płaszcza długi metalowy ogon, na końcu którego ulokowane były trzy pazury. Na odwrocie płaszcza zaś znajdowała się biała czaszka. Przecież ta kobieta nie była zwykłym członkiem tego społeczeństwa. Żaden zwykły mieszkaniec Vale nie wyglądałby tak jak ona. Nie było innej opcji. Musiała być łowczynią. Te wszystkie metalowe części jasno wskazywały na to, że nie była ona kimś zwyczajnym. Co więcej, jej sposób wypowiedzi wskazywał na to, jakby znajdowała się w środku centrum handlowego podczas ataku WF. Wyglądało to tak, jakby wiedziała, co dokładnie się tam wydarzyło. Może faktycznie tam wtedy była? Może to ona wyciągnęła z wnętrza centrum kotkę? To mogło być prawdopodobne. Tak mogłoby być. Czy był jednak sens zatrzymywać tę łowczynię tylko po to, aby zapytać ją, co się tam w środku stało? Przecież brunet mógł zadać te same pytania pacjentce. Wystarczyło tylko poczekać, aż ta się obudzi. W momencie, w którym nieznajoma opuściła pokój, nasz bohater spojrzał na farmera, aby obadać czy ten już obudził się. Okazało się, że mężczyzna był już przytomny. Maxwell ucieszył się, że jego rodzic już się obudził i postanowił zapytać go o samopoczucie po operacji.
- Cześć, tato. Cieszę się, że już się obudziłeś. Jak się czujesz po tej operacji?
Chłopak postanowił grzecznie zaczekać na odpowiedź. Gdy już dowiedział się jak sprawa wygląda stwierdził, że podzieli się informacjami, których udzielił mu chirurg.
- Rozmawiałem z lekarzem, który Cię operował. Powiedział, że wszystko będzie dobrze i za tydzień powinni Cię wypisać. Nie możesz tylko nadwyrężać nogi przez miesiąc.
Młodzieńcowi nagle przypomniało się, że doktor wspominał, iż nawet nie trzeba będzie przychodzić na zdjęcie szwów, ponieważ się one rozpuszczają.
- Ah, lekarz powiedział, że nie musisz przychodzić na zdejmowanie szwów, bo się rozpuszczają.
Nagle brunet poczuł delikatny ścisk i ból w dolnych partiach ciała. Dobrze wiedział czym było to spowodowane. Doskonale wiedział na co to była pora. Nasz bohater wstał z krzesła i schował swój scroll - którego przez ten cały czas trzymał w dłoniach - do lewej kieszeni spodni.
- Zaraz wrócę.
Rzekł do Raphaela i skierował się ku wyjściu z sali. W następnej kolejności Maxwell zaczął poszukiwać jakiejś toalety. Gdy już odnalazł ją, otworzyłby drzwi prowadzące do środka i wszedł tam, rozglądając się za wolną kabiną.
Kiedy już by taką znalazł to wszedłby po prostu do środka i zacząłby zrzucać swój nadbagaż. Jeżeli wszystkie kabiny byłyby zajęte to po prostu poczekałby on na swą kolei.

Chłopak zastanawiał się jak teraz będzie wyglądał jego powrót do domu. Oczywistym było, że cały dzień nie spędzi w tym budynku. W pewnym momencie będzie musiał wrócić do Mersey. Musiał gdzieś spać, musiał gdzieś mieszkać. Tylko przecież nie wróci on do domu w taki sam sposób, w jaki przyjechał do Vale. Teoretycznie potrafił ruszyć z miejsca samochodem, lecz nigdy nie jeździł po ulicy takim pojazdem. Co, gdyby spowodował wypadek? To mogłoby się bardzo źle skończyć. Zresztą, ojciec młodzieńca pewnie i tak nie zgodziłby się na takie rozwiązanie, bojąc się o bezpieczeństwo syna oraz innych uczestników ruchu drogowego. Pozostała jedna opcja - powrót autobusem. To wydawało się być najlepszym rozwiązaniem. Problemem była tu gotówka, której brunet nie posiadał, a dzięki której kupiłby bilet. Jednakże pacjent powinien posiadać jakieś pieniądze, więc nasz bohater mógłby poprosić go o nie.

Po kilku minutach Maxwell opuścił toaletę, aby ponownie skierować swe kroki ku sali, którą nie tak dawno opuścił, zatrzymując się przed łóżkiem farmera.
- Już jestem.
Rzekł chłopak do mężczyzny, po czym ten pierwszy ponownie usiadł na krześle.
- Wiesz, że jakaś łowczyni tutaj była, gdy spałeś? Wydaje mi się, że była ona wtedy w centrum handlowym. Przyniosła nawet ubrania dla tej dziewczyny, która tutaj z Tobą leży.
Młodzieniec szukał tematu do rozmowy. Jako, że nie miał innych pomysłów na przerwanie ciszy to stwierdził, że po prostu opowie kierowcy o tym spotkaniu. Po wysłuchaniu ewentualnych uwag rolnika, brunet odwrócił się w celu sprawdzenia czy pacjentka już otworzyła oczy. Na to wyglądało, ponieważ nieznajoma zasłoniła swą twarz - dokładniej mówiąc oczy - jedną ze swych dłoni. Dlaczego to robiła? Światło ją oślepiało? Ciężko było stwierdzić. Nasz bohater postanowił podejść i zapytać dziewczynę o samopoczucie po zabiegu. Maxwell wstał, po czym skierował swe kroki ku łóżku, na którym leżała faunuska.
- Cześć. Chciałem zapytać o to jak się czujesz po operacji. Wszystko w porządku?
Zatrzymał się. Stał i czekał na odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała EmptySro Kwi 29, 2020 1:47 am

MG

W końcu nadszedł ten moment, gdy Raphael powrócił z krainy snów do świata żywych. Nadal był nieco otępiały, bo ciągle wyczuwalny był wpływ środków przeciwbólowych, którymi poczęstowali go lekarze, ale zdecydowanie troszkę odżył. Nabrał odrobinę zdrowszego koloru, ale była to zmiana praktycznie o jeden, może dwa odcienie a przecież wszyscy wiemy jakie problemy z kolorami mają mężczyźni.
- Jakby uderzyła mnie ciężarówka z napisem „kac morderca” – powiedział trzymając się za głowę i przymykając oczy. To było naturalne po zabiegu, że ciało chciało odpoczywać i jak najszybciej zacząć regenerację, by wrócić do poprzedniego stanu. Najgorszy był tylko ten moment, gdy środki przeciwbólowe przestaną działać. Ojciec sięgnął w stronę poręczy, która była wmontowana w łóżko, by pacjent mógł samodzielnie się podnieść do pozycji półsiadu. Sama poręcz oczywiście po wyciągnięciu odpowiedniego skobla „chowała się” w obudowę łóżka. Zamiast podnieść się, mężczyzna po prostu podsunął swoje ciało nieco wyżej, by móc wygodnie się ułożyć na łóżku. Cieszyło go, że jego dziecku fizycznie nic się nie stało. W najgorszym wypadku może nabawi się jakiejś traumy, ale on się na tym nie znał, bo w końcu jest tylko farmerem.
- Świetnie, a wszystko samo się oporządzi w gospodarstwie? – westchnął mając w głowie całą robotę, która będzie się odkładać. Zasadniczo jako farmer było tylko parę miesięcy w roku, gdy był zastój i to w zależności od tego czym się zajmowałeś, ale zawsze znalazłoby się coś do roboty. Przykładowo, przygotowanie się do następnego okresu w roku. Niemniej mężczyzna rozumiał dlaczego zostało wydane takie polecenie.
- Ciekawe ile odciągną mi od składek ubezpieczeniowych i czy klauzula obejmuje postrzał w wyniku ataku terrorystycznego to było zasadniczo dobre pytanie, bo przecież towarzystwa ubezpieczeniowe szukały gdzie tylko się dało luk w polisie, by nie musieć wypłacać poszkodowanemu pieniędzy. Na pewno sfinansowany będzie pobyt w szpitalu, ale co potem? Martwiła go kwestia czy Max sobie poradzi ze wszystkim w gospodarstwie, a trzeba było za coś żyć. Kiedy chłopak wyszedł, Raphael przyglądał się leżącej na łóżku obok kotce, którą kojarzył z tej akcji w galerii. Przecież to była ta sama, która mu zakładała opatrunek! Jaka szkoda biedaczki, która teraz leżała praktycznie połatana jak lalka po spotkaniu z pitbulem. Chociaż sądząc po tych kreseczkach na respiratorze to nadal żyła, pytanie tylko jak szybko się wybudzi.
W czasie, gdy Max wyszedł do łazienki, rodzic zaczął przeglądać kwestionariusz który leżał na szafce obok. Było tam nawet coś do pisania, więc powoli zaczął go wypełniać w oczekiwaniu na powrót swojego pierworodnego. Ba, nawet okazało się że chyba kotka się wybudziła. Zerknął w jej kierunku, lekko przekręcając głowę, ale co właściwie miał jej powiedzieć? Będzie dobrze? Na pewno niedługo nas wypiszą? Nie wiadomo nawet czy ona będzie mogła działać tak jak kiedyś, ale w sumie farmer był farmerem, a nie lekarzem. Mógł odgadnąć co dolega świni w chlewie, ale bardziej rozwinięte istoty to już była inna bajka.
- Naprawdę? To bardzo miło z jej strony, że zatroszczyła się o naszą koleżankę powiedział odkładając do połowy wypełniony kwestionariusz na łóżko. Chociaż to było niebywałe, że łowczyni miała jeszcze czas zrobić zakupy dla poszkodowanej, a tym bardziej chęć. W sumie nikt by jej nie miał za złe, gdyby tego nie zrobiła, a jednak dokonała tego wyboru. Może w Remnant jest jeszcze trochę dobrych ludzi i faunusów, którzy zrobią to co trzeba gdy zajdzie taka potrzeba?
- Nie męcz jej zbytnio Max, pewnie nafaszerowali ją środkami przeciwbólowymi tak jak mnie. Możemy jednak podziękować za to, że próbowała zrobić coś dobrego. Nie do końca wyszło i została ranna, ale liczą się dobre chęci – nie dopowiedział już tego, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, bo przecież jak mógłby dawać swojej latorośli zły przykład. Jeszcze wyrośnie na takiego zadufanego bubka jak zapatrzona w siebie matka i co wtedy pocznie? No na okno życia jest już za późno! W sumie nawet nie znali imienia kotki, więc było trochę niezręcznie dziękować.

Powrót do góry Go down
Sponsored content

PisanieTemat: Re: Szpital imienia Św. Michała   Szpital imienia Św. Michała Empty

Powrót do góry Go down
 
Szpital imienia Św. Michała
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Eclipse :: Królestwo Vale :: Miasto Vale-
Skocz do: