Share

Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
Ruiny w lesie Empty
 

 Ruiny w lesie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin
PisanieTemat: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyWto Mar 19, 2019 11:17 pm

Ruiny w lesie Chrno.Crusade.full.172239
Ruiny będące reliktem z czasów Wielkiej Wojny. Są to pozostałości fortyfikacji obronnych, które Vale wzniosło w dawnych czasach. Obecnie są miejscem, w które rzadko kto się zapuszcza. Czasami uczniowie mają tu ćwiczenia z polowania na Grimmy, gdyż ich populacja w tym rejonie jest dosyć duża. Głównie Beowulfy oraz Ursy.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySob Kwi 13, 2019 11:38 pm

Całe zlecenie miało być bułką z masłem. Idź do tych ruin, przeczyść las z co bardziej niebezpiecznych Grimmów aby ci młodzi mieli potem łatwe zadanie, wróć do Vale i odbierz całą swoją zapłatę. Nic trudnego, nic niecodziennego, misja prosta jak budowa cepa, szczególnie dla kogoś z takim doświadczeniem bitewnym jak ona.
Cóż, najwyraźniej nie.
Sav wściekle zamachnęła się, tnąc ostatniego alfę beowolfów w tej okolicy. Wielki potwór padł obok niej i po chwili zaczął rozkładać się w czarny dym. Bandytka splunęła na niego i jeszcze raz dźgnęła go czubkiem tonfasy, tak na szczęście. Natychmiast żałowała nagłego i zupełnie niepotrzebnego ruchu, kiedy rana na jej brzuchu upomniała się o uwagę, wypluwając kolejny strumień krwi.
- Pierdolony kundel. - warknęła. Było ich o jednego za dużo, ona za sekundę za wolna i teraz miała o jedną ranę ciętą na brzuchu więcej. Przycisnęła lewe ramię do boku i sycząc wściekle zaczęła przemieszczać się w kierunku jakiegoś bardziej osłoniętego miejsca. Tylko tyle jej brakuje, aby jej wściekłość i osłabienie przyciągnęły jakieś słabsze Grimmy. Nie, żeby im nie sprostała. Walczyła z dużo gorszymi ranami i w dużo gorszych warunkach i przeżyła, więc samotna wyprawa w las wypełniony beowolfami i ursami nie był niczym aż tak groźnym. Pokrwawi chwilę, zaraz się ogarnie i przejdzie do miasta. Tak, to nic wielkiego. Mimowolnie skrzywiła się pod nosem. Bolało. Niech przestanie. Czemu nie mogła mieć aury jak normalny człowiek.
Powrót do góry Go down
Admin
Admin
Admin
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPon Lip 08, 2019 5:18 pm

//Z powodu długiej nieobecności gracza, zwalniam temat
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPon Lip 08, 2019 8:36 pm

"Zakład, że tym razem to ja wygram?"
/Uważaj, bo na to pozwolę.../
Bieg przez las i drzewa mijane niczym strzały, wzrok skierowany przed siebie i przyśpieszony oddech. Organizm w pełnej gotowości bojowej, prawie pozwolił sobie wyzwolić reakcję ucieczki. Ale w tym wypadku dokładnie to musiał robić, uciekać. Sprintem dobiegł do powalanego pnia, nie zatrzymując się oparł na nim lewą dłoń i odbił się na nogach, opierając ciężar na konarze i przeskakując nad przeszkodą - podążał dalej. W sumie nie do końca miał pojęcie, dokąd biegł. Po prostu biegł, jego celem było uciec pościgowi, być może znaleźć jakieś bezpieczne miejsce i zwyczajnie się schronić. Nie słysząc za sobą żadnego dźwięku, Grimmwraith zwolnił na chwilę, a następnie skręcił w prawo, chwytając się po drodze drzewa i zaznaczając je pazurami. Mała podpowiedź i przy okazji łatwiejszy powrót. Trudno było mu się zgubić, jednak w ten sposób łatwiej skręcał. Biegł dalej, stawiając kroki lekko i płynnie, niemalże sunąc przed siebie. Poruszanie się na palcach miało ten plus, że znacznie szybciej nabierał prędkości i lepiej kontrolować swoją masę. Tylko czasem pazury zahaczyły o ziemię i zostawiły głębszy ślad. Jego słuch nadal pozostawał wyczulony, wszelakie świsty mogące świadczyć o obecności futrzastego potwora. Patrzył przed siebie, w dal i zagapił się.
Nagle usłyszał plusk, jego prawa łapa zapadła się w niewielkiej brei stworzone z ziemi i wody, druga łapa upadła kawałek dalej i już czuł, że leci, spada. Wraz z upadkiem pochylił korpus, lewy profil był z przodu więc lewe ramię ugiął w łuk i skierował ku ziemi, a prawe wyciągnął za siebie. Wykonał przewrót w przód przez ramię, pokrywając swój grzbiet, ramiona, łeb i nogi błotem, po czym biegł dalej.
-Teraz na pewno mnie nie wytropi.
Warknął do siebie, pozostawiając po sobie odciski łap oraz długi ślad po przewrocie wykonanym w błocie. Kilkanaście kroków później udało mu się wybiec z błota. Przebiegł kilkadziesiąt metrów, po czym obrócił się i wolnym truchtem zaczął biec tyłem, obserwując pozostawiane przez siebie ślady. Jego ślepia zaświeciły na niebiesko, a wzrok pozwolił mu zajrzeć do świata grimmu. Wszystko zrobiło się szare, bez kolorów. Prawie że niczego nie widział, nigdzie nie mogąc dostrzec pogoni. A przecież byli tej samej krwi, gdyby był w zasięgu wzroku, łuskowaty zwyczajnie by go zobaczył. A więc miał krótki moment. Przywrócił sobie normalny wzrok, po czym stanął obok i zwyczajnie wytarł swe łapy na trawie. Zostawi teraz wgniotkę i ślad, ale przynajmniej nie będzie znaczył trasy swojego biegu błotem. Zajęło mu to spokojnie trzydzieści cennych sekund, zanim obrócił się i ruszył dalej. Oczywiście, reszta jego ciała nadal pozostawała pokryta przez błoto, to jest głównie grzbiet i ramiona. Biegł, aż dostrzegł przed sobą ruiny. Oczywisty kurs, jaki należało obrać.
Dotarcie do ruin zajęło mu krótką chwilę, po drodze musiał pokonać dodatkowe zarośla, wykonać wślizg pod kolejnym powalonym pniem oraz przeskoczyć nad kolejnym stawkiem składającym się z błota. Drugi raz się nie nabierze. Gdy znalazł się już blisko celu, jego zmysł zadziałał niczym radar. Uruchomił wzrok i dostrzegł watahę beowulfów z alfą na czele, znajdowali się kilkanaście minut spaceru od nich i szybko nie wykryją obecności stworów, jednak Grimmwraith miał już swój cel. Ale to później. Na ten moment wbiegł do ruin i zatrzymał się kilka metrów przed schodami. Oparł dłonie na kolanach, wziął głębszy wdech i uspokoił oddech, po czym wyprostował się i rozejrzał. Skupił się na słuchu, starając się wyłapać najmniejszy szmer świadczący o obecności jego brata. Pod łapami czuł zimny kamień, który kawałek dalej omiótł ogonem. Uciekł...? Udało się?
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyWto Lip 09, 2019 12:16 am

To co się obecnie działo było niczym innym niż kolejną pomysłową rywalizacją wymyśloną przez braci. Uwielbiali bowiem wolny czas poświęcać na wspólne wygłupy, które wbrew pozorom świetnie doskonaliły ich umiejętności. Pościg, zapasy i inne rozmaite konkurencje pomagały im poprzez zabawę dostrzegać swoje zalety oraz wady, a przegrana którejkolwiek ze stron nigdy nie była odbierana przez nią negatywnie, dzięki czemu zawsze mogli sobie pozwolić na tego rodzaju formę wypoczynku, by choć na chwilę zapomnieć o swojej pracy i się wyluzować.
Oczywiście żadna ze stron nie zamierzała przegrać, ponieważ bądź co bądź wygrana była dużo bardziej satysfakcjonująca. Pościg rozpoczął się, lecz Noctis pozwolił bratu troszeczkę się oddalić, zanim postanowił ruszyć. Machnięciem ogona przegonił hałaśliwego chrabąszcza przelatującego blisko niego. Futrzasty stwór był bardzo pewny siebie i wyraźnie dawał mu fory. Przynajmniej na początku. Przed startem pochylił swój korpus, opierając palce obu dłoni na trawie, jedną nogę przyłożył do klatki piersiowej, a drugą wystawił do tyłu, ot dokładnie tak, jak robią to biegacze, po czym już zupełnie na poważnie rozpoczął pościg.
Dobrze znał możliwości antropomorficznego smoka i wiedział, że wbrew pozorom jego spora masa wcale go nie spowalniała i w tej kwestii nie należy go lekceważyć. Pierwsza przeszkoda w postaci powalonego pnia została pokonana poprzez wyskok oraz wyciągnięcie przednich kończyn do przodu i umieszczeniu ich na konarze, po czym oparciu na nim również tylnych łap i ponownym wybiciu - żaden człowiek ze swoją anatomią nie byłby zdolny do wykonania tak płynnego manewru. Wraz z upadkiem na podłoże, Noctis zaczął poruszać się na czterech łapach, przypominając w tamtej chwili wygłodniałego drapieżnika goniącego swoją przyszłą ofiarę.
Utrata smoka z oczu nie była dla niego większym problemem. Gadzie ciało Grimmwraitha miało tą specyficzną zaletę, iż w trakcie wysiłku nie wydzielało ono potu o silnym dla zwierząt zapachu, za którym Noctis mógłby podążać, aczkolwiek mieszkanie z bratem i częsty kontakt z nim sprawił, że woń smoka była dla niego charakterystyczniejsza bardziej niż cokolwiek innego, stąd zmylenie nosa Noctisa wcale nie było takie proste.
Przebiegając przez kolejne połacie lasu Noctis mógł ujrzeć ślady pozostawione po pazurach na korze mijanych drzew. Próba odwrócenia uwagi, wątpliwość w zmysł węchu niebieskiego i pozostawianie wskazówek czy sposób przemieszczania się? Czując wyraźną woń brata Noctis w tamtej chwili niespecjalnie się nad tym zastanawiał. Grimmwraith wciąż znajdował się przed nim poza zasięgiem jego widzenia, jednakże Noctis obrał już swoją taktykę. Liczył, że prędzej czy później organizm brata zacznie odczuwać zmęczenie i mimowolnie zacznie spowalniać. Ace rozkładając swój ciężar ciała na wszystkie cztery kończyny oszczędzał mięśnie, dzięki czemu zyskałby wtedy przewagę. Grał na czasie.
Nagle zatrzymał się, dostrzegając na swej drodze sporą kałużę, a raczej błotnistą, lepką breję. Szybko domyślił się, że brat celowo lub też nie w nią wpadł, widząc pozostawione ślady. Zapach, który dotąd tak perfekcyjnie prowadził go prosto do celu zniknął, zupełnie jakby rozpłynął się on w powietrzu. Grimm zmieszał się z zapachem otoczenia, czyniąc nos Noctisa zupełnie nieprzydatnym. Banalna taktyka, ale niestety skuteczna. Stwór warknął zirytowany, a wymijanie błota w celu uniknięcia ubrudzenia futra dało Utherowi dodatkowe kilka sekund przewagi.
Na szczęście błotniste ślady pozwoliły mu określić kierunek, w którym smok kontynuował swoją ucieczkę. Za taki złośliwy numer Noctis tym bardziej chciał dopaść jego łuski. Gdyby futrzasty powtórzył wpadkę brata i także wylądowałby w błocie, poruszając się przy tym na czterech łapach, praktycznie nieuniknione byłoby wylądowanie na pysku i ubrudzenie się lepką naturalną warstwą wcale nie mniej niż Grimm. Noctis zwolnił dopiero wtedy, gdy w oddali spostrzegł ruiny. Bez wątpienia to właśnie tam musiał ukryć się czarnołuski, zmieniając swoją dotychczasową taktykę. Futrzasty uśmiechnął się na tę myśl. Cwane, ale on również szybko obmyślił nową strategię.
Skoro czas nie grał już takiej istotnej roli, Noctis pozwolił sobie na cierpliwe i ciche zbliżenie się do ruin. Jak się okazało brat wcale nie zamierzał bawić się w kotka i myszkę i postanowił nie kryć się w żadnej ciasnej dziurze, głupio czekając aż Noctis go znajdzie. Zamiast tego stał na widoku, jednocześnie dając sobie duże pole do manewru. Sprytne. W takiej przestrzeni dźwięk towarzyszący teleportacji z pewnością nie zostałby nieusłyszany, jednakże pozostałości dawnych budynków mogły być teraz dobrym sprzymierzeńcem futrzastego.
Dźwięk był niczym innym niż falą akustyczną, a fale mogły się odbijać od napotkanych przeszkód, wywołując zjawisko znane jako echo. Noctis zamierzał wykorzystać ten fakt na swoją korzyść. Bezpośrednie zakradnięcie się do celu było niemal niemożliwe przy tak dużej ilości odłamków leżących na ziemi, które nawet przy odrobinie nieostrożności szybko mogły zdradzić pozycję. Nie miał innego wyjścia niż użyć swej mocy. Zresztą nie było nic o tym, że nie można z nich skorzystać...
Smok usłyszał świst, który rozniósł się echem po ruinach. To musiał być Noctis. Fale odbijały się z jednej ściany do drugiej, utrudniając tym samym szybkie zlokalizowanie miejsca, z którego pochodził dźwięk. Kolejny głośniejszy świst, kolejny w krótkim czasie, jeszcze zanim zdążył ucichnąć poprzedni. Pierw zdawał się dochodzić on z przodu, potem z tyłu, aż nagle...
- Jesteś mój! - rozległ się głos znad głowy Grimmwraitha. Noctis spadał prosto na smoka, wyciągając ku niemu prawą rękę. Odezwanie się było celową zagrywką, mającą zwiększyć szansę na unik w wykonaniu brata. Noctis był jednak na tyle szybki, że wcale nie dawało to aż takiej przewagi. Wyciągnięta ręka wyglądała tak, jakby miała na celu wykonać bezpośredni i śmiały atak, jednakże w rzeczywistości jeśli Noctis znajdzie się wystarczająco blisko a Grimmwraith zdecyduje się zostać i odeprzeć atak, prosto pod łapami smoka otworzy się portal, który przeniesie zarówno jego, jak i Noctisa kawałek dalej. Nadal będą to ruiny, jednakże z podłożem pokrytym miękkim i gęstym mchem, na który docelowo mieliby upaść - Grimm na plecy, a Noctis prosto na niego.
Jeżeli plan z teleportacją z jakiegoś powodu się nie powiedzie, niebieski stwór szybko będzie chciał uniknąć bezpośredniego starcia i będzie próbował ponownie zniknąć z pola widzenia gada.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyWto Lip 09, 2019 8:50 pm

Pokryty czarno-niebieskimi łuskami stwór odwrócił gwałtownie łeb, za którym podążyło całe ciało. Wszystko w odpowiedzi na dźwięk, który rozległ się po ruinach. Szybko zrozumiał, że braciszek zwyczajnie go podpuszczał, prowokując reakcję która miała na celu zmylenie gada. Grimm gwałtownie obrócił łeb w drugą stronę, przełączając na chwilę sposób postrzegania świata by sprawdzić obecność watahy znajdującej się jakiś czas drogi od nich. Nie zareagowały, więc nic nie słyszały. Dla nich było za daleko, dla jego mocy już nie. Uther tak już miał, że zabawa zabawą ale bezpieczeństwo było dla niego ważne. Choć to nie znaczy, że bardzo się przejmował. Nawet jeśli nie spojrzy, to zwyczajnie wyczuje, gdy istoty girmmu zaczną się do nich zbliżać. Jeden świst, drugi, kolejny. Wzrok smoka powrócił do normalności, a ten szukał wzorkiem celu, obracając się i starając nadążyć.
W końcu usłyszał jeden świst, a potem drugi - tuż nad swoją głową. Zanim brat zdążył do niego przemówić, Uther podniósł łeb w górę i uniósł wargi, obnażając kły jakby chciał je wbić w Ace'a. Zaczął podnosić ramiona do góry, chcąc zaraz wyskoczyć na brata i pochwycić go, jednak plan został przerwany gdy nagle mózg ostrzegł go, że zaczął spadać. W pierwszym momencie na jego pysku zagościł zszokowany grymas, gdy ziemia uciekła mu spod łap. Zaraz potem wpadł w jeden portal i wypadł z drugiego. Spadając miał jeszcze plan by pochwycić futrzastego gdy ten na niego wpadnie, jednak lądowanie z udziałem grawitacji oraz fizyki doprowadziło do ściągnięcia jego ramion w dół. Dalej już sytuacja potoczyła się szybko, Noctis z kocią gracją wylądował na nim, wbijając dłońmi jego ramiona w podłoże, natomiast łapy opierając na jego brzuchu. Tutaj Grimmwraith ucieszył się ze swych dwóch cech, treningów którymi zadbał o mięśnie brzucha oraz naturalnego łuskowatego pancerza. Choć ważył dwukrotnie więcej od swego brata, to jednak tego typu lądowanie mogłoby być nieprzyjemne. Z drugiej strony to była ich niepisana zasada, że Noctis korzystał z niego jak z podpory lub zwyczajnie nie przejmował się czy brat poczuje ciężar. Zazwyczaj nie odczuwał.
Odruchowo szarpnął łbem i kłapnął pyskiem tuż przed pyskiem brata, a następnie wbił swe srebrne ślepia w oczy Noctisa i pozwolił sobie przełączyć "tryb widzenia" by wywołać efekt niebieskiego błysku... i na tym się skończyło. Uther nie posiadał mocy, która pozwoliłaby mu cokolwiek zdziałać w tej sytuacji. Oczywiście naszła go pewna myśl, brat zobaczył jak mięśnie ramion smoka ulegają spięciu, a następnie rozluźnieniu. Zwyczajnie sobie odpuścił. O ile mógł teraz próbować pokonać brata siłowo, o tyle prawdopodobnie znowu skończyłby w portalu.
-Jestem... twój. Dobrze, bracie. Wygrałeś.
Zawtórował mu, nadal leżąc i w sumie specjalnie się nie poruszając. Ot przesunął tylko ramiona bliżej własnego ciała, korpusu. Na upatrzoną pozycję, pozwalającą mu szybciej zareagować gdyby Noctisowi jednak nie było mało, a on będzie zmuszony bronić swego gadziego honoru starszego brata.
-Ale to daje nam remis.
Tutaj Grimm powoli zaczął podnosić przedramiona, starając się sięgnąć żeber Noctisa. Ruch był bardzo powolny i nie angażował górnych partii rąk, ramion. Jedynie przedramiona, od łokcia. Futrzasty obserwując jego pysk tak szybko tego nie zauważy, choć zapewne się zorientuje i jakoś go powstrzyma. Lub upomni. Wtedy też Uther opuści ręce, udając, że niczego nie próbował.
-Niedaleko znajduje się wataha beowulfów. Z alfą na czele... a to oznacza...
Starszy brat postanowił wtajemniczyć młodego i nakierować go na swoje odkrycie. Oczywiście nigdzie się nie śpieszył, mógł tak leżeć pół dnia. Już się zdarzało. W każdym razie brat znał jego zdolności wiedział, że w tym wypadku smok nie musiał przejmować każdego osobnika z osobna, jedynie dopaść i zdominować mocą lidera grupy. Reszta ulegała niczym po linku. Posiadanie własnej watahy miało ten plus, że bardziej zwiększało jego zdolności oraz pozwalało mu wykorzystać ich w roli "mięsa armatniego". Choć beowulfy miały znacznie większy potencjał. Najczęściej korzystał z nich w celu odławiania innych grup grimmów, bezpiecznie czyszcząc terytoria. Ale tutaj wymagało to czyjejś aprobaty, która nie musiała być natychmiastowa.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySro Lip 10, 2019 12:20 am

Zaskakujące, ale pierwszy śmiały ruch młodszego Wintermysta okazał się być tym ostatnim, mimo posiadanych jeszcze kilku trików w zanadrzu na wypadek, gdyby pojawiły się nowe trudności. Z jednej strony na tym w głównej mierze opierała się technika walki Noctisa - dokładne przemyślenie każdego kroku, analiza zarówno przeciwnika jak i otoczenia, a potem pewny, szybki atak. Z drugiej natomiast Grimmwraith miał niewiele słabości i pod wieloma względami był po prostu lepszy od młodszego brata - między innymi przewyższał go siłą, ciężarem oraz doświadczeniem, jako że w przeciwieństwie do Ace'a, Uther ukończył Akademię, podczas gdy Noctis w dużej mierze był samoukiem. Właśnie z tego względu niebieskofutry wykorzystał element zaskoczenia, który był jedną z jego specjalności i wyglądało na to, że szczęście mu dzisiaj dopisywało, ponieważ właśnie miał pod sobą złapanego uciekiniera.
Unieruchomiwszy jego ramiona, Noctis nawet nie drgnął, gdy smok kłapnął pyskiem tuż przed jego ślepiami. Mało tego, futrzasty stwór nie pozostawił tego bez odpowiedzi i ośmielił się warknąć, marszcząc mięśnie pyska i szczerząc kły. Bracia często się tak porozumiewali i choć z boku mogło wyglądać to na zwierzęcą agresję, nadal była to część ich zabaw.
Noctis mimo to pozostawał czujny i był gotów na próbę oswobodzenia się, jednakże nie było już takiej potrzeby. Uther najwyraźniej uznał, że tyle wystarczy, by rywalizacja dobiegła końca.
- Tracisz formę, staruszku... - rzucił z nieskrywanym rozbawieniem do leżącego brata, który właśnie przyznał mu punkt. To nic, że był jedynie o rok młodszy. Lubił się z nim w ten sposób podroczyć. - Ale przyznam, że sprytnie wymyśliłeś z tym błotem. Gdybyś nie wybrał się do tych ruin to miałbym problem z ponownym namierzeniem. - dodał, spoglądając na ubrudzone łuski towarzysza. W duchu dziękował, że Uther nie ubrudził sobie przy okazji klatki piersiowej, bo w tej chwili nie tylko łuski smoka byłyby pokryte błotem, ale i jego futro.
Nie od razu udało mu się spostrzec niecny plan Grimma, który powoli zbliżał pazury do jego żeber, lecz w porę go zatrzymał.
- Nie kombinuj. Już ja dobrze wiem co zamierzałeś zrobić. - zwrócił mu uwagę, jednak wrogi wyraz pyska szybko zastąpił uśmiech, gdy brat grzecznie posłuchał. Smok jeszcze skończyłby z drapniętym pyskiem, a tego raczej obaj by nie chcieli. Machnął swym długim ogonem i powoli opuścił go, rozluźniając się. Cisza między braćmi nie trwała zbyt długo, ponieważ Grimmwraith miał coś ciekawego do przekazania.
- Nawet o tym nie myśl. - wtrącił się, przerywając mu w połowie zdania. - W te rejony rzadko ktokolwiek się zapuszcza i nawet jeśli ktoś się tu pojawia to tylko po to, by wybić kilka tych stworów. Nie ma tu w pobliżu osad ani bezbronnych istnień do ochrony, więc też nie ma potrzeby wszczynać walk. Jeszcze zlecą się inne grimmy i zrobimy większe zamieszanie, tracąc niepotrzebnie siły, które mogą nam się później przydać. - stwierdził z powagą Noctis, rozglądając się uważnie dookoła. Domyślał się, że brat wcale nie chce powybijać tych bestii jedna po drugiej, a uczynić z nich swoich sojuszników, jednak niewykluczone było, że w tak odludnym miejscu odgłosy walk natychmiastowo zwrócą uwagę pozostałych stworów, które w zupełnej dziczy czują się jak u siebie i dominują na tych ziemiach, przez co jest ich pod dostatkiem.
- Dobrze, że nie usłyszały jak korzystam ze swojej mocy. Teoretycznie nie powinny zwrócić uwagi na taki naturalny dźwięk, jednak nigdy nie wiadomo co poszczególne jednostki zainteresuje. - wypowiedział swe myśli na głos ze zmarszczonymi brwiami i pazurami przyłożonymi do podbródka, co w tej chwili wyglądało całkiem zabawnie, ponieważ po zmianie pozycji leżał na swoim bracie robiącym mu teraz za leżak. Może i dla niektórych byłoby to niezręczne, jednak relację braci charakteryzował brak wyraźnie zarysowanej przestrzeni osobistej. Zwyczajnie nic sobie z tego nie robili.
- W sumie takie uganianie się za tobą oraz warczenie na ciebie sprawiło, że zrobiłem się głodny. Wszystko twoja wina. Jak zawsze. - powiedział z udawanym wyrzutem, by zaraz szczerze się zaśmiać i spojrzeć w ślepia smoka. Krótki kontakt wzrokowy wystarczył, by Grimmwraith domyślił się, co się zaraz szykuje. Noctis ze swojej zrelaksowanej pozycji nagle przystąpił do ataku. Podniósł się, rozkładając na boki łapy zakończone haczykowatymi pazurami tak, by łuskowaty znalazł się pośrodku, natomiast dłonie ponownie znalazły się na ramionach smoka, aczkolwiek tym razem z użyciem pazurów. Wszystko zdawało się trwać ułamki sekund, a cel tego ataku był jeden - dorwać kłami szyję pokonanego i uczynienie z niego swojego "obiadu". Jeśli uda mu się chwycić szyję Grima, oczywiste będzie, że owe ugryzienie nawet go nie zaboli i będzie jedynie prowokacją.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySro Lip 10, 2019 10:21 pm

Smok prychnął oburzony z komentarza. Jak śmiał nazywać go staruszkiem. Niby powinien się już przyzwyczaić, jednak zawsze jakoś go tym denerwował. Lub zwyczajnie irytował. Choć dość wymowną minę przyjął dopiero, gdy Noctis pochwalił jego "plan z błotem". Noctis znał go od zawsze, więc spokojnie mógł rozpoznać to spojrzenie świadczące o... przypadku, niewiedzy, może czymś głupim. Brat zamlaskał głupio i wziął się za wyjaśnienia, nie kryjąc niczego przed bratem. Jak zawsze.
-Nie do końca. Błoto pokrywa tylko mój grzbiet bo... zwyczajnie się przewróciłem.
Wyjaśnił, nie wchodząc już w szczegóły związane z poślizgiem oraz przewrotem wykonanym po błocie. Tego zapewne młodszy brat sam się domyśli. Uther nigdy nie krył przed nim swoich pomyłek i nie próbował mu imponować czymś, czego zwyczajnie nie zrobił sam z siebie, a wyszło przypadkiem. W tym wypadku efekt kamuflażu uzyskał tylko dlatego, że na chwilę skupił się na obecności grimmów. Ten temat mieli już za sobą.
Chwilę potem brat wyraźnie nie zgodził się ze stanowiskiem swego starszego członka rodziny. Łuskowaty zmarszczył brwi, spoglądając na brata tak, jakby ten właśnie zabrał mu jego ulubioną zabawkę lub odmówił jakiejś ulubionej zabawy z dzieciństwa. Jego ramiona dalej pozostawały opuszczone wzdłuż ciała, swobodnie leżąc na mchu na który go teleportował. Nogi miał wyprostowane, a ogon trzymał pomiędzy nimi, praktycznie nim nie poruszając. Żadnych prób i kombinacji... na razie.
-Bracie, braciszku malutki...
Zaczął, odgryzając się za staruszka. Nie robił tego często i raczej podkreślał równość swego młodszego brata z własną osobą, to jednak czasem lubił przypomnieć jemu i sobie kto tu był starszy. Kto musiał się kim opiekować, kto musiał być tym "odpowiedzialnym".
-Przecież mogę to zrobić bez walki. Wystarczy, byś się nie bał.
Tutaj już był dość zaczepny, na jego pysku zagościł radosno-zadziorny uśmiech. Ot żartował, jednak też potrafił zrozumieć. Ktokolwiek widział go wchodzącego pomiędzy grimmy, zazwyczaj podnosił sobie ciśnienie. W końcu czasem to było niczym praca sapera, mógł pomylić się tylko raz. Wystarczyła iskra, kropla strachu, gniewu. A o to było łatwo, zwłaszcza gdzieś gdzie dotarli zbyt późno i znaleźli pobojowisko. Wszechobecna śmierć i zniszczenie najtwardszą duszę potrafiły ukruszyć. A tym żywiły się istoty grimm. Jednak tutaj były to zaczepki. W formie bestii aż tyle mu nie groziło, poza tym brat zawsze mógł go wyciągnąć z opresji.
Zanim przyszło mu powiedzieć coś więcej, Ace wszedł w tryb filozofa i zwyczajnie położył się na łuskowatym, niczym na leżaku. To nie tak, że był to pierwszy lub ostatni raz w tym wykonaniu i przerabianiu brata na jakiś użyteczniejszy obiekt, niż tylko mięśnie noszące łuski. Sam Uther też nie przejął się tym, że robił teraz za legowisko. Bardziej zwrócił uwagę na filozoficzne wydanie futrzastego. Niemniej najbardziej interesująca wydała się końcówka po chwili przerwy. O ile do tej pory łuskowaty wyłącznie obserwował brata, o tyle na końcu wypadało podjąć już stosowne działania. Gdy tylko Noctis wspomniał o byciu głodnym, Grimmowi zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Dostał jasny sygnał, że zaraz coś się wydarzy. I nie pomylił się, bo brat szarpnął się, oparł łapami po jego bokach i wbił jego ramiona w podłoże. Tym razem nawet pozwolił sobie na wykorzystanie swych pazurów, co Uther odczuł na swych łuskach. I już wiedział, że będzie domagał się polerowania tych łusek.
Na akcję wymagana była reakcja. Noctis podniósł się, uniósł wargi i sprezentował mu swoje kły. Grimmwraith szarpnął ramionami do góry, odsłaniając wcześniej szyję jakby chciał mu pozwolić na ten atak. W końcu w przeszłości regularnie to robił i zawsze godził się na bycie "pożeranym". Jednak tym razem chciał to nieco urozmaicić i nieco bratu dokuczyć. Gdy Noctis szarpnął łeb w stronę szyi, Uther szarpnął ramionami w dół, lewe ramię zrzucając na łopatki brata, a prawe na jego łeb. Potem wykorzystał siłę swych ramion by ściągnąć Noctisa na swój korpus, opierając masę głównie na łbie niebieskiego. Przy tej sile Uther chciał docisnąć pysk brata do swej piersi, mniej więcej na wysokości obojczyka, pod szyją, a następnie poprawić uchwyt, ująć go całym ramieniem i przejść do drugiej fazy. Drugą fazą było przemieszczenie lewego ramienia z grzbietu Noctisa na czubek jego łba, oparcie dłoni centralnie między uszami i rozpoczęcie ulubionej czynności futrzastego - brutalnego i bezlitosnego czochrania jego pyska, przy jednoczesnym dociskaniu go do swych łusek. Nie było to aż tak przyjemne, na pewno dokuczliwe, lecz nie bolesne. Uther zamierzał kontynuować czochranie tak długo, aż Ace wyraźnie nie da mu znać, że ma dość. Wtedy przestanie czochrać i zatrzyma swą dłoń, jednak nadal będzie go do siebie dociskał. Oczywiście, jeśli wszystko się uda i po drodze nie ulegnie zmianie. Gdyby nie zdążył to zwyczajnie przyjdzie mu... zdać się na łaskę i odklepać bratu zwycięstwo. Lub wymyślić opcję przebłagania, by nie zostać pożartym. Nogi pozostawił nadal na miejscu, bo choć mógł próbować chwytów w parterze, to jednak tutaj dużego pola do popisu nie miał.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPią Lip 12, 2019 12:35 am

Ostre kły futrzastej bestii błysnęły przed oczami gada. Jeden ruch, jedno szarpnięcie łbem i zatopią się one w jego odsłoniętej, bezbronnej szyi. W świecie zwierząt często oznaczało to przegraną i rzadko kiedy udawało się z tego uchwytu w ogóle uwolnić. To już nie był ten sam spokojny Noctis. Zamienił się w żądnego łusek ofiary potwora.
Nastąpił atak, koniec prezentowania kłów. Łeb Noctisa został nagle ściągnięty w dół, podobnie jak reszta jego korpusu, co przerwało krwiożerczy zamach. Potężna siła smoczych mięśni w jednej chwili unieruchomiła pysk futrzastego, uniemożliwiając mu ponowienie ataku. Niemal zawsze pierwszym odruchem uwięzionej w ten sposób osoby jest próba oswobodzenia się i było tak również i w tym przypadku. Jakoś udało mu się postawić łapy na gruncie i poprzez wyrywanie się do tyłu, próbował uwolnić łeb spod uchwytu ramion. Mało przemyślane, odruchowe zachowanie szybko sprawiło, że stracił równowagę i cały upadł na łuskowatego, nie mogąc ponownie stanąć stabilnie na łapach. Teraz nic nie stało na przeszkodzie, by poprawić uchwyt i ująć go całym ramieniem. Warczenie zmieszane z chwilowym dźwiękiem przypominającym skomlenie było tylko potwierdzeniem, że znalazł się w tarapatach, których nie przewidział w swoim planie. Uniesiony ogon chaotycznie przecinał powietrze to w prawo, to w lewo i bynajmniej nie była to oznaka radości.
Nagle jedna z dłoni smoka znalazła się bezpośrednio na jego pysku i zaczęła go intensywnie czochrać. Z gardła Noctisa wydobywał się warkot, którego intonacja niemal idealnie zsynchronizowała się z każdym kolejnym ruchem ręki. Oj tak, Noctis wyraźnie tego nie lubił. Bezlitosne czochranie, które tak gardziło jego futrem oraz chwilami przerośniętą dumą. Ace próbował jakkolwiek sięgnąć pazurami łusek brata, lecz w obecnym położeniu było o to trudno i nawet jeśliby mu się to udało, tak chaotyczne drapnięcia nie byłyby zbyt głębokie. Rozpraszanie jego uwagi poprzez czochranie pyska było również idealną metodą na anulowanie jego zdolności teleportacji, przez co nie mógł się ot tak teleportować i uwolnić od tych jakże okrutnych tortur.
Niebieski był jednak bardzo uparty i nie zamierzał się tak łatwo poddać, co było do przewidzenia. Reszta ciała, która nie była unieruchomiona za wszelką cenę usiłowała uwolnić uwięzioną część z uścisku poprzez intensywne szarpanie się, lecz przy sile smoka było to daremne i z każdą kolejną sekundą było widać, jak ruchy Noctisa zwalniają.
- Poddaję się, poddaję się! - wreszcie zawołał niewyraźnie, z przygniecionym pyskiem do piersi brata. Jeszcze chwilę trwało nim całkowicie się uspokoił i rozluźnił mięśnie, choć stukająca o podłoże końcówka ogona pokazywała, że wcale nie był z takiego obrotu spraw zadowolony. Chyba właśnie stracił swój jeden punkt, o który dzisiaj walczył. No cóż... na własne życzenie. Trochę nie docenił siły i pomysłowości swojego starszego brata. Tyle osób chwaliło niesamowitą zdolność teleportacji Ace'a, a tu proszę, Uther znał dziecinnie łatwy sposób na pokonanie młodszego braciszka. Teraz całe futro na czubku jego głowy było w kompletnym nieładzie. Noctis zasapał, jakby dopiero co przebiegł maraton. Szanował i jednocześnie nienawidził pomysłowość Uthera.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySob Lip 13, 2019 10:55 am

Ace posiadał dość wyjątkową i oryginalną moc, która pozwalała mu ustalać pole bitwy pod siebie. Jak chociażby powalić starszego brata na grzbiet i pokazać mu, że młodszy nie znaczy słabszy lub mniej doświadczony. Tutaj jednak w grę wchodziło doświadczenie samego Uthera, który miał już na koncie ponad dwadzieścia lat stażu w kontaktach z bratem. Praktycznie zawsze był w stanie znaleźć odpowiedź na zaczepki i wygłupy ze strony pokrytego futrem "potwora", od czasu do czasu zwyczajnie odkładając odpowiedź w czasie.
Złożenie broni i wywieszenie białej flagi przez brata, było dla Grimma bardzo miłym pochlebstwem. Tak, właśnie stracił uzyskany punkt. Uther pozwalał się nadgonić, jednak starał się utrzymywać ten bezpieczny dystans, który dzielili wiekiem. Choć nigdy nie było to dla niego obowiązkiem. W końcu zabawy polegały na czerpaniu przyjemności, nie dominacji jednej strony. Smok o czarno-niebieskich łuskach nie przerwał czochrania od razu. Pomęczył "fryzurę" brata jeszcze przez kilka sekund, zanim zatrzymał swą dłoń, a następnie wycofał ją powoli. Na pysku gada zagościł dumny, pełen satysfakcji uśmiech. Udało mu się stworzyć wspaniałe dzieło z wykorzystaniem futra, o które futrzasty tak bardzo dbał. Nie mogąc się powstrzymać, Uther rozluźnił nieco uchwyt ramienia którym trzymał Ace'a, po czym zbliżył ponownie drugą dłoń do jego łba i zaczął go po nim głaskać, a dokładniej gładzić poczochrane futro, starając się przywrócić je do względnej normalności. Trwało to raptem dziesięć sekund, kilka machnięć i... efekt był w miaaaaarę dobry. Akceptowalny, żeby nie powiedział. Łuskowaty przyjrzał się swojemu dziełu, po czym zabrał ręce od brata i oparł przedramiona na mchu na którym leżał, podnosząc nieco korpus i sugerując, że chciałby wstać. Choć nadal nie wstawał i nie zamierzał zrzucać - jeszcze - Noctisa siłą. Przez chwilę przeszła mu przez głowę myśl by zwyczajnie wykorzystać sytuację do zapasów, ale... obok nadal były grimmy. Które on chciał spotkać, a brat już nie.
-Przyjmuję twoją kapitulację, więc dzisiaj ty organizujesz kolację.
Odpowiedział bratu, szczerząc kły jeszcze dumniej. Skoro była już okazja, to czemu by nie skorzystać i nie przerzucić obowiązku na brata. Zwłaszcza, że to on głównie narzekał na surowe czy niedopieczone mięso. Uther czuł się bardziej bestią i zdążył się przyzwyczaić. Ace preferował pozostać cywilizowanym stworem. Ogon Uthera zaczął poruszać się i falować niczym wąż, sunąc po mchu na lewo i prawo. Wraith obrócił łeb w stronę z której wyczuwał istoty grimm, watahę nad którą chciał przejąć kontrolę.
-Braaaacie... może jednak...
Rzucił, celowo przeciągając słowo i mówiąc do młodszego brata niczym dzieciak, któremu ktoś nie chciał dać tak potrzebnego teraz cukierka. Dopóki zmuszony był pozostać na ziemi, to nogi go tam nie poniosą. Ale wyraźnie kusiła go ta zdobycz, zarówno przez instynkt łowcy; szkolenie wojskowe i możliwość wprowadzenia lepszej taktyki przez większą ilość podkomendnych, jak również... z tego z czego Uther był nieco mniej dumny. Połączenie które wytwarzało się pomiędzy nim, a przejętymi jednostkami powodowało wzrost jego możliwości. Działało trochę niczym narkotyk, z tym, że nie uzależniało. Przynajmniej na razie nie. Nie zdarzyło mu się przejąć armii lub szczególnie silnego osobnika, który wywindowałby jego zdolności jeszcze wyżej, ponad dotychczasowe limity. Trochę chciał sprawdzić, co się stanie. W najgorszym wypadku Ace da mu w pysk. Wzrok starszego brata powrócił na Noctisa, kiedy ten czekał na odpowiedź i kolejną falę zaprzeczeń oraz karcenia.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyNie Lip 14, 2019 9:09 pm

Mimo otwartego poddania się nie mógł powstrzymać się od cichego warczenia, gdy brat po starannym czochraniu futra zaczął je układać do poprzedniego stanu. Noctis chciał czym prędzej sam się tym zająć, nim Grimmwraith zmieni zdanie i jednak postanowi go nie wypuścić. Jak tylko Ace wyczuł, że łuskowaty rozluźnił uścisk, czym prędzej podniósł się z brata i za pomocą dłoni poprawił "po swojemu" sierść na swej głowie, posyłając smokowi karcące spojrzenie. Co prawda najchętniej przyjrzałby się w lustrze, by mieć absolutną pewność, że wygląda jak należy, jednak w środku dziczy raczej takiej wygody nie doświadczy, z czym musiał się liczyć jeszcze przed rozpoczęciem całej wyprawy.
- Hmpf... - tylko taką odpowiedź otrzymał po wzmiance o kolacji, pomijając dodatkowe machnięcie puszystą końcówką ogona prosto w pysk leżącego - bądź już podnoszącego się - smoka. O ile nie miał żadnych przeciwwskazań do podjęcia własnej decyzji odnośnie menu, przyszykowanie sycącego posiłku dla łuskowatego mogło już stanowić nie lada wyzwanie.
Stał zwrócony tyłem do swego brata, z zamyśleniem wpatrując się w las przed sobą, choć lekkie zwrócenie pyska w kierunku gada miało być sygnałem, że nie ma co liczyć na próbę zaskoczenia go, ponieważ wcale nie stracił czujności. Chłodny powiew wiatru delikatnie przeczesał jego futro. Skrzyżowane ręce na piersi na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie, że Noctis właśnie strzelił focha, aczkolwiek często przybierał taką pozycję bez większego celu.
Skupił swój wzrok na bracie dopiero wtedy, gdy ten postanowił się odezwać. Nie odpowiedział mu, dając sobie czas do namysłu. Jego receptory słuchowe nie były w stanie z takiej odległości usłyszeć Grimmów przed nimi, szczególnie przy akompaniamencie szeleszczących liści, a wiatr wiejący mu od strony pleców dodatkowo maskował ich obecność, utrudniając Noctisowi wyczucie ich. Gdyby nie nadzwyczajne zdolności Uthera, Noctis nawet by nie wiedział, że kręcą się one w pobliżu, będąc tym samym narażony na ich atak. Również z tego powodu nigdy nie przeceniał swoich zwierzęcych umiejętności - wbrew pozorom łatwo potrafiły one zawodzić, a co inteligentniejsi przeciwnicy potrafili je uczynić zupełnie bezużytecznymi przy pomocy paru powszechnie znanych sztuczek.
Opuściwszy ręce wzdłuż ciała, futrzasty westchnął i w końcu odwrócił się przodem do antropomorficznego gada, poświęcając mu całą swą uwagę.
- Niech ci będzie. - rzucił zgodą dość niespodziewanie, nie powtarzając swoich wcześniejszych uwag. Brat nie był głupi i wystarczyło mu powiedzieć coś jeden raz, aby zrozumiał jego opinię, a skoro mimo jego zastrzeżeń nie zmienił on zdania, Noctis stwierdził, że smok dobrze wie, w co się mogą wpakować i jest na to w pełni przygotowany.
- Tylko sobie nie myśl, że zmieniłem zdanie przez przegraną albo twój ton głosu. On już dawno na mnie nie działa. - nastroszył delikatnie sierść na karku, brzmiąc bardziej zabawnie aniżeli groźnie. Noctis może na co dzień i sprawiał wrażenie chłodnego, lecz w stosunku do brata miał wyjątkowo miękkie serce. Wystarczyło, że Uther zrobił maślane ślepia lub jęczał właśnie w ten sposób co teraz i Noctis często ulegał jego namowom. Tym razem jednak należało podejść do sprawy nieco bardziej poważnie. W końcu walka z grimmami to nie była byle zabawa. Zlekceważenie przeciwnika to jeden z podstawowych błędów, za którym może potoczyć się fala kolejnych.
- Rozumiem, że masz już jakiś plan działania? - ponownie skrzyżował ręce na swej piersi, gotów wysłuchać strategii brata.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyCzw Lip 18, 2019 11:58 am

Uther nie robił bratu problemu z podniesieniem się. Sam dał wyraźnie znać, że nie pora na leżakowanie. Nie w miejscu słynącym z przesadnej obecności grimmu, którą łuskowaty zdążył już potwierdzić. Parsknął śmiechem, gdy ogon Noctisa zahaczył o jego pysk, a brat zaczął poprawiać "zrujnowane" futro na swoim łbie. Sam się prosił, próbując zaczepiać "starszego". To tylko rok różnicy, ale nadal rok!
Gdy stanął już na nogach, sam pochylił się i rękoma strzepał z nóg, a następnie ramoon, tyle błota ile był w stanie. Tak bardzo, jak bardzo lubił kąpiele błotne, było to zabawne i pozwalało poczuć się dzieckiem, tak zaschnięte błoto szybko zbierało z organizmu ciepło. Był bardziej odporny, niż w swojej ludzkiej formie, jednak preferował nie kusić losu. Gdy brat zgodził się na jego propozycję, w końcu odwracając się frontalnie, Grimmwraith zaraz wyprostował się oraz skupił pełnię swej uwagi na futrzastym stworzeniu. Jego ogon zadrżał lekko, trochę z ekscytacji, a trochę z nerwów które szybko w sobie stłumił. Żeby zrealizować swój zamysł, będzie musiał był spokojny i to przede wszystkim wewnętrznie, a nie tylko udając to na zewnątrz. Na jego pysku zagościł znowu uśmiech, gdy Ace podrzucił argument który wcale nie był mu potrzebny.
-Ależ oczywiście, że nie, bracie.
Skomentował, spoglądając na Ace'a pobłażliwie i dając mu do zrozumienia, że obaj wiedzą co tutaj było, a co nie było prawdą. A prawda była taka, że pod względem zachcianek obaj sobie ustępowali, starając się wzajemnie chronić wyłącznie przed groźniejszymi lub szczególnie głupimi pomysłami. W końcu czasem nie dostrzega się potencjalnych zagrożeń lub konsekwencji, z jakimi może przyjść się zmierzyć gdy coś pójdzie nie tak. Po to obaj dostali od życia po bracie, by zawsze był ktoś kto pomoże i odciągnie od głupich pomysłów. W tym wypadku pomysł wiązał się z ich sposobem zarabiania pieniędzy, więc nie był aż tak nierozważny.
Padło pytanie odnośnie planu, po którym Noctis znowu skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Jakby potrzebował sam siebie przytulić, w końcu ten gest brał się z psychologii i nie posiadał jednego konkretnego znaczenia. Wbrew powszechnie panującej opinii, że było inaczej. Uther skinął wpierw łbem twierdząco, oznajmiając że owszem - miał już plan. Wpierw wykonał krok naprzód, podnosząc prawe przedramię i wyciągając dłoń w stronę brata, której pazurem ugodził go w klatkę piersiową by wymusić jako-taką reakcję, zmianę pozycji ze skrzyżowanych ramion. Noctis często robił sobie z niego drapak i nie miał takich problemów ze ścieraniem sobie pazurów na Utherze, bo łuski chroniły go przed takimi zaczepkami. Nie całkowicie, jednak było to zwyczajnie mniej bolesne. Wiedział choćby po tym, jak czuł pazury na ludzkiej skórze, a jak na gadziej łusce. Nie przerywając tu swego działania, po "dźgnięciu" gad natychmiast odbił w swoje lewo, zachodząc Ace'a od jego prawej strony i zarzucając mu swoje lewe ramię nad kark, łapiąc w ten sposób brata i opierając na nim nieco swój ciężar. Tyle powinno wystarczyć, by już nie stał tak "obrażony" na świat. Gdy już go tak chwycił, łuskowaty obrócił się i oczywiście pociągnął ze sobą Noctisa, obracając ich w stronę gdzie znajdowały się grimmy. Te kilka kilometrów od nich, kilka minut drugi pieszo. Szybkiego kroku lub biegu. Lub zwyczajnie teleportacji.
-Znajdują się centralnie przed nami.
Jego ślepia błysnęły, a następnie zmieniły kolor na niebieski, mieniąc się lekką poświatą. Z takiej odległości ta poświata widoczna była również na niebieskich łuskach Uthera. Noctis już bez problemu rozpoznawał, że w tym momencie brat korzysta ze swojej mocy i postrzega świat w bardzo szarych kolorach, obserwując głównie grimmy które "podświetlały" mu się niczym w grze. No i oczywiście ich własne ciała podobnie "świeciły się" gdy na nie spoglądał, wszystko przez zdolność oraz krew, którą dzielili.
-Siedemnastu, same beowulfy. Jeden z nich jest alfą i to on będzie moim celem.
W tym momencie wzrok Uthera powrócił do normalności, jego oczy znów przyjęły srebrzystą barwę. Stwór obrócił łeb w stronę Ace'a, dalej trzymając go ramieniem przy sobie. Ot braterska dokuczliwość lub zwyczajnie sposób na okazanie więzi. Zwłaszcza, że jego ogon falował z tyłu, jakby wyczekując na coś okazji lub realnie nie mogąc doczekać się działania.
-Przeniesiesz nas bliżej, dzięki czemu unikniemy zagrożenia wynikającego z wykrycia.
Zaczął w końcu wprowadzać brata w swój plan. Jego lewe przedramię przesunęło się po karku i ramionach Noctisa, Uther chwycił go dłonią za prawe ramię, obrócił się do niego frontem oraz złapał drugą dłonią za drugie ramię. Zrobiło się nieco "poważniej".
-Następnie ty będziesz mnie asekurował. - Tak teraz mówiło się na "stał z tyłu i obserwował". - -Ja natomiast zrobię użytek z mojej natury, wejdę pomiędzy nich i dotrę do alfy. To nie powinno być problemem. Problem może powstać gdy go chwycę.
Kontynuował, zakładając tutaj prosty scenariusz. O ile chwycony grimm poddawał się dominacji niemalże natychmiast, o tyle nadal mogły zdarzyć się czynniki losowe. Kiedy sięgnie dłonią w stronę potwora, też może akurat chcieć się odsunąć, przesunąć, gdzieś skoczyć, cokolwiek innego. Nawet taka błahostka, jak mokra trawa. Uther może zwyczajnie się poślizgnąć i upaść, adrenalina pójdzie w górę, a wraz z nią atmosfera zrobi się szczególnie napięta.
-Obserwuj otoczenie i po prostu reaguj. Nie wiem czy wszystkie te beowulfy są podporządkowane alfie, czy wszystkie poddadzą się wraz z nim. Pewnie taka łatwo nam nie pójdzie.
Noctis już miał doświadczenia z mocą brata. A walka zawsze była szybka i nieprzewidywalna. Równie dobrze może przejąc alfę i dostać w plecy od jakiegoś beowulfa z poza tej gromady. W końcu sekunda minie, zanim on oraz wszyscy nowi "żołnierze" w okolicy zareagują. A dominacja w takiej sytuacji potrafiła wyzwalać emocje. Dlatego też Uther preferował, by tutaj Noctis działał niczym tylna straż. Widząc całą okolicę, spokojnie rozpozna zagrożenia, a jego moc pozwoli mu na nie zareagować. Czy to przenosząc brata, czy też konkretnych przeciwników. Albo sam wpadnie i pozbędzie się jakiegoś. Całe niebezpieczeństwo dotyczyło momentu przejęcia, potem pójdzie z górki. Mając pod kontrolą nawet kilka beowulfów, z łatwością pozbędą się pozostałych grimmów. Pytanie, co na to wszystko Noctis?
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPią Sie 09, 2019 5:57 pm

Niebieskofutry fuknął cicho na dźgnięcie w pierś wykonaniu brata, a chwilę potem zachłysnął się powietrzem, kiedy smok niespodziewanie objął jego kark. Nie za mocno, ale na tyle, by nieco oprzeć na srebrnookim swój ciężar, co nie do końca spodobało się jakże zdyscyplinowanemu Noctisowi. Jeszcze zostawi na nim jakieś mikroskopijne resztki błota, które tylko młody Wintermyst będzie w stanie dostrzec.
- Zachowuj się! - warknął odruchowo. Gad absolutnie nic złego nie zrobił i reakcja futrzastego była jedynie próbą zakamuflowania tego chwilowego zlęknięcia wywołanego nagłym braterskim chwyceniem. Nawet przez sekundę był bliski wykonania kociego pacnięcia tego łuskowatego pyska. Cały Noctis, jednak szybko się rozluźnił. Dokładnie tak, jak przewidział to Uther.
Słysząc informację od brata o obecności grimmiów przed nimi, niebieskofutry zmrużył ślepia, jakby już z miejsca starając się dostrzec cel, aczkolwiek odległość była zbyt duża, by już teraz zwykłe oko mogło fizycznie zauważyć obecność wrogich istot. Tutaj przydała się niezastąpiona umiejętność bezskrzydłego smoka, który nie tylko potrafił wyczuć grimmy w pobliżu, ale i określić ich liczbę oraz rodzaj. Te informacje zawsze były na wagę złota i pozwalały na znaczącą przewagę w późniejszym starciu.
Po poznaniu od brata danych o przyszłych przeciwnikach, "uwięziony" Noctis, który do tej pory miał w zabawny sposób opuszczone kąciki warg niemal do granic możliwości mięśni jego pyska, uniósł je w lekkim uśmiechu. Gdy został puszczony, skinął lekko łbem.
- Ma się rozumieć. - odparł krótko. Noctis nigdy nie miał uwag do tego, że w walce nie stanowił głównej siły ognia i działał przede wszystkim jako wsparcie. Nie tylko nie leżało to w jego skrytym charakterze, ale i w mocy oraz umiejętnościach. Wolał działać po cichu, z zaskoczenia i szybko. Wtedy był najbardziej skuteczny. Nie miał na sobie naturalnego pancerza jak łuskowaty i przez to łatwiej było go zranić w trakcie otwartej walki. Dodatkowo jego głównym atrybutem była zwinność, a nie siła, dzięki czemu zdolności braci były świetnie zbalansowane i należało to wykorzystywać w odpowiednim zakresie dla każdego z osobna. Obaj byli tego świadomi, stąd też rzadko kiedy nie zgadzali się ze sobą w kwestii podziału obowiązków w trakcie zleceń.
- Będę mieć oko na pionki alfy i w razie "w" odwrócę ich uwagę. Skoro wszystko ustalone to nie traćmy czasu. Do dzieła i dajmy z siebie wszystko. - powiedziawszy to zdecydowanym ruchem umieścił swoją dłoń na ramieniu brata. Chwilę po tym nastał charakterystyczny świst towarzyszący teleportacji i niebieskawy obłok, a ślad po obu istotach zupełnie zniknął.
Ich nieobecność w tym wymiarze nie trwała dłużej niż kilka sekund, zważywszy na niewielką odległość z punktu A do punktu B. Znaleźli się niebezpiecznie blisko stada beowulfów liczącego siedemnaście osobników. Noctis przeniósł brata oraz siebie na jedną ze stabilniejszych gałęzi całkiem pokaźnych rozmiarów drzewa. Pakowanie się wprost w stado grimmów? Samobójstwo - pomyśleliby ci, którzy nie znają ich fachu.
Noctis w milczeniu oraz w pełnej gotowości czekał na pierwszy ruch. Jeśli Grimmwraith zdecyduje się ruszyć na alfę, niebieski zgodnie z planem pozostanie z tyłu, skąd będzie mieć lepszy widok na pozostałe osobniki i większe pole do manewru. Wbrew pozorom powinien mieć dużo większą szansę na obronienie brata bądź siebie, trzymając się z tyłu niż gdyby miał pobiec bezpośrednio za nim. Teleportacja i tak pozwoli mu w mgnieniu oka pojawić się tuż obok brata i odwrócić uwagę agresywnych jednostek, podczas gdy Grimm będzie musiał samodzielnie uporać się z największym beowulfem, jeśli okaże się to konieczne. Srebrnooki miał nikłą nadzieję, że Uther szybko upora się z alfą, a pozostałe beowulfy staną po ich stronie, jednak nie pozwalał sobie przyćmiewać nią myśli. Noctis mimo dużej wiary w moc brata do ślepych optymistów nie należał i zawsze był gotów na najgorsze - na walkę - dlatego od teraz był w pełni skupiony na zadaniu. Pełna koncentracja wspomagała jego zdolności teleportacyjne oraz czas reakcji. Musiał zachować spokój i trzeźwość umysłu, nawet wtedy, gdy brat rzucał się prosto w paszczę lwa. Tylko wtedy był w stanie go chronić.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySob Sie 17, 2019 11:01 am

Tak oto grumpy Noctis powoli, aczkolwiek skutecznie zmienił swoje nastawienie i przerobił się na skorego do działania Noctisa. W sposób należyty, bo zaraz jak Grimmwraith puścił brata, ten pochwycił go i przeniósł obu na grubą gałąź znajdującą sie znacznie bliżej ich wspólnego już celu. Gałąź nie zerwała się pod ich wspólnym ciężarem, choć dla pewności Uther stanął bliżej konara, nie zamierzając prowokować grawitacji. Ostatnie czego potrzebuje to efektywnie spaść na ziemię.
Grimm spojrzał jeszcze na brata, przekrzywiając łeb w próbie zrozumienia jego motywacyjnej przemowy związanej z "dajmy z siebie wszystko". Nie takie historie ich spotykały, a w tą zamierzali wpakować się samodzielnie. Łuskowaty potrząsnął jeszcze łbem, po czym wykonał krok naprzód i zeskoczył z drzewa na ziemię, lądując na ugiętych kolanach w przykucu, podpierając się prawą dłonią na ziemi. Ruszył sprintem, przebiegając kilkanaście metrów i wyskakujac z krzaków, które skrywały go przed stadem grimmu. Ujawniając swą obecność, Grimmclaw całkowicie zmienił sposób poruszania i nastawienie. Oczyścił swój umysł z emocji, przyjmując wyprostowaną, neutralną postawę, a następnie ruszył w kierunku stada. Szedł pewny siebie, jednocześnie bardzo spokojny i wręcz niewzruszony. Widać to było zwłaszcza po jego ogonie, który praktycznie się nie poruszał, a jedynie płynął za nim nad ziemią, nie zdradzając żadnych emocji. Bo żadnych nie było, jedynie cel do wykonania, który znajdował się w zasięgu jego wzroku. Opancerzony alfa, który nawet nie spoglądał w kierunku swojego przyszłego pana. Uther maszerował centralnie na niego, mijając dwa kolejne grimmy. Z jednym się nawet lekko zderzył ramieniem, choć obaj minęli siebie bez większego zainteresowania tym faktem. Natura Uthera uczyniła go niemalże niewidocznym dla tych istot, które nie rozpoznawały go jako człowieka lub po prostu istoty z duszą, którą należy wyeliminować ze świata.
Gdy znalazł się w zasięgu swego celu, Grimm pozwolił sobie na nieco negatywnych emocji. Jego ślepia zapłonęły niebieskim światłem, podobnie niebieskie ubarwienia na jego łuskach oraz błona pomiędzy kolcami. Spod prawej dłoni zaczął wydobywać się niebieski "płomień", a Uther wykonał dłuższy krok, już prawie mając w zasięgu alfę. Wtedy tuż przed nim wylądował na czworaka zwykły beowulf, który albo przypadkiem akurat tu skoczył albo zdążył zareagować, wyczuwając, że coś się święci. Nagła blokada zmusiła go do szybkiej adaptacji. Prawą rękę wyciągnął przed siebie, a następnie zgiął w łuk i wykonał przewrót na grzbiecie istoty grimm, lądując za nim na nogach. Zaskoczony potwór zaczął się obracać, wykonując przy tym zamach z dołu. Obrócił się również alfa, który nadział łeb centralnie na wystawiona rękę Wraitha. Niebieskie światło wydobyło się spod dłoni, a alfa ryknął, szybko poddając się woli nowego pana.
-Jesteś mój.
Wywarczał łuskowaty stwór, gdy ślepia i czerwona kolorystyka alfy oraz czternastu grimmów zmieniły kolory na niebieski. Alfa wyglądał przez chwilę, jakby dostał wstrząsu, dygocząc i drżąc. Czternaście pozostałych grimmów złapało się za łby, wyjąc, jęcząc i również poddając się kontroli nałożonej na nich za pośrednictwem alfy. Prawie cała wataha, poza dwoma. Pierwszym, których się nie poddał, był grimm który zamachnął się na Uthera, wcześniej zastawiając mu drogę. Uther poczuł dźgnięcie pazurów na swoich żebrach, które jednak nie przeszły przez naturalny pancerz gada. Beowulf został złapany przez przejętego alfę, nadal trzymanego przez Uthera. Alfa zdążył przechwycić ręką nadgarstek wrogiego beowulfa, ratując Uthera przed potencjalnie paskudną raną. Łuski powinny go były ochronić, jednak w walce nigdy nie należało zakładać pewniaków.
Drugi nieprzejęty grimm znalazł się na obrzeżach watahy. Nie rozumiejąc co się dzieje, ale widząc źródło problemu w postaci Wintermysta, czarny potwór wyskoczył w kierunku brata Noctisa, zamierzając wpaść mu na plecy i wbić kły w jego kark. Wziął rozbieg i wyskoczył, a obserwujący sytuację Ace miał na wszystko doskonały podgląd.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySob Sie 17, 2019 5:20 pm

Starszy brat ukradł jego kwestię, którą wcześniej srebrnooki sam na nim wykorzystał, ale nie było to teraz takie istotne. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Alfa przejęty, a beowulfy stały się podległe swemu nowemu "panu". Co prawda nie wszystkie, jednak obaj bracia byli przygotowani i na taką ewentualność. Alfa będący teraz pod władzą łuskowatego skutecznie obronił go przed najbliższym napastnikiem, jednak na obrzeżach watahy znalazł się niepodporządkowany osobnik, który zamierzał zaatakować Uthera z zaskoczenia, w trakcie gdy alfa był zajęty siłowaniem się z beowulfem, którego akurat trzymał za nadgarstek. Bestie najwyraźniej bezmyślnie skupiały się na najbliższym celu, nie zwracając najmniejszej uwagi na młodszego brata obserwującego sytuację z korony drzewa.
Czujne ślepia Noctisa natychmiast wykryły owe zagrożenie. W momencie, gdy stwór wyskoczył w kierunku pleców bezskrzydłego smoka, jakby znikąd pojawił się niebieski, wirujący portal tuż przed pyskiem potwora. Beowulf nie miał najmniejszych szans wyhamować. W końcu znajdował się już w powietrzu i jak widać niebieskofutry cierpliwie czekał właśnie na ten moment. Istota wleciała do portalu, który chwilę potem się zamknął, by zaraz pojawić się kilkanaście metrów nad stadem grimmów. Osobnik zaczął zbliżać się prosto w kierunku ziemi, jednakże jego tor lotu został zakłócony brutalnym kopniakiem w szczękę w wykonaniu srebrnookiego, chcącego nieco bardziej poturbować bestię, nim ta dotknie ziemi. Noctis w tym celu specjalnie teleportował się blisko grimma, by wymierzyć cios i przy użyciu mocy bezpiecznie wrócić na wcześniejsze stanowisko. Jeżeli wszystko przebiegło pomyślnie, niebieski zaledwie po paru sekundach powróci na swoją gałąź, z której wcześniej obserwował zmagania brata, aby stamtąd ocenić stan beowulfa i w razie potrzeby zafundować mu kolejną lekcję latania. Noctis wyraźnie unikał walki na ziemi, bezpieczniej czując się w powietrzu bądź w koronach drzew, ponieważ wtedy znacznie trudniej było go zaskoczyć. W końcu beowulfy nie mogły się poszczycić taką zwinnością jak on, a już na pewno nie nad ziemią...
Powrót do góry Go down
Ivy Poulsen
Ivy Poulsen

https://eclipse.forumpolish.com/t243-ivy-poulsen#1136
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyNie Sie 18, 2019 9:50 am

Po lesie przez pewien czas roznosił się dźwięk walki. Ryki przynajmniej pięciu grimmów, raczej większych od urs oraz odgłosy uderzeń, upadania i łamania drzew. Zatem zdecydowanie większe od urs zważywszy na standardową grubość drzewa w tym rejonie, który nigdy nie widział siekiery. Niebo nad źródłem hałasu przyozdobione zostało smużkami dymu, wśród których co jakiś czas pojawiała się nowa. Kilka razy nad tym wszystkim uniósł się ostatni przedśmiertny kwik jednego z potworów. Nie dało się słyszeć ludzkich głosów ani dźwięków wystrzałów, ale reszta walki mogła je zwyczajnie tłumić. Albo ktokolwiek tam był, był małomówny i nie używał broni dystansowej, bo i takich łowców nie brakuje. Stopniowo walka zaczęła cichnąć świadcząc o malejącej liczbie uczestników.
Zanim ktokolwiek tam dotarł, na miejscu została już tylko jedna postać otoczona przez połamane drzewa i rozwiewający się pył po pozostałych grimmach. Był to kolejny z tych czarnobarwnych potworów. Bestia dyszała ciężko pozostając w miejscu gdzie zabiła ostatniego ze swoich przeciwników. Byt był przynajmniej czterokrotnie większy od człowieka. Poruszał się na czterech masywnych łapach, ale budową sprawiał wrażenie jakby mógł stanąć w razie potrzeby na dwóch tylnych i utrzymać równowagę w takiej pozycji jakiś czas. Biała maska znajdowała się standardowo na łbie sięgając od czubka głowy do nosa kończącego krótki uzębiony pysk. Dwoje czerwonych oczu wyzierających z otworów w masce nienawistnie wpatrywały się w punkt na ziemi może metr przed stworem. Tył głowy, kark oraz część grzbietu pokrywały czarne pióra, z których wystawały białe wypustki idące od maski aż do końca długiego ogona zakończonego kilkoma wystającymi w różnych kierunkach kolcami, którymi zamiatał spopielone szczątki drzewa za sobą. Widocznie jeden z uczestników tej walki miał zdolności związane z ogniem. Jeden z grimmów albo łowca... A propo, łowcy nigdzie nie było widać. Nawet żadnego śladu po nim. Porzuconej broni, ekwipunku, ciała, nic.
Dopiero po dłuższej chwili grimm się poruszył. Uderzył pięścią najbliższe jakimś cudem stojące jeszcze drzewo i prychnął wypuszczając z pyska szary dym. Zaczął krążyć po pobojowisku od czasu do czasu atakując coś co wydawało mu się, że się poruszyło. Po chwili rozkopywania ziemi kostno-białymi pazurami i rozrzucania drzazg potrząsał łbem i wracał do chodzenia w te i wewte jakby na coś czekał. Zdawał się nerwowy. Nawet najmniejszy szmer zwracał jego uwagę.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyNie Sie 18, 2019 10:48 pm

Sytuacja została owocnie rozpracowana, a Grimmwraith miał nowe "miniony" pod swoją komendą. Kiedy Noctis "znęcał" się nad drugim nieprzejętym grimmem, to tym przy Utherze zajęły się najbliżej znajdujące się beowulfy. Ich ataki nie miały nic wspólnego z dziką, bezmyślną naturą. Były idealnie wymierzone i precyzyjne, szybko i skutecznie pozbywając się zagrożenia. Podobny koniec spotkał drugiego grimma, gdy ten tylko wylądował na ziemi. Cztery beowulfy doskoczyły od niego i precyzyjnymi atakami rozerwały kark oraz kręgosłup bestii, pozbywając się jej i powodując rozpłynięcie się potwora, jak to przystało na istoty grimm.
Uther puścił alfę, który cofnął się o dwa kroki. Łuskowaty oparł lewą dłoń na swym boku, w który beowulf próbował przed chwilą wbić swe pazury. Na szczęście poza drobnymi zarysowaniami i niejakim bólem, nie było rany. Inaczej już by zdążył się zaświecić. Dodatkowo musiałby wysłuchiwać kazania ze strony Ace'a, na temat uwagi, odpowiedzialności, ostrożności i nie umierania podczas pierwszej lepszej potyczki. A skoro już o młodszym Wintermyscie mowa, Uther podniósł prawą rękę do góry w stronę brata, sygnalizując mu, że ten może bezpiecznie dołączyć. Kontrolowane beowulfy rozeszły się po okolicy, trzymając się mniej-więcej w okręgu i zmieniając nieco schemat zachowania. Zaczęły stróżować i patrolować, pilnować przywódcy, wyczekując zagrożenia lub rozkazów. Niebieskie pasy i błona na ciele Grimmwraitha mieniły się delikatnie światłem o tym samym kolorze, podświetlając delikatnie konkretne miejsca na jego ciele i dla wtajemniczonych sugerując, że Uther już odczuwał na sobie efekty sieci synaptycznej. Kontrolowane beowulfy już były skuteczniejsze i niebezpieczniejsze, jednak podobnie wszystko działało z Utherem. Być może to uratowało go przed raną korpusu, gdy sieć synaptyczna zwyczajnie wzmocniła jego ciało. On już czuł się silniejszy oraz sprawniejszy, świetnie znając to uczucie. Zaczekał więc, aż brat do niego dołączy, by zaraz wyciągnąć rękę i poklepać go po ramieniu.
-Widzisz? Warto było.
Rzucił, cofając rękę ale jeszcze pozwalając sobie uderzyć pięścią ramię brata z rozluźnionej ręki, płynnie i szybko. Ace na pewno to poczuł, zwłaszcza przy zwiększonych zdolnościach fizycznych Uthera. Poprzednie grimmy... nie skończyły zbyt dobrze. Nie było ich dużo, ale musiały polec dla "wyższego dobra". Uther nie lubił poświęcać swoich żołnierzy, jednak jeśli nie daje się mu wyboru... w tym wypadku zamierzał utrzymać watahę nieco dłużej przy życiu.
Kolejny dźwięk przerwał im potencjalne świętowanie. Gad odruchowo obrócił łeb w kierunku z którego dochodziły odgłosy, a wraz z nim obróciły się niemalże wszystkie podległe beowulfy, nasłuchując co się dzieje. Uther wykorzystał swój wzrok by dostrzec, co działo się dalej od nich i akurat zdążył natrafić na finał, a potem pozostał już tylko jeden grimm. Grimm wybijający inne grimmy... ktoś próbuje ukraść mu tytuł i zajęcie.
-Trochę... duży... dziwny grimm.
Skomentował, obserwując istotę z daleka, nie mogąc rozpoznać co to za twór. Takiego jeszcze nie widział. Był w stanie dostrzec swój nowy cel przez krzaki, zarośla i inne przeszkody, na razie nie planując się zbliżać. Zamiast tego zbliżyły się do niego, jego własne grimmy - formując coś na styl formacji żółwia, otaczając obu braci i wyczekując dalszych rozkazów. W ten sposób wszyscy byli blisko siebie, więc pod warunkiem, że ktoś nie miał moździerza - wszystkich ich się za jednym strzałem nie pozbędzie, a co najwyżej wpadnie w grupkę przygotowanych przeciwników i pożałuje. Uther widział cel z daleka, pytanie co na to jego brat. Na razie łuskowaty niczego nie opisał, bo sam nie wiedział co powinien opisać.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPon Sie 19, 2019 12:55 am

Noctis pozwolił sobie na przykucnięcie na gałęzi, chłodno przyglądając się jak kontrolowane przez brata grimmy rozrywają na strzępy jednego ze swoich, nim ten rozpłynął się w powietrzu i zniknął z tego świata. Widoczne było, że dla srebrnookiego te stwory nie zasługiwały nawet na odrobinę współczucia czy żalu. Były one plugastwem, które tylko pod czyjąś kontrolą mogło przyczynić się do czegoś dobrego. Niczym więcej.
Ogon luźno wisiał nad ziemią, natomiast przedramiona niebieskofutrego umiejscowione były na jego kolanach. Nie zmęczył się używaniem mocy ani trochę. Zwyczajnie taka pozycja była dla niego wygodniejsza od bezczynnego stania. Dostrzegając z drzewa uniesioną dłoń gada, Noctis bez ostrzeżenia pojawił się tuż obok niego, dokładnie w tej samej pozycji, co był przed chwilą. Dopiero potem wyprostował swój korpus, mogąc teraz z bliska przyjrzeć się przejętym beowulfom. Mieli teraz po swojej stronie całą watahę grimmów, ale właściwie co dalej? Będą wyprowadzać je na spacer czy rozkażą im biec za rzucanym patykiem?
Nim zdążył rzucić to pytanie czy chociażby oderwać wzrok od beowulfów i skupić go na bracie, został uderzony przez niego w ramię. Noctis wysilił się na cień uśmiechu, jednak zamiast skupiać się na podchodach i spróbować mu oddać, spojrzał ukradkiem w miejsce na ciele, gdzie jeden z grimmów drapnął smoka. Żadnej rany, łuski trochę zarysowane. Gdyby rana była większa, Noctis z pewnością by ją dostrzegł już wcześniej, ponieważ krew braci miała dość specyficzną właściwość, a mianowicie przez jakiś czas emanowała niebieską poświatą przy kontakcie z powietrzem.
- Spróbowałbyś tylko przepuścić te szpony przez swój pancerz, a bym ci przez resztę dnia tego pomysłu nie darował. - powiedział mu, mrużąc przy tym ślepia. O ile samo zdanie wydawało się oschłe, tak barwa jego głosu ukazywała troskę, choć dla obcej osoby, która Noctisa nie znała, trudno byłoby ową troskę wychwycić.
- No ale dobrze, nie będę taki marudny. Nieźle się spisałeś, tylko co teraz? Mają nas odprowadzić do domu, podwieźć czy chcesz rzucać im patyk? Od razu uprzedzam, że ja patyka, który był w pysku tego "czegoś" nie ruszę. - rzucił z lekkim wzruszeniem ramion, choć typowy beznamiętny ton przy tym żarcie sprawił, że był on tylko zabawniejszy. Dobrze dla tych bestii, że nie były blisko Noctisa i się rozproszyły, bo niebieskofutry bliższego kontaktu z nimi sobie nie życzył, nawet jak te były pod kontrolą Grimmwraitha.
Ucho Noctisa drgnęło po wychwyceniu dźwięków z oddali, a pionowe źrenice zwęziły. Odwrócił pysk w stronę, z której dobiegał hałas, a z jego warg niemal od razu wydobyło się odruchowe pytanie z serii "Co jest?". Odgłosy walki rozległy się gwałtownie, nagle, co świadczyło o tym, że atak był niespodziewany i najprawdopodobniej bardzo brutalny. To, że uczestniczyły w nim grimmy było bardziej niż oczywiste, ponieważ ich ryków nie dało się pomylić z czymkolwiek innym. Futrzasty nawet nie zauważył, że nieznacznie uniósł dotąd swobodnie opuszczone ręce.
Podległe beowulfy zbliżyły się do braci, w pełni gotowe stanąć wraz z nimi do walki. Noctis zerknął kątem oka na brata, który jakby czytając mu w myślach już używał swej mocy w celu zlokalizowania sprawców tego całego zamieszania. Jego odpowiedzią był jednak rozczarowany.
- Niewiele mi to mówi... - stwierdził. Starszy Wintermyst nie był w stanie określić, czym jest to stworzenie, ale jeśli jego wzrok był w stanie wychwycić istotę, musiała być grimmem. Niebieskofutry nie zamierzał stać w miejscu i bezczynnie czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
- Przeniosę się tam i sprawdzę, o co w tym wszystkim chodzi. Mogą tam być ranni cywile. Zaraz wrócę. - rzucił i nawet nie dając bratu dojść do słowa, srebrnooki zniknął w niebieskim obłoku. Zaskakująco mało odpowiedzialne zachowanie jak na Noctisa, aczkolwiek musiał być w pełni świadomy ryzyka. Jeżeli doszło do walki i jakiś człowiek został ranny, mogli okazać się jego jedyną deską ratunku, a czekanie w formacji w niczym mu nie pomoże.
Nie znalazł się na miejscu od razu i zamiast tego teleportował się kilkukrotnie, chcąc w ten sposób analizować otoczenie w pobliżu samego miejsca walki. Mogło to okazać pomocne. Mimo swej pochopnej decyzji, w późniejszym etapie zachowywał trzeźwość umysłu. Gdy dotarł do celu, zastał istne pobojowisko. Połamane drzewa, w tym jedno z nich niemal doszczętnie spopielone. W powietrzu unosiły się smugi dymu identyczne jak te, które widział jeszcze chwilę temu w trakcie konfrontacji ze stadem beowulfuów. Noctis spoglądał na to wszystko kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie drzewa pozostawały nietknięte, uznając to za wystarczająco bezpieczną odległość, która miała zagwarantować mu wystarczającą ilość czasu na reakcję. Siedział na gałęzi, osłonięty liśćmi na tyle, że dostrzeżenie go gołym okiem mogło być problematyczne, nawet przy nienaturalnej barwie jego sierści.
Widok samego grimma z kolei sprawił, że zjeżyła mu się sierść na karku. Co to za stwór...? Już długo walczył wraz z bratem z tym przeklętym robactwem, jednak nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Teraz już rozumiał, dlaczego brat nie podał mu żadnych konkretnych informacji... ta bestia różniła się od pozostałych. Nie mieli o niej żadnych danych. Nie znali jej zdolności, słabych punktów. Nic. Na dodatek ten jeden grimm właśnie powybijał pozostałe w okolicy. Pewnie zaplusowałby u Noctisa, gdyby nie fakt, że ten stwór sam był jednym z tych plugastw, którymi niebieskofutry gardził. Obrzydlistwo, powiedziałby typowy chłodny Noctis, jednak tym razem na jego język samo nasuwało się słowo "interesujące". Grimm, który sam z siebie eliminuje swych pobratymców. Coś nowego.
Bacznym wzrokiem szukał jakiegokolwiek śladu po ewentualnym łowcy bądź cywilu, który mógł skupić na sobie uwagę grimmów w okolicy. Może leżał gdzieś martwy, ewentualnie nieprzytomny, a w najlepszym wypadku udało mu się uciec. To on był głównym celem Noctisa, a nie sam grimm. Nie chciał stawać z nim do walki w pojedynkę, dlatego też jeśli zostanie wykryty i Ace w porę się zorientuje, czym prędzej spróbuje się teleportować do brata tym samym sposobem, jakim tutaj dotarł (czyli teleportacja z jednego drzewa na drugie), by przekazać mu zdobyte informacje o skali i rodzajach zniszczeń. Póki jednak miał czas, chciał odnaleźć człowieka, który mógł zostać przygnieciony przez jedno z połamanych drzew. Mimo zainteresowania zaistniałą sytuacją, nie przyjmował do wiadomości tego, że jakiś grimm mógł tak sam z siebie zaatakować pozostałe i że nie uczestniczył w tym jakikolwiek łowca/cywil. Czy było to zachowanie, o którego istnieniu jeszcze nie miał pojęcia czy chodziło o coś zupełnie innego..?
Powrót do góry Go down
Ivy Poulsen
Ivy Poulsen

https://eclipse.forumpolish.com/t243-ivy-poulsen#1136
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPon Sie 19, 2019 2:37 am

Grimm wciąż zachowywał się dziwnie. Zwłaszcza jak na grimma. Poruszał się wolnym krokiem po pobojowisku, ale nawet nie zbliżał do jego obrzeży, kręcąc się tylko po niedużym obszarze. Wyglądało jakby się uspokajał. Pióra zaczęły układać się płasko niemal zlewając z czarną "skórą". Podobnie kolce skierowały się w tył tworząc swego rodzaju zgrubienie na końcu ogona. Gdy stwór na chwilę się zatrzymał, bystre srebrne oczy mogły z tej odległości dostrzec ciemniejszy ślad po prawej stronie trupiobiałej maski. Poszarpaną i nieregularną linię od skroni do połowy krótkiego pyska.
Wyglądało, że potwór nie będzie agresywny. Jednak wiatr zmienił nieznacznie kierunek przynosząc do jego nozdrzy nowy zapach. Dokładniej woń pewnego niebieskiego futrzaka, który od pewnego czasu siedział na drzewie. Grimm uniósł łeb i zaczął węszyć jakby chciał się upewnić, że dobrze czuł. Potrząsnął łbem jakby wcale mu się ten zapach nie podobał albo próbując się z czegoś otrząsnąć. Pióra i kolce szybko nastroszyły się ponownie. Zanim jednak ruszył do ataku zarzucił kilkukrotnie łbem cofając się kilka kroków po czym zatrzymał się zasłaniając oczy przednią łapą. Zaraz jednak wbił spojrzenie w źródło zapachu, a przynajmniej kierunek, z którego niósł go wiatr. Głuchy warkot ledwo dotarł do uszu Noctisa. Jako doświadczony łowca z pewnością mógł dostrzec ten moment gdy mięśnie przygotowują się do skoku. Przyjęcie stabilnej pozycji, zniżenie się sylwetki, minimalny ruch ogonem, który również miał swoją rolę w poruszaniu.
Grimm wypruł przed siebie nie znajdując jednak stworzenia, które zakłóciło jego spokój. Podjął próby wytropienia go. Węszył przy ziemi i na pniach drzew, ale przy teleportacji poszukiwanego nie było to specjalnie możliwe. Uther mógł przyglądać się jak mimo rozmiarów bestia porusza się wśród gęstych drzew bez większych trudności. W pewnym momencie zaczęła zmierzać w ich ogólnym kierunku. Nie za Noctisem, a za grimmami, które zaczęła wyczuwać. Przynajmniej kilka, a całkiem możliwe, że więcej.
Gdy znalazła się dość blisko, by być w zasięgu wzroku nie atakowała od razu. Potwór wolał utrzymywać się na granicy widzenia obchodząc oddział beowulfów jak kot na widok jeża. Oczywiście o ile nie zostanie zaatakowany.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyCzw Sie 22, 2019 8:12 pm

Spróbowałbym je przepuścić, to musiałbyś mnie składać.
Dokończył w myślach wypowiedź brata, zanim "brutalnie im przerwano". Wszystko dzięki alfie, na którego Grimmwraith zerknął jeszcze kątem oka. Wbrew pozorom, te istoty posiadły swój intelekt. Kontakt z Utherem wzmacniał ich więzi kooperacyjne oraz sposób postrzegania różnych sytuacji. W efekcie przyjemnym uczuciem było nie paść ofiarą grimma, będąc jednocześnie uratowanym przez innego grimma.
Niewiele się na obserwował, zanim jego brat nie ruszył w pogoń za czymś, co mogło zakończyć szybko ich żywoty. I niby kto tu jest nieodpowiedzialny oraz gwałtowny? Grimmwraith postanowił w tym czasie wykorzystać moment do przygotowania siebie oraz swojego nowo-powstałego oddziału do walki. Podniósł jeszcze prawe przedramię, spoglądając na nie i zaciskając dłoń w pięść. Jego ciało znowu mieniło się niebieskimi kolorami, oświetlając niebieskie łuski oraz błony na jego ciele. Spojrzał jeszcze po podległych mu osobnikach, po czym dzięki wytworzonej więzi, przekazał im układ formacji, w jakiej mieli się ustawić. Znajdowali się na polanie, otoczonej przez las. Wymarzone miejsce do walki w zwarciu, kiedy miało się tak przytłaczającą przewagę liczebną. Mając do dyspozycji piętnaście osobników, Uther rozstawił ich trójkami w formacji bitewnej tylko o bardziej ograniczonej skali. Pięć oddziałów po trzy bestie, po dwa na lewo i prawo oraz jeden - z alfą i dwoma osobnikami - z tyłu, za Utherem. W ten sposób stworzył korytarz oraz ścianę z której nie mógł uciec. Boki formacji były wzmocnione większą ilością jednostek, wręcz zapraszając przeciwnika do środka. Do tego formacja była lekko rozluźniona, dając każdemu grimmowi pole do manewru. Połączone z Utherem grimmy były znaczniej bardziej bitne, względem standardowych osobników. W końcu korzystały z wiedzy swojego lidera, nie jeden raz naśladując jego ruchy w walce.
W końcu brat do niego powrócił, obaj znaleźli się w środku "bezpiecznej" formacji. Dołączył również i nowy gatunek grimma, którego Uther nie miał jeszcze okazji poznać. Przy tych rozmiarach, prawdopodobnie był cięższy od łuskowatego, co w sumie nie było niczym nowym. Nowy przeciwnik zaczął ich obchodzić, a raczej próbował to robić, bo cała formacja obracała się zawsze przodem do grimma, zwyczajnie przestawiając się i dopasowując do pozycji Grimmwraitha. Finalnie ten miał jednak inne plany.
-Nie oddam zabawy grimmom.
Rzucił, opierając dłoń na ramieniu brata i odciągając go nieco do tyłu, kiedy to on sam ruszył naprzód w kierunku przybyłego grimma. Nie znał go i nie znał jego możliwości, jednak był odporny na wszystko co grimmy mógłby pokazać mu jakimiś ukrytymi zdolnościami. Z aspektami fizycznymi sobie poradzi. Przynajmniej do tej pory zawsze tak było.
-Osłaniaj i asystuj.
Dodał, odchodząc od brata w kierunku potwora. Uther zwyczajnie nie chciał tracić nowo-pozyskanego oddziału. Teraz też nie zaznaczył, by Ace czekał z tyłu. On zamierzał skupić się na walce w zwarciu, a jego futrzasty brat w tym czasie zrobi to, na czym zna się najlepiej - będzie walczył niczym partyzant. Albo wymyśli coś nowego. W każdym razie grimmy pod komendą Uthera zatrzymały się, utrzymując jedną pozycję, natomiast pokryty czarno-niebieskimi łuskami gad zmniejszył dystans do potwora, szykując się mentalnie do potencjalnej walki. Jego ciało mieniło się nieco niebieskimi kolorami, łącze wzmocniło jego atrybuty fizyczne wystarczająco, by sobie poradził. Z resztą zawsze miał wsparcie - brata i oddział grimmów.
-Wyciągnę cię z mroku, czymkolwiek jesteś.
Rzucił, gdy zbliżył się już na tyle, by bestia mogła go usłyszeć. Czymkolwiek była z ras grimmu, którą reprezentował ten przeciwnik. Oczywiście, że Uther chciał go przejąć. Był ciekaw jego siły, możliwości oraz tego jak bardzo połączenie wzmocni jego własną osobę. Doświadczył już, że przejęcie weterana lub szczególnie silnej jednostki, bardzo mocno odbijało się na nim samym. Na razie utrzymał dystans kilkunastu metrów. Idealny na doskok i inną reakcję. Może stwór sam mu się podłoży, w końcu wystarczył krótki dotyk.
Powrót do góry Go down
Gość
avatar
Gość
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyCzw Sie 22, 2019 9:27 pm

Szukanie ocalałych zdawało się nie mieć większego sensu. Noctis nie tylko nie widział żadnego ciała łowcy, ale również go nie wyczuwał, a nowy zapach z pewnością by wykrył. Dziwna sprawa... Niebieskofutry zmrużył swoje srebrzyste ślepia w zamyśleniu, jakby próbował właśnie zebrać wszystkie zdobyte elementy układanki w jedną logiczną całość. Oczywistym było, że zachowanie grimma odbiegało od normy. Było wiele rodzajów grimmów, jednak nie miały one w zwyczaju atakowania siebie nawzajem. Ten tutaj prawdopodobnie był samotnikiem i pierwszą myślą Noctisa było to, że coś musiało go sprowokować.
Wiatr delikatnie powiewał jego futrem i choć Ace wydawał się być pogrążony w swoich rozmyślaniach, wyczuł jak wiatr obiera inny kierunek - niestety niekorzystnie dla niego, ponieważ stwór go wyczuł. Uniósł pysk i gesty grimma ponownie go zdziwiły i zarazem zaciekawiły. Potwór nie rzucił się od razu do ataku, mimo świadomości o obecności innej istoty, a zamiast tego opierał się, zwlekał, dając Noctisowi dodatkowy czas na podjęcie odpowiednich działań. Było to zachowanie niespotykane w świecie zwierząt, w tym u grimmów, których intelekt zazwyczaj nie był wysokich lotów.
Noctis od razu zniknął z pola widzenia bestii, gdy tylko ruszyła ona do ataku. Miał już wszystko, czego potrzebował i mógł wracać do Grimmwraitha. Pościg nie trwał długo i grimm dość szybko odpuścił, z czego Noctis oczywiście by się ucieszył, gdyby nie fakt, że kierunek obrany przez bestię prowadził prosto do starszego brata Wintermysta. Nie, żeby się o niego martwił. W końcu Uther miał u swego boku watahę beowulfów, jednak niebieski wolał dotrzeć tam przed przerośniętym grimmem, co z jego teleportajcą nie było większym problemem.
Dotarłszy na miejsce spostrzegł, że wszystkie beowulfy zmieniły swoją dotychczasową pozycję. Lekko zdyszany po nadużywaniu swej mocy Noctis spojrzał na brata, chcąc mu czym prędzej przekazać zdobyte informacje, jednak nim złapał oddech, brat postanowił zająć się nowoprzybyłym gościem osobiście.
- Za dużo naoglądałeś się filmów. - skomentował na jednym wydechu zza pleców Uthera po usłyszeniu jego wypowiedzi, nieco psując tym samym narastający mroczny klimat. Zabrał dłoń ze swojej piersi i powoli wyprostował plecy. Już jest dobrze, potrzebował tylko chwili przerwy. Teleportacja może i jest fajna, ale i ma swoje ograniczenia. Trochę jej nadużywał i było widać efekty.
- Może zabrzmię jak szaleniec, ale z tym grimmem jest coś nie tak. Na miejscu nie zastałem jakiegokolwiek łowcy... tylko jego, zewsząd otoczonego dymem po poległych grimmach. Na dodatek... po wyczuciu mojego zapachu nie przystąpił do ataku od razu. Zdawał się... wahać. - powiedział zaskakująco opanowanym tonem, jak gdyby przed nimi wcale nie znajdowało się bezmyślne monstrum czterokrotnie większe od przeciętnego człowieka, zdolne w każdej chwili zaatakować. Może wpływ na to miał fakt, że Noctis znajdował się w bezpiecznym położeniu pomiędzy podległymi beowulfami i dodatkowo nie miał w zwyczaju panikować.
- Nie jestem pewien, czy to aby na pewno dobry pomysł, Uther. - zwrócił się do niego po imieniu, domyślając się, co ten planuje. Nie znali możliwości tego grimma. Mógł on okazać się zbyt silny nawet dla Grimmwraitha, a przejmowanie go kosztem własnego uszczerbku na zdrowiu nie miało więszego sensu, póki nie występowało realne zagrożenie życia. Bestia nie podjęła jeszcze próby ataku. Być może z powodu znacznej przewagi liczebnej ich miniaturowej armii a może... przez brak wyraźnej prowokacji z ich strony, aczkolwiek próba przejęcia kontroli mogła zostać już nie najlepiej odebrana i Noctis, który zdołał już szczątkowo poznać zachowanie potwora właśnie tego się obawiał. Ciekawość nakazywała mu uważniej przyjrzeć się nowemu rodzajowi grimma, zanim podejmą jakiekolwiek działania.
Powrót do góry Go down
Ivy Poulsen
Ivy Poulsen

https://eclipse.forumpolish.com/t243-ivy-poulsen#1136
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptyPią Sie 23, 2019 9:54 am

Potwór zastał na miejscu gotową grupę 15 beowulfów. Były ustawione dość niespodziewanie. Na niebieską barwę oczu nie zwrócił uwagi lub nie dał tego po sobie poznać. Jednak ich układ wywoływał pewną konsternację. Grimm zaczął okrążać oddział szukając luk, miejsc od których być może mógłby zacząć atak, ale formacja stale obracała się do niego przodem z nadzwyczajną koordynacją. Zwłaszcza jak na zwykłą watahę beowulfów. Stwór krążył pozostając za linią drzew. Pióra na grzbiecie i kolce na ogonie stroszyły się próbując stworzyć wrażenie, że bestia jest jeszcze większa niż w rzeczywistości, choć nie dawało to więcej niż kilkanaście centymetrów. Noctis mógł zauważyć, że tych drugich było jakby więcej niż wcześniej gdy obserwował ją z ukrycia. Nozdrza stale się poruszały, a spojrzenie czerwonych oczu wwiercało się w formację gdy stwór próbował zidentyfikować stworzenia w środku. Nie były to grimmy, ale co w takim razie?
Jedna z tych istot wyszła naprzód. Grimm natychmiast skupił się na nim obnażając kły i warcząc, ale nie atakując. Gdy gad się odezwał stworzenie przekrzywiło łeb, a wyraz jego pyska na chwilę złagodniał jakby potwór rozumiał co jest do niego mówione. Prychnął jednak najwyraźniej wzgardzając ofertą i wrócił do warczenia. Podjął próbę obejścia gadającego gada. Starał się dostać do beowulfów, które najwyraźniej bardziej były jego celem niż dwaj bracia. Jednak ta świecąca na niebiesko jaszczurka nie zamierzała ustąpić. Grimm kilkukrotnie zmieniał kierunek, przyspieszał i zwalniał prychając, warcząc i rycząc by dać upust swojemu niezadowoleniu, że ta dziwna istota wciąż staje mu na drodze. Jego frustracja szybko rosła aż w końcu zirytował się na tyle, że postanowił dostać się do celu w linii prostej, po łuskowatym trupie. Ataku nie uprzedzało nic konkretnego. W jednej chwili podejmuje kolejną próbę obejścia oponenta, a w następnej skacze w jego kierunku wyrzucając przed siebie ściółkę, grudy ziemi i fragmenty korzeni złapane pazurami prawej łapy znajdującej się wcześniej dalej od Uthera. Bestia zamierzała uderzeniem tej samej łapy zepchnąć sobie przeszkodę z drogi. Przy tak dynamicznym ataku sięgnięcie białej maski będzie trudne, jeśli nie niewykonalne. Na pewno próbując, gad ryzykował ugryzienie. Kolczasty ogon z tyłu póki co poruszał się głównie po to, by ułatwić utrzymanie równowagi.
Jeśli bestii udało się usunąć z drogi przeszkodę, czy to odrzucając, czy zmuszając do uniku, rzuciła się na najbliższego wilka. Chciała złapać go zębami za maskę i odciągnąć od grupy obracając się przy tym tyłem do pozostałych z tej trójki. Jeśli któryś za nią skoczył, oberwał kolczastą kulą na końcu ogona. Zacisk szczęk powinien starczyć, by złamać maskę przeciętnego beowulfa.
Najprawdopodobniej jednak gad tak łatwo nie odpuści. Potwór był i na taką możliwość gotowy. Skoro jaszczurka zamierzała walczyć to niech i tak będzie. Na obecnym etapie znajdowali się oboje na obrzeżach polany, co dawało grimmowi większą swobodę ruchów. Jakkolwiek był w stanie poruszać się w lesie dość sprawnie, tak w walce musiałby poświęcać dodatkową uwagę temu, by nie wpaść w jakieś drzewo lub nie zahaczyć o nie ogonem. A tak nie musiał się tym przejmować.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySro Sie 28, 2019 12:05 pm

Łuskowaty skwitował słowa brata zwykłym podniesieniem ręki do góry, kiedy odchodził w stronę nowego grimma. Teraz zamienili się na to, który był bardziej nieodpowiedzialny. Teraz tym mniej odpowiedzialnym był Uther, którego dodatkowo przepełniała energia sieci synaptycznej. Jego naturalne możliwości były dodatkowo wzmocnione energią otaczających go grimmów, które przecież same czerpały z połączenia.
Na reakcję grimma nie musiał długo czekać. Obnażanie kłów i warkot były dla niego czymś tak codziennym, że wręcz nie robił sobie z tego nic. Zmieniło się nieco jego nastawienie. Wyraz jego pyska stał się bardziej neutralny, niewyrażający emocji. Gad ugiął nieco nogi w kolanach, ustawiając ramiona nisko i otwierając dłonie by obnażyć pazury. Jego uwadze nie umknęło, że grimm zareagował na jego słowa. Ale jego podwładni też reagowali na słowa, nawet potrafili je zrozumieć. Uther nie pozwalał stworzeniu się minąć. Z jakiegoś powodu jego celem były grimmy, cóż tutaj mógł się z tą istotą zgodzić. Jego celem również stale były grimmy. W tym przypadku ten konkretny znajdujący się przed nim. Dlatego, trzymając niską pozycję na lekko ugiętych kolanach, łuskowaty przesuwał się, stale zachodząc istocie drogę. W tym samym czasie grimmy nie stały "losowo" rozrzucone. Każda trójka ustawiła się w formacji strzały, z jednym osobnikiem wysuniętym metr naprzód, a dwoma pozostałymi zaraz za nim, po obu bokach. Trzymając taką formację, zmuszali przeciwnika do zaatakowania jednej z flank, co umożliwi drugiej zamknięcie wroga i odcięcie drogi ucieczki. O ile się przebije. A do tego Uther nie zamierzał dopuścić.
Grimm dał mu znak, że będzie atakował. Źrenice Uthera zwężyły się w momencie, w którym pazury bestii przeorały ziemię. Spiął mięśnie, zaparł się prawą łapą, również wykorzystując pazury by w stabilnej pozycji przyjąć na siebie uderzenie. Wintermyst miał już okazję mierzyć się z ursami i tutaj planował zastosować identyczną taktykę. Jego ciało samo w sobie było już odporne, silne. Więź z pobliskimi grimmami poprawiał ten efekt. Dlatego też pewny siebie Uther nie zszedł z drogi. Zamiast tego przyjął atak na siebie, zamierzając skrócić dystans o krok w momencie, w którym miałby być trafiony łapą i wpaść centralnie na łeb stworzenia. Jego własna masa ponad dwustu kilogramów połączona z jego ponad półtonową siłą powinny wystarczyć do uświadomienia stworzeniu, że nie walczy z małym człowieczkiem. Oczywiście fizyka zrobi resztą, czyli Uther spróbuje złapać pysk stwora i cóż... przewali się na grzbiet, a stwór straci równowagę i padnie na niego - walka w parterze; albo oboje powinni się zatrzymać w impasie. Jeśli będzie trzeba, łuskowaty podstawi własne przedramię (lewej ręki) pod pysk potwora, by uniknąć bycia chwyconym za bardziej witalne miejsce. Łuski powinny chwilę wytrzymać, a nawet gdy nie dadzą rady, nie powinien dać rady zbyt mocno go poszarpać. Jeśli ta część planu się powiedzie, to prawdopodobnie będzie jęczał z bólu i kombinował dalej, adaptując się na bieżąco.
Powrót do góry Go down
Ivy Poulsen
Ivy Poulsen

https://eclipse.forumpolish.com/t243-ivy-poulsen#1136
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySro Sie 28, 2019 7:45 pm

Zatem jaszczur nie uniknął ciosu, a postanowił przyjąć go na gardę. Uderzenie bestii rzuciłoby człowiekiem co najmniej na drugą stronę polany, ale jej przeciwnik nie był zwykłym człowiekiem. W dodatku przygotował się na jej cios stając stabilnie. Na tyle, że mimo iż siła ciosu pchnęła go prawie metr do tyłu, nie przyczyniła się do utraty równowagi, a jedynie do wyrycia dwóch wyżłobień w podłożu. To było... niespodziewane. Przynajmniej dla stwora, bo na ten widok na chwilę się zawahał dając łuskowatemu czas na skrócenie dystansu i wejście między łapy potwora zanim ten zdążył wyprowadzić atak łapą. Stąd Uther był w stanie sięgnąć dłonią do maski grimma nawet nie ryzykując zbytnio atakiem ze strony łap, ponieważ jakkolwiek byłyby w stanie go dosięgnąć, tak uderzenie byłoby dużo słabsze i kierowałoby go w stronę brzucha stworzenia, a to o coś, co większość zwierząt unika. Tak było i w tym przypadku.
Grim jednak zamiast się cofnąć postanowił odepchnąć przeciwnika z wrażliwej strefy używając głowy. Naparł łbem na rękę jaszczura i skoczył za nim gdy ten padł na plecy nie spodziewają się, by zrobił to specjalnie.
I tak, bestia skorzystała z gryzaka podsuniętego jej przez przeciwnika. Owszem, celowała w gardło, ale jak się nie ma co się lubi to się gryzie co się ma. Zacisnęła kły na przedramieniu, którym Uther się osłonił. Nawet jeśli zęby nie przebiły się od razu przez łuskę, to po krótkim czasie szarpania na pewno to zrobią. I gad mógł to poczuć. To była siła miażdżąca kości, drewno i kamienie. Nie miał dużo czasu jeśli nie chciał ryzykować niczym więcej niż siniakami i drobnymi ranami.
Powrót do góry Go down
Grimmwraith
Grimmwraith

https://eclipse.forumpolish.com/t234-uther-wintermyst#973
PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie EmptySro Wrz 18, 2019 11:12 pm

Byli więc sami, no prawie. Pozostały tylko grimmy, które posłusznie trzymały się z tyłu. Nacierający stwór przewrócił niebieskiego i powalił go na ziemię, wręcz przygniótł, a następnie zgodnie z planem pochwycił jego przedramię w kły. Uther zacisnął swoje własny kły, czując jak zęby bestii zaciskają się na jego łuskach, które dzielnie stawiały opór, choć było to lekkomyślne i raczej nie mógł sobie pozwolić na przetrzymanie tej sytuacji. Zwłaszcza, jakby grimm wpadł na pomysł poszarpania sobie pyskiem na lewo i prawo. Ugiął kolana, zaparł się łapami o ziemię, a następnie szarpnął prawą ręką i wystrzelił nią prosto na łeb stwora. Chwycił za bok pyska, w okolicy skroni, a następnie przeszedł do realizacji planu.
Pod jego dłonią pojawiło się niebieskie światło, oczy i niebieskie pasy na łuskach błysnęły, a Ivy poczuła na ciele przeszywający ból, spowodowany wypaleniem odcisku dłoni łuskowatego na jej masce. Jednocześnie mogła poczuć więcej spokoju i opanowania, jakby coś kazało się jej uspokoić. Przynajmniej przez pierwszą chwilę, bo zaraz Uther również poczuł, że coś jest nie tak. Jego źrenice rozszerzyły się, a gad cofnął rękę, choć teraz było już za późno. Oddech przyśpieszył znacznie, nawet kontrolowane grimmy odczuły to, robiąc się bardziej niespokojnymi, choć zachowując wskazaną im formację. Niebieskołuski poczuł inne emocje, jakby myśli. Świadomość innej istoty, coś całkowicie innego, różniącego się od grimmów. Zejdź, złaź!, tyle tylko rozkazał telepatycznie, zamierzając wyszarpać się i stanąć na równe nogi, jak tylko stworzenie go wypuści i odsunie się, zgodnie z poleceniem. Nie było możliwości, by grimm mu się przeciwstawił, nie zdominowany. Ale tutaj... to nie był grimm.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

PisanieTemat: Re: Ruiny w lesie   Ruiny w lesie Empty

Powrót do góry Go down
 
Ruiny w lesie
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Eclipse :: Królestwo Vale :: Lasy-
Skocz do: