Share

Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
Parking Empty
 

 Parking

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Parking   Parking EmptyPon Maj 27, 2019 10:10 pm

Wyznaczone miejsce służące do parkowania pojazdów mechanicznych lub innych środków komunikacji.
Dość sporawy teren, zdolny pomieścić wiele pojazdów wszelkiej maści.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyPon Maj 27, 2019 10:30 pm

Świadomość, że nie jest do końca bezpieczna, przyprawiło ją o mały atak paniki, a jednak nie było tego po niej zbytnio widać. Jedynie serce dudniło jej w piersi, oczy miała otwarte szerzej, jednak nie trzęsła się, nie ukazywała swojej niepewności. Tylko podejrzliwie obserwowała teren, ostrożnie stawiając każdy krok, co było u niej akurat dość typowym posunięciem. Nie mogła pozwolić sobie na moment dekoncentracji, a szczególnie nie teraz, gdy nie była jeszcze w pełni przekonana o tym, że nic jej nie zagraża.
Od ostatniego zlecenia odnosiła dziwne wrażenie, że jest... obserwowana, że ktoś ją śledzi. Nawet jej ukochane lokum przestało sprawiać wrażenie bezpiecznego, a szkoda, bo zdążyła się do niego przywiązać - mieszkała tam najdłużej. Znalezienie miejsca noclegowego nie powinno być jednak dla niej problemem, skoro mogła spać nawet w lesie, dobrze ukryta i przykryta ogonami, które w takich chwilach idealnie sprawdzały się jako koc. Mięciutkie, puszyste, zapewniające ciepło. Była niemal samowystarczalna.
Do zmiany miejsca pobytu zmusiło ją tylko przeczucie i poczucie obowiązku. Na pewno nie był to strach, choć tak naprawdę tylko to sobie wmawiała. Bała się jak cholera. Nie miała nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc. Przecież została sama, musiała liczyć tylko i wyłącznie na siebie, bo kto inny byłby w stanie jej pomóc, jak nie ona?
Było już naprawdę późno, gdy zaszła na teren parkingu. Było tu naprawdę niewiele pojazdów, a wszystkie wydały się być dobrze zamknięte. Może i zabezpieczone, ale nawet to mogłaby obejść. Co jak co, ale lisy mają już to do siebie. Potrafią kombinować jak mało kto, a na dobre im zawsze wyjdzie.
Nie miała czasu na znalezienie innego miejsca, a nużył ją już sen. Czuła też, jak zbliża się kolejna fala rozpaczy, które ostatnio zbyt często ją atakowały. Kompletnie nie potrafiła sobie z nimi poradzić, przez co spędzała czas przed zaśnięciem zwinięta w kłębek, przytulona do siebie, z ogonami obejmującymi jej ciało...
Nawet nie zorientowała się, kiedy stanęła przy jednym z samochodów. I nawet majstrowała już przy zamknięciu, żeby tylko móc dostać się do środka. Właściciel chyba się nie obrazi, wymiana zamka to przecież nie tak wielki wydatek, a Kiyomi i tak nie miała zamiaru niczego kraść. Tylko skorzystać z tylnej kanapy.
Klik, otwarte. Dla upewnienia się, spojrzała jeszcze dookoła siebie, po czym dopiero otworzyła drzwi i usiadła na tylnej kanapie, wciągając za sobą niewielką torbę ze swoimi najpotrzebniejszymi rzeczami. Sama kanapa była wygodna, chociaż raz los spojrzał na nią przychylniej. Drzwi zamknęła z małym trzaskiem, torba wylądowała na podłodze, a ona sama położyła się, otulając się własnymi ogonami. Myślała, że zaśnie, jednak nie było to takie proste.
Mózg zawsze znajdzie zawsze dobry moment na przypomnienie o chwilach, które chce się zapomnieć. A przecież mogła po prostu zasnąć, teraz to łzy płynęły z jej mocno zamkniętych oczu. Skuliła się bardziej w kłębek, starając się przykryć samą siebie ogonami jeszcze bardziej, choć nie była do końca w stanie tego zrobić.
Rano jej już tu nie będzie. Zniknie, jak gdyby nigdy nic, szukając kolejnego zlecenia i miejsca, w którym będzie mogła spać.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Maj 28, 2019 5:33 pm

Wieczorne wędrówki do marketu nie należały do zwyczaju bruneta, ani też nie cieszyły się jego wielka aprobatą, zwłaszcza, jeśli to na jego padła kolej, aby pofatygować się po zakupy. Idź Felci po jej ulubioną karmę, ona nie może żywić się byle czym, ani tym bardziej głodować. - odtwarzał w głowie ostatni usłyszany rozkaz. Głupi sierściuch był traktowany przez matkę chłopaka lepiej niż on sam i zapewne nigdy by nie doszło sytuacji, w której to ktoś przyniósłby mu zimne piwo z oddalonego o kilkanaście ulic marketu, tylko dlatego, że jego własne zapasy zostały zużyte przez jego własną zachłanność.
W sumie, co mu jednak wadziło urządzenie sobie małej przejażdżki, zwłaszcza, że oddano mu do dyspozycji ten lepszy samochód, o dość rzadkich, jak na te strony kształtach i przyciemnianych szybach, za którym większość ludzi się oglądała z zaciekawieniem. W tym samym czasie zapewne byłby zdecydowanie mniej użyteczny i gniłby przed ekranem monitora, oglądając kolejne poradniki typu: jak zbudować coś z niczego. A tak, przynajmniej się przewietrzył i korzystając z niemal pustych ulic, przycisnął nieco więcej, niż przepisy ruchu drogowego pozwalały. 

Na całe szczęście ludzi w markecie nie było zbyt wiele. Chłopak szybko przeszedł przez sklepowe pułku, ściągając to co potrzebne i równie szybko dokonał transakcji przy jednej z samoobsługowych kas. Obładowany paroma rzeczami więcej, niż tylko kocią karmą - zawsze podczas zakupów przypomni się, że czegoś brakuje - wracał do swojego pojazdu, mając już głowę pogrążoną w całej masie innych, jakże ważnych sprawach. Odblokował drzwi od strony kierowcy i nim sam wsiadł, rzucił niedbale siatki na futrzany płaszcz siostry, który znajdował się na tylnej kanapie. Dopiero teraz rozsiadł się w fotelu kierowcy, zapiął pas i wystartował z lekkim zrywem, żeby po przejechaniu kilkunastu metrów niespodziewanie zahamował z piskiem opon.
- Chwila! - coś mu się nie zgadzało. - Nikt u mnie nie nosi takich płaszczy. - nerwowo obrócił się za siebie i po bliższym przyjrzeniu się, mógł dostrzec, że spod puchatego ubrania wystaje para nóg, a sam zaś łaszek zdawał się poruszać. Nie mając jeszcze całego rozeznania w sprawie, wyciągnął spod siedzenia coś, co przypominało rewolwer i wymierzył w dziwną, puchatą rzecz.
- Kim ty jesteś i co tu robisz!? - wrzasnął, odbezpieczając przy tym broń.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Maj 28, 2019 7:18 pm

Nie była w stanie zliczyć czasu, jaki upłynął zanim faktycznie zaczęła zasypiać, a łzy przestały być przeszkodą w osiągnięciu stanu spoczynku. Co prawda, minął moment, a ona czuła pewnego rodzaju beztroskę, gdy odpływała w krainę snu ze łzami, które wciąż płynęły z jej oczu. Była już pewna, że może spać beztrosko, albo przynajmniej zdrzemnąć się. Nie wiedziała, kto jest właścicielem, kiedy postanowi znów skorzystać ze swojego samochodu i jak na nią zareaguje, ale powinna uciec z tylnej kanapy jak tylko nastanie świt, może i nawet przed. Zostawiłaby nawet kilka drobnych na siedzeniu, jako opłata za użyczenie miejsca do spania, ale właściciel pewnie nie złączyłby faktów. Skąd miałby wiedzieć, że ktoś spał w jego samochodzie?
Właściwie to już praktycznie zasypiała, kiedy usłyszała, że drzwi się otwierają, a na nią upadły reklamówki. Ktoś w nią rzucił, nawet nie zwracając uwagi, że nie jest jakąś ozdobą, tylko żywą istotą. Zostawiła to bez żadnego większego komentarza, nawet nie do końca to zarejestrowała, w końcu zasypiała.
Opamiętała się na ryk silnika, szeroko otwierając oczy. Wtedy dopiero zorientowała się, że właściciel jest w pojeździe. Cholera, a mogło być tak pięknie. Mogła przespać noc i mieć to wszystko tak naprawdę gdzieś, bo była bezpieczna, a teraz co? Przez głowę przeszedł jej kolejny atak paniki, a wraz z dźwiękiem hamulców w jej oczach stanęły łzy.
I ten głos. Dreszcze przeszły całe jej ciało, jednak wiedziała, że musi wstać, przeprosić; najwyżej błagać o życie. Na pewno jedno z tych. Zatrzęsła się delikatnie zanim jeszcze odgarnęła ogony z swojego ciała, dopiero potem powoli usiadła, znów czując, jak łzy spływają jej po policzkach.
Jesteś świetna w odgrywaniu roli tej złej, Kiyomi. Jakim cudem zabijasz tych wszystkich ludzi? skarciła siebie w myślach, patrząc wprost na rewolwer wycelowany w nią. Odruchowo skuliła ogony za sobą, a drugą ręką sięgnęła po swój własny pistolet. Nie wyjęła go, tylko trzymała na nim rękę.
- Ja... - zaczęła całkiem niepewnie, drżącym jeszcze głosem. Odchrząknęła, kręcąc głową i zabierając rękę z pistoletu, w celu uniesienia obydwu dłoni na wysokość głowy, w geście poddania się. Opuściła jeszcze głowę. - Przepraszam, ja... Już sobie pójdę... - powiedziała już nieco pewniej, na moment przygryzając dolną wargę. Jak ta scena musiała wyglądać? Gdyby patrzył na to ktoś trzeci, może zaingerowałby z korzyścią dla niej... - A-albo strzel... - poprosiła jeszcze cicho, a kolejna fala łez zalała jej policzki. Dłonie przyłożyła do twarzy, starając się powstrzymać od jeszcze większego rozklejania się, ale na marne. Po prostu tak siedziała, gotowa nawet na śmierć, przerażona i rozpłakana. Skąd miała wiedzieć, co teraz zrobi jej ten mężczyzna?
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Maj 28, 2019 10:40 pm

- I masz, rozpłakała się. - brunet patrzył się na faunuskę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony było mu jej żal. Nie wiedział przez co musiała przejść, że z taką łatwością wpadła w histerię i ta prośba o uśmiercenie...Coś musiało być z nią nie tak. Z drugiej jednak strony, mogła posłużyć się najzwyczajniejszą w świecie sztuczką na zmiękczenie naiwnego serduszka, i gdy nadejdzie odpowiednia chwila, zada cios lub posłuży się naiwniakiem do własnych celów.
Chłopak bacznie się jej przyglądał. Tłumiąc własne emocje, starał się wybadać z czym ma do czynienia. Pierwsze, co przyszło mu do głowy po przeanalizowaniu dość odważnego stroju i niezłej figury, to pomysł, że ów panna może być prostytutką, którą porzucił alfons i teraz biedaczka nie ma dokąd pójść. Ewentualnie, to jedna z tych, co postanowiły żyć na własny rachunek, ale coś gdzieś poszło nie tak i teraz żyje z dnia na dzień. Kolejną opcją mogło się okazać, że dziewczyna to imigrantka, która przybyła do Vale z nadzieją, że znajdzie tu lepsze życie.
Kombinował jeszcze przez chwilę nad wszelkimi ewentualnościami, ale żadna z wymyślonych możliwości mogła nie być tą właściwą. Westchnął ciężko i zdawało się, że szukał najlepszego wyjścia z tej sytuacji. W końcu zdjął ogoniastą z muszki i schował broń z powrotem pod siedzenie.
- Dam Ci szansę. - powiedział z niemałym wysiłkiem. - Pod jednym warunkiem. - odwrócił się przodem do kierownicy i skierował swe źrenice na lusterko wsteczne, aby ukradkiem spoglądać na pasażerkę i jej reakcję. - Jesteś ze mną szczera pod każdym względem. Wyczuję jedno kłamstwo, a nie będę się z Tobą cackał. Zrozumiano? - chciał zabrzmieć groźnie i przekonująco. Wolał bowiem nie odsłaniać swojej łagodnej strony, a przynajmniej do momentu, w którym nie upewni się co do szczerości faunusa.
Nim usłyszał pierwszą odpowiedź, odpalił ponownie silnik, zablokował drzwi i znów zaczął dumać nad tym, co powinien teraz zrobić. Odwieźć ją do najbliższego hotelu? Komisariatu policji? A może przytułku? Myślał nad tym intensywnie. W końcu postanowił, że o miejscu wysiadki zdecyduje usłyszana odpowiedź. Gdziekolwiek miałby ją podrzucić, chciał to zrobić jak najszybciej, bowiem nie uśmiechało mu się rozbijanie po mieście i wożenie nieznajomej wszędzie tam, gdzie tylko jej się zapragnie.
- No więc dobrze. - zaczął już ze znacznie przyjaźniejszym tonem głosu. - To jak się nazywasz, jak doszło do sytuacji, w której teraz jesteś, za co chwyciłaś z tyłu swojej kieszeni. - posłał serię pierwszych pytań i powoli ruszył w stronę wyjazdu z parkingu.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Maj 28, 2019 11:10 pm

Opanowanie się nie jest łatwe, szczególnie, kiedy nie masz pojęcia, czy twoje bezpieczeństwo jest tylko względne, czy może faktycznie je posiadasz. Choć mogłoby się wydawać, ze działanie pod presją opanowane ma do perfekcji, teraz po prostu nie mogła się uspokoić, zapewne przez to, co siedziało w jej psychice w danym momencie.
I jeszcze wizja śmierci, w samochodzie. Czuła już, jak kula przebija się przez jej czaszkę i uszkadza mózg, w efekcie czego wykrwawia się, a na końcu leży martwa na kanapie samochodu. Czy tak miałaby zakończyć się historia rodu Hiraoka?
Uspokojenie się przyszło stopniowo. Mniej płakała, otarła łzy; tylko czekała na strzał. Wytłumaczenia. Cokolwiek, byleby wiedzieć, na jakiej pozycji teraz jest. Jeżeli wypuściłby ją z samochodu, mogłaby poszukać jakiegokolwiek innego miejsca z nadzieją, że tam nikt jej nie znajdzie, nikt nie wyrzuci, że prześpi się i pójdzie swoją drogą, w poszukiwaniu kolejnej kamiennicy.
Cóż, wychodzi na to, że to nie będzie takie proste, jak jej się wydawało.
Do momentu w którym nie powiedział do nich kolejnych słów, była święcie przekonana, że w końcu strzeli. Mocno ściskała oczy i wargi, mając nadzieję, że śmierć przyjdzie po nią w miarę szybko. A tu proszę, szansa. Zabrzmiało szlachetnie z jego strony.
Zdjęła dłonie z twarzy i podniosła głowę, patrząc na kierowcę, oczekując kolejnych wyjaśnień, co do jego warunków i... aż się uśmiechnęła. Delikatnie, niepewnie, a jednak.
- Jasne - odpowiedziała dość cicho, ale wciąż zrozumiale. Dlaczego miałaby kłamać w takiej sytuacji? Już i tak była mu wdzięczna, że pozwolił jej zostać, ba, że pozwolił jej żyć! Wystarczyło przecież tylko pociągnąć za spust, a ona byłaby już daleko poza tym światem. Nic by jej nie musiało już obchodzić, bo byłaby martwa. Finito, na co miałaby nad czymkolwiek myśleć?
Oczekiwała teraz tylko na pytania, które mogłyby paść od strony mężczyzny. Może chciał po prostu wyjaśnień? Chociaż, kto by nie chciał wyjaśnień widząc, jak ktoś wtargnął na tylne siedzenie jego samochodu, udając futro albo element dekoracji.
Popatrzyła w lusterko kiedy po raz kolejny usłyszała jego głos, oczekując pytań. Już nawet na komisariacie nie byłaby w takim stresie...
Zanim zaczęła odpowiadać, wzięła jeszcze głęboki wdech, na moment zamykając oczy.
- Po pistolet, do samoobrony - zaczęła od odpowiedzi na ostatnie pytanie, bo przecież nie kazał odpowiadać w kolejności. I już kiedy mówiła, wyjęła go z kieszeni i, jak gdyby nigdy nic, rzuciła go na przednie siedzenie, jakby chciała udowodnić, że jest bezbronna. - Kiyomi Hiraoka. Tak w wielkim skrócie, to... - zacięła się na moment, zamrugała kilka razy i odwróciła głowę w stronę okna. - Pochodzę z Mistral. Gang napadł na moją rodzinę, po czym siłą wchłonął mnie w swoje szeregi na siedem lat, po których zabiłam ich przywódcę, uciekłam i... Nie mam dokąd wracać, więc wiodę życie włóczęgi. W każdym królestwie jestem na trochę - wzruszyła ramionami, a oczy znów skierowała na lusterko. - Dlaczego jestem tutaj? Cóż, ten gang postanowił, że mnie zabiją. Za każdym razem jak przestaję czuć się bezpiecznie, muszę zmienić lokum. W twoim samochodzie miałam spędzić noc i, naprawdę, już by mnie tutaj nie było. Szukałabym jakiegoś... Hotelu, może niewielkiego mieszkania - westchnęła cicho, przysuwając się do oparcia i delikatnie obejmując siebie samą ogonami. Miała nadzieję, że nie powiedziała za dużo, a nieznajomy nie weźmie tego za bujdę wymyśloną na poczekaniu. Choć zmieniła jeden, dość istotny fakt, ale nie wiedziała, czy o takiej sprawie może mówić praktycznie obcemu mężczyźnie. Nawet jeśli wtargnęła do jego pojazdu.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptySro Maj 29, 2019 1:53 pm

- Że co proszę? - chłopak gwałtownie spojrzał się na przybłędę. Gangi, zabójstwa, tułaczka po świecie, brzmiało to wszystko jak wyciągnięte z typowej fabuły filmu akcji. Nie chciało mu się wierzyć w to co usłyszał. W jego mniemaniu dziewczyna była nieźle pokręcona i nadawała się do leczenia w zamkniętym ośrodku psychiatrycznym. Schizofrenia – znalazł wytłumaczenie.
Tuż przed wyjazdem z parkingu ponownie się zatrzymał i odblokował drzwi, aby zaraz wyprosić wariatkę. Jednak nim wydusił z siebie pierwsze słowo, spojrzał na kawałek żelastwa, jakie ta, rzuciła mu na siedzenie obok. Wziął je do ręki. Ważyło dość sporo. Jakaś pełnowymiarowa replika? - zadał sobie pytanie. Poobracał pistolet w ręku, żeby uważnie mu się przyjrzeć. Dbałość o szczegóły była niesamowita. W porównaniu do jego taniego rewolweru na kule pieprzowe, który tylko na pierwszy rzut oka wyglądał autentycznie, ta sztuka prezentowała najwyższą jakość. Nacisnął przycisk zwalniający magazynek i na jego kolana spadł podłużny kawałek błyszczącej stali, który stanowił znaczną część wagi całości. Podniósł magazynek i po szybkich oględzinach krople gęstego potu zaczęły spływać mu po skroniach, a ilość uderzeń serca skoczyło do stu na minutę. To, co uważał za dobrą replikę, okazało się autentykiem. Nie miał pojęcia jak ta schizofreniczna faunuska weszła w posiadanie prawdziwej broni. I co gorsza, dlaczego z taką łatwością mu ją oddała. Czyżby zrobiła to, bo posiadała drugą sztukę i właśnie tylko czekała, aż naiwniak zrobi jeden, nieodpowiedni ruch, aby zaraz zrobić mu dziurę w potylicy?  
Od tego momentu John bał się choćby palcem ruszyć. Może właśnie w tym momencie, zza jego pleców do niego mierzono. Przelotnie spojrzał na lusterko. W odbiciu dostrzegł, że ogoniasta siedziała spokojnie z rękoma położonymi na wierzchu, co jednak ani o jotę nie uspokoiło kierowcy. Kto wie, być może pomiędzy ogonami trzymała jakieś narzędzie mordu, gotowa, aby w mgnieniu oka go dobyć.
- W..W..Więc mówisz, ż..że nadepnęłaś komuś na odcisk i t..teraz masz przechlapane na całej linii? - zacinając się w mowie, chłopak przerwał niezręczną ciszę. Wariatka czy nie, lepiej zgrywać pozory przyjaznej osoby. A nóż, może postanowi go oszczędzić i co najwyżej skończy się na kradzieży samochodu, bez niepotrzebnego rozlewu krwi.
- Nie wiem kim był ten m..mafiozo, ale gdybym był j...jego zastępcą, to cieszyłbym się z takiego obrotu spraw. Awans w hierarchii i te sprawy. A..A zabójcy byłbym wdzięczny za taką możliwość.- John miał to do siebie, że w czasie wielkiego stresu zaczynał gadać zupełnie od rzeczy. Miał nadzieję, że głupia gadka rozluźni nieco atmosferę i odciągnie domniemanego napastnika od wykonania ruchu, a przynajmniej do momentu, gdy wymyśli jakiś sposób na ucieczkę.
- Na twoim miejscu, uciekłbym jak najdalej i zmienił wygląd i nie pokazywałbym się w miejscach publicznych, a i zapomnij o hotelach czy komisariatach. Jestem niemal pewien, że gangsterzy mają wtyki w niemal każdym z nich. - pod pozorem chęci pomocy, starał się ukryć zdenerwowanie i wzbudzić przychylność dziewczyny. - Nie używałbym też aktualnych kont bankowych, społecznościowych, a scrolla to już zupełnie. Jeśli dostałaś go od nich, to pewnie i lokalizator lub przynajmniej podsłuch w nim umieścili. - powoli się rozkręcał. - Wyrzuciłaś go, prawda? Nie żeby coś, ale pomagierzy wrogów mafii nie kończą dobrze, wiesz o czym mówię, nie?
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptySro Maj 29, 2019 4:07 pm

Skoro chciał prawdy, musiał być gotowy na wszystko, nawet na szok. Dlaczego więc lisica miała wrażenie, że jest przerażony jej spowiedzią, jak na komisariacie? Może obstawiał jakikolwiek inny scenariusz, nie aż tak dramatyczny? Chociaż, jej historia nie wydawała się jakimś dramatem, z jej punktu widzenia. Może była faktycznie jak ten film akcji, z wątkami dramatycznymi. Ale przecież życie włóczęgi nie było takie złe, przecież polegała tylko na sobie, nie musiała dbać o nikogo innego, ani też martwić się o to, że kiedy zniknie to zostawi po sobie jedynie pustkę. Pustkę, która byłaby ciężka do zapełnienia, albo wręcz przeciwnie. Nie musiała się przejmować, co powie rodzina. Nie musiała też zamartwiać się zniknięciem kogoś innego. Choć to miłe uczucie wiedzieć, że ktoś się o ciebie troszczy, dawno tego nie odczuła. Ani nikomu nie okazała. Po prostu żyła sama ze sobą, chodząc z miejsca na miejsce, zabijając jakieś pojedyncze osoby, byleby mieć pieniądze na wyżycie.
Panika w oczach kierowcy wydała się jej zabawna, do momentu, w którym nie usłyszała jego przerażonego głosu. Westchnęła tylko, odruchowo klepiąc się po bokach, żeby wyjąć jeszcze jedną broń. Sztylet w niewielkim, skórzanym pokrowcu, który też przerzuciła na przednie siedzenie. Schyliła się nawet do torby po ostrza do rzucania, a ogony pozostawiła w górze, delikatnie nimi poruszając. Zatrzymała się tuż nad torbą, po czym skierowała głowę na mężczyznę.
- Może się powtórzę, ale byłam w ich szeregach przez sześć, długich lat. Wiem wszystko o nich i ich sposobie działania. Na ten moment jestem bezpieczna... a przynajmniej byłam - wzruszyła ramionami, otwierając torbę i wyjmując kolejny, skórzany pokrowiec. Ten akurat trzymała przez chwilę w ręce, zamiast rzucić go na przednie siedzenie. - Nie mam zamiaru zmieniać swojego wyglądu. Jestem w stanie z nimi walczyć, ale bez swojego przywódcy są jak dzieci we mgle. Żeby na mnie trafić potrzebowali z roku. Gdyby mieli tak dobrze działające wtyki jak wtedy, kiedy on żył, dawno byłabym martwa - westchnęła, pochylając się do przodu i odkładając ostatni pokrowiec na siedzenie. - Ostrożnie z otwieraniem tego. Są naprawdę ostre - rzuciła tylko, delikatnie odwracając głowę w jego kierunku, po czym powoli wróciła do pozycji siedzącej. - Teraz możesz mieć pewność, że nic ci nie zrobię - zapewniła jeszcze.
Słuchając go, nawet się uśmiechnęła. Przysunęła się bliżej krawędzi siedzenia i patrzyła przez moment na jego odbicie w lustrze, słuchając, co takiego ma jej do powiedzenia. Aż jej się miło zrobiło, przez moment.
- Martwisz się, co? - zapytała cicho, unosząc ogony. Chciała położyć jeden na jego ramieniu, ale zatrzymała je w połowie drogi. Była otoczona ich bielą. - Myślisz, że tego nie zrobiłam? Z resztą, jedyne co od nich dostałam, to trochę dodatkowych umiejętności... - położyła dłonie na zagłówku, uśmiechając się przez moment. - Z resztą... Nie myśl, że coś ci zrobię. Jak chcesz, mogę zapłacić ci za ten zamek, słowo. I za podwózkę do jakiegoś hotelu. Nawet możesz mnie wywieźć do lasu - zaproponowała, już bez uśmiechu na twarzy. W końcu, mógł teraz zrobić jej wszystko. Nawet strzelić jej własną bronią. Nie miała już nic, czym mogłaby się obronić.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptySro Maj 29, 2019 5:36 pm

Podstęp chwycił. Dziewczyna zaczęła się otwierać i wyjawiać coraz więcej szczegółów. Słuchając tego wszystkiego, chłopak zaczął się coraz mocniej przekonywać, że nie ma do czynienia z wariatką, a usłyszana historia nie była wyssana z palca.
- Zbytnia pewność siebie wprowadzi Cię kiedyś do grobu. - ostrzegł ją, jednocześnie otwierając coraz szerzej oczy na widok rosnącej ilości wszelkiej maści ostrzy, na przednim siedzeniu. Ileż ona tego przy sobie miała. Czyżby wzmianka o przynależności do grupy przestępczej była prawdziwa? Wciąż pozostawało jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego ktoś, kto poruszał się w tak wyrachowanym towarzystwie i nawet dopuścił się morderstwa, teraz zachowuje się zupełnie ulegle. Złamano ją. - wewnętrzny głos Johna przyniósł mu odpowiedź. Nawet najwięksi tchórze i ofiary losu nie zachowuje się w ten sposób, nawet oni mają krztę woli walki. A tu? Zupełne poddaństwo. I kolejne pytanie. Co ma teraz z nią zrobić. Wyrzucić na zbity pysk zachowując przy tym wszystkie fanty? Wykorzystać jej uległość i  trochę się z nią zabawić? Nie! To nie pasowało do Johna. Było dla niego nie do pomyślenia, żeby żerować na czyimś nieszczęściu. Sumienie by go zabiło, gdyby dopuścił się takiej zbrodni. Postukał nerwowo palcami o kierownicę i zawieszając wzrok na desce rozdzielczej próbował na szybko wymyślić plan działania. Pomimo zapewnień ogoniastej, nie mógł pozwolić na to, aby przez swoją głupotę i zbytnią pewność siebie trafiła w końcu na członka tego gangu. Przecież ta zabawa w kotka i myszkę musiała się kiedyś skończyć. Można uciekać, można się chować, ale przyjdzie taki czas, kiedy demony przeszłości Cię odnajdą, a co wtedy?
- Jedziemy do mnie. - powiedział z całą stanowczością. - Nie jesteś nigdzie bezpieczna. I rozwal tego scrolla, kupisz innego. - czyżby chłopak postanowił jednak pomóc nieznajomej? Co prawda służył swoją pomocą, ale nigdy nie zrobił czegoś tak szalonego, aby poszukiwaną przez mafię osobę, ukryć w swoim własnym domu...przynajmniej na jakiś czas. Mogło się też okazać, że ta cała historyjka i zagrywki emocjonalne były częścią wielkiego planu, którego finalizacja skończyłaby się na grabieży całego mienia jego najbliższej rodziny, o ile nie czymś gorszym, a on sam zostałby okrzyknięty największym frajerem o gołębim serduszku, który dał się uwieść typowej oszustce.
- Zapomniałbym. - rzucił nagle wybudzając się z głębi własnych myśli. - Jestem John. Od teraz jesteś pod moją protekcją. - wypowiadając ostatnie zdanie, sam siebie zaskoczył. Gdyby doszło do konfrontacji z przeciwnikiem, padłby w pierwszych sekundach starcia. Nie posiadał w sobie żadnych, specjalnych umiejętności bojowych. Co najwyżej mógł z kogoś wyssać pokłady aury, ale w przypadku ataku fizycznego nie miał w sobie nic, co mogłoby mu uratować życie, nie mówiąc już o wcieleniu się w rolę ochroniarza czyjegoś życia. A patrząc po małym arsenale na siedzeniu, nie zdziwiłby się, jeśli to ona, zostałaby jego ochroniarzem.
W końcu, wrzucił pierwszy bieg i wyjechał z terenu należącego do sklepu, aby popędzić w stronę domu, z nieco większym pakunkiem, niż wskazywała na to lista zakupów.

z/t x2
Akcja przeniesiona do "Dom rodziny Shalltear"
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptySob Kwi 11, 2020 10:59 pm

No dobra, pierwszy post, więc wypadałoby zacząć w jakiś sposób tę zapierającą dech w piersiach przygodę. Różne są możliwości, aby rozpocząć opowiadanie tudzież posta. Autor tejże postaci zdecydował się jednak na zdawałoby się najprostszą opcję.

Maxwell słodko spał w swym łóżeczku, śniąc o dziwnych rzeczach. Wręcz o bardzo dziwnych rzeczach.  Śnił on o wilku, który go gonił. To samo w sobie może jeszcze nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że ten wilk trzymał w łapach lizak wielkości kija bejsbolowego. Żeby jeszcze tego było mało to podczas tego całego pościgu młodzieniec trafił na przejazd kolejowy. Akurat w jego stronę jechała lokomotywa. Tylko nie taka zwykła lokomotywa. O nie, nie, nie! To była lokomotywa posiadającą ludzką twarz! To już chyba naprawdę było jakieś kuriozum. Nagle i niespodziewanie, kiedy już ów pojazd miał uderzyć na pełnej prędkości w naszego bohatera i go zmieść z powierzchni ziemi, chłopak został wybudzony. Stało się to za sprawą ojca bruneta, który wszedł do pokoju. Po usłyszeniu męskiego głosu swego rodzica Maxwell podniósł powieki. Oczom jego ukazał się tenże mężczyzna, stojący stosunkowo blisko obok legowiska naszego bohatera.
- Max, dzisiaj pojedziemy do Vale.
Brunet podniósł ciało, przyjmując pozycję siedzącą. Przecierał oczy pięściami, zastanawiając się przy okazji, jaki może być powód wizyty we wspomnianym już mieście. Czyżby chodziło o wykonanie zakupów?
- Czemu mamy jechać do Vale? O co chodzi?
Zapytał zaspanym głosem, w końcu dopiero co obudził się.
- Chciałem do traktora olej dolać, ale się skończył.
I wszystko jasne. Skoro zabrakło oleju no to faktycznie warto było udać się do miasta, aby zakupić takowy produkt. Był to bardzo ważny składnik w funkcjonowaniu ciągnika. Bez tego przecież cały silnik mógł zwyczajnie w świecie zatrzeć się.
- Rozumiem. O której wyjeżdżamy?
- Choćby zaraz.
Mężczyzna odwrócił się, kierując swe kroki ku drzwiom. Nim wyszedł, spojrzał na syna przez lewę ramię.
- Przygotowałem dla Ciebie śniadanie. Gdy już wstaniesz to przyjdź do kuchni.
Ojciec opuścił swego potomka, zamykając drzwi za sobą.
Chłopak wstał z łóżka na równe nogi i zaczął ubierać swe ciuchy. Nie zajęło mu to zbyt dużo czasu i w momencie, w którym był gotowy skierował się ku pomieszczeniu, w którym konsumowano posiłki.
Zjadł śniadanie przygotowane przez swego tatę, a jego następnym celem miała być łazienka. Młodzieniec odbębnił swą poranną toaletę i podążył w kierunku wyjścia.  Jego ojciec właśnie wychodził.
- Będę czekał w samochodzie. Klucze zostawiłem obok Twoich butów.
Rzucił w stronę naszego bohatera i po prostu wyszedł. Maxwell włożył buty na stopy, zawiązał sznurowadła i z kluczami w prawicy wyszedł przed dom. Zamknął drzwi, przekręcając w nich zamek i ruszył w kierunku auta. Był to samochód typu pick-up o bordowym lakierze.

Nim udało im się wjechać do miasta to minęło jakieś dwadzieścia minut. Cała podróż minęła im na słuchaniu muzyki puszczanej z radia. Teraz tylko wystarczyło dostać się na parking, na którym trzeba było znaleźć wolne miejsce.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyNie Kwi 12, 2020 6:22 pm

MG


W trakcie podróży do miasta przez okno pickupa można było dostrzec liczne billboardy reklamowe, które znajdowały się tu i ówdzie. Czasami była to jakaś reklama fastfooda popularnej sieci sygnowanej wizerunkiem pułkownika sygnalizujących gdzie trzeba skręcić by dojechać, a czasami były bardziej ambitniejsze. Im bliżej miasta, tym więcej było tych drugich. Więcej było reklam akademii Beacon, które wyglądały jak bannery rekrutacyjne. Opiewały ładnymi sloganami jak „Dołącz dziś i pomóż nam zbudować bezpieczną przyszłość Remnant!” podpartymi dynamicznymi pozami łowców. Nie brakowało również reklam wydarzenia jakim było Vytal, odbywające się właśnie w Mistral. Codziennie te reklamy były modyfikowane, wklejając pojedyncze klipy z walk z zeszłego roku, które każdy już widział ale przyjemnie się je oglądało.
Oczywiście też na parkingu ciężko było znaleźć miejsce. Trzeba było krążyć i cierpliwie wypatrywać wolnego miejsca lub pojazdu, który próbował wyjechać, a potem to już tylko kwestia zapamiętać gdzie się zaparkowało. Dużo ludzi o dziwo miało z tym problem, a co bardziej pomysłowi robili zdjęcia aktualnego miejsca, by potem wyłapać punkty kluczowe, na których podstawie ustalało się lokalizację auta.
Jak wszędzie, tak i tutaj obecny był kapitalizm. Kiedyś był tu mniejszy sklep z częściami, ale aktualnie przerobiono dosyć pokaźny obszar na centrum handlowe zaopatrujące głównie gospodarstwa oraz budowlankę. Ba, nawet sądząc po dużej płachcie rozwieszonej na centrum handlowym, otworzył się tutaj nowy sklep z Dustem od Schnee, a to tylko pokazywało jak dużo ta rodzina ma kasy, by móc sobie swobodnie inwestować gdzie tylko zechcieli. Nie zabrakło również skromnej reklamy sklepu, gdzie z okazji otwarcia było -25% na wszystkie artykuły od Schnee Dust Company! Jednak Max z ojcem przyjechali tutaj po bardzo konkretną rzecz czyż nie?
Otóż przed wejściem do centrum stała dosyć duża grupa faunusów oraz ludzi. Z transparentami oraz głośno krzyczących hasła mające na celu zademonstrowanie swojego niezadowolenia z pojawienia się kolejnego interesu Schnee. O tak, nie ma to jak rozpocząć dzień od spotkania aktywistów praw faunusów. Grupa jednak nie była na tyle duża, by blokowała wejście. Może było tam z 40 osób, których pilnowała ochrona oraz parunastu funkcjonariuszy policji, by przypadkiem nie doszło do rękoczynów lub walk protestujących z kimkolwiek. Pozostaje sobie tylko zadać pytanie czemu mainstreamowe media nie poruszały tego tematu, a protestujących nie nagrywał praktycznie żaden dziennikarz? Może to kwestia głębokiej kieszeni Schnee? A może po prostu były ciekawsze rzeczy od grupki aktywistów.
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyPon Kwi 13, 2020 12:44 am

Dziewczyna nie była nauczona żadnych nawyków ani uprzejmości, więc nie miała pojęcia, że za jakiekolwiek usługi trzeba płacić. Nie wiedziała, że światem rządzi pieniądz, dlatego nie miała żadnych wyrzutów sumienia po wyjściu ze sklepu. Niektóre rzeczy rozumiała w swój nietypowy sposób. Mężczyzna ją obrzydził, więc się odsunęła. Proste, prawda? Niestety nie wiedziała również tego, że tym zachowaniem mogła rudemu sprawić przykrość.

Chodząc po ulicach i pytając się ludzi natrafiała na różne reakcje, często była nią ignorancja lub przerażenie, czego Kurisu nie rozumiała. Może to była dla niej lekcja karmy za to, jak postąpiła w sklepie? Dziewczyna o tym nie rozmyślała, nie było jej nawet przez to przykro. Po prostu śpieszyło jej się ze sprawą, tak samo jak śpieszyło się gdzieś ludziom, których napotykała na drodze. Wiedziała o dawnym sporze ludzi z faunusami, w pewnym stopniu nawet spodziewała się takiego traktowania. W końcu natrafiła na osobę, która tak samo jak ona wyróżniała się od innych. Nie wiedziała o czym mówi koszykarz, wymawiał jakieś niezrozumiałe dla niej skróty w ulicznym slangu. Dziewczyna się do niego uśmiechała i lekko chichotała pod nosem, ponieważ sposób jego mowy był dla niej zabawny. Spoglądała się co chwilę w odbijającą się piłkę od ziemi. Nie mogła się skupić, zacisnęła swoje pięści, kropelka potu spłynęła po jej czole. Piekielnie ją korciło, aby rzucić się i spróbować złapać piłkę, ale wiedziała, że nie ma teraz czasu na zabawy.
- A pomożesz mi znaleźć ją na tych mediach społecznościowych? Ja nie za bardzo umiem z tego korzystać. To dla mnie ważne. - zrobiła słodką minę w nadziei, że mężczyzna się zgodzi i pomoże jej z czystości serca. Gdyby próbowała zrobić to sama, z pewnością by się jej to nie udało lub pochłonęłoby to zbyt dużo czasu. Znowu była zdana na łaskę obcej osoby.

Później dodał od siebie coś, co bardzo zainteresowało kocicę. Zdradził jej bardzo ważną informację, która może jej się przydać. Nie wiedziała do końca, czy chłopak zdaje sobie z tego sprawę.
- Hihi, nie potrzebuję żadnego twardziela. Potrafię dobrze obronić się sama. - powiedziała to z uśmieszkiem na twarzy marszcząc lekko brwi. Ta mina sprawiała wrażenie dużej pewności siebie, którą dziewczyna chciała pokazać. Może i wyglądała na delikatną i bezbronną, ale w sytuacji ryzyka dobrze wie gdzie ugryźć tak, żeby zabolało. Po chwili postanowiła jeszcze coś dodać.
- O jakie eksperymenty chodzi? - nie wiedziała dokładnie jak bardziej sprecyzować to pytanie, więc zapytała ogólnikowo. Z chęcią wysłuchiwała dalej monologu czarnego mężczyzny, choć odbijająca się piłka bardzo utrudniała jej skupienie.

Po jakimś czasie zauważyła, że nieopodal przed jednym ze sklepów coś się dzieje. Stało tam wiele osób, niektórzy coś krzyczeli, ale kocica nie rozumiała sytuacji. Spojrzała się w tamtą stronę przekrzywiając na bok swój łepek, po czym znów spojrzała na murzyna.
- Co się tam dzieje? - zapytała ze zdziwieniem na twarzy. Ciekawiła ją ta sytuacja, ale z drugiej strony nie mogła teraz w żaden sposób interweniować, ponieważ była zajęta czym innym, co było raczej w tej chwili dla niej ważniejsze. Nie zauważyła nawet krążącego auta po parkingu, które szukało miejsca, aż w końcu nieopodal zatrzymało się na wolnej przestrzeni asfaltu.
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyPon Kwi 13, 2020 5:04 pm

Jako, iż ludzkość w tym uniwersum niesamowicie się rozwinęła, doprowadzając swą cywilizację na - zdawałoby się - istne wyżyny technologii, to oczywistym było, że będzie można spotkać billboardy. Mnóstwo billboardów. Ów banery reklamowały przeróżne sieci barów szybkiej obsługi. Znaczy się, nie tylko one widniały na ów tablicach. Zdarzały się tablice reklamujące inne usługi. W czasie podróży, oczom naszego bohatera coraz częściej ukazywały się tablice z tej drugiej grupy. Wiele z nich dotyczyło łowców, a w zasadzie to akademii Beacon, która zajmowała się szkoleniem tychże wojowników. Można by rzec, iż banery te miały zachęcić mieszkańców do zostania takimi osobami. Chwytliwy slogan oraz wizerunki innych łowców mogły przyciągać uwagę ludzi.

Ojciec w przeszłości czasami próbował namówić swego syna na podążenie tą drogą, mogła być to naprawdę świetna ścieżką rozwoju. Łowcy zajmowali się pomaganiem ludziom, więc już na starcie mógł wiązać się z tym pewien prestiż wśród społeczeństwa. Sam fakt poświęcania swego życia dla innych mógł wzbudzać podziw u reszty osób. No, a przy okazji, zarobki też musiały stać na zadowalającym poziomie. No po prostu świetna praca.
Problem w tym, że bruneta w żaden sposób nie kręciła takowa ścieżka. Nie odczuwał chęci, aby powiązać się z takowym stylem życia. Trenowanie, walczenie, trenowanie, walczenie, śmierć z ręki grimma. Chłopakowi jakoś to nie pasowało. Chociaż, gdyby nie to ryzyko to może by się zdecydował na zostanie łowcą? Jednakże, jemu coś w tym wszystkim po prostu nie pasowało. Nie, to zwyczajnie nie było dla niego.
Poza akademią Beacon prym w tym okresie wiodły także reklamy festiwalu Vytal. W tym roku wydarzenie to miało miejsce w królestwie Mistral. Cóż, było to wielkie zdarzenie to i nic dziwnego, że społeczeństwo było wręcz bombardowane wszelkimi informacjami na ten temat. W zasadzie to młodzieńcowi nigdy nie było dane wyjechać poza Vale. Większość swego życia spędził na farmie, tak więc nigdy nie miał okazji, aby znaleźć się poza granicami kraju. Chciałby kiedyś odwiedzić pozostałe królestwa, aby sprawdzić jak faktycznie tam jest. Może w przyszłości uda mu się wyjechać i zwiedzić nieco świat?

Maxwell nawet nie zauważył, że już razem z ojcem znaleźli się na parkingu.
- Max, rozglądaj się za wolnym miejsce. Może uda się coś znaleźć?
Pomimo tego, że miejsc parkingowych było tu naprawdę wiele, to jeszcze więcej znajdowało się tu pojazdów. Cały ten parking zdawał się być całkowicie zapełniony nimi. Czy naprawdę nigdzie nie można było liczyć na pustą przestrzeń, którą można byłoby zapełnić bordowym pick-upem?
- Taki ogromny parking i nie ma wolnego miejsca? Nie no, to chyba są jakieś jaja.
Widać było, iż mężczyzna zaczynał dość mocno irytować się faktem, iż na parkingu o takiej wielkości nie można było znaleźć choć jednego, wolnego miejsca. Brunet jednak po cichu liczył, że zaraz, już za chwilę, tuż za tym samochodem znajdzie się wolne miejsce. I tak właśnie było. Parę sekund później naszym bohaterom udało się trafić na pojazd, który akurat wyjeżdżał z parkingu. Tę sytuację wykorzystał kierowca, który wręcz natychmiast zajął wolną przestrzeń. Plusem było to, że ostatecznie mieli dość blisko do celu swej podróży.
- Chyba otworzyli nowy sklep z pyłem.
Skomentował mężczyzna, kiedy tylko opuścił samochód. W momencie, w którym bohater nasz wysiałd z pick-upa, jego oczom także ukazało się ogromne centrum handlowe. To jednak ważne nie było. Ważniejszy w tym wszystkim był fakt znajdującej się płachty, zawieszonej na ścianie tegoż centrum. Płachta ta należała do znanej na całym świecie firmy Schnee Dust Company. Tak więc, faktycznie musiał zostać otwarty nowy sklep z dustem. Mało tego, z okazji otwarcia istniała zniżka. Minus dwadzieścia pięć procent na wszystkie ich artykuły. To, co jednak najbardziej zwróciło uwagę młodzieńca kilka sekund później była obecność dość sporej grupy przed wejściem do budynku. Sądząc po transparentach, które posiadali oraz hasłach wykrzykujących przez nich, była to grupa protestujących faunusów. Znaczy się, prawdopodobnie faunusów. Było ich tam całkiem sporo, jednakże chłopak nie byłby w stanie określić ilu dokładnie. Trzydziestu? Czterdziestu? Pięćdziesięciu? Naprawdę ciężko było ich zliczyć. Bardziej pewniejszą sprawą było to, że bardzo musiało im się nie spodobać otwarcie kolejnego sklepu SDC, który w pewnym stopniu napędzał całą tę machinę. Całe to zbiorowisko było bacznie obserwowane przez ochroniarzy oraz policję. Z pewnością mieli oni odpowiadać za ochronę mienia.

Maxwell doskonale zdawał sobie sprawę, że relacje między ludźmi a faunusami nie miały się zbyt dobrze. Tak naprawdę nigdy nie wyglądały one ''dobrze’’. Zawsze Ci drudzy mieli pod górkę. Bohater nasz słyszał także i historię o tym, że Schnee wykorzystywało faunusy. Tania siła robocza, niewolnictwo dwudziestego pierwszego wieku. Tak można byłoby najłatwiej opisać tę sytuację. Tylko… Czy aby na pewno była to prawda? Przecież nikt nigdy nie udowodnił tej korporacji posiadania swoistych niewolników. Wszyscy prawnicy zaprzeczali tym oskarżeniom. Czy można było ufać tym plotkom?  Z drugiej strony, rodzina Schnee musiała posiadać ogromny majątek. Mogłaby pozwolić sobie na opłacenie kogo trzeba, aby tylko zataić prawdę przed światem. Jaka była więc prawda? Cholera wie.
- No dobra, chodźmy. Nie przyjechaliśmy tutaj patrzeć tylko kupić olej.
Ojciec zamknął samochód, przemawiając do swojego syna, a kroki jego chwilę później skierowały się ku centrum handlowemu.
- Jesteś pewny, że chcesz tam iść? Trochę ich tam… dużo.
Chłopak nie był nastawiony zbyt optymistycznie w kwestii przejścia się do tego centrum. Znaczy się, wszystko było sprawką tego zgromadzenia. Gdyby nie ono to młodzieniec nie miałby problemu z tym, aby pójść w tamtym kierunku. Aktualnie jednak miał wątpliwości.  Wątpliwości spowodowane tym, że ktoś mógłby przecież chcieć ich zaatakować i wyrządzić krzywdę. No dobra, po prostu trochę obleciał go strach. Kto by się nie bał w takiej sytuacji? Grupa jakichś trzydziestu osób mogłaby nagle stwierdzić, że ''Ej, widzicie tę dwójkę? Pobijmy ich!’’. Było ich po prostu więcej, znacznie więcej. Kierowca zatrzymał się i odwrócił się w kierunku pasażera.
- Max, daj spokój. Przecież sam widzisz, że stoi tam ochrona i policja. Nie ma się czego bać.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie dopuściłby się ataku w aktualnej sytuacji. Znaczy się, prawdopodobnie. I właśnie ta niepewność dręczyła bruneta. Tata próbował dodać nieco więcej pewności swemu synowi, choć na wiele się to nie zdało. Młodzieniec próbował przekonywać samego siebie, że wszystko będzie w porządku. Wmawiał sobie, że funkcjonariusze będą w stanie ich ochronić. W głębi duszy jednak, bardzo stresował się tym wszystkim.
- No dobra… już idę.
Syn rzekł w stronę swego rodzica i oboje ruszyli w stronę wściekłego tłumu, a właściwie to drzwi. Jedynym plusem tej sytuacji był fakt, że faunusy nie blokowały wejścia. Tak więc, wystarczyło tylko szybko przejść między tymi osobnikami, aby dostać się środka.
Przy okazji, gdy Maxwell zbliżał się ku centrum to kątem oka dostrzegł stojącą w pobliżu pewną dwójkę osobników. Zdawała się być to kobieta o kocich uszach oraz dość wysoki jegomość o czarnej karnacji. Posiadał on piłkę do koszykówki, więc może był koszykarzem? Nie było to jednak czymś, co zwróciłoby uwagę młodzieńca na dłużej. Tak naprawdę ich obecność tutaj nie miała większego znaczenia. Przynajmniej na razie.

Gdyby jakiś faunus zdecydował się zaatakować Maxwella podczas wchodzenia do centrum handlowego, to ten najzwyczajniej w świecie bierze nogi za pas i wbiega do środka.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyPon Kwi 13, 2020 8:40 pm

MG

- No yo – powiedział krótko murzyn na zapytanie o pomoc w social mediach, bo przecież to była świetna opcja, by móc sobie obczaić laseczkę i mieć ewentualną szansę na drugą bazę – Zawsze jak masz trochę wolnego czasu to możemy się przejść do mnie i tam Ci pokażę więcej, niż tylko social media kotku – powiedział puszczając kotce oczko. Za taką bezpośrednią propozycję mógłby dostać od normalnej dziewczyny w pysk, a od takich lecących na górę mięśni przyzwolenie oraz inną niemoralną propozycję. Nie było tutaj czystości serca, a jedynie okazja którą zwietrzył drapieżnik.
- To świetnie, lubię twarde laseczki – powiedział przekładając sobie piłkę do drugiej ręki i wznowił poprzednią procedurę odbijania. Właściwie to przy jego wzroście, Kurisu miała całkiem łatwy dostęp do tej piłki jeśli chodzi o wysokość rąk. Nie wiedział do czego zdolna może być ta kocica, ale być może chciał zobaczyć pazurki. Zwłaszcza, że chyba góra mięsa nie była najbardziej bystrą osobą w okolicy.
- A nie wiem yo, ziomeczek mówił coś o wszczepianiu czegoś kontrolującego mózg yo, ale to jakieś pierdoły. Ja tam nie wierzę w te yo…, teorie spiskowe – powiedział przez moment szukając terminu teorii spiskowych. Chociaż zapewne ktoś kto czytałby gazety wiedziałby, że ludzie faktycznie na ulicach znikają. Zresztą nie tylko oni, ale też faunusy. Niby nic nadzwyczajnego, ale ostatnio ta statystyka zwiększyła się o ponad 30%! Wtedy właśnie Kurisu zapytała o co chodzi z tamtą grupą, która pikietowała.
- A jakieś oszołomy sprawiedliwości społecznej yo. Protestują, bo otwiera się jakiś sklep yo. Wrzody na dupie normalnie yo, bo ostatnio przez ich protest się do roboty spóźniłem i szef mnie ojebał na kasie – splunął gdzieś na bok, trafiając w chodnik. Nie było zakazu zgromadzeń, aczkolwiek trzeba było zdobyć stosowne zezwolenie, by urządzić większą manifestację. Było to regulowane prawnie i najwyraźniej aktywiści planowali skorzystać z luki, by pokazać swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji.
Przejdźmy na chwilę jednak do mniejszego rolnika i rolnika naczelnego, którzy w końcu znaleźli to upragnione miejsce, a w dodatku starszy rolnik postanowił skierować się w stronę sklepu. Mając przeświadczenie, że przecież tutaj jest policja i ochrona, więc nic złego się nie stanie.
- Pamiętasz tego psa, którego ma nasza sąsiadka? Tego małego, który zawsze leci do nogi, gdy jest za ogrodzeniem. Poza nim już nie jest taki groźny, tak samo te dzieciaki protestujące. Póki jest z nimi policja to będą tylko groźnie wyglądać i sobie krzyczeć – powiedział jakby chcąc uspokoić syna, a zarazem nauczyć w praktyce tego przysłowia: najgłośniej muczy krowa, która daje najmniej mleka – Najgłośniej krzyczy ten, który nic nie robi – rzucił synowi, który szedł za nim. Byli już znacznie bliżej tłumu, aczkolwiek rodzic szedł bardziej po stronie tłumu. Naturalny odruch, który miał by uchronić dziecko w razie czego. Tak samo rodzice chodzili zawsze od strony jezdni, by zasłonić pociechę przed jadącym autem.
Nic złego nie spotkało ich, gdy podchodzili do drzwi centrum handlowego, jednak sytuacja się zmieniła diametralnie w ciągu kilku chwil. Max wraz z ojcem dostrzegli, że w środku też jest grupa faunusów, ale ubrana na czarno z założonymi maskami bardzo przypominającymi pysk grimma typu ursa. Przypominało to trochę czaszkę niedźwiedzia z czerwonymi żyłami przebiegającymi po niej. Oczywiście było to namalowane. Samych osób w środku było 6. Dwie sylwetki kobiece oraz 4 definitywnie męskie, powyżej 180 cm wzrostu oraz ze znacznie większa masą mięśniową. Każde z nich miało plecak, bądź torbę i właśnie z nich wyciągnęli broń. Padły pierwsze strzały w stronę osób w centrum handlowym, jednak ogień skupiał się tylko na gatunku ludzkim. Ojciec Maxa od razu go pociągnął jak najdalej od wyjścia, ale sam dostał kulkę w udo, gdy jeden ze strzelców do niego wycelował. Praktycznie od razu krzyknął z bólu, gdy byli już przy ścianie. Protestujący się zaczęli rozbiegać w krzyku oraz panice, a policja i ochroniarze rozbiegli się, chowając za autami by mieć osłonę gdy do nich strzelano.
Murzyn koło Kurisu tylko to skomentował – O kurwa, ale jazda yo. Ja się zawijam, jestem czarny więc mam większą szansę złapać kulkę, tobie też radzę yo – powiedział szybkim krokiem oddalając się w przeciwnym kierunku do centrum handlowego. Kurisu widziała stąd jak ojciec Maxa trzyma się za nogę i uciska ją, by zatamować krwawienie. W tym przypadku powrót do auta mógłby być bardzo trudny – Max uciekaj! – rozkazał ojciec, by syn jak najdalej się stąd oddalił. Powrót do auta odpadał, gdyż było na linii ognia wymiany, którą prowadziła policja, ochrona oraz członkowie White Fang. Przy czym White Fang zdecydowanie dysponowało większą siłą ognia, bo mieli karabin maszynowy sądząc po tym jak szybko zostało ostrzelane jedno z aut, za którym krył się policjant. Najwyraźniej faunusowaci terroryści planowali wykorzystać pikietujących aktywistów, by zrobić swoje. Tu nie chodziło o okradanie sklepu, a po prostu chcieli coś udowodnić. Pokazać, że ludzie nie są bezpieczni.
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyPon Kwi 13, 2020 11:18 pm

Dziewczyna poczuła ulgę, że nieznany, czarnoskóry człowiek pomoże jej bezinteresownie. Przynajmniej kocica myślała, że jego pomoc jest bezinteresowna. Po chwili jednak usłyszała coś, co trochę zmieszało jej uczucia w stosunku do mężczyzny. Otrzymała dziwną propozycję, której nie rozumiała. Co niby koszykarz chciałby jej takiego pokazać? Powiedział to w tak dziwny sposób, do tego zrobił tą swoją dziwną minę, że kobieta wyczuła od razu coś niepokojącego w tej sprawie. Nie wiedziała co, nie wiedziała o co chodzi, ale jednak jakby czuła, że nie chce się wcale tego dowiedzieć. Poza tym nie miała teraz na to czasu, w planach miała już zajęty grafik na co najmniej kilka dni, więc nie było już w jej planach miejsca na sprawdzanie, co takiego murzyn chciałby pokazać. Jednak nie chciała tak bezpośrednio odmawiać, bo może wtedy facet by uznał, że jednak jej nie pomoże. Postanowiła więc odwołać się do pradawnej metody stworzonej przez proroczych mędrców i praktykujących jej arkana przez ludzi od kilkuset tysięcy lat wstecz aż do dnia dzisiejszego, czyli po prostu skłamać.
- Może kiedyś. Naprawdę mi się śpieszy. - zrobiła prowizoryczny uśmiech, ale chyba nie za bardzo jej wyszedł. Można było łatwo dostrzec, że jest po prostu sztuczny i wymuszony.

W dalszym ciągu rozmowy Kurisu już niezbyt słuchała koszykarza. Coraz ciężej było jej się skupić, spoglądała się cały czas na odbijającą się piłkę od ziemi, poruszając ciągle swoją głową w górę i w dół, równocześnie z prędkością odbijania się piłki. Wątek dopiero załapała z powrotem, gdy zaczął mówić o tajemniczych zniknięciach. Nie rozumiała pojęcia o wczepianiu czegoś do mózgu w celu kontrolowania. W zasadzie to mało co rozumiała z tej rozmowy. Nie chciała ciągle wypytywać o szczegóły, nie chciała wyjść na idiotkę. Nie miała również zamiaru zwierzać mu się ze swoich przeżyć, ponieważ pewnie musiałaby opowiedzieć dużo o sobie, aby zrozumiał znikomą wiedzę dziewczyny. Nie chciała dzielić się informacjami o sobie z osobą, której praktycznie w ogóle nie zna.

Wyciągnęła swojego Scrolla, aby przekazać go mężczyźnie, który miał pokazać jej jak używać portali społecznościowych, czy jak to się tam nazywało... W każdym razie wzięła go w obie dłonie i zaczęła w nim coś grzebać w menu. Chciała sprawić pozory, że jednak wie jak się z tego korzysta, ale po prostu jakby nie znała tej jednej ''funkcji'', którą teraz tak bardzo potrzebuje. W tym czasie opowiedział jej o zamieszkach przed sklepem. Niestety znowu praktycznie nic nie zrozumiała z tego bełkotu. Czarny mężczyzna coraz mniej bawił dziewczynę, coraz bardziej zaczynał ją irytować. Zrozumiała tylko coś o sprawiedliwości. Przez jakiś czas zaczęła się wpatrywać w tamtą stronę. Próbowała zrozumieć dlaczego ludziom może nie podobać się fakt, że ktoś otworzył jakiś sklep. Po chwili znów spojrzała się na niego.
- No to... pokażesz mi jak to zrobić? - wyciągnęła dłonie ze Scrollem do góry w jego stronę, aby mu go przekazać. W tym momencie sytuacja w sklepie dopięła swego szczytu. Zrobiło się tam naprawdę gorąco, znaczy się teraz to już ogień przekroczył poza skalę. Było słychać strzały, przez które Kurisu wzdrygnęła się, stanęła szerzej nogami do bardziej bezpiecznej pozy i zaczęła się rozglądać. Huk wystrzałów był dla jej kocich, czułych uszu niczym walenie młotka o dwie metalowe blaszki. Murzyn coś tam zdążył powiedzieć do dziewczyny, po czym szybko zmył się.
- Hej! - krzyknęła w jego stronę, ale zanim się dziewczyna zorientowała, chłopak był już daleko i nawet nie obejrzał się za siebie. Kurisu schowała Scrolla do kieszeni prawą ręką, lewą zaś złapała się za głowę. Nie był to dla niej zbyt przyjemny dźwięk. Nie sprawiał on nie wiadomo jakich bólów głowy, ale kiedy Kurisu mieszkała prawie cały czas w lesie i teraz, gdy przyjechała do głośnego miasta i pojawiła się w dodatku niedaleko strzelaniny, no to można było w pewnym stopniu ''ogłuchnąć''. Rozejrzała się z daleka co się tam wydarzyło. Widziała jak grupa ludzi chowa się za autami, kolejna grupa ludzi znajduje się w sklepie. Prowadzili ze sobą ostrzał. Dziewczyna nie wiedziała czym jest broń palna, nie wiedziała o co chodzi. Potrafiła tylko dostrzec latające pociski w oba kierunki, ale raczej zwątpiła, że dałaby radę wykonać przed nimi unik w trakcie wystrzału. Znaczy się na pewno dałaby radę się jakoś ruszyć, ale w dalszym ciągu pocisk mógłby trafić ją w któreś miejsce na ciele. W oddali dostrzegła też rannego mężczyznę opierającego się o ścianę. Jej pierwszym impulsem było, aby pomóc drugiemu człowiekowi w potrzebie, nie zastanawiając się nad zagrożeniem oraz konsekwencjami. Nie mogła tamtędy przebiec, ponieważ mogłaby zostać trafiona. Dlatego najpierw pobiegła w tamtym kierunku swoim kocim, szybkim tempem pomiędzy samochodami, aby w razie czego jakiś pojazd mógłby ją uchronić przed potencjalnym trafieniem. Dopiero gdy zbliżyła się już wystarczająco blisko, zaparła się nogami o podłoże i wyskoczyła wysoko do góry przelatując nad ogniowym starciem dwóch różnych sił. Wylądowała obok rannego. Przykucnęła na jedno kolano i delikatnie złapała go za kolano nogi, które było ranne.
- Leci Ci krew. Dobrze się czujesz? - powiedziała zmartwiona stanem starszego faceta. To była ważna informacja, ponieważ jeśli czuł się słabo to nie mógłby kontynuować ucieczki. Dziewczyna spróbowała obejrzeć ranę, przyglądając się niej po bokach. Rękoma odciągała materiał spodni, dotykała w okolicach rany, ale samej rany nie dotknęła. Nie chciała sprawić dodatkowego bólu. Wyglądało na to, że pocisk na szczęście nie pozostał w ciele, tylko przebił się na wylot nie powodując żadnych, poważnych uszkodzeń, ale kocica mogła się pomylić w ocenie. W każdym razie wiedziała co trzeba zrobić w takiej sytuacji. Złapała obiema rękoma za swoją białą koszulkę na wysokości brzucha, na początku przez chwilę się zawahała, ale zaraz mocno pociągnęła odrywając materiał wokół od reszty koszulki. Teraz koszulka dziewczyny zakrywała jedynie jej biust oraz kawałek łopatek na plecach, które zresztą i tak były zakryte jej długimi włosami. Owinęła materiałem z koszulki ranę na nodze mężczyzny kilka razy, po czym na końcu mocniej zacisnęła i zawiązała w kokardkę, aby zatamować krwotok. Wstała i popatrzała na swoje dłonie i brzuch. Wtedy zauważyła, że pobrudziła sobie ręce, brzuch i kawałek koszulki krwią rannego. Przez chwilę zaczęła się nad tym zastanawiać, ale zaraz znowu się ocknęła. Jeśli syn mężczyzny nie uciekł i był w pobliżu to dziewczyna się do niego zwróciła.
- Pomóż mu wstać i schowajcie się za czymś. - jeśli chłopaka w pobliżu nie było a facet czuł się słabo, to dziewczyna kazała mu nie ruszać się z miejsca. Wcześniej widziała jak niektórzy chowają się za autami, więc pomyślała, że to będzie dla nich dobrym rozwiązaniem. Odwróciła się w stronę wejścia do sklepu i zaczęła powoli iść w jego stronę zasłaniając przed sobą rękoma twarz. Z każdym wystrzałem dziewczyna wzdrygała się, każdy huk powodował pisk w głowie odbijający się echem. Zatrzymała się, nie dała rady dalej iść. Hałas ją sparaliżował, znajdowała się przy ścianie jeszcze kilka metrów od głównego wejścia. Złapała się rękoma za głowę, czuła w niej narastający pisk i ból. W końcu coś w niej pękło i się wkurzyła. Chciała to zakończyć, chciała wyłączyć ten hałas. Niekoniecznie miała pojęcie w jaki sposób to zrobić. Już nie potrafiła dłużej utrzymywać spokoju w takiej sytuacji. Obniżyła swoje ręce na poziomie brzucha i wraz z zaciśniętymi pięściami napięła mięśnie w swoim ciele.
- PRZESTAŃCIE!!! - zebrała wszystkie siły w swoim ciele, aby głośno krzyknąć. Wydarła się wniebogłosy. Jeżeli ostrzał się zatrzymał, to dziewczyna wyszła dalej i stanęła na głównym wejściu. Rozłożyła swoje ręce prosto na dwa boki, jakby chciała ochronić tych, którzy znajdowali się na zewnątrz. Na twarzy widniała agresywna i zła mina.
- Dlaczego krzywdzicie tych ludzi?! - tak by krzyknęła w tej sytuacji i oczekiwała na odpowiedź będąc ciągle w gotowości, aby nie zostać zranioną. Jeżeli jednak ostrzał nie ustał i obie strony nadal do siebie strzelały, wtedy dziewczyna upadła na kolana trzymając się nadal za swoją głowę schyloną w stronę chodnika. Czuła, że wystarczy jeszcze tylko jedna chwila, aby odpaliły się w niej dzikie instynkty, które spowodowałyby wejście w dziki szał, który mógłby zakończyć się źle, bardzo źle.
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Kwi 14, 2020 3:11 pm

Mężczyzna starał się dodać nieco otuchy chłopakowi, lecz ten nie był do końca przekonany, co do optymizmu kierowcy. Jak młodzieniec mógłby myśleć pozytywnie podczas obecności tak licznej grupy? Gdyby miał on coś, co dawałoby mu przewagę nad nimi to wtedy może czułby się pewniej? Niestety nie miał on nic takiego. Był całkowicie bezbronny. Tak naprawdę to nie potrafił się on nawet bronić. Nikt nigdy nie pokazał brunetowi jak walczyć. W zasadzie to bohater nasz też nigdy o to nie prosił. Może był to błąd? Cóż, może Maxwell mógłby poprosić o to Raphaela? Być może wiedziałby on, w jaki sposób bronić się podczas pojedynku? Nasz bohater musiał obadać ten temat. Tym jednak zajmie się, gdy wróci do domu. Na razie jednak postanowił nie zawracać głowy swojemu rodzicowi tą kwestią.

Im bardziej zbliżali się ku centrum tym coraz bardziej młodzieniec denerwował się tym wszystkim. Chłopak zauważył, że jego ojciec szedł nieco bliżej tłumu. Być może chciał on w ten sposób zapobiec ewentualnej napaści na swego potomka? Gdyby ktoś chciał się rzucić na młodzieńca to wtedy farmer mógłby odpowiednio szybko zareagować. Jednakże, nic złego się tak naprawdę nie wydarzyło. Nasi rolnicy nie zostali zatrzymani przez kogokolwiek. Nikt nie wchodził z nimi w jakąkolwiek interakcję. No, a kiedy już byli przy wejściu to brunet odczuł niesamowitą ulgę. W końcu nie było tak strasznie, jak przewidywał, prawda? Nieprawda. Było gorzej. Znacznie gorzej. Nie uprzedzajmy jednak faktów. Co dokładnie się wydarzyło?
Otóż, kiedy farmerzy mieli wejść do środka, to ich oczom ukazała się grupa sześciu osób. Była to prawdopodobnie dwójka kobiet oraz czwórka mężczyzn. Ci drudzy byli wyżsi oraz posiadali znaczną masę mięśniową. Przybysze ubrani byli w ciuchy o czarnej barwie, a na ich twarzach gościły maski przedstawiające pysk jakiegoś grimma. Była to generalnie biała maska, posiadająca czerwone linie. Jaki był ich cel? Po co się tutaj zjawili? Czy byli oni nastawieni pokojowo? Prawdopodobnie nie. Dlaczego? Ponieważ ich ubiór jasno wskazywał na przynależność do organizacji White Fang. Z tymi faunusami lepiej nie było wchodzić w jakąkolwiek interakcję. Mało tego, to co stało się chwilę później spełniło najskrytsze obawy Maxwella o tym, że może być naprawdę źle. Widzicie, postacie te posiadały plecaki i torby, z których chwilę później została wyciągnięta broń.
- Jasna cholera! To jakiś napad?!
Wykrzyczał w duchu, a już sekundę później zostały wystrzelone pierwsze naboje. Chłopak już chciał uciekać gdzie pieprz rośnie, aby nie oberwać przypadkiem jakąś kulką. Młodzieniec jednak w przeciągu chwili poczuł szarpnięcie, a ów siła pociągnęła go w bok, z dala od wejścia. Siła ta sprawiła, że brunet mimowolnie przebiegł kawałek drogi i dopiero chwilę później zatrzymał się. Zauważył on, że znalazł się bardzo blisko ściany budynku, lecz to było naprawdę nieistotne. Istotnym był fakt, iż usłyszał za swymi plecami okrzyk bólu. Mimo, że stał plecami do wszystkich to rozpoznał od razu osobę, która wydała z siebie ten dźwięk. Był to oczywiście ojciec naszego bohatera. Rolnik wręcz natychmiast odwrócił się, a oczom jego ukazał się Raphael. Nie wyglądał on zbyt dobrze. Przykucnął on, a z nogi, którą uciskał, wydobywało się całkiem sporo krwi. Ewidentnie sprawiało mu to piekielne sporo bólu. Oczywistym było, iż został postrzelony. To on musiał odciągnąć chłopaka z dala od wejścia, aby ten nie oberwał nabojem. Niestety ostatecznie to mężczyzna został ranny.
- Tato!
Pojedyncze słowo wyrwało się z gardła Maxwella. Był przerażony całą tą sytuacją. Bał się, że zaraz jeden z tych przestępców podbiegnie i dobije jego ojca. Tak bardzo się bał, że nie wiedział co miał zrobić. Z jednej strony chciał wynieść się stąd, uciec jak najdalej tylko po to, aby już nie uczestniczyć w tym wszystkim. Z drugiej zaś strony nie chciał pozostawić swego rodzica tutaj. Przecież on sam mógłby sobie nie poradzić z ucieczką. Daleko przecież nie uciekłby. Strach całkowicie sparaliżował ciało naszego bohatera. Co on miał robić? Jak miał zachować się w tej sytuacji?
- Co ja mam robić? Uciekać? Przecież nie mogę tak po prostu go zostawić.
Zastanawiał się nad opcjonalnym wyjściem. Wszędzie można było usłyszeć jedynie odgłos wystrzeliwanych naboi. Był on na tyle donośny, że młodzieniec wręcz nie słyszał własnych myśli. Mimo to, chłopakowi udało się usłyszeć słowa swego rodzica, który nakazał naszemu farmerowi wynieść się stąd. Mężczyzna chciał, aby jego syna całkowicie go zlał i ratował własne życie. Maxwell był jednak rozdarty wewnętrznie, co nie pozwalało mu na podjęcie właściwej decyzji.
Nagle i niespodziewanie obok taty naszego bohatera pojawiła się jakaś młoda dziewczyna. Sądząc po kocich uszach, które posiadała to była ona faunuską. Chwila, czy to nie ona stała niedawno razem z tamtym ''koszykarzem’’? Gdzie on teraz był? Cóż, najpewniej zmył się stąd, kiedy tylko rozpoczęła się cała akcja.  Brunet nigdzie nie mógł go dostrzec. Powróćmy jednak do naszych bohaterów. Nieznajoma przyklęknęła obok Raphaela, złapało go za kolano i chyba o czymś z nim rozmawiała. Sądząc po ruchu warg, tak właśnie mogło być. Rolnik nie był w stanie stwierdzić jednak, o czym dokładnie. Hałas zakłócał słowa tej dwójki. Kotka zdawała się jednak mieć dobre intencje. Przyglądała się ona zranionej kończynie, tak jakby próbowała zrozumieć, co się stało. No co się stało? Kulkę dostał, to się stało. Chwilę później nieznajoma złapała obiema dłońmi za swą koszulkę i po prostu oderwała jej spory kawałek. W jakim celu to zrobiła? Stwierdziła ona, że w ten sposób będzie mogła stworzyć prowizoryczny opatrunek na ranę. Skąd nasz bohater o tym wiedział? Ponieważ chwilę później zaczęła ona owijać materiał wokół nogi poszkodowanego, a ostatecznie zacisnęła tkaninę mocniej na ranie, robiąc kokardkę. Prawdopodobnie chciała tym zatamować krwotok. Cóż, świetnie, że zjawił się ktoś, kto potrafił zająć się ranną kończyną. Maxwell nie znał się na tym zbyt dobrze. Tak naprawdę to wiedział jedynie tyle, że dobrze jest ranę najpierw oczyścić, a potem założyć opatrunek. Tak więc jego wiedza była w zasadzie znikoma odnośnie tej dziedziny. Po zakończeniu swej czynności, pani medyk wstała i nakazała chłopakowi zabrać stąd swego opiekuna i schować się za jakąś osłoną. Cóż, chyba najlepszą opcją były te wszystkie pojazdy znajdujące się na parkingu.

Słowa dziewczyny zadziałały na młodzieńca w pewnym sensie ''wybudzająco’’, jeśli można tak było powiedzieć. Otrząsnął się on z tego letargu, w który wpadł. Bez chwili wahania zaczął działać. W mgnieniu oka zjawił się on przy rannym. Młodzieniec przykucnął przy nim, wślizgnął się pod jego prawą pachę. Brunet swą prawicą trzymał jego prawą rękę, a drugą, lewą ręką trzymał ciało mężczyzny. W ten sposób można było przejść w bezpieczniejsze miejsce.
- Tato, zabiorę Cię stąd! Powiedz, kiedy będziesz gotów, żeby wstać!
Rzekł, czekając na sygnał dany przez rodzica i pomógł mu wstać. W momencie, w którym znaleźli się na równych nogach pozostała już tylko jedna rzecz. Trzeba było po prostu oddalić się stąd.
- Schowajmy się za samochodami. Jesteś gotów?
Powiedział. Nasz bohater poczekał na wszelkie obiekcje ze strony kierowcy, a jeśli takich nie było i farmer powiedział, że jest gotów, to Maxwell postawił pierwszy krok. Ich tempo mogło nie być zbyt szybkie, ponieważ chłopak starał się dostosować je do możliwości rannego. Młodzieniec postanowił wybrać na kryjówkę samochody znajdujące się w odległości jakichś dwudziestu metrów od miejsca, w którym rozgrywała się akcja. Chciał mieć pewność, że żadna kula ich nie dosięgnie.

Kiedy już znaleźli się za samochodem to brunet położył swego ojca na ziemi, w taki sposób, aby ten mógł opierać się on o samochód. Po udanej akcji ratowniczej, bohater nasz wyciągnął z kieszeni swojego scrolla, aby w następnej kolejności przyklęknąć na lewe kolano. Miał jeden cel - zadzwonić na pogotowie. Potrzebna była tu pomoc prawdziwych fachowców. Jednakże zadanie to proste nie było wbrew pozorom. Naszemu bohaterowi niesamowicie trzęsły się ręce spowodowane stresem wywołanym tą sytuacją. Tak więc mogło być mu nieco ciężej naciskać te wszystkie okienka na urządzeniu.
Gdy już uda mu się dodzwonić na zamierzoną linię to po prostu zacznie opowiadać o aktualnej sytuacji. Niemniej jednak wszystkie zdania może układać w nieco chaotyczny sposób.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Kwi 14, 2020 10:25 pm

MG

Sytuacja rozwijała się dosyć dynamicznie i była zarazem patowa. Policjanci nie mogli próbować wkroczyć z obecnym uzbrojeniem na członków White Fang. Mieli jeszcze ten dyskomfort, że w środku nadal mogły być postronne osoby, które mogły posłużyć za zakładników gdyby coś poszło nie tak. Jak wiadomo ci „dobrzy” nie strzelają, gdy przestępca ma cywila na muszce, za to ci „źli” nie mają problemu, by wykorzystać kogoś jako żywą tarczę. To był drugi problem, który nie pozwalał policji wkroczyć ot tak, nawet jeśli przybędzie wsparcie to nie mogą pozwolić na masakrę osób wewnątrz o ile White Fang już wszystkich pod ręką nie wybili. Na pewno mają jeszcze kogoś na taką ewentualność, by móc negocjować na swoich warunkach. Problemem było to, że ani Max, ani Kurisu za bardzo do środka nie mogli zaglądać by upewnić się co do tego. Świszczące kule oraz wystrzały też znacznie utrudniały usłyszenie czegokolwiek.
Ojciec Maxa też nie mógł tak siedzieć pod ścianą nie wiadomo ile, bo w końcu by się wykrwawił, zaś sami członkowie Białego Pazura też nie mogli wyjść, by go dobić. Pozostawała też kwestia sprawdzenia czy kula przeszła na wylot, a do tego potrzebne było bardzo dokładne obejrzenie rany oraz ruch kończyny, który sprawiał mężczyźnie ból. Przynajmniej miał świadomość spełnienia ojcowskiego obowiązku, a to w połączeniu z adrenaliną sprawiało że jeszcze nie wybierał się na tamten świat. Nawet syn go nie chciał zostawić, gdy kazał mu uciekać. To naprawdę wzruszające, aczkolwiek nie mieli teraz czasu na przekomarzanie się, do którego by najpewniej doszło, gdyby nie pojawienie się faunuski.
Kotka w zasadzie znała jakieś tam podstawy, ale niezbyt wiele tutaj zdziała poza prowizorycznym opatrunkiem, który zrobiła ze swojej koszulki. Swoją drogą niezbyt to higieniczne używać własnego odzienia, by robić komuś opatrunek bo mogą dostać się do rany bakterie, ale liczą się intencje.
- Taaaak, czuje się jak miliard Lienów – powiedział sarkastycznie przez zaciśnięte zęby mężczyzna, by stłumić bolesny jęk. Z samego oglądania po bokach ciężko było ocenić jak poważny jest to uszczerbek, ale nie wyglądało by był otwór wylotowy. Tym bardziej, gdy lekko uniosła jego nogę, by przeciągnąć pod nią „bandaż” nie poczuła palcami, by byłą tam dziura. Zapewne kula została w środku ciała, zaś mężczyzna syczał z bólu czując jak tamta zaciska na nodze swój „opatrunek”. Bez gazy niewiele pomoże takie tamowanie, ale przynajmniej się starała i mężczyzna to docenił.
- Mało fachowe, ale na razie może obejdzie się bez amputacji nogi jak już z tego wyjdę – wymamrotał pod nosem, co zagłuszyły kolejne strzały, które padły w stronę policji. Max dostał bardzo proste zadanie, by zabrać swojego ojca jak najdalej i ukryć się. Ojciec chwycił się syna, a następnie drugą ręką podparł o ścianę, by móc kuśtykać oraz jak najmniej obciążać nogę. W ten sposób jako tako mógł przy jego pomocy się podnieść, aczkolwiek noga bolała bardziej, niż wcześniej – Idziemy! – krzyknął, by nie został zagłuszony przez strzały. Swoją drogą kotka chyba postanowiła zrobić coś naprawdę odważnego lub bardzo głupiego. Może oba na raz, bo gdy rolnicy brali nogi za pas, ona postanowiła wychylić się zza osłony. Oczywiście policja natychmiast wstrzymała ogień, bo ją widziała i była na linii strzału. Gorzej natomiast z White Fang, które postanowiło skorzystać z okazji, że gliniarze przerwali ostrzał. Z wnętrza wyleciała niewielka puszka, która pomknęła w stronę aut, za którymi kryli się policjanci oraz ochrona. Tamci, gdy tylko ją zauważyli od razu zaczęli uciekać, rzucając się jak najdalej. Jeśli dla Kurisu hałaśliwy był wystrzał z broni, to teraz musiała naprawdę mocno cierpieć. Rozległa się głośna eksplozja, która rozerwała jedno z aut, a z kilku pobliskich wypadły szyby, zaś odłamki uszkodziły karoserię. Rozległ się dźwięk kilkudziesięciu alarmów samochodowych, który powodował niewypowiedzianą kakofonię, która jeszcze bardziej zagłuszała słowa kotki. Ostrzał wtedy na moment ustał, ale czy po takim ładunku hałasu dziewczyna podniesie się i dojdzie do siebie?
- Urządzają tu nam jebany poligon – skomentował ojciec Maxa, który zaskoczony eksplozją przewrócił się w trakcie odciągania, pociągając razem ze sobą syna w dół. Nie czarujmy się, stary trochę ważył mimo wszystko więc przy obecnych warunkach, pociągnięcie w dół chłopaka było tylko kwestią jakiegoś fałszywego ruchu bądź potknięcia się. Jednak znaleźli się już na szczęście w potencjalnie bezpiecznym miejscu, za jednym z aut. Huczało im w uszach od wybuchu granatu, ale byli cali. Nawet dodzwonił się do dyspozytorni, gdzie babeczka zapytała się jaki jest problem. No i poprosiła, by trochę ściszyć telewizor, bo w ogóle chłopaka nie słychać. Ojciec natomiast był już dosyć blady i pocił się. Nie wiadomo czy z wysiłku, czy utraty krwi.
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptySro Kwi 15, 2020 12:31 am

Dziewczyna zapytała w trosce o stan starszego mężczyzny. Jednak ten odpowiedział w taki sposób, że dziewczyna nie zrozumiała przekazu. Domyśliła się po jego wyrazie twarzy, zaciśniętej szczęce i syczeniu, że bardzo go bolało. Niemniej jednak trochę się zdenerwowała tą odpowiedzią, więc zareagowała na nią skwaszoną miną w stronę mężczyzny. Niestety przez cały ten obrót akcji całkowicie zapomniała o dezynfekcji rany, aby nie wdało się zakażenie. Niestety nie było wtedy na to czasu, nie miała przy sobie nic odkażającego. Nigdy nie używała żadnych środków dezynfekcji, składniki w jej ślinie stanowczo dla niej wystarczały do gojenia ran. Nie mogła sobie jednak wyobrazić, aby napluć obcej osobie na krwawiącą ranę. Po prostu nie mogła tego zrobić. Ranny cywil jakoś skomentował czyn dziewczyny, po czym postanowił posłuchać się jej rady i oddalić się w bezpieczne miejsce. Dziewczyna niewiele usłyszała przez pulsujący, narastający pisk w uszach.

Krzyki Kurisu nic nie dały. Hałas nie ustąpił, ostrzał się nie przerwał. Jedynie ludzie, którzy byli ukryci za autem, ''posłuchali się'' i przestali strzelać. Jednak to niewiele zmieniło. Hałas wciąż był nie do wytrzymania. Dziewczyna w końcu poczuła się bezsilna, nie wiedziała co dalej zrobić. Jej kolana zmiękły, przez co stuknęły się ze sobą, gdy dziewczyna zaczęła upadać nimi na chodnik. Złapała się z całych sił za swoje uszy, próbując je sobie wyrwać, jakby to w jakiś sposób miałoby jej pomóc. Schyliła swoją głowę w dół. Włosy zasłaniały jej twarz, na której widniał ból przez zaciśnięte powieki, z których zaczęły spływać łzy, które z kolei zaczęły spływać po jej polikach i kapać na chodnik robiąc mokre plamki. Otworzyła na chwile oczy, wtedy kątem oka zobaczyła, jak coś ucieka po powierzchni chodnika i asfaltu. Podniosła wyżej swoją twarz na wprost przemykającej się rzeczy, otworzyła mocniej swoje powieki. Jakieś metalowe coś poleciało z wnętrza sklepu, przelatując przez główne wejście w stronę ukrytych za samochodem ludzi. Nie zwróciła uwagi, że ludzie przed tym czymś próbowali zrobić unik. Ona jednak nadal siedziała w tym samym miejscu i wpatrywała się w przedmiot, nawet nie drgnęła. Po prostu jakby się wyłączyła, odpłynęła gdzie indziej.
- ... metalowa myszka? - zadała sobie pytanie pod nosem. Nagle jak jebło! Powstał potężny wybuch, który rozerwał samochód na mniejsze kawałki. Dziewczyna padła górną częścią ciała, czyli torsem i głową na ziemię przed siebie, próbując zakryć rękoma swoją głowę. Podmuch gorącego wiatru potargał włosami dziewczyny na wszystkie strony świata, ale na szczęście ich nie wyrwał. Powstało również krótkie trzęsienie ziemi. W innych samochodach stojących na parkingu popękały wszystkie szyby wybuchając w chaotycznej harmonii. Po tym wybuchu już nic nie słyszała. Była tylko cisza. Cisza i pisk, który coraz bardziej stawał się głośniejszy i zakłócał usłyszenie czegokolwiek, zagłuszał on całe tło. Z lewego ucha dziewczyny poleciało trochę krwi.


Po chwili dziewczyna jakby zaczęła słyszeć swój puls, swoje bicie serca, które w jej uszach również dudniło coraz głośniej. Bardzo wolne bicie serca zresztą, które zaczynało bić coraz szybciej i szybciej. Dziewczyna oparła się dłońmi o chodnik, ale nie wstawała. Przylegała dalej czołem do podłoża. Jej mięśnie zaczęły się napinać a jej ciało drgnęło do góry, jakby dostała czkawki lub jakby zaczęła łapać powietrze podczas szlochania. Jednak to wcale nie była żadna czkawka ani płacz. Niekontrolowany odruch powtarzał się kilka razy co pewien odstęp czasu. Po chwili jednak ustał, gdy kocica wolnym ruchem zaczęła podnosić się z podłogi na cztery łapy. Jej wygląd zaczął się zmieniać. Jej czerwone oko zmieniło barwę na żółty, jej źrenice stały się bardzo wąskie jak u kota. Na jej twarzy można było dostrzec złość, groźna mina połączona z zaciśniętymi zębami, które było widać na wierzchu. Jej kły w jamie ustnej również wydłużyły się o co najmniej dwa razy. Na jej policzkach pojawiły się po trzy kreski przebiegające po bokach w poziomie. To już nie była ta sama dziewczyna. Oddała się swoim dzikim, pierworodnym, zwierzęcym instynktom, które jasno określały swój cel i kontrolowały każdy ruch kocicy. Straciła całkowicie jakiekolwiek poczucie świadomości. Wolnymi krokami zaczęła iść na czterech łapach w stronę wejścia do centrum. Potłuczone szkło leżące na podłodze powoli kruszyło się pod naporem kończyn dziewczyny. Na twarzy cały czas widniał nieustający, groźny i agresywny wyraz twarzy. Opętane dziewczę otworzyło swe usta, z których wydobyło się trochę pary. Wtedy w pomieszczeniu można było usłyszeć dziwny i niepokojący dźwięk, który brzmiał jak warczenie tygrysa, który dopiero pierwszy raz od tygodnia czasu zobaczył mięso. Jeśli zamaskowani wrogowie otworzyli ogień lub zaczęli atakować w inny sposób, zdziczałe stworzenie wyskoczyło do góry robiąc obrót w powietrzu. Kurisu poruszała się bardzo szybko i bardzo zwinnie. Przelatując nad grupą bandytów, zatrzymała swój obrót w powietrzu wykonując kopnięcie kolanem w podbródek jednego z szóstki. Wylądowała jedną nogą na podłodze, którą znowu odbiła się od ziemi robiąc salto w powietrzu. Zbliżyła się do drugiej osoby, wykonując kopnięcie obiema stopami prosto w twarz przeciwnika, a raczej w maskę. Jedną nogą zaparła się o jego muskularne ramię, od którego znowu odbiła się w powietrze. Odbiła się kilka razy od podłogi robiąc ciągle obroty i salta, w końcu znalazła się mniej więcej po środku ich wszystkich. Zaparła się rękoma o podłogę będąc do góry nogami i wykonała podwójne kopnięcie, używając w tym samym czasie obu nóg, aby zaatakować w brzuch trzecią i czwartą osobę. Wtedy wyskoczyła znów do góry za pomocą rąk. Odbiła się obiema nogami od podłoża, gdy wylądowała w przykucniętej pozie. Poleciała w stronę kolejnej osoby. Zaparła się ręką o kawałek otoczenia, aby wykonać pełny obrót, dzięki któremu wykonała bardzo silne kopnięcie w szyję. Ponownie odbiła się od podłoża. Tym razem odbiła się od kilku ścian, aby ostatecznie z impetem wbić się nogami w ostatnią osobę. Osoba ta pod wpływem takiego wycisku powinna wywalić się na plecy. Kurisu wylądowała stopami na tej osobie, która pod wpływem uderzenia przejechała się plecami kawałek obszaru po podłodze. Bohaterka przejechała się na tej osobie niczym surfer na desce. Ostatecznie kocica odepchnęła się nogami od tej osoby wyskakując ostatni raz do góry, przez co na koniec dodała tej osobie dodatkowego pędu, więc przejechała się plecami jeszcze dalej, aby na końcu zderzyć się ze szklanym elementem centra handlowego. A przynajmniej tak kocia istota bezmyślnie wycelowała, aby tak się wydarzyło. Ostatecznie wylądowała na cztery łapy na podłodze, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. To wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Znowu zaczęła groźnie warczeć. Na chwilę niewysoko się podniosła na dwóch nogach, aby wysunąć swoje ręce delikatnie przed siebie. Jej palce momentalnie stały się sztywne, mięśnie i ścięgna się napięły a po zewnętrznej części dłoni pojawiły się żyły. W tej chwili momentalnie paznokcie dziewczyny wydłużyły się, wyglądały teraz na o wiele groźniejsze i ostrzejsze. Powróciła na pozycję do czterech łap i rzuciła się na każdego po kolei, aby zadać cios pazurami. Pierwszą osobę zaatakowała w klatkę piersiową, drugą w plecy, trzecią w część ciała pod pachą, czwartą w brzuch, piątą w twarz a szóstą również w klatkę piersiową. Również wykonywała ataki odbijając się co chwilę od powierzchni, w podobny sposób jak wcześniej, tylko tym razem zadawała rany cięte. Po tym wszystkim odskoczyła na dosyć większą odległość, wylądowała znów na cztery łapy. Jej kocie źrenice rozglądały się po pomieszczeniu, ogon swobodnie latał na lewo i prawo a uszy stały wciąż na baczność. Jeśli wszystkie ataki się powiodły, to dziewczyna była cała brudna w cudzej krwi.
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptySro Kwi 15, 2020 5:06 pm

Chłopak znalazł się przy swoim opiekunie, a w następnej kolejności, młodzieniec przyklęknął, aby pomóc wstać mężczyźnie. Wtem, nasz bohater poczuł jak coś go złapało. Rzecz jasna był to farmer, który chwycił się ciała bruneta, aby móc trzymać się za coś, kiedy obaj będą podnosić się. Maxwell kątem oka dostrzegł, iż jego ojciec drugą, wolną ręką opierał się o ścianę. Wszystko to miało za zadanie po prostu ułatwić wstawanie. No i faktycznie im się udało. W momencie, w którym rolnicy już stali, Raphael – odpowiadając na pytanie syna – wykrzyczał, iż jest gotowy, aby ruszać. Znaczy się, jego słowa nie brzmiały dosłownie '’Jestem gotowy’’, lecz nasz bohater doskonale rozumiał, o co mu chodziło. No i ruszyli. Ich tempo może i nie było najszybsze, lecz wystarczające. Zresztą, nikt nie powinien oczekiwać, iż będą oni poruszać się z ''prędkością warpową’’. Ciężko jest przemieszczać się z dużą szybkością, w momencie, w którym musisz służyć za oparcie dla rannej osoby, która w dodatku nie może pozwolić sobie na wykorzystanie obu nóg.

W pewnym momencie udało im się już nawet znaleźć za jednym z aut, co pozwalałoby im czuć, iż znajdują się w całkiem bezpiecznym miejscu.  Chłopak jednak wolał przemieścić się trochę dalej. Im dalej znaleźliby się od strzelaniny tym mniejsza szansa istniała na to, iż któryś z nich mógłby doznać jakichś obrażeń. No, a nie zapominajmy o tym, że niektórzy już dostali w skórę, łagodnie mówiąc. Jednakże, nie mogli oni przecież tak po prostu w ''spokoju’’ iść dalej. Coś musiało się wydarzyć, aby nie było zbyt nudno (jakby ta cała strzelanina nie była wystarczająca). Nagle i niespodziewanie nastąpiła eksplozja. Bardzo silna eksplozja. Powstały wybuch spowodował, iż poszkodowany po prostu stracił równowagę. Ranny zaczął upadać na ziemię, a jako, że był on znacznie cięższy i przy okazji trzymał się on swego syna, to młodzieniec został najzwyczajniej w świecie pociągnięty na dół. Na całe szczęście, w ostatnim momencie brunet zasłonił twarz prawicą, którą chwilę wcześniej wykorzystywał do trzymania ręki kierowcy.
- Co to było?!
Nasz bohater zapytał sam siebie, jakby liczył na to, że odpowiedź sama się pojawi. To była jakaś bomba, granat? Ciężko stwierdzić, co dokładnie odpowiadało za ten cały wybuch. Co by to jednak nie było to naprawdę solidnie eksplodowało. Jakie jeszcze śmiercionośne bronie posiadało w swoim arsenale WF? Czy istniała dla nich jakaś granica?
- To jakiś koszmar…
Maxwell przecież nie pisał się na uczestniczenie w jakiejś strzelaninie. Przyjechał tu tylko po olej. Tylko tyle. Nasi bohaterowie mieli się wynieść stąd chwilę później po dokonaniu zakupu tegoż specyfiku. Dlaczego brunet musiał zostać wmieszany w to wszystko mimowolnie? Dlaczego to wszystko musiało stać się akurat dzisiaj, akurat teraz? Gorzej już chyba być nie mogło.
- To najgorszy dzień w moim życiu!
Wykrzyczał, choć słowa te nie były skierowane do kogokolwiek. Po prostu chciał wyrazić swe niezadowolenie aktualną sytuacją. A tak poza tym, to teraz można było usłyszeć prawdziwy jazgot utworzony z połączenia dźwięku wystrzeliwanych naboi i alarmów samochodowych. Aktualnie jednak nie było czasu, aby zwracać uwagę na takie rzeczy. Chłopak musiał działać, w końcu jego ojciec potrzebował pomocy medycznej. Młodzieniec podniósł się przy pomocy swoich rąk, przyklęknął na lewą nogę i zaczął po prostu korzystać ze scrolla, którego wyciągnął z kieszeni spodni.
Pomimo trzęsących się rąk, naszemu bohaterowi udało się ostatecznie dodzwonić na odpowiednią linie. Maxwell usłyszał kobiecy głos, który kazał mu… ściszyć telewizor? Jaki znowu telewizor? O co tej kobiecie w tym momencie chodziło? Chwila… czy ona myślała, że ten cały hałas dobiegał właśnie z teleodbiornika? Jej słowa mogły na to wskazywać. Nic to, nasz bohater zaczął nawijać o całej sytuacji. O tym jak to Biały Kieł rozpoczął strzelaninę w centrum handlowym. O tym jak to jego ojciec został postrzelony i o tej całej eksplozji, która nastąpiła.
O tym wszystkim brunet mówił bardzo szybko, praktycznie na jednym wdechu powietrza. Tak więc przedstawicielka płci pięknej mogła mieć trudności z zarejestrowaniem w swoim umyśle tych wszystkich informacji.
- Błagam, przyślijcie jakąś karetkę! Ratujcie mojego tatę!
W zasadzie to cały czas z ust młodzieńca padały przeróżne słowa, wręcz nie pozwalał dojść do głosu swej rozmówczyni. Starał się on także mówić głośno, aby nie został zagłuszony przez ten chaos. W pewnym momencie chłopak zauważył, iż Raphael zaczął się pocić, a jego twarz stała się bardzo blada.
-On jest cały blady i poci się! Czy to normalne?!
W końcu, nareszcie Maxwell zamknął się. Jeżeli wcześniej kobieta miała problem z tym, aby cokolwiek powiedzieć to teraz już mogła przemówić. Mogła także zadać ewentualne pytania – które zapewne pojawiłyby się – młodzieńcowi.

Nasz bohater starałby się odpowiadać swej rozmówczyni dość powoli, aby ta była w stanie zrozumieć, o co mu chodzi, jeżeli byłaby taka potrzeba. Chłopak starałby się także cały czas monitorować stan swego rodzica, aby o ewentualnych zmianach od razu informować rozmówczynię.
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyCzw Kwi 16, 2020 10:11 pm

MG


Może Max z ojcem nie poruszali się zbyt szybko, ale każdy metr z daleka od strzelaniny zwiększał szansę na przeżycie całej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że im bliżej ulicy tym łatwiej będzie karetce pogotowia zająć się rannym. O ile rzecz jasna zdąży dojechać na czas, ale być może się uda. Ważne, że chłopak nadal krył się za autami, dzięki czemu miał mniejszą szansę oberwać rykoszetem lub jakimś odłamkiem.
W zasadzie jakby się dokładniej przyjrzeć to puszka, która wybuchła miała nawet coś narysowane oraz napisane. Kwestia, że poleciała za szybko by dostrzec co tam było, ale definitywnie było opisane kolorem czerwonym. Tak czy siak, po wybuchu policja starała się pozbierać, zwłaszcza że mimo braku super czułego słuchu, to nadal im dźwięczało od pobliskiej eksplozji puszki. Tym bardziej musieli uważać na latające odłamki, by żadnym nie dostać. No cóż, jeden z gliniarzy miał mniej szczęścia bo dostał takim fragmentem karoserii w nogę w okolicy łydki, więc chwilowo miał znacznie poważniejsze problemy, niż swój słuch.
Ojciec coś mówił, ale Maxowi dźwięczało w uszach, więc nie dosłyszał o co chodziło. Staruszek musiał się ponownie podnieść, by jeszcze bardziej się oddalić z chłopakiem z tego miejsca. Naprawdę jest to interesujące jak jeden zły dzień może zmienić życie człowiek oraz jak bardzo los może być przewrotny w swoich planach. To miała być zwykła wycieczka po olej do ciągnika, a znaleźli się pośrodku zawieruchy, którą wywołała organizacja – jakby nie patrzeć – terrorystyczna.
W czasie, gdy chłopak podawał dane dyspozytorce, która też starała się go uspokoić i wyciągnąć jak najdokładniejszy opis gdzie dokładnie są, Kurisu najwyraźniej odbiło. Dosłownie, bo o ile policja nie mogła jej zatrzymać przed wejściem do środka, o tyle przynajmniej na moment White Fang przestało strzelać. Dało to samej kotce widok na to jak wszystko wyglądało. Wszędzie ciała zastrzelonych cywili, zaś dwójka członków White Fang wykorzystywała jako osłony kamienne doniczki, przy których były jeszcze ławki dla klientów. Taki „murek” póki co dawał radę zatrzymać pociski policjantów z lekkiej broni, a tamta dwójka miała następująco karabin maszynowy oraz coś co wyglądało jak przerośnięty rewolwer. Kolejna dwójka przeczesywała górne piętra, były to właśnie te kobiece elementy White Fang. Jedna uzbrojona w strzelbę, zaś druga w dwa pistolety, które miała uniesione sprawdzając wyższe piętra sklepów, by znaleźć ewentualnych ukrywających się zbiegów. Pozostałej dwójki kotka póki co nie widziała. Zapewne mogli być w którymś ze sklepów lub po prostu zajmowali się czymś innym, zostawiając na straży swoich 4 kumpli. Widząc, że Kurisu nie jest człowiekiem na moment się zawahali przed oddaniem strzału, aczkolwiek dwójka przy doniczce nadal mierzyła w tamtą stronę.
- Nie podchodź! To nie jest Twoja walka! – krzyknął ten z karabinem charczącym głosem spod maski. Nie zdejmował dziewczyny z muszki, co dało policjantom kilka chwil by zmienić osłonę i zająć się swoim rannym kolegą, który był za jednym z aut. Kiedy natomiast Kurisu była zdecydowanie zbyt blisko, White Fang z karabinem otworzył do niej ogień. Nie celował w nią, a były to strzały ostrzegawcze, wymierzone centralnie przed nią. Dopiero, gdy przeskoczyła wiedział, że żarty się skończyły. Pozostałe dwie osoby na piętrze ustawione były przeciwlegle do siebie, więc także zainteresowały się tym co działo się na dole. Zapewne na górę dostały się korzystając z dywersji, którą wywołał wybuch granatu. Tak samo jak brakujące dwie osoby gdzieś się udały. Poruszała się szybko i dziko, więc trudno było oddać bardzo celny strzał, zostało więc ją zasypać gradem pocisków z karabinu co utrudniały przeszkody terenowe w postaci pomniejszych stoisk stojących na korytarzach centrum. Któż by się spodziewał, że stoiska z pierdółkami do makijażu i innymi tego typu bzdetami, mogą okazać się przydatne. Problemem jednak było to, że oni byli zdecydowanie lepiej spozycjonowani, więc to tylko kwestia czasu zanim dopadną kotkę. Nie brała tego jednak obecnie pod uwagę. Kurisu wyprowadziła kopnięcie na jednego z członków White Fang. Akurat padło, że najbliżej był ten z przerośniętym rewolwerem, ale zdołał zareagować. Zasłonił się ręką, w której trzymał broń przez co impet uderzenia wytrącił mu ją z ręki. Niemniej przynajmniej go to na moment wytrąciło z równowagi, by nie zdążył jej oddać. Może miało na to też wpływ, że z początku to była właśnie osoba sceptyczna do tego by strzelać do faunuski.
Karabin drugiego koleżki złożył się bardzo szybko do formy miecza dwuręcznego, którym zablokował nadlatujący kopniak, więc kotka musiała się odbić od płazu miecza. Tamten miał już trochę więcej czasu, by zareagować w porównaniu do swojego kolegi z rewolwerem, który próbował właśnie się pozbierać i sięgnąć po leżący rewolwer. Salta to była jedna z rzeczy, które ratowały ją przed ostrzałem z góry. Zwłaszcza, gdy znalazła się pod jedną z tych „kładek”, więc musiała się tylko martwić o jednego strzelca póki co. Można też było rzecz jasna chować się za filarami nośnymi budynku, które były dosyć grube.
Kotka chciała wykonywać dalsze akrobacje oraz ataki, gdy nagle straciła równowagę. Widziała tylko jak osoba z górnego pięterka miała w jej stronę wyciągniętą rękę i świeciła się na zielono. Uczucie przypominało trochę zaburzenie błędnika oraz towarzyszyły temu zawroty głowy, które się nasilały im dłużej pozostawała w objęciach tego dziwnego semblance. W tym czasie dwójka, którą wcześniej zaatakowała Kurisu, teraz już była gotowa do działania. Rewolwer został podniesiony oraz asekurował on swoich kompanów, by nie zaskoczyła ich policja. Dobre stwierdzenie, że asekurował. Chwilę później słychać było plaśnięcie oraz wszędzie trysnęła krew. Coś skutecznie pozbawiło głowy członka White Fang, ale chyba rozwiązanie tej zagadki przyszło dosyć szybko. Słychać było dźwięk wystrzału i to bardzo głośnego. Max mógł widzieć, że zanim padł wystrzał to na parkingu poruszała się czarna furgonetka. Zatrzymała się tak, by zablokować wyjazd z niego i mieć widok na wejście do pasażu. Sądząc po tym jak niósł się dźwięk oraz tym, że chwilę wcześniej błysnęło tam coś to najpewniej z tego kierunku oddano strzał. W oddali słychać już było syreny policyjne oraz służb zdrowia i najpewniej strażaków.
Ten strzał rozproszył osobę, która kontrolowała semblance i na moment Kurisu wyrwała się z jego wpływu. Chociaż zawroty głowy i nudności pozostały, to jednak przynajmniej jako tako zniknęło zaburzenie poruszania się, zaś członek White Fang z mieczo-karabinem wycofał się w stronę sklepu z bielizną damską, by nie być na linii strzału. Zostawiając ciało swojego poległego kompana, który stracił głowę. Krew powoli sączyła się na posadzkę.
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyCzw Kwi 16, 2020 11:12 pm

Krzyki w stronę faunuski były całkowicie bezsensowne. Kurisu wchodząc w swój tryb szału stawała się całkowicie dziką bestią, nie rozumiała nic co się do niej mówiło. Towarzyszyły jej tylko i wyłącznie dzikie instynkty. Całkowicie straciła świadomość, była dziką, niebezpieczną bestią niczym grimm. To był również powód, dlaczego nie zwróciła całkowicie uwagi na leżące ciała. Ostrzegawczy strzał w centrum handlowym sprawił tylko tyle, że jeszcze bardziej rozwścieczyło dziką faunuskę. Po tym nastąpił jej atak. Jej dzikie, zwinne ruchy sprawiały, że ciężko było w nią trafić z broni palnej. Przeskoczyła murek i zaatakowała ofiarę, która zgubiła swoją broń. Dziko poruszając się zaczęła zmierzać do drugiej osoby. Robiąc kolejne przeskoki i salta, oczywiście. Drugi atak niezbyt jej się udał, ponieważ został odparowany dzięki szybkiej reakcji członka Białego Kła. Kocica odbiła się robiąc kilka obrotów w powietrzu, spadła na cztery łapy. Miała kontynuować na niego atak, gdy nagle zaniemogła. Robiąc krok ręką do przodu, nadgarstek jej się wymknął i upadła twarzą na podłogę. Próbowała się podnieść, ale nie mogła złapać równowagi. Każda próba podniesienia się kończyła się upadkiem na łokieć lub kolano. Na jej twarzy groźny i agresywny wyraz twarzy zmieszał się z przerażeniem. Rozglądała się wokół siebie, ale obraz zaczął jej się trochę rozmazywać. Dopiero gdy spojrzała w górę ujrzała postać, którą spowija zielona aura. Zmuszała się do coraz większego wysiłku, próbując wstać, ale czuła się, jakby ktoś jej przeciął nerwy w okolicach zgięcia kończyn. Pot spłynął po jej zakrwawionym czole, lecz w dalszym ciągu to nie była jej krew. Mimo trudności wcale nie zamierzała się poddać ze wstawaniem. W końcu nagle powstał kolejny huk, który zakłócił działanie techniki. Kurisu wyrwała się z miejsca, próbując uciec między murkami i ławkami. Niestety jeszcze nie do końca odzyskała władzę, więc ruszając przez chwilę ślizgała się w miejscu, zanim ruszyła. Podczas biegu na czterech łapach również nie do końca panowała nad swoim krokiem, więc przy skręcaniu ślizgała się po podłodze, czasami niefortunnie postawiła rękę i wyginał się jej wtedy nadgarstek, przez co czasami lekko zaszorowała twarzą po kafelkach. Miała dalej rozmazany obraz, więc nie zauważyła szklanej ściany, przez którą przebiła się z impetem. Po galerii rozległ się odgłos pękającego szkła. Później znowu było słychać to samo, gdy dziewczyna przemieściła się przez kilka sklepów dalej przez szklane ściany. Postanowiła nagle uciec? Ukryć się? Nic z tych rzeczy. Może i straciła samoświadomość i kierowały nią instynkty, ale nawet zwierze potrafi zauważyć kto szarpie za ''smycz''. Zaczęła przemieszczać się powoli, dyskretnie między murkami, doniczkami, ławkami i innymi, nieprzeźroczystymi elementami galerii. Przy pomocy swoich pazurów dała radę wspiąć się po ścianie na górny filar, wciąż próbując pozostać niezauważona. Wykorzystywała przy tym również ciemne obszary i kąty centra handlowego, które nie były oświetlone. Skradała się tak długo, aż dotarła do osoby, która rzuciła na nią tajemniczy urok. Starała się podejść do tej osoby po cichu od tyłu, aż w końcu, gdy znalazła się w odpowiedniej odległości, rzuciła się prosto na terrorystę. Chciała rzucić się na plecy tak, aby nogami móc zaprzeć się wokół pasa tej osoby. Rękoma złapała za okolice szyi, którą ścisnęła z większą siłą. Wykorzystała swoje wydłużone, ostre pazury, aby jednym ruchem rozwalić przeciwnikowi gardło. Przejechała pazurami po szyi i gardle palcami obu rąk, gdy szybkim ruchem pociągnęła do siebie próbując wyprostować swoje ręce na obie strony w poziomie. Wtedy odskoczyła z pleców i zaczęła biec po barierce, próbując wyłapać jakąś osobę na dole. Rzuciła się z góry na tą, która była najbliżej. Próbowała tej osobie wytrącić pazurami broń z rąk, po czym chciała impetem rozpędu powalić tę osobę na plecy. Rękoma chciała zablokować ręce przeciwnika, nogami zaś nogi. Wtedy przeciwnik mógł z bliska zobaczyć twarz kocicy - piękna i delikatna cera pobrudzona przetartą krwią, kocie oczy z heterochromią zmieszane niebieskim i żółtym kolorem, znamionowe paski na policzkach i wystające kły z zaciśniętych zębów. Kocica w bezruchu spoglądała się na ofiarę wydobywając tygrysi warkot w gardła. Co się stało? Dlaczego zamarła w bezruchu? Coś ją zablokowało? Może się zawahała? Nie chciała zabijać? Nagle w swoje szpony złapała rękę ofiary w okolicach bicepsa, mocno zacisnęła szczękę i szarpnęła ile miała sił. Jeśli się udało, to wyrwała rękę, którą zaraz wypluła na bok i pobiegła dalej w głąb galerii, chowając się w jednym ze sklepów. Chciała przygotować się do kolejnego ataku znienacka a przy okazji za pomocą słuchu, węchu i wzroku spróbować wyczuć kolejne osoby przebywające w galerii lub w okolicy. Znowu zaczęła przemieszczać się po cichu przez sklepy, między osłonami.
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyPią Kwi 17, 2020 6:05 pm

Na początku to w zasadzie nic do niego nie docierało. Nawet przestał zwracać uwagę na tę strzelaninę, która wciaż odbywała się. Tak więc logicznym jest, że nawet nie dotarło do niego, że alarmy samochodowe hałasowały. Jedyne czego na początku był świadom to tego, co działo się w jego uszach. Z początku słyszał potworny pisk. Tak więc nawet, gdyby ktoś chciał się w tamtej chwili porozumieć z młodzieńcem to i tak byłoby to bezowocne, bo on najnormalniej w świecie nie słyszałby nic, żadnego słowa. Po kilku sekundach jednak jego słuch zaczął wracać do normy. Znaczy się, dalej huczało i piszczało mu w uszkach, lecz nie była to identyczna częstotliwość, jak ta z początku. Jednakże to nie przeszkodziło chłopakowi, aby dodzwonić się na numer alarmowy. Nie przeszkodziło mu to także w tym, aby dogadać się z kobietą, szczególnie, iż - tak jak zostało już powiedziane - słuch bruneta stopniowo wracał do normy. Tylko czasami musiał zapytać swą rozmówczynię o czym ta mówi, bo farmerowi zdarzało się nie dosłyszeć.

Nasz bohater cały czas monitorował stan zdrowia swojego ojca, aby w razie pogorszenia się go od razu poinformować swą rozmówczynię o tym. Ta cały czas starała się uspokoić Maxwella, ponieważ był pod wpływem strachu i przedstawiał całe zdarzenie zbyt szybko, aby dało się to ułożyć w logiczną całość. Zależało jej przecież na tym, aby dowiedzieć się jak najwięcej od chłopaka. Młodzieniec starał uspokoić się, choć nie było to takie łatwe jak można by było podejrzewać. Cały stres związany z aktualnymi wydarzeniami działał negatywnie na chłopaka. Ciężko było mu pozbierać myśli, aby ułożyć to wszystko w logiczną całość, lecz starał się. To najważniejsze.
Farmer w pewnym momencie zauważył, że zaprzestano prowadzenia ognia. Najzwyczajniej w świecie przestano używać broni palnej. Teraz już tylko alarmy pobliskich samochodów hałasowały, na które tak naprawdę dopiero teraz nasz bohater zwrócił uwagę. Dlaczego tak wiele z nich zaczęło działać w tym samym momencie? Czyżby z powodu tamtego wybuchu zostały uruchomione? Cóż, to bardzo możliwe. W końcu, z jakiego innego powodu mogłoby stać się coś takiego?
Jako, że nie można było usłyszeć już dźwięku wystrzeliwanych pocisków to brunet postanowił obadać sytuację. Jednakże nie zamierzał poświęcać swojemu rekonesansowi zbyt dużo czasu. Musiał przecież mieć oko na swojego rodzica. Maxwell wychylił łebek nad samochód, choć zrobił to powoli. Nie chciał, aby go zauważyły nieodpowiednie osoby. Jego wzrok na początku powędrował w kierunku wyjścia. Nie było tam nikogo, a jedyną rzeczą, jaką można było zaobserwować był samochód, a w zasadzie jego wrak. Wyglądało to tak, jakby został rozerwany od środka. Prawdopodobnie tamten wybuch musiał być odpowiedzialny za taki stan rzeczy. Przechodząc dalej, chłopakowi rzuciła się w oczy grupa funkcjonariuszy, która chyba robiła coś przy jednym ze swoich ludzi. Młodzieniec nie widział z tej pozycji zbyt wiele, jednakże zdawało się, iż jeden z policjantów został ranny. Jedno w tym wszystkim było pewne. Nigdzie nie można było dostrzec członków White Fang, tak więc był to plus.
- Pewnie cały czas siedzą w centrum handlowym.
Było to wielce prawdopodobne. W końcu musiał być to jakiś napad, bo co innego? Czy ryzykowaliby oni takim atakiem, gdyby nie chcieli zyskać dóbr materialnych? No a gdzie była tamta faunuska, która kilka chwil wcześniej wykonała opatrunek dla Raphaela? Może uciekła stąd? Przecież nie mogła ona tak po prostu pójść walczyć z tymi terrorystami, nie miała przy sobie żadnej broni. Znaczy się chyba. Brunet nie zauważył, aby posiadała przy sobie coś, co umożliwiałoby jej walkę przeciw uzbrojonym faunusom. Nasz bohater nie zauważył też, aby przybyła ona z kimś. Być może było inaczej? Jednakże farmer nie zamierzał sprawdzać czy kotka znajdowała się w środku. Maxwell postanowił pozostać na swej obecnej pozycji. Młodzieniec spojrzał na swego opiekuna, aby sprawdzić czy jego stan się pogorszył. Nie wyglądało na to. Zdawało się, iż wyglądał całkiem "nieźle". Poza tym, że był blady i pocił się to nie było z nim najgorzej. No dobra, było fatalnie. Jeżeli tak dalej by szło to mężczyzna mógł tutaj załapać po prostu zgona. No, a przecież nasz bohater tego nie chciał.
Nagle i niespodziewanie nastąpił bardzo głośny wystrzał. Chłopak wzdrygnął się, upuszczając swojego scrolla na ziemię.
- Co to było?!
Brunet wręcz natychmiast spojrzał w kierunku, z którego rozległ się dźwięk. Jego oczom ukazał się czarny furgon, który został zaparkowany w taki sposób, aby zablokować wyjazd z parkingu. Czyżby z niego został oddany strzał? Możliwe. Nie było jednak powodu, aby dłużej zastanawiać się nad tym, ponieważ do uszu farmera dotarł dźwięk syren. To oznaczało, że już za chwilę pogotowie się tu powinno pojawić. To było najważniejsze. Bohater nasz podniósł swojego scrolla i - zakładając, że wciąż był na linii - dał znać kobiecie, że z oddali słyszy syrenę.
- Tato, słyszysz? Już karetka jedzie!
Zwrócił się Maxwell do swego ojca. Chłopak cieszył się. Naprawdę cieszył się z tego. Był to chyba najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszał w życiu. Już nie mógł doczekać się, aż ratownicy zajmą się jego ojcem.

Młodzieniec postanowił poczekać, aż karetka znajdzie się na parkingu, a kiedy by się tak stało to wybiegłby z zamiarem podbiegnięcia do niej. Wytłumaczyłby ratownikom, że to on zadzwonił na pogotowie i zacząłby prowadzić medyków do swego taty. Przy okazji brunet dałby znać kobiecie, która z nim rozmawiała przez scrolla, że karetka już jest na miejscu.


Ostatnio zmieniony przez Maxwell dnia Pon Kwi 20, 2020 12:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Raijin
Raijin

https://eclipse.forumpolish.com/t178-bog-piorunow#595
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyNie Kwi 19, 2020 8:45 pm

MG


Na zewnątrz sytuacja rozwijała się równie dynamicznie co wewnątrz. Po prawdzie ciężko było ocenić jak bardzo zły jest stan ojca Maxa, ale przynajmniej o wiele łatwiej było usłyszeć, że służby porządkowe, najpewniej z pogotowiem są już niedaleko. To chyba po prostu kwestia odległości, bo zwykle przynajmniej z 15 minut czekało się na ten drogocenny ambulans, a tu był stosunkowo niedaleko. Chociaż może po prostu jakiś ambulans, który akurat wracał do „bazy” dostał to zlecenie. Wiadomo, że czasami zdarza się by operatorzy byli niepotrzebnie wzywani do jakiegoś miejsca, bo ktoś po prostu źle się poczuł.
- Nie śpieszyli się – wymamrotał ojciec, trzymając się za bolącą nogę. Nie leciało z niego tak bardzo, a samą ranę znosił nie najgorzej. Może to po prostu kwestia szoku, w którym był lub po utracie krwi stał się trochę bardziej obojętny na bodźce? Strasznie upierdliwa była ta kakofonia aut, które najwyraźniej nie zamierzały ucichnąć zresztą nic dziwnego, bo tak przecież działał alarm. Będzie wyć dopóki ktoś nie naciśnie przycisku na pilocie lub nie przepali się bezpiecznik odpowiedzialny za system alarmowy. Ręcznie pewnie dałoby radę to wyłączyć, gdyby ktoś sobie zadał trochę trudu by wpełznąć do każdego z aut, ale… są priorytety.
- Ktoś strzelał chyba, ale to nie policja najwyraźniej – odpowiedział rodzic, który przyglądał się teraz swojej nodze. Nie powinni się wychylać, ale czuł się taki zmęczony. Oparł się wygodnie plecami o jedno z aut i powoli przymykał oczy, chociaż w tym jazgocie nie uśnie pewnie – Musimy… pójść bliżej ulicy. Może nas nie zastrzelą po drodze – to była trafna uwaga, gdyż przyciągnięcie tutaj ambulansu, narażało ekipę medyczną na niebezpieczeństwo. Plus sama karetka pewnie tutaj nie wjedzie. Zwłaszcza, gdy kolejne auto mogłoby wylecieć w powietrze gdyby ktoś wyrzucił kolejny granat. Widać nawet było karetkę, która zatrzymała się przy jednym z wjazdów do parkingu. Nie był daleko, a obok niej podjechało kilka radiowozów i jeden van z logiem policyjnym. Zaczęli wysiadać z niego mężczyźni w kamizelkach oraz pełnym rynsztunku, by ustalić między sobą jakiś plan działania. W tym czasie z vanu, który blokował jeden z wjazdów, zaczął wytaczać się motocykl. Bez kierowcy, jechał po prostu sam. Wyglądał na ścigacz, tylko bardzo nowoczesny i z nieco dłuższą szybką przednią. Był w kolorze czerni i fioletu. Zaczął się ustawiać na alejce parkingowej, tak by mieć przed sobą centrum. Motocykl tak stał, jakby czekając na coś.
Przejdźmy teraz do tego co działo się wewnątrz. Kurisu musiała czmychać między osłonami, gdyż tamten wielkolud z karabinem jak i reszta członków White Fang może sobie o niej przypomnieć dosyć szybko. Teraz jeszcze kotka musiała sobie poradzić ze szkłem, które ją pokaleczyło w paru miejscach, gdy wpadła w witrynę sklepową. Przewracając przy tym parę manekinów, ale nie zwracając przy tym większej uwagi napastników. Widocznie świadomość, że ktoś może im rozwalić głowę z karabinu była o wiele bardziej straszna, niż wściekła faunuska. Trzymali się z dala od okien oraz bardzo nisko. Dlatego udało się jej podejść tamtą członkinię white fang, która rzuciła na nią ten urok. Kurisu ją zaatakowała, szarpała się, ale nie mogła za bardzo przed tym się obronić. Co innego druga członkini White Fang, która była po przeciwnej stronie i widziała, że koleżanki już raczej nie odratuje. Zawahała się jednak, bo tylko wymierzyła broń i nie strzeliła. Dopiero zaczęła strzelać, gdy kotka zostawiła tamtą w spokoju, a raczej w konwulsjach gdy krztusiła się krwią z własnego rozciętego gardła. Padło na to, że skoczyła na tamtego typa z mieczo-karabinem i owinęła wokół niego ręce oraz nogi. Szarpał się, miał trochę więcej siły więc to tylko kwestia czasu zanim się wyrwie. Nie widać było jego miny ze względu na maskę, ale definitywnie nie był zadowolony. Miał jednak jakiś plan, bo gdy Kurisu wgryzła się w jego biceps, poczuła jak jej zęby napotykają twardą, grubą skórę. Bardzo chropowatą i przypominającą gadzią, może krokodylą. Nie mogła się głębiej wgryźć, a tym bardziej oderwać ręki, ale za to poczuła jak członek White Fang się zaparł i obrócił w stronę swojej towarzyszki na piętrze. Gdy tylko kotka chciała czmychnąć, on po prostu ją pochwycił, a tamta oddała kilka strzałów w stronę unieruchomionej kotki. Aura dała radę to zablokować, ale było bardzo bolesne, bo każdy pocisk był odczuwalny. Dostała kilka z nich głównie w klatkę piersiową, ale gdy mierzyła by strzelić w głowę, najwyraźniej nadeszło zbawienie. Wiecie, podobno koty mają 9 żyć, więc Kurisu jedno właśnie wykorzystała. Ogólnie centrum miało taki szklany świetlik w kształcie kopuły. Bo to modne i ładne, a na dodatek stać ich. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a na linie szybko spuściła się kobieca postać, która bez wahania oddała strzał w stronę członkini White Fang. Zanim tamta zareagowała i wycelowała broń, kula już była w jej głowie. Jej ciało opadło na podłogę, zaś spadające szkło rozproszyło trochę mężczyznę, który trzymał Kurisu więc miała chwilę by się wyswobodzić z jego uścisku. W końcu pierwszym odruchem, gdy spada na nas szkło jest próba zasłonięcia twarzy czyż nie?
No ale do rzeczy, osóbka która zsunęła się po linie była odziana w czarny płaszcz z białą czaszką na plecach oraz wyciętą dziurą na metalowy ogon, który wystawał. Zakończony był 3 chwytnymi szponami koloru pomarańczowego. Do tego dziewczyna miała metalowe nogi oraz ręce, a jej czarne krótkie włosy zaczesane były na jedno oko. Miała do tego założoną maskę do połowy twarzy, a strzał padł… prosto z wyciągniętej szponiastej ręki, na której zamontowane było najwyraźniej jakieś działko. Dokładnie w tym momencie na zewnątrz motocykl zaczął jechać w stronę wejścia do centrum. Od razu, gdy cel padł martwy, dziewczyna rozbujała się na linie i zeskoczyła na wyższe piętro, od razu mierząc do pozostałego na dole członka White Fang oraz... Kurisu.Miała skierowane w obie osoby po jednej ręce.

Artwork:


Ostatnio zmieniony przez Raijin dnia Pon Kwi 20, 2020 8:40 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Kurisu
Kurisu

https://eclipse.forumpolish.com/t263-kurisu#1630
PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyNie Kwi 19, 2020 11:06 pm

Atak Kurisu od tyłu powiódł się. Dziewczyna szarpała się z kocicą, ale nie była w stanie zbyt wiele zrobić. Bohaterka wykonała jeden ruch, po którym członkinię Białego Kła opuściły wszystkie siły i padła na glebę. Kurisu zeskoczyła z niej na barierkę ochronną, zauważyła wtedy naprzeciwko kolejnego bandziora z wymierzoną bronią w jej stronę. Zaczęła biec w prawo po barierce, unikając wystrzałów, które niszczyły elementy otoczenia zaraz za nią. Wtedy zeskoczyła z górnego filaru na parter na kolejnego bandytę, czasowo go unieruchamiając. Zawahała się przed kolejnym atakiem, nikt nie był w stanie się domyślić co było tego przyczyną. Próba oderwania ręki pyskiem nie powiodła się. Kurisu próbowała się wgryź w biceps, ale był on na tyle twardy, że zęby nie były nawet w stanie przebić skóry. Pozbierał się z ziemi, kiedy kocica wisiała w powietrzu. Nadal trzymała swoimi zębami za biceps, szarpała się na boki próbując go wyrwać niczym pies, który złapie za zabawkę i za nic w świecie nie chce jej puścić. Wtedy kątem oka zauważyła, że na muszce ma ją kolejna osoba. Chciała podjąć próbę ucieczki, ale została złapana. Próbowała się wyrwać szarpiąc na boki, ale jej przeciwnik dysponował większą siłą fizyczną. Próbowała nawet wbić swoje wydłużone pazury między żebra przeciwnika, ale nie dało się. Jego skóra była zbyt twarda, aby móc ją przebić. Mogła tylko patrzeć, jak osoba przed nią wykonuje w nią ostrzał. Kurisu niestety nie potrafiła korzystać z aury, nigdy jej wcześniej w sobie nie odblokowała. Nigdy nie trenowała aury ani przejawu, nigdy nie miała z tym styczności. Agresywna furia kocicy nie była żadną techniką ani transformacją, była tylko stanem, w którym zatracała rozsądek i zdrowe zmysły. Znikały w niej wtedy wszelkie ludzkie odruchy i były zastąpione dzikimi, prymitywnymi. Bohaterka była w szoku, kiedy otrzymała kilka strzałów w klatkę piersiową. Trysnęła krew z ran i opluła się swoją krwią. Po chwili uścisk ustąpił, dziewczyna zrobiła kilka kroków, po czym padła bezwładnie na glebę. Zaczęła chyba wracać do normalności, bo jej pazury zaczęły się skracać. Z policzków zniknęły kreski i oczy również wróciły do normalności. Kurisu zaczęła dyszeć i syczeć z bólu, była cała podrapana od szkła. Zaczynała odzyskiwać świadomość, ale nie wiedziała co się dzieje, czuła się bardzo słabo oraz czuła straszny ból na całym ciele, ale najbardziej na klatce. Podniosła głowę z podłogi i spojrzała się naprzeciwko. Była skierowana w stronę wyjścia z galerii, ponieważ od tamtej strony biło jasne światło w jednym punkcie. Jej obraz był całkiem zamazany, więc nie mogła dopatrzeć się żadnych szczegółów. Było to dla niej prawdziwym światłem w tunelu. Ostatkami sił zaczęła się czołgać po podłodze w stronę wyjścia, pozostawiając za sobą na podłodze rozmazaną, ciągnącą się krew. Czołgała się wolno przez dłuższą chwilę. Spojrzała się ponownie w stronę światła, zobaczyła wtedy cień pewnej osoby. Spróbowała bardziej skupić swój wzrok i zobaczyła wtedy kocią faunuskę, którą bardzo dobrze zna.
- ... Dea... - wypowiedziała ostatkami sił ze swoich ust zachrypniętym głosem, gdy wyciągnęła rękę w jej stronę. Oczywiście w tamtym miejscu nie było nikogo poza Kurisu. Dziewczyna straciła dużo krwi, przez co zaczęła mieć omamy.

Kurisu odwróciła się na plecy i poczuła się lekko, przestało ją boleć. Zrobiło jej się całkiem ciepło, choć co jakiś czas czuła podmuch wiatru. Poczuła wbijającą się trawę w ramiona oraz kark, zaczęła słyszeć dziewczęcy chichot. Otworzyła leniwie swoje oczy i przekręciła głowę na bok, znajdowała się na polanie. Zobaczyła drugą, kocią faunuskę, która również leżała na trawie. Wpatrywała się w niebo, pokazując do góry wskazującym palcem i chichocząc.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała się swoją przyjaciółkę z uśmiechem na twarzy.
- Hihi, zobacz! Ta chmura wygląda jak świnia. Haha! - dostała głupawki i nie mogła powstrzymać się ze śmiechu. Kurisu spojrzała na chmurę, ale nie potrafiła w niej wypatrzeć żadnej kontury.
- Nie widzę tu żadnej świni. - powiedziała, ale jej przyjaciółka wcale jej nie słuchała i zaraz dodała jeszcze swoje trzy grosze.
- O, zobacz! A tamta wygląda jak duża ryba. - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. Obie kocice wpatrywały się w kolejną chmurę z wielkim apetytem.
- Wieczorem możemy takie złowić. - zapewniła swoją koleżankę. Rozmarzyła się kosztując się przyjemną chwilą w ciszy. Było tutaj naprawdę fajnie.
- Kurisu? Czemu jesteś taka cicha? Coś się stało? - Po dłuższym czasie leżenia w ciszy zapytała się przyjaciółka bohaterki. Kurisu próbowała sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia, uśmiech zniknął z jej twarzy. Swoją głowę obróciła na bok.
- Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że byłam w mieście. Sama. Szukałam kogoś. Wtedy przez przypadek natrafiłam na przykry incydent. Ludzie zaczęli do siebie strzelać. Było pełno hałasu. Pomogłam rannemu człowiekowi, potem nie wiedziałam co zrobić. Było coraz więcej hałasu, ze sklepu wyskoczyła metalowa myszka, która wybuchła. Później nie pamiętam co się stało, chyba znowu wpadłam w furię i...
- Kurisu? Dlaczego nic nie mówisz? - nagle przerwała jej opowieść. Bohaterka została zbita z tropu, straciła wątek, wybiła się z rytmu. Nie rozumiała o co chodzi.
- Jak to? Przecież do Ciebie mówię. - zapewniła swoją przyjaciółkę.
- Kurisu! Czemu nic nie mówisz?! - Bohaterka westchnęła, kiedy zaczęła się podnosić leniwie z ziemi.
- HALO?! KURISU?! ODEZWIJ SIĘ! CO SIĘ STAŁO?!
- No przecież mówię Ci, że...! - wtedy Kurisu zobaczyła coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Ślina stanęła jej w gardle, łzy napłynęły do oczu, zaczęła się trząść. Nagle pogoda zrobiła się ciemna i ponura, zaczął wiać silny wiatr i zrobiło się zimno. Kurisu właśnie zobaczyła, że w tym samym miejscu, w którym leżała przed chwilą, leży jej poharatane ciało. Było wszędzie podrapane i brudne od krwi a na klatce piersiowej były rany od postrzałów. Widziała, jak jej zapłakana przyjaciółka szarpie ciało za ramiona, próbuje je jakoś przebudzić, ale bezskutecznie. Bohaterka potknęła się robiąc krok do tyłu i upadła na plecy. Nastąpiła ciemność, w której echem w głowie odbił jej się krzyk przyjaciółki, który na końcu umilkł.
Powrót do góry Go down
Maxwell
Maxwell

PisanieTemat: Re: Parking   Parking EmptyWto Kwi 21, 2020 12:09 am

Fakt, iż ambulans wkrótce miał się pojawić na miejscu incydentu, napawał chłopaka pewną dozą optymizmu. W końcu, zaraz medycy będą mogli zająć się Raphaelem. Możliwe, iż nawet zostały wysłane nowe siły policyjne. Mogłyby one zwiększyć szanse na pokonanie członków WF. Czyżby przyszłość wcale nie zapowiadała się na tak ponurą, jak z początku? To było bardzo możliwe.

Młodzieniec skrył się za samochodem, przykucając obok swego ojca. Mężczyzna skomentował cały ten huk, który rozległ się parę chwil wcześniej. Słusznie podejrzewał on, iż musiał być to wystrzał naboju. Tak też uważał jego syn, ponieważ po prostu tak to brzmiało dla niego. Poszkodowany negował jednak, aby to jakaś jednostka policyjna była odpowiedzialna za to.
- Widziałem czarną furgonetkę, która zatrzymała się przed wjazdem na parking. Myślę, że to z niej mógł ktoś strzelać.
Wyjaśnił brunet. Nasz bohater nie zauważył, aby furgon posiadał na sobie jakieś logo, więc możliwe, iż to faktycznie nie było sprawką policji. Tylko do kogo mogła należeć taka furgonetka? Cóż, to nie było, aż tak istotne w tym momencie. Informacja ta prawdopodobnie nie zmieniłaby nic.

Z ojcem Maxwella chyba było znacznie gorzej niż wcześniej. Farmer zdawał się być niesamowicie wyczerpany, tak jakby przed chwilą przebiegł jakiś maraton. Kierowca siedział oparty o samochód, jednocześnie stopniowo zamykając oczy. Chwila. Czy on zaczynał umierać? Nie, nie, nie. To przecież nie mogło się dziać. Nie tak po prostu. Przecież on nie mógł teraz tak po prostu odejść. No po prostu nie. Brunet musiał coś zrobić, bo jak tak dalej pójdzie to już może być najzwyczajniej w świecie po wszystkim.
- Tato… jak się czujesz? Nie wyglądasz zbyt dobrze…
Młodzieniec zapytał, zaniepokojony stanem zdrowia swego rodzica. Chłopak nie miał pojęcia, w którym momencie naprawdę powinien zacząć się martwić. Nie miał pojęcia, jak wiele krwi należy stracić, aby zejść z powodu wykrwawienia się. Nie znał on tej granicy. Niemniej jednak, w tym momencie stan ojca znajdował się pod wielkim znakiem zapytania.
- Mój tata wygląda na zmęczonego i zaczyna zamykać oczy. Co się z nim dzieje?
Brunet poinformował przez scrolla o wszystkim swoją rozmówczynię, mając nadzieję, że ta wyjaśni mu, co się dzieje. Wtem, mężczyzna – pomimo ewidentnego zmęczenia – dał radę wyrzucić z siebie kilka słów. Zasugerował on, aby podejść bliżej ulicy. Z jakiego powodu? Czy powinni oni tak po prostu wyjść zza osłony? Nie byłoby lepiej, gdyby nasz bohater po prostu przyprowadził tu ratowników, którzy przetransportowaliby na noszach Raphaela do ambulansu?
- Tato, nie byłoby lepiej, gdybym pobiegł po tych ratowników i przyprowadził ich tutaj? Mogliby Cię wtedy przenieść do ka…
W tym momencie Maxwell przerwał, ponieważ uświadomił sobie pewną rzecz. Co gdyby jeden z członków White Fang nagle wybiegł ze środka i wyprowadził serię wprost w ekipę medyczną i przy okazji chłopaka? Wtedy byłoby znacznie gorzej. To pogorszyłoby sytuację jeszcze bardziej. Cóż… najwidoczniej opcje zostały mocno ograniczone. Co więc pozostało? Nasi rolnicy byli zmuszeni do wykonania ruchu, który został zaproponowany przez poszkodowanego. Czyli najzwyczajniej w świecie przemieścić się w kierunku ambulansu. Zresztą, nie było przecież czasu na zbędne zastanawianie się. Im więcej czasu młodzieniec poświęciłby na obmyślanie planu, tym mniej czasu mogłoby zostać dla kierowcy. Trzeba było więc działać szybko. Należało poczekać na karetkę, a następnie prędko przemieścić się do niej. A właśnie, jeżeli o takowej karetce mowa to warto byłoby sprawdzić czy może znalazła się ona już na miejscu. Było to możliwe, ponieważ syrena wydawała już bardzo głośny dźwięk, co wskazywałoby na to, iż jest gdzieś na terenie parkingu.
Brunet wstał, wychylił się znad dachu pojazdu i po prostu zaczął się rozglądać, a właściwie to poszukiwać miejsca, z którego mogło dochodzić źródło tegoż dźwięku. Jego patrzałki skierowane zostały na jeden z wjazdów parkingu. Znajdowała się tam upragniona przez naszych bohaterów karetka. Co więcej, stała tam w towarzystwie kilku radiowozów oraz vanu. Nasz bohater nie widział z tej odległości zbyt dokładnie wszystkiego, lecz wystarczyło mu to, aby dostrzec, iż pojazd ten posiadał – prawdopodobnie – jakieś logo. Z pojazdu tego po chwili wybiegli uzbrojeni po zęby mężczyźni. Byli to prawdopodobnie antyterroryści i chyba naradzali się między sobą, jak podejść do tej całej sprawy.
- No dobra… karetka nie jest daleko, więc może nam się uda?
Zapytał Maxwell w duchu samego siebie. Czy nasza dwójka miała jakieś szanse? Czy daliby radę? Pojazdy nie znajdowały się zbyt daleko, więc istniała szansa, iż naszym bohaterom naprawdę mogło się udać. Wystarczyło tylko przejść odpowiednio szybko z punktu A do punktu B. No i przy okazji mieć nadzieję, że akurat w tym momencie nie wyskoczy skądś jeden z terrorystów. Skoro już mowa o terrorystach to chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś. Na całe szczęście, nie wyglądało na to, aby jeden z nich kręcił się w pobliżu. A przynajmniej młodzieniec żadnego nie dostrzegł.
Brunet ponownie schował się za samochodem i przyklęknął na lewą nogę. Nasz bohater przekazał swej rozmówczyni przez scrolla, iż ambulans już dotarł na miejsce, a Maxwell pomoże swojemu tacie dostać się do ekipy medycznej. Tak w zasadzie to młodzieniec mógł całkowicie nieświadomie zignorować wcześniejsze słowa kobiety, odpowiadającej na pytanie chłopaka odnośnie najnowszych zmian w stanie zdrowia poszkodowanego. Było to spowodowane tym, iż brunet całkowicie skoncentrował się na rozmowie ze swym rodzicem. Bohater nasz schował scrolla do lewej kieszeni spodni, ponieważ mógłby on mu najzwyczajniej w świecie przeszkadzać podczas prowadzenia kierowcy. Maxwell zbliżył się do ojca.
- Nie widziałem tutaj żadnego faunusa z Białego Kła. Wydaje mi się, że oni uciekli stąd albo są za bardzo zajęci czymś w centrum handlowym.
Możliwym było, iż po prostu członkowie WF już dawno zwiali. Jednakże, równie dobrze mogli oni tam dalej przebywać i zabierać różne kosztowności ze sklepów. W każdym razie, plusem był fakt, iż żaden z agresorów nie kręcił się tutaj. Chłopak wolał nie dopuszczać do siebie myśli, że któryś faunus mógłby nagle wpakować cały magazynek w naszych bohaterów, kiedy Ci przemieszczaliby się ku ambulansowi. Młodzieniec chciał wierzyć, że wszystko się uda. Chciał wierzyć, że nic ich nie powstrzyma. Musiał w to wierzyć.
Tak czy siak, nie było sensu dłużej zwlekać. To był ten moment, w którym należało przestać marnować czas. To był ten moment, w którym należało działać.
- Tato, karetka już przyjechała. Musimy tylko podejść do niej. Nie jest daleko. Widziałem, że stoi na jednym wjeździe do parkingu. Jest tam też kilka radiowozów. Chyba nawet antyterroryści przyjechali.
Tak naprawdę nasza dwójka posiadała doskonałą okazję, aby zacząć działać. Jeżeli wyruszyliby teraz to mogliby nawet nie trafić na napastników.
- To co, idziemy do nich?
Oczywistym jest, że gdyby wszystko w stu procentach zależało od naszego bohatera to on już, w tej chwili zerwałby się i po prostu ruszył. Niestety, musiał on brać pod uwagę aktualne możliwości swego opiekuna. Opiekuna, który aktualnie nie był w pełni sił. Dlatego właśnie brunet chciał wiedzieć czy Raphael jest gotowy. Maxwell musiał to wiedzieć. Jeżeli nie dowiedziałby się to nie mógłby zacząć działać.
- Powiedz, kiedy będziesz gotowy.
W momencie, w którym ojciec byłby już gotowy to chłopak po prostu zrobiłby to samo, co za pierwszym razem. Podniósłby prawą rękę mężczyzny, aby dostać się pod jego pachę. Młodzieniec swą prawicą złapałby prawą rękę ojca.

W momencie, w którym już zaczęliby wstawać, młodzieniec wsunąłby drugą, wolną rękę za plecy swego rodzica, aby podtrzymywać jeszcze solidniej ciało kierowcy. Na sygnał wydany przez mężczyznę, brunet po prostu ruszyłby do przodu, nie zapominając jednak o tym, aby dostosować prędkość do możliwości ojca. Maxwell był gotowy na to, że jego ojciec mógłby znowu upaść tym razem jednak po prostu ze zmęczenia. Tak więc, w razie czego, bohater nasz starał się trzymać ciało Raphaela jeszcze mocniej niż wcześniej.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

PisanieTemat: Re: Parking   Parking Empty

Powrót do góry Go down
 
Parking
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Eclipse :: Królestwo Vale :: Miasto Vale-
Skocz do: